Krzysztof Księski – Między projektem a jego realizacją. Recenzja „Leksykonu fantastyki”

Krzysztof Księski
Między projektem a jego realizacją – recenzja „Leksykonu fantastyki”

83-88558-21-8_45206_F

Od dłuższego czasu rynek literatury fantastycznej w Polsce przeżywa rozkwit. Powstają nowe wydawnictwa, dotychczasowe rozszerzają ofertę – i to zarówno względem utworów autorów polskich[1] , jak i zagranicznych[2] . Niestety, nie idzie za tym refleksja natury krytycznej, naukowej. Publikacji tego typu na temat literatury fantastycznej jest niewiele. Mają one charakter wybiórczy, wąski i stoją na bardzo zróżnicowanym poziomie. Brak jest opracowań kompleksowych, obejmujących zakresem podejmowanej problematyki cały zbiór jednorodnych zagadnień, np. fantastykę w danym okresie czasu, lub też konkretny gatunek czy motyw fantastyczny. Jednym z nielicznych kompleksowych, przynajmniej w zamierzeniu autorek, opracowań jest „Leksykon Fantastyki” Karoliny Haki – Makowieckiej, Marty Makowieckiej oraz Małgorzaty Węgrzeckiej wydany nakładem warszawskiego wydawnictwa Muza[3] .


Tytuł publikacji sugeruje bardzo duże ambicje twórczyń – postanowiły one bowiem objąć zakresem opracowania całość tematu, bez ograniczania się do kategorii chronologicznych, podmiotowych tudzież przedmiotowych. Pewne ograniczenia wprowadza podtytuł w brzmieniu: „Postacie, miejsca, rekwizyty, zjawiska”, sugerujący zawężenie przedmiotowe leksykonu. Dalszych wskazówek dostarcza wstęp, w którym autorki doprecyzowują zasady doboru materiału. Jako podstawowe kryterium selekcji wyróżniają dwa elementy: omawiają te utwory, które „zapewniły już sobie miejsce w historii literatury, filmu (aktorskiego lub animowanego) oraz komiksu” [4] bądź takie, które „zdobyły znaczną i widoczną popularność w naszych czasach” [5] . Mamy więc tu do czynienia z dwoma rodzajami kryterium: ważności danego dzieła, jego wysokiego poziomu artystycznego czy intelektualnego oraz, nie mniej istotnym, popularności utworu.

W moim odczuciu przyjęte założenia były uzasadnione. Autorki zrezygnowały z biogramów poszczególnych twórców, zdając sobie sprawę z ograniczoności miejsca. Kierując się obiema kategoriami, postąpiły, moim zdaniem, słusznie, ponieważ współcześnie po pierwsze trudno mówić o jednolitych kryteriach oceny wartości danego utworu, po drugie kryterium popularności ma charakter statystyczny, obiektywny i w związku z tym jest dobrym uzupełnieniem kryterium pierwszego. W świecie, gdzie każdy wytwór kultury (w tym literatura, film czy komiks) traktowany jest jako produkt, który można sprzedać z zyskiem i który często promuje się za pomocą kosztownych kampanii reklamowych, dzieła cieszące się wyjątkową popularnością zazwyczaj nie osiągają jej wyłącznie dzięki marketingowi, ale również dzięki swym wewnętrznym walorom. Mam natomiast wątpliwości co do określenia „nasze czasy”, którego użyły autorki – nie wiadomo, jaki zakres czasowy owo pojęcie obejmuje.

Nie można odmówić autorkom omawianego leksykonu ambicji – chciały stworzyć dzieło ujmujące wszystkie najważniejsze i najpopularniejsze utwory należące do fantastyki. Niestety, nie sprostały one zupełnie zadaniu, które sobie postawiły.

Jako pierwszy budzi moje ogromne zastrzeżenia dobór utworów, które zostały wzięte pod uwagę w leksykonie. Poszczególne gatunki fantastyki zostały potraktowane bardzo pobieżnie i powierzchownie – uwzględniono tylko niektóre najważniejsze i najpopularniejsze dzieła. Braków jest mnóstwo. Gdyby sporządzić listę utworów, które nie znalazły się w opracowaniu, byłaby ona nie krótsza od tej, którą zaproponowano. Autorki nie uwzględniły na przykład niesłychanie popularnej, mającej rzesze miłośników, space opery „Star Trek”. Nie znalazły się w leksykonie hasła dotyczące niezwykle istotnych dla rozwoju gatunku twórców, takich jak: Robert Heinlein, Izaak Asimov, Robert Silverberg, Bruce Sterling czy William Gibson. Oczywiście wybitnych dzieł nie mniej wybitnych autorów, których nie zawarto w leksykonie, jest znacznie więcej. Podobnie pominięto wielu ważnych współczesnych polskich twórców, których uwzględniona liczba zupełnie nie odpowiada ani ważkości ich dzieł, ani ich popularności; np. próżno szukać haseł dotyczących utworów Jacka Dukaja, Marka Huberatha, Jarosława Grzędowicza, Mai Lidii Kossakowskiej czy Łukasza Orbitowskiego. Zdarzają się też sytuacje, że dorobek autora został uwzględniony, ale niekompletnie. Niech jako przykład posłuży twórczość Andrzeja Sapkowskiego: o ile do opowiadań i sagi o wiedźminie Geralcie odnosi się wiele haseł przedmiotowych, o tyle „Trylogia Husycka” nie jest nawet wspomniana – mimo jej wysokich walorów artystycznych i dużej popularności. W konsekwencji otrzymujemy bardzo zawężone spektrum analizowanych utworów, które razi wielością braków. Najmniej zarzutów można postawić wyborom, jakich autorki dokonały względem literatury fantasy, umieszczając w książce najważniejsze kanoniczne dzieła gatunku. Jednak i tu niedoborów jest wiele. Podobnie przedstawia się sytuacja przytaczanych mitów, podań i legend wyselekcjonowanych zupełnie bez dostrzegalnego klucza. Na tym tle wyróżnia się prezentacja fantastycznej literatury dla dzieci, która obejmuje sporą, zadowalającą liczbę tytułów.

Drugim bardzo poważnym zarzutem wobec „Leksykonu…” jest całkowite pominięcie haseł teoretycznych, porządkujących omawiany materiał. Jedyną deskrypcję tego rodzaju można spotkać we wstępie, gdzie autorki określają swoje podejście jako „zdroworozsądkowe”, pisząc:

„Świat wyobrażony” lub „fantastyczny” jest zbudowany z elementów, których istnienie sprzeciwia się ludzkiemu potocznemu doświadczeniu, racjonalistycznemu i empirycznemu postrzeganiu rzeczywistości. Pojawienie się tych elementów lub całościowej konstrukcji świata z nich zbudowanej, jest efektem pracy wyobraźni nieograniczonej postrzeganiem zmysłowym, jest kreacją artystyczną (w najściślejszym znaczeniu słowa „kreacja”, tj. stwarzanie)” [6] .

W związku z tym czytelnik nie znajdzie w książce żadnych wiadomości o historii fantastyki, poszczególnych jej gatunkach czy charakterystycznych motywach. Brakuje refleksji teoretycznej na temat problematyki podejmowanej w książce. Przeciwnie, poszczególne hasła mają charakter kazuistyczny, prawie nigdy nie podejmują próby generalizacji, wyprowadzania wniosków na podstawie zgromadzonego materiału, są natomiast prostym opisem odnoszącym się do konkretnego dzieła. Hasła te bowiem, co należy uznać za kolejny zarzut wobec omawianej pozycji, odnoszą się zazwyczaj do jednego, rzadziej kilku utworów, i są charakteryzowane najczęściej indywidualnie, a nie rodzajowo. Autorki umieszczają w prezentacji poszczególnych haseł bardzo mało nawiązań, co znacznie obniża wartość poznawczą książki. Dodatkowo stosują niedopuszczalne uproszczenia, łącząc pochodzenie danej fantastycznej istoty czy fantastycznego zjawiska z jednym lub kilkoma utworami. Np. w opisie centaura najpierw umieszczone są informacje o jego pochodzeniu z mitologii greckiej, a następnie o tym, że istoty tego rodzaju mieszkają również w okolicach Hogwartu, szkoły magii z cyklu o Harrym Potterze[7] . Innym przykładem uproszczenia może być prezentacja fabuły „Planety małp”, gdzie czytelnik nie jest w stanie dociec, czy ma do czynienia ze streszczeniem historii opowiedzianej w powieści, w pierwszym filmie o tym tytule czy w remake`u wyreżyserowanym po ponad 30 latach. Wszystkie trzy fabuły na tyle różnią się od siebie, że nie można ich połączyć w jeden taki opis, jaki zaprezentowano w „Leksykonie…” [8] . Tego typu uproszczenia prowadzą do niepotrzebnego mieszania poszczególnych porządków mitologicznych, literackich czy filmowych, wprowadzając w błąd czytelnika. Jednym słowem są nierzetelne.

Z powyższym łączy się kolejny zarzut, a mianowicie błędy rzeczowe nierzadko występujące w poszczególnych hasłach, np. Sauron („Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkiena) błędnie uznany został przez autorki za elfa[9] , Voldemortowi (cykl o Harrym Potterze J.K. Rowling) przypisano niesłusznie morderstwo Cedrika Diggorego[10] , Jej Ekscelencja z „Seksmisji” J. Machulskiego cierpi na problemy z potencją (w rzeczywistości bohater nie miał śmiałości do kobiet) [11] , a Puszek (cykl o Harrym Potterze J.K. Rowling) jest, zdaniem autorek, potomkiem Cerbera, psa Hadesa[12] .
Budowę haseł przedmiotowych należy również ocenić negatywnie. Są to zazwyczaj dość krótkie charakterystyki, pobieżne, często nie wychodzące poza streszczenie danej historii. Brakuje pogłębionej analizy porównawczej, nakreślenia szerszego kontekstu kulturowego. Autorki nie zadały sobie trudu dokonania interpretacji poszczególnych tematów. Rozwinięcia haseł mają charakter popularny i odtwórczy. Irytującym nawykiem jest także umieszczanie nawiązań do poszczególnych haseł, ich pochodzenia, na końcu hasła, co jest niewygodne w czytaniu. Ponadto owych nawiązań jest niewiele. Opis danego tematu wykracza niekiedy poza wskazane źródła, co należy uznać za ewidentny błąd autorek. Przykładowo: niektóre hasła dotyczące twórczości Tolkiena wykraczają poza treść „Władcy Pierścieni”, zaś tylko to dzieło zostaje podane jako źródło[13] . Powyższe wady skutkują ograniczoną przydatnością poszczególnych haseł.
Trudno zrozumieć także dobór poszczególnych tematów. Zgodnie z podtytułem leksykonu książka powinna przedstawiać: postaci, miejsca, rekwizyty, zjawiska. Niezrozumiałym jest nierównomierne – i w konsekwencji nieuzasadnione – potraktowanie poszczególnych dzieł. Podczas gdy jedne doczekały się raptem kilku haseł, inne zostały opracowane w kilkudziesięciu. Na przykład: w leksykonie znalazły się jedynie dwa hasła odnośnie twórczości Roberta Howarda, sześć na temat Franka Herberta i aż trzydzieści siedem odnośnie cyklu J.K Rowling oraz czterdzieści dwa dotyczące dzieł J.R.R. Tolkiena. Zarówno dobór haseł, jak i ich ilość są dla mnie zupełnie niezrozumiałe – trudno doszukać się tu jakiegoś jasnego kryterium, chyba że za takowe uznamy znajomość poszczególnych dzieł przez autorki „Leksykonu…” czy też ich literackie sympatie.

Co więcej, trudno odnaleźć niektóre konkretne zagadnienia, funkcjonują one bowiem w omawianym leksykonie pod rzadko używanymi, niezbyt znanymi nazwami (a nie tymi rozpoznawalnymi już na pierwszy rzut oka). Jako przykład niech posłuży „Planeta małp”. Przeczytamy o niej, owszem, ale pod hasłem „Soror” [14] – jest to nazwa dawnej Ziemi, która w dziele prawie się nie pojawia, jest rzadko używana. Takie konstruowanie haseł utrudnia poszukiwania interesujących czytelnika tematów.

Niełatwo wskazać pozytywne strony omawianej publikacji. Bez wątpienia za taką należy uznać sam zamysł stworzenia leksykonu. Polskojęzycznych publikacji tego typu właściwie nie ma, o czym wspominałem na początku recenzji. Spośród najnowszych pozycji najbardziej rozległą tematycznie jest „Rękopis znaleziony w smoczej jaskini” Andrzeja Sapkowskiego[15] – książka poświęcona głównie fantasy i będąca raczej popularnonaukową gawędą niż naukowym opracowaniem. Bardzo dobry jest też „Leksykon polskiej literatury fantastyczno – naukowej” Andrzeja Niewiadowskiego i Antoniego Smuszkiewicza[16] , nie obejmuje on jednak zjawisk z ostatniego ćwierćwiecza, trudno więc w ogóle nazwać go „nowym”. Niestety, nowszych brakuje. Długo by pisać, dlaczego tak prezentuje się sytuacja naukowych opracowań o fantastyce w Polsce, niemniej jednak jest ona faktem. Należy więc pochwalić autorki za pomysł i skrytykować za realizację, nie sposób bowiem przejść do porządku nad tak wieloma niedoskonałościami. Miejmy nadzieję, że w przyszłości pojawi się więcej tego typu publikacji, ale prezentujących już znacznie wyższy poziom merytoryczny. „Leksykon Fantastyki” to pozycja posiadająca mnóstwo wad. Czasami, wobec braku alternatywnych książek tego rodzaju, może okazać się przydatny. Należy jednak bardzo ostrożnie podchodzić do informacji w nim zawartych, traktując je raczej jako ewentualne źródło pomocnicze. Nic poza tym.

Autorzy: Karolina Haka-Makowiecka, Marta Makowiecka, Małgorzata Węgrzecka
Tytuł: Leksykon fantastyki. Postacie, miejsca, rekwizyty, zjawiska
Liczba stron: 456
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: kwiecień 2009
Oprawa: twarda
Wymiary: 165 x 235 mm
Wydawca: Muza S.A.

Przypisy:
[1] Należą do nich m.in. Fabryka Słów z Lublina, Runa z Warszawy czy Wydawnictwo Dolnośląskie z Wrocławia.
[2] Tu można wymienić m.in. Mag i Prószyński i S-ka z Warszawy, Rebis z Poznania czy Solaris z Olsztyna.
[3] K. Haka-Makowiecka, M. Makowiecka, M. Węgrzecka, Leksykon fantastyki. Postacie, miejsca, rekwizyty, zjawiska, Warszawa 2009.
[4] Ibidem, s. 5.
[5] Ibidem, s. 5.
[6] Ibidem, s. 5.
[7] Ibidem, s. 62.
[8] Ibidem, s. 358 – 359.
[9] Ibidem, s. 344.
[10] Ibidem, s. 9.
[11] Ibidem, s. 15.
[12] Ibidem, s. 63.
[13] Ibidem, s. 344.
[14] Ibidem, s. 358.
[15] A. Sapkowski, Rękopis znaleziony w smoczej jaskini, Warszawa 2001.
[16] A. Niewiadowski, A. Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej, Poznań 1990.