Piotr M. Bukowczyk – Spadek prestiżu wyższego wykształcenia i nauki jako źródło kryzysu uniwersytetu

„Kultura i Historia” nr 10/2006

Piotr M. Bukowczyk
Spadek prestiżu wyższego wykształcenia i nauki
jako źródło kryzysu uniwersytetu

Postanowiłem zabrać dziś głos, by zwrócić uwagę na sprawę rzadko obecnie poruszaną, a mianowicie spadek społecznego prestiżu wyższego wykształcenia i nauki. Nie przypadkowo o tym wspominam, gdyż pociąga to za sobą podważenie roli uniwersytetów, gdzie wyższe wykształcenie się zdobywa, a nauka się rozwija. Wpłynęły na to różne czynniki: prawne, ideologiczne i ekonomiczne, przy czym w tym referacie skupię się na dwu pierwszych. Przytoczę garść faktów na poparcie moich tez, a pod koniec mego referatu zdradzę, co o tym myślę.

Zacznę od czynników prawnych. Sądzę, że znane są Państwu takie pojęcia jak cenzus, czyli „zespół, warunków dopuszczających do korzystania z określonych praw politycznych i przywilejów” [1] czy cenzus wyborczy, czyli „ograniczenie powszechności prawa wyborczego polegające na przyznaniu prawa głosu w zależności np. od posiadanego majątku, wykształcenia lub od okresu zamieszkania na danym terenie” [2]. Istnieją od zawsze, od kiedy zaczęto wybierać urzędników. Wynika to zarówno z faktu, że nie wszyscy mieszkańcy państwa są z nim związani szczególnym węzłem prawnym, zwanym obywatelstwem, że nie wszyscy obywatele potrafią świadomie lub zgodnie z własną wolą (a czasem nawet w ogóle) zagłosować, ze względu na chorobę umysłową, zbyt młody wiek, pozostawanie w stosunku zależności (np. wojskowi, służba), jak też z przesądów rasowych, narodowościowych itp. Dawniej w państwach, gdzie obowiązywały reżymy arystokratyczny, oligarchiczny (starożytność) lub reżymy autorytarny lub demokratyczny (nowożytność) istniało wiele cenzusów wyborczych. Obecnie, wraz z rozpowszechnianiem się w świecie reżymu demokratycznego (tzn. demokracji zachodniej, w przeciwieństwie do demokracji ludowej i demokracji kierowanej) zaznacza się tendencja do ich znoszenia, prócz cenzusu wieku i obywatelstwa (wyjątkowo pozbawia się prawa wyborczego chorych umysłowo i skazanych za niektóre przestępstwa). Zilustruję tą tendencję na przykładzie Konstytucji Wolnego Miasta Krakowa i jego okręgu i dwu polskich konstytucyj XX-wiecznych .

Konstytucja Wolnego Miasta Krakowa i jego okregu z 15 VII-11 IX 1818 r. stwierdza w art. XIX : „Z upłynieniem szóstego roku, rachując od daty ogłoszenia ustawy konstytucyjnej, warunki do zostania senatorem z wyboru reprezentantów będą: 1) mieć lat trzydzieści pięć skończonych; 2) odbyć zupełne nauki w jednym z uniwersytetów, istniejących w krajach dawnego Królestwa Polskiego; 3) sprawować urząd wójta przez lat dwa, sędziego przez lat dwa i reprezentanta przez dwa zgromadzenia; 4) mieć własność nieruchomą, płacącą sto pięćdziesiąt złotych polskich podatku gruntowego i nabytą przynajmniej na rok przed obiorem; 5) nie być krwią połączonym w linii wstępnej, zstępnej ani pobocznej rodzonego braterstwa z żadnym innym członkiem senatu”. I dodaje w tym samym artykule: „Aby być wybranym na reprezentanta gminy potrzeba: l) mieć dwadzieścia sześć lat skończonych; 2) odbyć zupełny bieg nauk w uniwersytecie krakowskim albo w jednym z wyżej wzmiankowanych uniwersytetów; 3) mieć własność nieruchomą, oszacowaną na dziewięćdziesiąt złotych polskich i nabytą przynamniej na rok jeden przed wyborem (…)” [3].

W Ustawie konstytucyjnej z 23 IV 1935 r. przeczytać można w art. 33.: „Ordynacja wyborcza do Sejmu ustali podział Państwa na okręgi wyborcze, określi liczbę posłów, unormuje postępowanie wyborcze tudzież oznaczy kategorie osób pozbawionych praw wybierania i wybieralności z braku dostatecznych przymiotów moralnych i umysłowych” [4].

Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 2 IV 1997 r. stwierdza: „Wybory do Sejmu są powszechne, bezpośrednie, równe i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym” (art. 96. 2.). I dodaje: „Wybory do Senatu są powszechne, bezpośrednie i odbywają się w głosowaniu tajnym” (art. 97. 2.). Co się tyczy prawa wybieralności, zgodnie z art. 99. ust. 1.: „Wybrany do Sejmu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 21 lat”. Podobny przepis obowiązuje kandydatów na senatorów: „Wybrany do Senatu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 30 lat” [5].

Wybrałem celowo właśnie te fragmenta owych tekstów prawnych, żeby Państwu uzmysłowić, że obecnie już nie trzeba żadnego wykształcenia, żeby piastować wysokie urzędy państwowe pochodzące z wyboru i decydować o ich obsadzie.

Teraz przejdę do czynników ideologicznych. Wiele osób wyżej opisany stan rzeczy satysfakcjonuje. Należy do nich dr Andrzej Tadeusz Waśkiewicz, który pisze w podręczniku do wiedzy o społeczeństwie zatytułowanym „Z demokracją na ty”: „Naukowiec przemawia z ekranu telewizora, mając za sobą półki pełne książek lub migoczący ekran komputera. Nie wypowiada się zatem w swoim imieniu, ale przemawia przez niego cały autorytet nauki. Mimo to naukowcy różnią się w opiniach dotyczących niemal wszystkich kwestii ważnych społecznie nie mniej niż tak zwani zwykli obywatele. Co więcej, postrzegają oni najczęściej świat społeczny ze szczególnej perspektywy swojej profesji i podobnie jak inni nie widzą całej jego złożoności. Kiedy jeden ekonomista będzie zapewniał, że najważniejszy jest wzrost gospodarczy, jego kolega z innego uniwersytetu może być przekonany, że priorytetem polityki gospodarczej powinna być niska inflacja. Prawnik zajmujący się profilaktyką przestępczości będzie dowodził, że surowe kary odstraszają od łamania prawa, ale inny prawnik poświęci się obronie tezy, że ważniejsza jest skuteczność egzekwowania prawa. Wbrew temu, co twierdził Platon, nie ma takiej wiedzy, która zawsze pozwalałaby rozstrzygać, które z ekspertyz są prawdziwe. O tym, jakiego wyboru należy ostatecznie dokonać, rozstrzygnąć muszą wyborcy i ich przedstawiciele (podkreślenie oryginalne – P. B.), kierując się rozsądkiem politycznym, który kształtuje się w doświadczeniu życia społecznego” [6].

Warto przytoczyć tu Włodzimierza Lenina, który w broszurze „Czy bolszewicy utrzymają władze?” pisał: „Rozumie się, że w pierwszych krokach tego nowego aparatu nieuniknione są błędy. Ale czyż nie popełniali błędów chłopi, którzy wyrwali się z poddaństwa i zaczynali sami prowadzić swoje sprawy? Czyż może być inna droga do nauczenia ludu, jak rządzić samym sobą, niż droga praktyki, niż niezwłoczne przystąpienie do rzeczywistego samorządu ludowego? Najważniejszą sprawą jest teraz zerwanie z owym burżuazyjnym przesądem inteligenckim, że rządzić państwem mogą rzekomo tylko specjalni urzędnicy, całkowicie zależni od kapitału z racji swego położenia społecznego” [7].

Podobnie myśli wyraża, znana ze swych antykomunistycznych poglądów, prof. Jadwiga Staniszkis. Skomentowała swego czasu w dzienniku „Życie” słowa ówczesnego biskupa Rzymu: „Nie słyszę, co mówicie, ale myślę, że mówicie mądrze”, wypowiedziane w Sandomierzu podczas jego wizyty w ojczyźnie w 1999 r. Jest to dla niej „kwintesencja stosunku Jana Pawła II do ludzi prostych – poszanowanie wartości, które reprezentują, i mądrości, której są nośnikiem (podkreślenie moje – P.B.). Papież zaprezentował postawę, której tak bardzo u nas brakuje. Ludzie odebrali to jako potwierdzenie ich godności. Było to niezwykle wzruszające i typowe dla papieża” [8].

Zresztą, do wychwalania rzekomej mądrości prostego człowieka i pomniejszania roli nauki i uczonych przyczynili się również literaci. Nasz wieszcz narodowy, Adam Mickiewicz tak pisze w wierszu Mędrcy:

I tajemnicze szaty z Boga zwlekli,
I szyderstwami ciało jego siekli,
I rozumami serce mu przebodli;
A Bóg ich kocha i się za nich modli!
Aż gdy do grobu duma go złożyła,
Wyszedł z ich duszy, ciemnej jak mogiła [9].

A w innym jego wierszu, zatytułowanym Rozum i wiara, przeczytać można:

I was dostrzegłem, o dumni badacze!
Gdy wami burza jak śmieciem pomiata,
Zamknięci w sobie jak w konchy ślimacze,
Chcieliście, mali, obejrzeć krąg świata [10].

Myślę, że wielu z Państwa pamięta Improwizację z Dziadów. Części III , w której Adam Mickiewicz takie oto słowa wkłada w usta Gustawa-Konrada:

I Mocy tej nie wziąłem z drzewa edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego;
Nie z ksiąg ani z opowiadań,
Ani z rozwiązania zadań,
Ani z czarodziejskich badań [11].

Sądzę, że ten monolog jest świetną ilustracją romantycznej postawy wobec rozumu, a zatem i wobec opartej na nim nauki, wynikającej z przekonania o wyższości uczuć.

Postanowiłem przytoczyć również myśli słynnego filozofa nauki, Paula Karla Feyerabenda, który to porównuje naukę do magii. „Musimy podejść do nauki tak, jak antropolog do odchyleń psychicznych magika w nowo odkrytym plemieniu” [12] – pisze. Opiera się tu na wynikach badań brytyjskiego antropologa społecznego, sir Edwarda Evansa-Pitcharda, który stwierdził, iż „Nuerowie (murzyńskie plemię zamieszkałe w dorzeczu górnego Nilu – P. B.) nie potrafią mówić o czasie jako o czymś rzeczywistym, co przemija, czego można oczekiwać, co można zaoszczędzić” [13]. Wyprowadza z tego wniosek, iż „języki oraz wzorce zachowań, z którymi są związane, nie są wyłącznie instrumentami służącymi do opisywania zdarzeń (faktów, stanów rzeczy), a ich ‘gramatyka’ zakłada pewną kosmologię, ogólny pogląd na świat, społeczeństwo, kondycję ludzką, co wpływa na zachowanie, myślenie, percepcję” [14]. Następnie przechodzi do krytyki logiki formalnej. „Musimy być ponadto przygotowani na odkrycie, że odchylenia te są wielce nielogiczne (gdy ocenia się je z punktu widzenia określonego systemu logiki formalnej) i że muszą być wielce nielogiczne, aby funkcjonować tak, jak funkcjonują” [15] – twierdzi. Sedno zaś wywodów stanowi pogląd, że ze względu na właściwości języków nauka nie tylko opisuje, ale też „tworzy” świat, że uczeni, niczym czarownicy za pomocą zaklęć chcą zmusić rzeczywistość, by się dostosowała do ich woli. Nie da się nie zauważyć, że Feyerabend reprezentował stanowisko relatywistyczne, negujące możliwość poznania prawdy o otaczającym nas świecie. „Nauka jest zasadniczo przedsięwzięciem anarchistycznym: anarchizm teoretyczny jest bardziej ludzki i w większym stopniu sprzyja postępowi niż koncepcje doń alternatywne akcentujące prawa i porządek” [16]. Nie da się ukryć, że w ten sposób przekreśla Feyerabend prawie cały dorobek nauki, opartej na pewnej ogólnej metodologii, metodologiach szczegółowych i logice formalnej. Trudno również nie dostrzec inspiracji filozofią Georga Wilhelma Friedricha Hegla i postmodernizmem w jego poglądach.

Głęboko się nie zgadzam z cytowanymi wcześniej wypowiedziami. Twierdzenie, jakoby wszyscy obywatele byli jednakowo mądrzy i cnotliwi, a nawet, że lud ma rzekomo więcej wiedzy od uczonych uważam za wulgarny zabobon (piszę i mówię wulgarny, żeby podkreślić gloryfikację ludu, po łacinie vulgus, przez wyznawców tego przesądu). Od czasu, gdy 31 I 1933 r. do władzy w Rzeszy wskutek powszechnych wyborów doszedł Adolf Hitler żaden szanujący się człowiek nie powinien głosić takich poglądów. W powrót cenzusów wyborczych nie wierzę, oprócz cenzusu karalności, gdyż zbytnio podważyłoby to stabilność reżymu politycznego, chociaż pomysł to niegłupi. Mam jednak nadzieję, że wprowadzi się w Polsce cenzusy wykształcenia i karalności w stosunku do kandydatów na urzędy publiczne, nie sądzę bowiem, aby nasze społeczeństwo samo wybrało odpowiednich ludzi. Nie wiadomo jednak, czy nie natrafi to na opór wielu grup społecznych i organizacyj międzynarodowych, w których zrzeszona jest Polska. Dr Andrzej Waśkiewicz, adiunkt w Zakładzie Historii Myśli Społecznej na Instytucie Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego [17] i profesor literatury łacińskiej na Uniwersytecie Lozańskim, a zarazem profesor literatury słowiańskiej na College de France Adam Mickiewicz [18] chyba sami nie wiedzieli, co piszą. Jeśli założyć, że to prawda, to nie warto się uczyć, skoro uczeni spierają się między sobą równie często, jak tzw. szarzy ludzie, mają „dusze, ciemne, jak mogiła”, że prawdziwa wiedza o świecie społecznym kształtuje się w „doświadczeniu życia społecznego”, a nie wskutek żmudnych badań i opartego na nich wnioskowania, z czego wynika że obaj panowie „szmat” życia „zmarnowali” na pobieranie nauk. Oczywiście, oni tak nie twierdzili albo nie twierdzą. Tym sposobem popadali lub popadają w sprzeczność z własnymi poglądami. Ponadto tekst dr Waśkiewicza zawiera poważny błąd z dziedziny tzw. naukoznawstwa: „Wbrew temu, co twierdził Platon, nie ma takiej wiedzy, która zawsze pozwalałaby rozstrzygać, które z ekspertyz są prawdziwe”. Otóż taka wiedza istnieje – składają się na nią logika formalna, semiotyka logiczna, ogólna metodologia nauk wraz z metodologiami nauk szczegółowych. Mimo, że wiele twierdzeń tych nauk stanowi przedmiot sporów, co do wielu osiąga się pewność, jeśli nie zupełną, to przynajmniej pewność moralną, czyli wysoki stopień prawdopodobieństwa, jak zresztą w przypadku większości zdań w nauce. Co się tyczy Feyerabenda, przeczy on sam sobie twierdząc, że „musimy także pamiętać, że ludzie wyposażeni są w zasadniczo taki sam mechanizm neurofizjologiczny, tak, że percepcji nie wolno naginać w dowolnie obranym kierunku” [19]. Potwierdza to fakt, że Evans-Pitchard język owych Nuerów opisał w innym języku – angielskim. Podważanie wartości logiki formalnej i metodologii naukowej w imię rzekomej wolności i postępu, prowadzi, oczywiście, do zamętu i bełkotu. Nie wiadomo już, co jest prawdą a co fałszem i czemu mam podzielać poglądy Feyerabenda. Pokażę na przykładzie wziętym z książki ks. Józefa Marii Bocheńskiego pt.: „Sto zabobonów” do czego prowadzi odrzucanie podstawowego prawa logiki formalnej, mianowicie prawa niesprzeczności. Niech mi Państwo wybaczą tą niesamodzielność umysłową, gdyż przykład jest świetny. „Załóżmy, że ktoś się pyta: jakiego koloru jest ta krowa? Gdy ja mu mówię, że jest czerwona, moja mowa ma sens, a to dlatego, że mówiąc ‘ona jest czerwona’, wybieram z widma jedną barwę i tę barwę orzekam o krowie. Ale kiedy heglista powiada, że nasza krowa jest czerwona i nie-czerwona, nie dokonuje żadnego wyboru. Tak dlatego, że ‘nie-czerwona’ znaczy tyle, co ‘posiadająca wszystkie barwy poza czerwoną’. Stąd ‘czerwona’ i ‘nie-czerwona’ znaczą całe widmo. Mówiący tak, nie mówi nic – nie dokonuje żadnego wyboru. Jego mowa jest typowym bełkotem, nonsensem.” [20]

Reasumując, współcześnie podważa się rolę nauki i uczonych. Wykształcenia nie zapewnia już osiągnięcia wysokiej pozycji społecznej w związku z reformami prawa wyborczego. Podważa się wartość nauki, kwestionując prawidła logiki formalnej, ogólną metodologię nauk, metodologię nauk szczegółowych, klasyczną definicję prawdy lub wskazując na „wyższe” źródła prawdy, jak uczucia, praktykę itd. lub sądząc, że o sprawach należących do nauki winny orzekać religie. Zważywszy, że czynią to często uczeni, źle wróżę rozwojowi nauki. Wierzę jednak – i mam ku temu powody – że większość uczonych nie podda się tym zgubnym tendencjom. Chciałby również podziękować na zakończenie pewnej doktor filozofii z Uniwersytetu Wrocławskiego, oraz innym osobom, które wspomogły mnie swymi radami podczas pisania tego referatu.

PRZYPISY

[1]
Encyklopedia „Gazety Wyborczej”, Mediasat Poland/ Mediasat Group, Wydawnictwo Naukowe PWN S. A., Agora S. A., Warszawa-Kraków 2005, hasło cenzus.

[2]
Encyklopedia „Gazety Wyborczej”, Mediasat Poland/ Mediasat Group, Wydawnictwo Naukowe PWN S. A., Agora S. A., Warszawa-Kraków 2005, hasło cenzus wyborczy.

[3]
Konstytucja Wolnego Miasta Krakowa i jego okręgu z 15 lipca-11 września 1818 r., [w:] Konstytucje Polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, M. Adamczyk, S. Pastuszka, Warszawa 1985, dostępne na stronie: http://www.trybunal.gov.pl/wszechnica/akty/konst_woln_m_krak.htm

[4]
Ustawa konstytucyjna z 23 IV 1935 r., dostępne na stronie: http://www.trybunal.gov.pl/wszechnica/akty /konstytucja_kwietniowa.htm

[5]
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 2 IV 1997 r., broszura rządowa rozsyłana przed referendum

[6]
Z demokracją na ty. Wiedza o społeczeństwie – zakres podstawowy i rozszerzony dla liceów ogólnokształcących, pod red. Tomasza Merty, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Warszawa 2003, s. 292.

[7]
W. I. Lenin Czy bolszewicy utrzymają władzę?, [w:] W. I. Lenin, J. W. Stalin Rok 1917: artykuły, przemówienia, dokumenty, Książka i Wiedza, Warszawa 1951, s. 505.

[8]
Życie, 18 czerwca 1999, s. 22, za: Bohdan Chwedeńczuk, Wojtyła i klakierzy, dostępne na stronie: http://bezdogmatu.webpark.pl/chwedenczuk41.htm

[9]
Adam Mickiewicz Wiersze, Czytelnik, Warszawa 1982, s. 289.

[10]
Adam Mickiewicz Wiersze, Czytelnik, Warszawa 1982, s. 290.

[11]
Adam Mickiewicz Dziady. Część III, [w:] Utwory dramatyczne, Czytelnik, Warszawa 1982, s. 290.

[12]
Paul Feyerabend, Przeciw metodzie, Siedmioróg, Wrocław 1996, s. 186.

[13]
Op. cit., s.182, za: Edward Evans-Pitchard, The Nuer, Oxford University Press 1940, część III, s. 109.

[14]
Op. cit., s. 166.

[15]
Op. cit., s. 184.

[16]
Op. cit., s. 18.

[17]
Op. cit., s. 174.

[18]
Encyklopedia „Gazety Wyborczej”, Mediasat Poland/ Mediasat Group, Wydawnictwo Naukowe PWN S. A., Agora S. A., Warszawa-Kraków 2005, hasło Mickiewicz Adam Bernard.

[19]
Zob.: http://www.dak.uw.edu.pl/spis/

[20]
Józef Bocheński, Sto zabobonów, PHILED, 1994, hasło sprzeczność.

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–