Roman Nowacki – Zapomniane prace Przemysława Dąbkowskiego

KiH nr 5/2003

ABSTRAKT:

Zapomniane prace Przemysława Dąbkowskiego – Do szeregu znakomitych dzieł Przemysława Dąbkowskiego (1877-1950), wybitnego znawcy historii prawa polskiego, prof. Uniwersytetu Lwowskiego nadal odwołują się zarówno prawnicy, jak i historycy. Natomiast prawie zupełnie zapomniane zostały jego publikacje z zakresu historii nauki, dziejów społecznych i gospodarczych. W pracach tych zawarł wiele cennych ustaleń, które zachowały trwałą wartość. W niektórych rozstrzygnął sporne kwestie, wytyczył nowe kierunki badań. Przemysław Dąbkowski wykazywał zainteresowanie dziejami nauki i szkolnictwa. Dużo pisał o założonym w 1900 r. Towarzystwie dla Popierania Nauki Polskiej we Lwowie. W 1915 r. ogłosił obszerną pracę o nauce prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych Komisji Edukacji Narodowej. W okresie międzywojennym opublikował szereg prac poświęconych dziejom ziem południowo-wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Przedstawił w nich panujące tam w średniowieczu stosunki społeczne, gospodarcze i polityczne. Uwagę skupił na szlachcie. Ukazał dzieje niektórych miejscowości, poszczególnych jednostek i znaczniejszych rodzin szlacheckich podkreślając poważny wkład wielu ich przedstawicieli w rozwój kultury i gospodarki. Przybliżył kwestie narodowościowe i wyznaniowe. Kreśląc sytuację prawną i ekonomiczną poszczególnych grup społecznych starał się dowieść, iż w dawnym państwie polskim w XV w. różne nacje mogły korzystać z takich samych praw jak ludność pochodzenia polskiego.

Przemysław Roman Dąbkowski (1977-1950) był jednym z najwybitniejszych historyków prawa polskiego przełomu XIX i XX w., profesorem Uniwersytetu Lwowskiego, zasłużonym organizatorem nauki, archiwistą, wydawcą, redaktorem czasopism naukowych. Jego książki czytano w czasie zaborów, w odrodzonej Rzeczypospolitej i po II wojnie światowej. Szczególnym zainteresowaniem czytelników, w tym badaczy polskich i obcych, cieszyły się jego opracowania z zakresu historii prawa prywatnego [1]. We współczesnej literaturze naukowej, w spisach wykorzystanej literatury, nazwisko wybitnego luminarza nauki pojawia się bardzo rzadko. Do jego prac z dziedziny historii prawa nadal odwołują się prawnicy i historycy. Natomiast prawie zupełnie zapomniane zostały publikacje Dąbkowskiego z zakresu historii nauki, dziejów społecznych i gospodarczych. Niektóre z nich zawierają cenne ustalenia, rozstrzygają sporne kwestie, wytyczają nowe kierunki badań.

Już w początkach XX w. Dąbkowski wykazywał duże zainteresowanie dziejami nauki i szkolnictwa [2]. Najczęściej pisał o założonym w 1900 r. Towarzystwie dla Popierania Nauki Polskiej we Lwowie [3]. Przedstawiał jego cele, działalność naukową, wydawniczą oraz oddziaływanie na społeczeństwo polskie [4]. Podkreślał jego ogólnopolski charakter i trwałe podstawy finansowe, stworzone przez jego licznych członków, wywodzących się z różnych środowisk społecznych.

Ogłaszał drukiem swoje spostrzeżenia dotyczące sposobów prowadzenia zajęć. Szczegółowo zajął się nauką prawa w szkołach podległych Komisji Edukacji Narodowej, przed upadkiem Rzeczypospolitej szlacheckiej. W opracowaniu opublikowanym w 1915 r., zatytułowanym Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych Komisji Edukacyjnej (1773-1794) omówił prowadzone w nich przedmioty prawnicze oraz stosowane metody nauczania [5]. Na podstawie wydanych przez Teodora Wierzbowskiego “raportów” z tych szkół stwierdził, że dużą wagę przywiązywano do prawa naturalnego. “Był to okres jego największego rozwoju – pisał – Jednakże treść wewnętrzna tych wykładów była dosyć szczupła. Najwięcej czasu poświęcano wywodom filozoficznym o pojęciu tego prawa i jego stosunku do innych działów prawa [6]. Całość przedmiotu dzielono zazwyczaj na trzy części składowe. W pierwszej starano się określić znaczenie tego prawa kładąc nacisk na jego uniwersalny charakter. W pozostałych częściach, “poświęconych człowiekowi”, mówiono o obowiązkach ludzi “względem Boga, samych siebie i bliźnich”. Zastanawiano się nad pojęciem religii i postępowaniem ludzi. “Z natury życia towarzyskiego – pisał Dąbkowski – wyciągano wniosek o potrzebie rządu, powinności narodu wobec najwyższej władzy. Starano się również wmówić uczniom należyte uszanowanie najwyższej zwierzchności i winne prawom posłuszeństwo” [7]. Mówiąc o własności osobistej przekonywano uczniów, że prawa krajowe odnoszące się do poddanych są przeciwne prawu natury. Dowodzono, że nie są oni “winni swemu panu” więcej niż dopełnienie tych powinności, które są “słusznie przywiązane” do uprawianej przez nich ziemi i że tylko dotąd “trwa ten obowiązek”, dopóki jej używają. Kolejny przedmiot – prawo polityczne obejmował dwa działy. Podawano w nich zasady ogólne i prawo polityczne poszczególnych państw. Tłumaczono pojęcie i podział praw, kreślono początki państw, przedstawiano uprawnienia i obowiązki władz państwowych, omawiano formy rządów. Autor zaznaczył, że wykładowcy zwracali uwagę przede wszystkim na stosunki polityczne panujące w Rzeczypospolitej. W ich kontekście kładli nacisk na działania zmierzające do wzmocnienia władzy prawodawczej i wykonawczej oraz zabezpieczenia kraju przed agresją zewnętrzną. Sięgano do historii, przedstawiając początki wielkich monarchii, ustrój Prus, Rosji, Francji, Hiszpanii, Austrii, Portugalii, wskazując na okoliczności i przyczyny zachodzących w nich zmian.

W ramach zajęć z prawa narodów zapoznawano uczniów ze źródłami tego prawa, przedstawiano zapatrywania autorów rzymskich i współczesnych na jego charakter i zakres. Mówiono o “godności i równości” narodów, “przysługującej” każdemu narodowi niepodległości, sposobach unikania konfliktów, wojnach. Dąbkowski wyraził przekonanie, że większość nauczycieli poprzestawała na realizacji zaledwie części przewidzianego w programie materiału, przedstawiając przede wszystkim prawo obowiązujące w czasie wojny, dotyczące umów międzynarodowych i działalności poselstw [8].

Największą uwagę zwracano na prawo polskie. Zapoznając uczniów z prawem publicznym [wówczas zwanym: politycznym] w szczególności mówiono o uprawnieniach króla. Przypominano jego prawo do rozdawania urzędów i dóbr, zwoływania stanów na “radę”, stanowienia praw, sądzenia, nadawania przywilejów, nakazywania pospolitego ruszenia, funkcjonowania szkół i akademii. Wyliczano jego obowiązki. Sporo czasu zajmowało wykładowcom przedstawienie najważniejszych organów władzy, ich prerogatyw i powinności, jak również przybliżenie zakresu władzy urzędników wojskowych, sądowych i organizacji sądownictwa. W trakcie zajęć zwracano także uwagę na rozwój handlu krajowego i zagranicznego, podając informacje mające przyczynić się do jego zdynamizowania. Zdaniem Dąbkowskiego prawo publiczne miało zbyt obszerny zakres, by mogło być w całości omówione w trakcie przeznaczonych na nie lekcji. “[…] w poszczególnych szkołach i kursach ograniczano się jedynie – pisał – do dokładniejszego przedstawienia pewnych partii z powyższego zakresu, a więc np. o sejmie albo o królu, skarbowości itp. Inne partie pomijano lub wykładano pobieżnie […] W wykładzie nie ograniczano się do przedstawienia przepisów obowiązujących w stosunku do danej kwestii, lecz sięgano do teorii prawa lub podawano ich krytykę i wskazówki, w jakim kierunku powinna iść reforma (np. o stanowisku poddanych i jego polepszeniu). Niekiedy ta krytyka była bardzo słuszna i pełna postępowych myśli. Na zaznaczenie pod tym względem zasługują uwagi, jakie nauczyciel klasy IV szkoły wschowskiej w roku 1789, ks. Drzewiecki, prefekt szkoły i profesor prawa, przedstawił co do niektórych praw kardynalnych. Mianowicie co do piątego prawa kardynalnego, warującego wolną elekcję okazał najpierw, że to wolne królów obieranie, będąc przyczyną bezkrólewia, jest tym samym przyczyną niepokojów społecznych. Po drugie daje wielu pretendentom do korony powód do wprowadzania w obręb granic państwa obcych wojsk, które pustoszą kraj […] wykazał także wielką szkodliwość siedemnastego prawa kardynalnego de libero veto, gdy prawo to jednemu ministrowi, senatorowi lub posłowi w najważniejszych sprawach Rzeczypospolitej daje moc zerwania sejmu i zatamowania activitatem trzem stanom sejmującym. Nadto ks. Drzewiecki dowodził, że prawo to zdaje się zacieśniać wolność, niż rozszerzać” [9]. Osobny dział tworzyło prawo prywatne [wówczas określane jako prawo cywilne]. Dzielono je na trzy części traktujące o osobach, rzeczach i umowach. W pierwszej z nich przedstawiano poszczególne stany, grupy wyznaniowe, sytuację prawną cudzoziemców i stanowisko prawne poszczególnych osób z uwagi na pokrewieństwo, płeć, pozycję społeczną. W drugiej omawiano prawo rzeczowe, a w ostatniej znane w prawie polskim rodzaje umów [kontrakty, transakcje]. Podobnie jak w przypadku prawa publicznego autor stwierdził, że w tym dziale również nie realizowano w danym półroczu szkolnym zakreślonego w programie materiału. Wykładowcy zazwyczaj ograniczali się do kilku rozdziałów. W trakcie wykładów trzymano się wzorów prawa rzymskiego. Niektórzy łączyli jego przepisy z postanowieniami prawa polskiego. “Wyjątkowo tylko zdarzało się – pisał – iż profesor tego przedmiotu nie opierał się na dziele Ostrowskiego, lecz układał swe wykłady samodzielnie, na podstawie materiału ustawowego […] Z drugiej strony nie korzystano z jego opracowania bezkrytycznie, sprawdzano zawarte w nim wiadomości z zapisami w dokumentach” [10]. Prawo karne i przewód sądowy [proces] łączono z wyżej wspomnianymi działami prawa [11]. Autor wyraził pogląd, że w nauce prawa polskiego, w szkołach wydziałowych i podwydziałowych, rzadko uwzględniano jego historyczny rozwój. Wykładowcom zależało przede wszystkim na zapoznaniu uczniów z przepisami prawa obowiązującego, aby po zakończeniu nauki, zajmując “określone stanowiska”, znali przynajmniej jego podstawy. Stąd w wykładach uwzględniano zmiany wprowadzone przez ustawy współczesne i stosownie do tego wprowadzano też poprawki w dziełach prawniczych, używanych jako podręczniki szkolne. Z zadowoleniem autor pisał, że władze szkolne “pomyślały o wprowadzeniu przynajmniej jednej nauki pomocniczej” do historii prawa polskiego – paleografii. Komisja Edukacji Narodowej na naukę prawa polskiego w szkołach przeznaczyła trzy godziny w tygodniu. Jednak daleko posunięta swoboda w zakresie rozkładu powyższych godzin, zwłaszcza wyczerpywanie tego czasu w ramach zajęć trwających 30 minut, a nawet kwadrans nie zawsze pozwalały wykładowcom należycie wykorzystać ustalony przepisami czas na zapoznanie uczniów z tym przedmiotem [12]. Dąbkowski poddał również analizie treść wykładów z ekonomii politycznej [określanej wówczas jako prawo ekonomiczne]. Stwierdził, że “trzymano się systemu fizjokratów [13], głosząc przewagę rolnictwa jako gałęzi produkcji” [14]. Poza rolnictwem uwzględniano jednak inne działy gospodarki. Zajmowano się sprawami związanymi z podatkami, popytem na towary, zwłaszcza produkty konsumpcyjne, handlem. Autor zaznaczył, że Komisja Edukacji Narodowej nie doprowadziła do wydania odpowiedniego podręcznika. Ten brak powodował ujemne skutki. Przewidzianego w programie materiału nie potrafiono zrealizować w całości. W niektórych szkołach odkładano naukę tego przedmiotu na dalsze lata lub prowadzono go, pomijając ważniejsze zagadnienia. W rozdziale drugim pracy, zatytułowanym Kierunek i sposób nauczania, autor pisał: “System edukacyjny stworzony przez Komisję Edukacji Narodowej doczekał się swego czasu rozgłosu europejskiego […] W porównaniu z programami nauczania, jakie obowiązywały przed nim, uderza nacisk na trzy przedmioty: religię i moralność, prawo oraz matematykę. Według ówczesnych zapatrywań te trzy dziedziny nauki najbardziej formowały człowieka poczciwego […] Nauka prawa miała więc na celu uczynić z uczniów dobrych obywateli, a nie uczonych prawników […] do szkół wydziałowych względnie podwydziałowych uczęszczała wówczas młodzież doroślejsza. Szkoły te dla większości młodzieży były ostatnim stadium nauki […] Nauka prawa miała zaznajomić uczniów z tymi działami prawa, które mogły im się przydać w przyszłym życiu obywatelskim, a więc przede wszystkim z prawem polskim i prawem narodów. Obydwa te działy miały wówczas znaczenie praktyczne. Nie chodziło tu jednak wyłącznie o zapoznanie się z obowiązującym prawem. Nadawano tej nauce podkład o wiele szerszy i głębszy, teoretyczny, filozoficzny i etyczny” [15]. Bardzo szczegółowo Dąbkowski przedstawił stosowane w szkołach KEN metody nauczania, zwłaszcza sposób prowadzenia wykładów. Stwierdził, że ze względu na brak odpowiednich podręczników nauczyciele często prowadzili je tak, by uczniowie mogli sporządzić sobie notatki. Zgodnie z zasadą, iż repeticio est mater studiorum powtarzano, podczas kolejnych zajęć, wywody i wnioski z poprzedniej lekcji. Ważniejszych ustaleń kazano uczyć się na pamięć. Wykłady łączono z odpytywaniem. Bardzo często nauka prawa, w szczególności gdy poruszano kwestie moralne, łączona była z nauką języka łacińskiego. Zasiadającym w ławie szkolnej starano się wskazać ujemne strony obowiązującego ustawodawstwa i sposoby “jego poprawienia”. W tym celu zapoznawano uczniów z tokiem przewodu sądowego, polecano im układać manifesty, pozwy. Ich prace były potem odczytywane w obecności wszystkich uczniów. Wolno im było poddawać je krytyce. W szkołach tych uczono także, na podstawie mów sejmowych, sądowych znanych postaci, retoryki. Zadanie domowe często stanowiły przemówienia, listy polityczne, bądź o treści ekonomicznej. Część zagadnień wykładowcy przedstawiali według kilku teorii co – zdaniem Dąbkowskiego – dowodzi, iż naukę w tych szkołach “traktowano w pewien wyższy sposób, jaki stosuje się w uniwersytetach” [16]. Autor zwrócił również uwagę na przenikające treść wykładów zasady, jakimi – według wyobrażeń filozoficznych wieku oświeconego – człowiek powinien się kierować zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. “Nie zdołała Komisja Edukacji Narodowej w ciągu krótkiego stosunkowo czasu – pisał – stworzyć własnych podręczników do nauki poszczególnych działów prawa, wykładanych w szkołach wydziałowych i podwydziałowych. Wobec tego braku posługiwano się dziełami różnych autorów. W ich wyborze profesorowie odnośnych działów nie byli skrępowani. Miało to pewne dobre strony. Powodowało pewną swobodę nauczania, właściwą szkołom wyższym, z drugiej jednak strony pociągało za sobą brak jednolitości w nauczaniu” [17]. Na ostatnich stronach pracy autor odniósł się do kwalifikacji zatrudnionych w powyższych szkołach nauczycieli. Stwierdził, że w początkowym okresie uczyli w nich tzw. profesorowie klasowi, tj. prowadzący, do czasu wprowadzenia nowego systemu nauczania, wszystkie przedmioty w danej klasie. Nie mogli oni należycie zgłębić nauki prawa. Dopiero począwszy od 1782 r. zaczęto “wprowadzać” profesorów specjalizujących się w nauczaniu określonej grupy przedmiotów. “[…] byli to przeważnie ludzie młodzi – pisał – prowadzący się nienagannie, pod względem moralnym, zdolni i pilni” [18].

Pracę Dąbkowskiego uznano za interesujący przyczynek do historii nauki polskiej i dziejów Rzeczypospolitej w okresie panowania Stanisława Augusta [19]. Recenzenci streszczali jego wywody, kładąc nacisk na wprowadzone w szkołach podległych Komisji Edukacji Narodowej nowe struktury organizacyjne, cele i metody nauczania. Analiza programów przewidzianych dla przedmiotów prawniczych i faktycznie poruszanej w trakcie zajęć tematyki pozwoliła zorientować się w stanie wiedzy [z zakresu prawa] absolwentów szkół wydziałowych i podwydziałowych. Możliwa stała się ocena ich rzeczywistego przygotowania do działalności publicznej i uczestnictwa w życiu politycznym chylącego się ku upadkowi państwa. Zarysowane przez Dąbkowskiego różnice, występujące pomiędzy dawnymi szkołami a podległymi Komisji Edukacji Narodowej, m.in. w doborze przedmiotów, sposobach prowadzenia zajęć uwidoczniły również postępowy charakter państwowego zarządu oświatowego, powołanego z inicjatywy najwybitniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia.

Z początkiem lat dwudziestych Przemysław Dąbkowski zaczął prowadzić badania nad dziejami ziemi sanockiej. Na przestrzeni kilkunastu lat opublikował szereg prac naukowych, w których interesująco przedstawił, panujące tam w średniowieczu, stosunki społeczne, gospodarcze i polityczne. W pierwszej, większej monografii pt. Stosunki narodowościowe ziemi sanockiej w XV stuleciu zastanawiał się nad pochodzeniem i rolą członków poszczególnych grup społecznych – z wyłączeniem ludności autochtonicznej – zamieszkujących w XV w. ziemię sanocką. Za najliczniejszą i najbardziej wpływową grupę ludności napływowej uznał Niemców. “Dość spojrzeć na mapy tej ziemi – pisał – i odczytać nazwy niektórych miejscowości, aby poznać, jak znaczną rolę odegrał ten żywioł […] Niemcy mieszkali w miastach i wsiach. Zajmowali się rzemiosłem, handlem, uprawą roli, służyli w wojsku, odprawiali nabożeństwa. Przybywali na ziemię sanocką z Niemiec, z zachodnich regionów Polski np. z Krakowa oraz z północno-zachodnich Węgier. Najwięcej ludności niemieckiej było w miastach, przeważnie osadzonych na prawie niemieckim. Dość znaczna była liczba Niemców w Sanoku […] miał tam swą siedzibę (1425-1553) sąd wyższy prawa niemieckiego, który był ośrodkiem niemieckości w tym mieście […] Skuteczną przeciwwagę temu żywiołowi tworzyła okoliczność, że Sanok, jako stolica ziemi, był siedzibą szeregu urzędów ziemskich, wyższych i niższych, jak kasztelana, starosty, podkomorzego, sędziego i innych, wobec których autorytetu bladło znaczenie władz miejskich [w których Niemcy mieli wielu swych przedstawicieli – R.N.]” [20]. Autor zaznaczył jednak, że duże znaczenie Niemcy mieli w Krośnie, w którym gromadzili się ich duchowni, bogaci kupcy, prowadzący ożywiony handel z sąsiednimi Węgrami, Śląskiem. W XV w. sprawowali oni niemal wszystkie urzędy miejskie, zasiadali w radzie i ławie miejskiej. Przez całe to stulecie dokumenty miejskie wystawiane były także w języku niemieckim. Wielu Niemców mieszkało w mniejszych miastach, w szczególności w Dynowie, Tyrawie, Krościenku, Brzozowie [21]. Część z nich przebywała we wsiach a prawie niemieckim. W większości z nich stanowili oni niewielki procent ludności. W ocenie Dąbkowskiego ważną rolę odegrali niemieccy przybysze w kształtowaniu miejscowego stanu szlacheckiego. “Cały szereg rodzin szlacheckich polskich – pisał – wywodzi swój początek z Niemiec […] Osoby pochodzące ze szlachty niemieckiej, nie zamknięte murami miejskimi, podległe prawu ziemskiemu, uległy pod wpływem otoczenia polonizacji o wiele szybciej niż Niemcy mieszkający w miastach” [22]. Przemysław Dąbkowski wymienił zasłużonych dla ziemi sanockiej przedstawicieli tej nacji i ich osiągnięcia [23].

Na ziemi sanockiej spotkać można było wielu Węgrów. Autor twierdził, że jest wielce prawdopodobne, iż podobnie jak w innych regionach Rzeczypospolitej, znajdowały się tam pewne osady “pierwotnie przez nich zaludnione” [24]. Wskazywały na to nazwy osad. Poddanych węgierskich traktowano w Polsce na równi z polskimi. Poza ludnością osiadłą sporo też pojawiało się na tym obszarze węgierskich kupców. Handel między Polską a Węgrami był bardzo ożywiony. Z Węgier przywożone przede wszystkim wino i miedź, a wywożono sól i ołów. Z miast węgierskich najściślejsze więzi z ziemią sanocką utrzymywał Wronów [Wranos, Varannó] leżący nad Toplą. Niektórzy przybysze z Węgier łamali prawo, “dopuszczając się napadów i grabieży”. Schwytani tworzyli dość liczną grupę jeńców. Więziono ich w lochach zamków. Wykorzystywano ich do najcięższych prac. Z Węgier przybywali na te tereny Cyganie. Autor doszukał się w źródłach zapisek potwierdzających obecność na tym obszarze przybyszów z Czech, Moraw i Śląska. Wykazał ich udział w życiu gospodarczym i społecznym miast i wsi polskiego pogórza. Kończąc przegląd informacji źródłowych odnoszących się do stosunków narodowościowych Dąbkowski pisał: “Pomimo znacznej liczby rozmaitych narodowości, jakie zamieszkiwały ziemię sanocką nie znajdziemy w naszych źródłach ani jednej, chociażby pośredniej wzmianki, która mogłaby wskazywać, iż różnica narodowości wpływała ujemnie na stanowisko społeczne, albo polityczne danej jednostki […] W miastach i wsiach, osadzonych na prawie niemieckim, żywioł ten posiadał zupełną autonomię […] Niemieckie pochodzenie nie było również u szlachty przeszkodą piastowania urzędów […] Jeżeli zdarzało się, że narodowość wywierała wpływ ograniczający pod względem prawnym, to jedynie tylko w łączności z odrębnym stanem lub wyznaniem religijnym” [25].

Do stosunków narodowościowych Przemysław Dąbkowski wracał po latach w artykule zatytułowanym Tolerancja narodowościowa w dawnej Polsce. Wyraził w nim przekonanie, że początkowo państwo polskie było jednolite pod względem narodowym [26]. Swój pierwotny charakter utraciło w wyniku prowadzonej ekspansji, a także wskutek imigracji żywiołu niemieckiego. Stąd obok Polaków państwo polskie zamieszkiwali również: Niemcy, Rusini, Ormianie, Wołosi, Węgrzy, Żydzi, Czesi, Cyganie i Tatarzy. Zdaniem autora wszystkie narodowości “cieszyły się zupełnym równouprawnieniem” [27]. Jeżeli jakieś osoby z poszczególnych nacji spotykały ograniczenia prawne to – w przekonaniu Dąbkowskiego – związane one były z ich wyznaniem lub przynależnością do niższego stanu [28]. “W południowo-wschodnich dzielnicach Polski osiedleni byli dość liczni Ormianie – pisał Dąbkowski – Mieszkali przede wszystkim w miastach. Byli kupcami, prowadzącymi handel na wielką skalę, krajowy i zagraniczny ze Wschodem. Byli zamożni. Grupowali się głównie w wielkich centrach handlowych, we Lwowie i Kamieńcu Podolskim. W miastach posiadali całkowitą autonomię. Mieli swoje władze, sądy, odrębne prawo. Niektóre rodziny ormiańskie przeszły w szeregi szlachty polskiej […] Pomimo, że różnili się od Polaków pochodzeniem i wyznaniem potrafili się zintegrować z narodem polskim. W Polsce znaleźli drugą ojczyznę […] Swoimi prawami rządzili się osiedleni na stokach Karpat Wołosi […] część z nich przeniknęła do stanu szlacheckiego, musieli zapewne mieć swych przedstawicieli i wśród ludności miast […] We wszystkich trzech stanach znajdujemy Rusinów. Stosunkowo szybko zasymilowała się ich warstwa szlachecka […] Warstwie włościańskiej przyniosło państwo polskie, poprzez wprowadzanie osadnictwa na prawie niemieckim, znaczne polepszenie bytu. Uzyskiwali oni wolność osobistą, zyskiwali posiadanie i całkowite użytkowanie gruntów, w zamian za to byli zobowiązani do opłaty nieznacznych czynszów pieniężnych, świadczeń w naturze i robocizny, początkowo w niewielkim wymiarze” [29].

Autor powtarzał w tym artykule również swoje wywody dotyczące Węgrów, Czechów i Niemców, przedstawione we wspomnianej wyżej publikacji zatytułowanej Stosunki narodowościowe ziemi sanockiej w XV stuleciu. Uzupełnił je pisząc, że “późniejsza” polityka władz polskich, gdy w państwie uzyskała stanowczą przewagę szlachta, skierowana przeciwko miastom i mieszczaństwu nie miała charakteru narodowego, lecz stanowy. Dodał, że miasta “były już wtedy polskie”, gdyż od drugiej połowy XVI w. niemieccy mieszczanie zaczęli ulegać stopniowej polonizacji. W zakończeniu artykułu Dąbkowski wyraził pogląd, że wszystkie narodowości zamieszkałe w tym czasie w Polsce korzystały z równouprawnienia.

W innym położeniu znajdowali się natomiast cudzoziemcy, którzy nie byli poddanymi polskimi [nie posiadający obywatelstwa polskiego]. Stanowisko ich w zakresie prawa publicznego, jak i prywatnego początkowo – podobnie jak we wszystkich innych państwach europejskich – było bardzo ograniczone. Nie mogli nabywać dóbr ziemskich, piastować urzędów, wywozić swego mienia za granicę. Z upływem czasu ograniczenia w zakresie prawa prywatnego zostały złagodzone. W drugiej połowie XVIII w. wyszło kilka ustaw, które umożliwiały im nabywanie dóbr ziemskich [30]. Ułatwiono im naturalizację, pozwolono – za opłatą – wywozić swoje mienie za granicę. W zakresie prawa handlowego korzystali z praw przysługujących “krajowcom”, a w prawie procesowym ich spory rozstrzygane były w trybie przyśpieszonym [31].

W kolejnej pracy, zatytułowanej Fryderyk Jacimirski, miecznik sanocki. Studium historyczno-obyczajowe z XV wieku Dąbkowski ujawnił zamiłowanie do badania dziejów rodzin szlacheckich. Rozpoczął ją od opisu rodzinnej miejscowości swojego bohatera. “Na pogórzu karpackim – pisał – wśród łagodnych wzgórz, pokrytych gęstymi dziewiczymi lasami, poprzecinanymi niewielkimi wprawdzie, lecz bystrymi potokami, leżał Jaćmierz, siedziba pana miecznika. Niezbyt obfite przekazały nam źródła o niej wiadomości. Początkowo nazywana wsią (villa), od roku 1457 podniesiona do godności miasteczka (oppidum), zatrzymała ten tytuł do końca naszego okresu [do schyłku XV w. – R.N.]. Jak długo Jaćmierz była wsią, jego ludność, pochodzenia prawdopodobnie węgierskiego, po części może wołoskiego lub ruskiego, zajmowała się prawie wyłącznie rolnictwem. Od chwili przekształcenia w miasteczko napłynęło tam sporo Niemców, którzy w połowie XV w. stanowili ponad połowę mieszkańców […] Z czasem część z nich zajęła się rzemiosłem i handlem. W miasteczku, posiadającym już w tym czasie dwa przedmieścia, wyróżniało się kilka znaczniejszych budowli, w tym kościół, plebania i obwarowany dwór miecznika […] lasów było w okolicy pod dostatkiem. Zalegały one zwartą przestrzeń między Jaćmierzem a Zarszynem i Wzdowem. Obszerne łąki i pastwiska nadawały się do hodowli bydła. Ziemia nie była zbyt urodzajna […] W połowie XV w. Jaćmierz liczył około 300 mieszkańców […] W 1468 r. przedstawiał wartość około 1500 grzywien” [32]. Rozpoczynając rys życia Fryderyka Jacimirskiego autor zaznaczył, że nie doszedł on do wielkich godności, gdyż do końca życia piastował tylko dość skromny w hierarchii ziemskiej urząd miecznika sanockiego. Podkreślił jego niemieckie pochodzenie [33], a jednocześnie stwierdził, że był typowym przedstawicielem ówczesnego “społeczeństwa szlacheckiego”. Łączył w sobie cechujące szlachtę polską “przymioty i wady” [34]. Był bogatym ziemianinem, zajmującym się wraz z liczną rodziną uprawą roli, hodowlą bydła, gospodarką rybną, przemysłem drzewnym. Nieustannie dążył m.in. poprzez kolejne małżeństwa do powiększenia swojego majątku ziemskiego. Jego liczne spory z krewnymi, sąsiadami, ciągnące się latami procesy sądowe, a jednocześnie wykazywane ambicje w życiu publicznym świadczyły, iż postępowanie szlachty polskiej w tym okresie polegało na trzymaniu “w jednej ręce lemiesza, w drugiej miecza”. Zdaniem autora to połączenie było nieodzowne, ponieważ wynikało z panujących wówczas stosunków. Granice wielu posiadłości, porośniętych lasami, nie były oznaczone. W miarę rozwoju gospodarczego powstawały konflikty. Na szlachcie ciążyło zadanie utrzymania ładu i porządku w swoich posiadłościach, obrony swoich rodzin, służby i swych poddanych od częstych najazdów “zbójników” polskich i węgierskich, od uciążliwych sąsiadów. Dwór każdego szlachcica był obwarowany. Obronny charakter miała siedziba Fryderyka w Jaćmierzu, a jego syn Jan miał nawet w Niebieszczanach twierdzę [35]. Autor bardzo szczegółowo przedstawił, wzmiankowane w źródłach, zmiany stanu jego posiadania, a nawet związane z tym odczucia miecznika. “Wiele w nim było przymiotów i zalet dodatnich – pisał – przywiązania a nawet miłości rodziny, zdolność do przyjaźni, gorliwe opiekowanie się poddanymi, za którymi się ujmował […] Cechowała go gorąca miłość do ziemi, która sprawiła, że chciał mieć jej jak najwięcej, a kiedy wyjść musiał z rodzinnego Jaćmierza, zaczął wskutek przygnębienia podupadać na zdrowiu i myśleć coraz częściej o śmierci” [36].

Dużą część pracy Przemysława Dąbkowskiego zajmują losy krewnych Fryderyka Jacimirskiego, zwłaszcza tych, którzy posuwali się na wschód, przenosząc się na ziemię przemyską, lwowską, buską [37]. Ich godności urzędowe i majątki ziemskie przewyższały stanowiska i posiadłości członków rodziny Jacimirskich pozostałych na ziemi sanockiej. Autor wysunął stąd wniosek, że osoby te były “bardziej energiczne, silniejsze” [38]. Na ostatnich stronach pracy autor zamieścił łacińskie teksty dokumentów potwierdzających prawo rodziny Jacimirskich do Jaćmierza oraz zestawienie genealogiczne.

Opracowania Dąbkowskiego zostały przychylnie przyjęte przez recenzentów [39]. Problematyka społeczna, szczególnie kwestie narodowościowe wzbudzały zainteresowanie czytelników, dlatego autor część swych opracowań wznowił pod innym tytułem oraz dokonał szeregu przedruków w prasie codziennej. Nakreślone przez niego panujące w XV w. stosunki społeczne pozwalały zorientować się w sytuacji prawnej i ekonomicznej poszczególnych grup społecznych w jednym z najbardziej wysuniętych na wschód regionów Polski. Przebijająca z kart jego rozpraw tolerancja narodowościowa dowodziła, iż w dawnym państwie polskim różne nacje mogły korzystać z takich samych swobód jak ludność pochodzenia polskiego. Dobitnym tego przykładem był Fryderyk Jacimirski i inni mieszkańcy ziemi sanockiej, pochodzenia niemieckiego, którzy w jej dziejach odegrali znaczącą rolę. Zamieszczone przez autora opisy krajobrazów, wyglądu miast i wsi sanockich, a przede wszystkim prac wykonywanych przez miejscową ludność oraz próba określenia wartości dóbr ziemskich stanowi cenny przyczynek do historii gospodarczej tego obszaru. Interesująca jest też charakterystyka szlachty polskiej, energicznej, dążącej do powiększenia stanu swego posiadania, skłonnej do sporów i do poświęceń, w przypadku pojawiających się zagrożeń.

Niewątpliwie fascynacja Przemysława Dąbkowskiego historią ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej sprawiła, że podjął badania nad stosunkami społecznymi i gospodarczymi ziemi halickiej. W ogłoszonej w 1925 r. pracy pt. Wędrówki rodzin szlacheckich. Karta z dziejów szlachty halickiej starał się ustalić pochodzenie szlachty zamieszkującej ziemię halicką, rozciągającą się na północ i południe od Dniestru. Zdaniem autora na przełomie XIV i XV w. na tereny te przybyli liczni, nowi osadnicy. Napływali oni z Małopolski, Śląska, Wielkopolski, Kujaw, Mazowsza, Wołynia, Wołoszczyzny oraz z Czech, Niemiec, Węgier. Osadnicy ci należeli do wszystkich warstw społecznych. Byli wśród nich magnaci, niezbyt zamożna szlachta, mieszczanie, chłopi [40]. Część z nich przybyła na ziemię halicką z własnej inicjatywy. Wielu sprowadzili do swych nowych posiadłości magnaci. Poważny wkład w kolonizację tych terenów wnieśli starostowie haliccy, dążący do obsadzenia pogranicza “jednostkami zaufanymi”, wiernymi, na które można było liczyć w razie ataku nieprzyjaciół. “Obok ludności ruskiej, po części wołoskiej – pisał Dąbkowski – byli tu przybysze z Polski, Niemiec, Czech, Węgier oraz Żydzi […] Obok licznych kościołów i klasztorów rzymskich były tu wschodnie cerkwie, monastery, pustelnie popów […] Z jednej strony wójtowie i sołtysi, polscy starostowie i sędziowie ziemscy, z drugiej ruscy atamani i wołoscy kniazie […] W obrocie liczono na grzywny i ruskie kopy groszy […] Wschód i Zachód łamały się na tej ziemi, która jednym końcem dotykała Wołoszy, a drugim zbliżała się do Lwowa” [41]. Przemysław Dąbkowski wyliczył rodziny szlacheckie przybyłe na ziemię halicką z Polski i krajów ościennych. Opisał ich posiadłości. Przedstawił wkład, jaki wnieśli w rozwój gospodarczy tego regionu. Podał również szereg informacji o funkcjach publicznych sprawowanych przez poszczególnych członków tych rodzin. Wnikliwa analiza dokumentów źródłowych doprowadziła autora do wniosku, że szlachta na ziemi halickiej nie stanowiła jeszcze warstwy ściśle zamkniętej. Wiele osób ze stanów niższych, głównie mieszczańskiego, wzbogaciwszy się przechodziło do stanu szlacheckiego [42].

W pracy zatytułowanej Stosunki gospodarcze ziemi halickiej w XV wieku Dąbkowski przedstawił stanowisko prawne i sytuację materialną ludności tego regionu, zajmującej się rolnictwem, rzemiosłem i handlem. “Położenie ziemi halickiej – pisał – było bardzo korzystne. Stolica ziemi Halicz, leżała niemal w samym centrum, nad Dniestrem […] wszystkie ściany tej ziemi, poza północną, opierały się o naturalne granice […] Na polach można było uprawiać wszystkie rodzaje zboża: pszenicę, żyto, jęczmień, owies, proso […] poddani byli zobowiązani do licznych i dość uciążliwych świadczeń, w naturze i osobistych, na rzecz właściciela wsi. We wsiach lokowanych na prawie niemieckim znane były lata wolnizny. Kmieć mógł opuścić swego pana […] Główny zrąb ludności wiejskiej stanowili poddani gospodarujący na wydzielonych im do uprawy gruntach, bez względu na to czy zajmowali je na prawie ruskim, polskim, wołoskim, czy niemieckim. Pomimo, że byli obciążeni pewnymi ciężarami na rzecz pana, ewentualnie sołtysa, to byli samodzielnymi gospodarzami […] W zasadzie każda wieś tworzyła dla siebie osobną całość gospodarczą, która zaspokajała potrzeby miejscowej ludności. Zdarzało się jednak, że dwie lub więcej wsi, pod względem gospodarczym, wzajemnie się uzupełniały […] Poszczególne osady były od siebie odgraniczone. Plonom rolnym groził w tych czasach częsty nieprzyjaciel, klęski powodzi oraz źli sąsiedzi, którzy niejednokrotnie wzajemnie niszczyli sobie zboże lub przemocą je wywozili” [43]. Autor opisał stosowane na wsi narzędzia rolnicze i wozy używane do przewożenia plonów. Stwierdził, że znakomicie rozwijała się tam hodowla bydła, które szlachta eksportowała. Nie mniejsze znaczenie miały liczne stada koni i inne zwierzęta gospodarskie, świadczące o zamożności mieszkańców ziemi halickiej. Dąbkowski przedstawił działalność bartników, rybaków rzecznych, młynarzy, karczmarzy. Wspomniał o kopalniach soli, położonych na pogórzu Karpackim i wydobywaniu rudy żelaza. Starał się odtworzyć ówczesne szlaki komunikacyjne łączące ważniejsze miejscowości z dużymi ośrodkami miejskimi Rzeczypospolitej. Przytoczył szereg wzmianek źródłowych wskazujących na słaby rozwój rzemiosła. Zajmujących się nim podzielił na cztery kategorie rzemieślników: miejskich, wiejskich, dworskich i wędrownych [44]. Stwierdził, że w większych miastach (w Haliczu, Rohatynie, Tyśmienicy, Kołomyi) prowadzili działalność m.in.: krawcy, kuśnierze, ślusarze, garncarze, rzeźnicy. Rzemieślnicy wiejscy łączyli swoje usługi z pracą na roli. Handel prowadzili mieszczanie. Kupcy napotykali na liczne trudności. Narażeni byli na napady. Stosowany wówczas system poboru ceł i myt oraz przysługujące niektórym miastom prawo składu uszczuplały ich dochody. W kilku miejscowościach odbywały się jarmarki, na które zjeżdżała zarówno szlachta, jak i mieszczanie oraz okoliczni chłopi. Załatwiano na nich najrozmaitsze transakcje kupna-sprzedaży, zawierano polubowne ugody, spłacano długi. Oprócz nich odbywały się raz w tygodniu (co sobotę) targi. Handlem na wielką skalę zajmowali się m.in. Żydzi, skupieni głównie w Haliczu [45]. “Napłynęli oni przede wszystkim z ziemi lwowskiej – pisał Dąbkowski – Trudnili się handlem bydłem, udzielaniem pożyczek szlachcie, także na zastaw dóbr ziemskich, dzierżawą myt, ceł, żup i innych dochodów publicznych. Dostarczali szlachcie rzadkich towarów […] Cieszyli się dość znacznym zaufaniem władz, skoro mogli nawet zasiadać w halickich sądach grodzkich” [46]. Autor zwrócił także uwagę na kwestie finansowe, w tym środki płatnicze. Podał kilka przykładów umożliwiających zorientowanie się w kursie poszczególnych jednostek pieniężnych. Wreszcie opisał – w oparciu o zapiski sądowe – wygląd dworów wznoszonych przez szlachtę halicką. Pisał, że dwór, oznaczający kompleks budynków mieszkalnych, gospodarczych, a nawet pewien obszar ziemi stanowił do pewnego stopnia “rodzaj fortecy” [47]. Otoczony był rowami i parkanem. Zazwyczaj znajdowała się w nim wieża, z której można było obserwować okolicę. Wchodziło się do niego przez bramę, w której było kilka zamków. W domu głównym, w którym mieszkał właściciel i jego rodzina, najczęściej mieściły się pokoje mieszkalne, kuchnia, spiżarnia i łaźnia. Gdy dwór był okazały, mieściły się w nim jedynie pomieszczenia mieszkalne. Wszystkie budynki pokrywano krokwiami. Zamożniejsi ziemianie budowali w swoich dobrach twierdze, a nawet zamki [48]. Dąbkowski podkreślił, że na ziemi halickiej wiele twierdz znajdowało się w ręku rodziny Buczackich. Przypomniał niektóre z nich, wymienił ważniejsze zamki i pełnione przez nie funkcje [49]. Ostatnie spostrzeżenia autora dotyczyły spożywanej na ziemi halickiej żywności, noszonych ubiorów i rodzajów broni. Autor twierdził, że żywność pojawiająca się na stołach ludności halickiej odznaczała się “wielką rozmaitością i różnorodnością”. Przetwory zbożowe uzupełniano wyrobami z mleka: masłem, serami. Nie brakowało mięsa, ryb, miodu, owoców. “Szlachta mniej zamożna, zaściankowa i posiadająca jedną wieś – pisał – żywiła się mniej więcej podobnie, jak włościanie. Szlachta zamożniejsza prowadziła kuchnię bardziej wytworną, spożywała produkty egzotyczne. W modzie były wówczas zwłaszcza pieprz i szafran” [50]. Ubiór odzwierciedlał różnice stanowe. Ubrania chłopów wykonywane były przede wszystkim z przędziwa konopi. Nosili oni też płaszcze z sukna. Szlachta miała odzież znacznie droższą. Płaszcze szyła sobie z sukna sprowadzanego z odległych dzielnic Polski lub z zagranicy. Kobiety nosiły drogie suknie i cenne futra. Do okazałych strojów dochodziły drogie pasy, łańcuchy, bransolety i pierścienie.

Praca Dąbkowskiego została dostrzeżona przez historyków. Uznano ją za interesujący przyczynek do dziejów gospodarczych wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospolitej [51].

W opublikowanych w 1929 r. Szkicach średniowiecznych Dąbkowski powtórzył wiele swoich ustaleń zawartych w poprzednich pracach, poświęconych dziejom ziemi halickiej [52]. Na uwagę zasługuje w niej rozdział poświęcony oświacie. Pisał w nim, że krzewicielem oświaty na tym terenie były liczne kościoły, jak również cerkwie i monastery. Do rozwoju kulturalnego przyczyniało się przede wszystkim mieszczaństwo. Autor zwrócił uwagę, że urzędnicy prowadzący halickie księgi sądowe dobrze znali prawo i język łaciński. Dokładna analiza dokumentów źródłowych pozwoliła mu stwierdzić, że zamożniejsza szlachta z całą pewnością kształciła swoje dzieci. Ścisłe kontakty osób różnych narodowości powodowały, że wielu mieszkańców władało kilkoma językami. W Haliczu prowadzono księgi sądowe ziemskie, grodzkie, kościelne. Pisać musieli umieć wszyscy celnicy, kupcy, prowadzący księgi kupieckie [53]. “W XV w. na ziemi halickiej było kilku wybitnych znawców prawa – pisał Dąbkowski – Co więcej zaczyna się już w tych czasach wyrabiać typ zawodowego adwokata, który stale podejmuje się zastępstwa szlachty przed sądami […] Wysoki rozwój gospodarczy, jakim cieszyła się ziemia halicka w XV wieku, każe wnosić, że już wtedy musiały być rozpowszechnione pewne wiadomości z zakresu nauk gospodarczych, które były warunkiem i podstawą rozwoju rolnictwa, hodowli, browarnictwa, górnictwa. Mieszczanie, trudniący się obrotem pieniężnym i handlem, musieli posiadać przynajmniej podstawowy zasób wiadomości z ekonomii. Budowa domów mieszkalnych i budynków gospodarczych wskazuje na wiadomości z dziedziny nauk technicznych. Ziemię halicką zamieszkiwało kilku specjalistów budowlanych, którzy podejmowali się wznoszenia różnych budowli dla osób trzecich. Ze względu na to, że chodziło również o budowę okazałych domów, a nawet twierdz i zamków kierujący budowami musieli posiadać wiedzę na wyższym poziomie” [54].

Przemysław Dąbkowski, wykazujący z biegiem lat coraz większe zainteresowanie życiem codziennym szlachty polskiej w dawnej Rzeczypospolitej, podjął próbę zobrazowania go w oparciu o materiały źródłowe dotyczące szlachty halickiej. W obszernej pracy zatytułowanej Zwierciadło szlacheckie, składającej się z trzydziestu trzech oddzielnych szkiców, przedstawił pochodzenie, zajęcia i postępowanie poszczególnych przedstawicieli tego stanu w czasie pokoju i wojny, w swoich posiadłościach, w miastach, podczas rozpraw sądowych, na jarmarkach i targach. Zarysowane przez autora sylwetki wybijających się w XV w. w życiu publicznym ziemian oraz losy całych rodzin odsłaniały przede wszystkim łączące ich koligacje i sprawy majątkowe. Szczegółowiej ukazywały także relacje szlachty z mieszczaństwem i poddanymi. W pracy tej autor potwierdził wyniki badań, do których doszedł we wcześniejszej rozprawie zatytułowanej Wędrówki rodzin szlacheckich [55]. Zarysowane przez niego cechy osób należących do stanu szlacheckiego na ziemi halickiej nie różniły się od zaobserwowanych u szlachty sanockiej. Zdaniem autora haliccy ziemianie w XV w. “pod niejednym względem” zachowywali się tak samo, jak przynależący do stanu szlacheckiego mieszkańcy innych ziem Rzeczypospolitej. Byli przywiązani do posiadanej ziemi, brali udział w życiu publicznym, prowadzili ze sobą spory, niektórzy łamali obowiązujące prawo. Dąbkowski zaznaczał jednak, że wykazywali się odwagą, wytrwałością i szeregiem umiejętności w zakresie gospodarowania na rozległych połaciach ziemi halickiej. Wśród przedstawionych przez niego ziemian są poczciwi gospodarze, nie wybiegający myślami poza granice swojego powiatu, oddani sprawie urzędnicy i ludzie nieposkromieni, skorzy do walki i kłótni, latami procesujący się z sąsiadami. W opinii Dąbkowskiego warstwa szlachecka przyczyniła się do rozwoju gospodarczego i kulturalnego ziemi halickiej. Jej styl życia i zasady prawne, przeniesione z zachodnich dzielnic Polski, przejmowane były przez niektóre, zamożniejsze grupy ludności miejscowej.

Przedstawione powyżej opracowania, dowodzą że z upływem lat coraz bardziej interesowała Przemysława Dąbkowskiego problematyka gospodarcza i społeczna. Wyszedł w nich poza średniowiecze, w którym z zamiłowaniem badał stosunki prawne. Dzieje szlachty przedstawiał w powiązaniu z panującymi na zamieszkiwanym przez nią terenie warunkami naturalnymi oraz uwarunkowaniami politycznymi. Podkreślał przy tym poważny wkład tej warstwy społecznej w rozwój gospodarczy i kulturalny południowo-wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej.

PRZYPISY

[1]

Następujące publikacje: Rękojemstwo w prawie polskim średniowiecznym (Lwów 1904); Załoga w prawie polskim średniowiecznym (Lwów 1905); Litkup. W dodatku o przysiędze i klątwie (Lwów 1905); Wierna ręka, czyli pokład (Lwów 1909); Prawo prywatne polskie, t. I-II (Lwów 1910-1911); Prawo zastawu w Zwierciadłach Saskim, Szwabskim i Niemieckim (Lwów 1913); Zarys prawa polskiego prywatnego. Podręcznik do nauki uniwersyteckiej (Lwów 1920, wyd. 2 – 1921, wyd. 3 – 1922); Księga alfabetyczna prawa polskiego [w:] “Pamiętnik Historyczno-Prawny” (Lwów) 1932, t. XI, z.3.

[2]

P. Dąbkowski, Seminarium prawa polskiego na Uniwersytecie Lwowskim, “Gazeta Wieczorna” z 29 maja 1912, nr 704; idem, Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych Komisji Edukacyjnej 1773-1794, Lwów 1915; idem, Nauka prawa polskiego w roku 1915, “Gazeta Wieczorna” z 5 stycznia 1916, nr 2659; idem, Prawo polskie w czterdziestu rocznikach (1876-1915) “Przeglądu Prawa i Administracji”, “Kurier Lwowski” z 19 grudnia 1916, nr 635; tenże, Dawne prawo polskie a zadania Komisji Kodyfikacyjnej. Odczyt wygłoszony na VI Zjeździe Prawników i Ekonomistów Polskich w Warszawie w dniu 23 maja 1920, Warszawa 1920; tenże, Wspomnienia z podróży naukowych, Lwów 1929.

[3]

Zob. szerzej idem, Sprawozdanie “Towarzystwa im. Karola Marcinkowskiego za rok 1900”, “Teka” (Lwów) 1901, s. 323-324; idem, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej (1901-1906) [w:] Lwów, jego rozwój i stan kulturalny oraz przewodnik po mieście, oprac. J. Winkowski, Lwów 1907, s. 369-372; idem, Pogląd na rozwój i działalność Towarzystwa dla Popierania Nauki Polskie w pierwszym dziesięcioleciu jego istnienia (1901-1910). Odczyt wygłoszony na posiedzeniu publicznym TPNP w dniu 21 marca 1911 we Lwowie [w:] Pokłosie z dwudziestu lat…, s. 77-84; idem, Dziesięciolecie Towarzystwa dla Popierania Nauki Polskiej (1901-1910), Lwów 1911.

[4]

Zob. szerzej R. Nowacki, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej we Lwowie, Opole – Kędzierzyn-Koźle 1996.

[5]

Na temat Komisji Edukacji Narodowej zob. szerzej A. Jobert, Komisja Edukacji Narodowej, Wrocław 1979.

[6]

P. Dąbkowski, Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych…, s. 7.

[7]

Ibidem, s. 10-11.

[8]

Ibidem, s. 35-36.

[9]

Ibidem, s. 42-43.

[10]

Ibidem, s. 49-50.

[11]

Zazwyczaj prawo karne wykładano łącznie z prawem cywilnym, a procesowe z politycznym (Ibidem, s. 53).

[12]

Ibidem, s. 57.

[13]

Fizjokratyzm – szkoła ekonomiczna głosząca, że jedynym źródłem wartości jest praca na roli, stworzona w drugiej połowie XVIII w. we Francji przez F. Quesnay’a (Nowy leksykon PWN…, s. 489).

[14]

P. Dąbkowski, Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych…, s. 60.

[15]

Ibidem, s. 70-72.

[16]

Ibidem, s. 77.

[17]

Ibidem, s. 83-84.

[18]

Ibidem, s. 87.

[19]

Zob. rec. H. Polaczkówny: P. Dąbkowski, Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych…, “Kwartalnik Historyczny” 1915, XXIX, s. 367-370; rec. K.
Kadleca: P. Dąbkowski, Nauka prawa w szkołach wydziałowych i podwydziałowych…, “Sbornik věd právnich a státnich” 1915-1916, XVI, s. 41-42.

[20]

P. Dąbkowski, Stosunki narodowościowe ziemi sanockiej w XV stuleciu, Lwów 1921, s. 7.

[21]

Ibidem, s. 9.

[22]

Ibidem, s. 11.

[23]

Wspomniał m.in. o Fryderyku Jacimirskim, który za zasługi wojenne otrzymał w 1390 r. od króla Władysława Jagiełły miejscowość Jaćmierz (ibidem s. 10).

[24]

Ibidem, s. 14.

[25]

Ibidem, s. 24.

[26]

BZNO, Dział druków XIX i XX w., sygn. 336462, odb. art. Przemysława Dąbkowskiego, Tolerancja narodowościowa w dawnej Polsce, “Biblioteka Lwowska” (Lwów) 1932, t. XXXI-XXXII, s. 1.

[27]

Ibidem, s. 2

[28]

Ibidem.

[29]

Ibidem, s. 3-5.

[30]

Ibidem, s. 8.

[31]

Ibidem, s. 9.

[32]

P. Dąbkowski, Fryderyk Jacimirski, miecznik sanocki. Studium historyczno-obyczajowe z XV wieku, Przemyśl 1923, s. 7-15 i przedruk: “Rocznik Towarzystwa Przyjaciół w Przemyślu” 1923, t. IV.

[33]

Podał, że był synem Fryderyka Myssnara, który w nagrodę za zasługi otrzymał od króla Władysława Jagiełły 6 listopada 1390 r. wieś Jaćmierz (ibidem, s. 68).

[34]

Ibidem, s. 20.

[35]

Ibidem, s. 67.

[36]

Ibidem, s. 27.

[37]

Ibidem, s. 65.

[38]

Przemysław Dąbkowski obliczył, że jeden z prawnuków Fryderyka Jacimirskiego, przeniósłszy się do Ostrowa w ziemi buskiej, oddalił się od ziemi sanockiej o ponad 200 km (ibidem, s. 66).

[39]

Zob. m.in. następujące recenzje: R. Rauschera, P. Dąbkowski, Stosunki narodowościowe…, “Všehrd” 1922, z. 5-6, s. 111-112; rec. A. Kraushara: P. Dąbkowski, Fryderyk Jacimirski…, “Kurier Warszawski” z 12 września 1923; rec. S. Pilcha: P. Dąbkowski, Fryderyk Jacimirski…, “Słowo Polskie” z 18 marca 1924, nr 11 (76).

[40]

P. Dąbkowski, Wędrówki rodzin szlacheckich. Karta z dziejów szlachty halickiej, Lwów 1925, s. 7.

[41]

Ibidem, s. 7-8.

[42]

Ibidem, s. 47.

[43]

P. Dąbkowski, Stosunki gospodarcze ziemi halickiej w XV wieku, “Pamiętnik Historyczno-Prawny” (Lwów) 1927, t. III, z. 4, s. 268-276.

[44]

Ibidem, s. 301.

[45]

Autor zaznaczył, że w XV w. było ich na ziemi halickiej tak mało, że “w sądach nie wiedziano nawet, w jaki sposób mają oni składać przysięgę” (ibidem, s. 308).

[46] Ibidem.

[47] Ibidem, s. 313.

[48] Ibidem, s. 314-315.

[49]

Przemysław Dąbkowski wyraził przekonanie, że ludność zobowiązana do ponoszenia ciężarów na rzecz określonego zamku miała prawo się w nim chronić w razie
niebezpieczeństwa (ibidem, s. 317).

[50]

Ibidem, s. 319.

[51]

Zob. szerzej rec. J. Kamińskiego: P. Dąbkowski, Stosunki gospodarcze ziemi halickiej…, “Ziemia Lubelska” z 7 lutego 1927, nr 37; rec. A. Krauschara: P. Dąbkowski, Stosunki gospodarcze ziemi halickiej…, “Kurier Warszawski” z 11 lutego 1927, nr 41; rec. L. Białkowskiego: P. Dąbkowski, Stosunki gospodarcze ziemi
halickiej…, “Kurier Poznański” z 18 maja 1927, nr 225.

[52]

W pracy tej zawarł też przedruk krótkiego eseju poświęconego królowej Zofii sprawującej, po śmierci Władysława Jagiełły, najwyższą władzę sądową w ziemi sanockiej, w latach 1434-1461 (P. Dąbkowski, Szkice średniowieczne, Lwów 1929, s. 1-2 i przedruk: Księga pamiątkowa ku czci Władysława Abrahama, t. I, Lwów 1930, s. 141-142.

[53]

Idem, Szkice średniowieczne…, s. 26.

[54]

Ibidem, s. 26-27.

[55]

Idem, Zwierciadło szlacheckie, “Wschód” (Lwów) 1928, t. I, s. IV.

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–