Jerzy Stachowicz – Maciej Wróblewski „Czytanie przyszłości. Polska fantastyka naukowa dla młodego odbiorcy”, Wyd. UMK, Toruń 2008. – recenzja

Mniejsza fantastyka

Pisanie o fantastyce naukowej nie jest dziś w kręgach akademickich zajęciem modnym. Prace jej poświęcone można policzyć na palcach. Łatwo zauważyć, że istnieją rozmaite przyczyny takiego stanu. Po pierwsze, fantastyka naukowa przestała być literaturą „gorącą”, przestała też, poza ciekawymi wyjątkami w rodzaju książek Jacka Dukaja, okupować pierwsze miejsca list sprzedaży. Podczas gdy w czasach Polski Ludowej stanowiła swego rodzaju okno na Zachód (łatwiej było wydać książki fantastyczne niż książkowe przygody agenta Jamesa Bonda), teraz postrzega się ją jako literaturę niszową. Ciężar zainteresowań pisarzy oraz badaczy przesunął się i szczyty popularności od kilkunastu lat święci fantastyka nienaukowa – fantasy. Po drugie, wydaje się, że w dobie „gatunków zmąconych” nie pozostało już wiele miejsca dla szeroko zakrojonej refleksji na ten temat. Fantastyka naukowa pojawia się głównie jako kontekst dla rozważań dotyczących kultury popularnej, i to raczej w postaci filmowej niż literackiej. Stała się więc refleksja nad fantastyką i jej miejscem w kulturze popularnej czymś rzadkim. Czytanie przyszłości Macieja Wróblewskiego jest dlatego książką bezkonkurencyjną, bo po prostu nie ma za bardzo do czego jej odnieść, chyba tylko do prac powstałych w latach 70. i 80. W dodatku publikacja ta jest pierwszą, zdaniem prof. Antoniego Smuszkiewicza, pozycją naukową poświęconą literaturze fantastycznonaukowej adresowanej do młodzieży.

Autor, pracownik Instytutu Literatury Polskiej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w dotychczasowych pracach zajmował się literaturą w kontekście edukacji szkolnej. Nie dziwi zatem, że w Czytaniu przyszłości za temat obiera literaturę dla młodszych czytelników. W wielu fragmentach pracy zajmuje się właśnie wartością edukacyjną oraz wychowawczą tego typu książek.

Dość kłopotliwy w zestawieniu z treścią wydaje się sam tytuł pracy. Jej autor w następujący sposób uzasadnia swój wybór: „fantastyka naukowa kojarzona bywa najczęściej z >wyprawami< w przyszłość, z projektami światów nieistniejących, ale możliwych do wykreowania”. Same światy nieistniejące nie muszą oznaczać przyszłości. W dodatku, jeśli czytelnik spojrzy na spis treści, zauważy, że duża część książki nie jest poświęcona literackim próbom ukazania przyszłości, lecz wariacjom na temat teraźniejszości oraz popularyzacji odkryć naukowych.

Sam dobór materiału badawczego ma, moim zdaniem, w dużym stopniu charakter arbitralny. Zwłaszcza chodzi tu o kwestię rozpoznania badanych tekstów jako „przeznaczonych dla młodego odbiorcy”. Wróblewski kieruje się tu zarówno intencją autora, świadomie tworzącego literaturę dla dzieci czy nastolatków (co w dużej mierze sugeruje nie tylko forma literacka, ale także szata edytorska, np.: Akademia Pana Kleksa Jana Brzechwy, Babcia Robot przy kominku Macieja Kuczyńskiego), jak i faktem, że dana powieść była (jest) bardzo popularna wśród młodzieży. Czasami trudno stwierdzić, zwłaszcza, kiedy samemu czytało się niektóre z owych książek, czy są to na pewno wybory trafne. W końcu fakt, że czytelnicy w wieku lat 15 sięgają po Iliadę, Ogniem i mieczem albo pełne scen seksu i przemocy powieści Sapkowskiego nie oznacza, że jest to literatura młodzieżowa. Inną kwestią jest perspektywa czasowa i jej związek ze swego rodzaju degeneracją literatury fantastycznonaukowej. Utwory tego typu, zwłaszcza te dotyczące prognozowania przyszłości, szybko ulegają dezaktualizacji naukowej.

Podejmując temat fantastyki naukowej, badacze i eseiści już na początku wikłają się zwykle w spory definicyjne i klasyfikacyjne – czy o fantastyce naukowej możemy mówić jako o odrębnym gatunku literackim, czy może o zjawisku idącym zupełnie w poprzek utartych podziałów? Na szczęście Wróblewski zdaje sobie sprawę, że na rzeczony temat napisano już grube tomy, a głos w „sporze o SF”[1] zabierały takie postacie, jak Stanisław Lem czy Umberto Eco. Choć, jak przystało na pracę naukową, nie uchyla się on we wstępie od definiowania kluczowych pojęć, to zaznacza jednak, że: „Zamiast roztrząsać problem u swoich źródeł, moim zdaniem trudny do rozwiązania, ten mianowicie – >co to jest fantastyka naukowa?< – chciałbym zaproponować inny, mający postać takiego oto pytania – >jak fantastyka naukowa wzbogaca człowieka?<”[2]. Wróblewski dokonuje więc raczej przeglądu tematycznego rozważanej literatury, czyniąc to z pewnym nachyleniem pedagogicznym. Wyróżnia w obrębie fantastyki naukowej, uznając ją za twórczość o walorach poznawczych, „trzy główne kręgi problemowe”. Dlatego też książka została podzielona na trzy części, zawierające charakterystykę owych trzech najważniejszych, zdaniem autora, kręgów tematycznych, grup wątków.

W pierwszej części Wróblewski zajmuje się obrazem nauki w literaturze – zarówno obrazem naukowca i jego warsztatu pracy, jak i funkcją popularyzatorską samych książek. Za początek literatury tego typu, adresowanej bezpośrednio do młodego odbiorcy, uznaje dwie powieści autorstwa Erazma Majewskiego, jednego z głównych pozytywistycznych popularyzatorów nauki na ziemiach polskich: Doktor Muchołapski i Profesor Przedpotopowicz. Szczególny nacisk zostaje jednak położony na omówienie twórczości innego pisarza, a mianowicie Władysława Umińskiego. Późniejsza lub pomniejsza literatura stanowi w tej części książki jedynie ilustrację procesu, w ramach którego styl i tematyka zapoczątkowane przez tych dwóch twórców były kontynuowane w czasach późniejszych, aż do wydanych w ostatnich latach powieści Rafała Kosika. Takie podejście pozwala ukazać fantastykę młodzieżową nie tylko jako wyrastającą bezpośrednio z idei pozytywistycznych, ale także jako tę, która otwarcie, właśnie poprzez nacisk na propagowanie najnowszych odkryć naukowych oraz swoiste „nachylenie pedagogiczne”, kontynuuje swego rodzaju „pracę u podstaw” oraz szerzy wiarę w racjonalny postęp. Omawiane utwory pokazują raczej, jak to określa autor, „radość z uprawiania nauki”[3] niż ciemne strony pracy badacza i wynalazcy. W drugiej części autor skupia się na konstrukcji bohatera młodzieżowego, pokazując jego ewolucję: od pierwszych książek, w których ludzie młodzi – nie dzieci – byli wprowadzani jako postacie drugoplanowe, po te, w których dzieci awansowały do rangi głównych bohaterów. W tym kontekście rozważa też zainteresowanie pisarzy problemem eksploracji kosmosu, podróży międzyplanetarnych i kontaktów z obcymi cywilizacjami. Ostatnia część rozwija te właśnie wątki. Wróblewski prezentuje w niej motywy podróżnicze w fantastyce naukowej.

Autor w samym opisie specyfiki fantastyki dziecięcej i młodzieżowej nie wychodzi raczej poza utarte schematy literaturoznawcze. Należy jednak pamiętać, że jego praca posiada właściwie charakter przekrojowy i w dużej mierze pionierski. Wróblewski podejmuje się tego, co należało zrobić już dawno: dokonuje historycznoliterackiej klasyfikacji i swoistego przeniesienia aparatu krytycznego z obszaru fantastycznonaukowej literatury „dorosłej” w sferę twórczości adresowanej do młodzieży. Książka stanowi również ciekawe studium historyczne alternatywnych (wobec instytucji edukacyjnych) sposobów dotarcia do młodego czytelnika z wiedzą naukową. Badacz skupia się przy tym na dość wąskim obszarze kontekstów kulturowych, co jest moim zdaniem słabością publikacji. Stanowi ona raczej pewien przegląd zjawisk, ukazujący możliwość dalszych badań na polu kulturoznawczym.

Na pewno zbyt mało jest w Czytaniu przyszłości całościowej analizy literatury fantastycznej dla młodego odbiorcy jako swoistego zjawiska kulturowego. A jest co badać, i nie chodzi mi tylko o książki. Nie został uwzględniony w pracy Wróblewskiego cały szeroki wachlarz tekstów publikowanych w czasopismach. Fantastykę naukową i artykuły poświęcone popularyzacji nauki można było znaleźć w takich pismach przedwojennych, jak „Płomyk”, „Iskry”, „Przygody i Podróże”, w powojennym „Świecie młodych” czy, co z dzisiejszej perspektywy może dziwić, „branżowym” „Młodym Techniku”. Także najpopularniejsze czasopismo poświęcone tematyce fantastycznej, „Fantastyka” („Nowa Fantastyka”), miało w latach 80. dodatek „Mała Fantastyka”.

Nie sposób rozpatrywać fantastyki naukowej z pominięciem kontekstu kultury, którą, z pewnymi zastrzeżeniami, będę tu nazywać popularną. Proza fantastyczna stanowi świetny po niej przewodnik oraz doskonałe narzędzie badawcze. Wykorzystując utwory opisujące przyszłość w przeszłości, można dokonać ciekawej i wnikliwej analizy epoki. Zwłaszcza literatura młodzieżowa, w dużej mierze mająca charakter parenetyczny, otwiera intrygujące perspektywy badawcze. Tego typu odniesień jest trochę za mało w pracy Wróblewskiego. Autor skupia się przede wszystkim na analizie samych motywów literackich oraz na problemie funkcji fantastyki naukowej. Jeśli już postanawia rozpatrywać wspomniane kwestie w szerszym kontekście, ogranicza się zwykle do opisu stanu nauki i edukacji w danym okresie. Tymczasem wiele ciekawych tematów nie zostaje w ogóle poruszonych. Przykładem może być chociażby przedwojenna powieść Maciek I król powietrza Kazimierza Andrzeja Czyżowskiego (1925 r.), którą Wróblewski słusznie zestawia z powieściami Verne’a (W 80 dni dookoła świata), ale nie znajduje miejsca dla odniesień do innej, klasycznej w dzisiejszych czasach i popularnej w dwudziestoleciu międzywojennym, książki dla dzieci: Król Maciuś I Kornela Makuszyńskiego, wydanej w 1923, a więc na dwa lata przed powieścią Czyżowskiego. A przecież sam tytuł w sposób dobitny zwraca uwagę na domniemany związek. Nie mówiąc już o tym, że utwór Makuszyńskiego, poruszający temat utopii, zasługuje choćby na wzmiankę w tak szeroko zakrojonej pracy. Innym konstrukcyjnym elementem tej powieści domagającym się omówienia, choć oczywiście nie mam tu na myśli głębokiej analizy, a jedynie zaznaczenie kontekstu, jest motyw awiacji jako bardzo częsty w powieściach popularnych i młodzieżowych do roku 1939. Oczywiście samolot i jego pilot pojawiają się tutaj w kontekście tzw. opowieści o cudownym wynalazku. Autor nie podkreśla jednak, jak ważny i częsty był to wówczas temat. Swoistej literackiej modzie na lotnictwo ulegali poeci (Lot Orlińskiego Przybosia), dziennikarze, a w samej fantastyce, jak zauważa Antoni Smuszkiewicz, wśród wielu wynalazków „największym powodzeniem cieszył się jednak temat lotniczy”[4]. Dodać należy, że pseudonim Lot, nawiązujący do Andrzeja Lota, bohatera powieści fantastycznej Czyżowskiego Szalony lotnik (1925), był bardzo popularny wśród konspiratorów walczących z okupantem hitlerowskim, a więc właśnie wśród ludzi czytających w młodości powieści omawiane przez Wróblewskiego. Niestety, tego typu znaczących ciekawostek nie znajdziemy w Czytaniu przyszłości. We fragmencie recenzji Smuszkiewicza, zamieszczonej na okładce, przeczytać można, że książka jest „interesującym przyczynkiem do studiów nad współczesną kulturą popularną, z którą literatura tego rodzaju wchodzi w ścisłe związki”. Najgłośniej wydaje się jednak pobrzmiewać tutaj słowo „przyczynek”. Szkoda, że autor zazwyczaj nie wychodzi zbyt daleko poza utarte ścieżki badawcze, właściwe z jednej strony analizie literatury dziecięcej i młodzieżowej, a z drugiej – fantastyki naukowej. Zapoznając się bliżej z bibliografią, wnikliwy czytelnik odkryje, że opracowania teoretyczne dotyczące pozaliterackiego kontekstu, z których korzystał Wróblewski, to przede wszystkim dzieła z dziedziny historii wynalazku i myśli naukowej. Można powiedzieć, że podtytuł książki mógłby równie dobrze brzmieć: Obraz nauki w polskiej fantastyce naukowej dla młodego odbiorcy.

Pisząc o funkcjach powieści, Wróblewski zdaje się też pomijać lub umniejszać znaczenie wymiaru ideologicznego, propagandowego literatury fantastycznej. Być może czyni tak dlatego, że nie uznaje go za kluczowy dla charakterystyki powieści młodzieżowej. Czy słusznie? Wychodząc z założenia, że literatura dla młodszego czytelnika ma pełnić rolę wychowawczą, rozbudzać wyobraźnię i kształtować charakter, a takowe zadania zdaje się jej autor przypisywać, nie można tego jej aspektu ograniczać do popularyzacji nauki. Przecież powieści pisane zarówno przed 1918, jak i te późniejsze, z czasów 20-lecia, często przemycały ważne ideologicznie treści. Nie mówiąc już o fantastyce naukowej po roku 1945. Proza fantastycznonaukowa przeznaczona dla dojrzałego odbiorcy zawsze zawierała istotne politycznie treści, zwłaszcza w naszym obszarze geograficzno-politycznym. Bywała ucieczką przed cenzurą, dającą większą swobodę krytykom systemu, bądź stawała się narzędziem propagandy na usługach panującego reżimu (najwyraźniejszym przykładem obu przenikających się tendencji jest oczywiście fantastyka radziecka z jej czołowymi przedstawicielami, braćmi Strugackimi). Jeśli dodatkowo przyjąć założenie, że korzeni europejskiej naukowej fantastyki należy szukać w utworach Tomasza Morusa czy Tomasza Campanelli, to problem ideologii można uznać za jeden z wyznaczników tego typu twórczości. Nasuwa się więc pytanie, jak funkcjonuje on w obrębie fantastyki młodzieżowej i dziecięcej? Czy bywały tu problemy z cenzurą? Czy Maciek I i Andrzej Lot stanowili uosobienie przedwojennych marzeń o Polsce mocarstwowej? Nie należy zapominać o kolonialnych pretensjach II Rzeczpospolitej i istnieniu takich instytucji, jak Liga Morska i Kolonialna. Czy bohaterami tego typu książek w PRL-u bywali harcerze, czy chuligani? Wydaje się, że praca, która jest jedynie przeglądem w dużej mierze zapomnianej albo niezauważanej literatury, zostawiając różnego rodzaju „niedosyty” (w zależności od osobistych zainteresowań czytelnika), otwiera szerokie pole dla dalszych badań. To, co można uznać za wadę, gdy porówna się zawartość publikacji z jej „szerokim” tytułem, a zwłaszcza podtytułem (Polska fantastyka naukowa dla młodego odbiorcy), można jednocześnie odebrać jako bardzo inspirujące naukowo.

W tym momencie należałoby również, jak najpoważniej, zadać pytanie o sens pisania w dzisiejszych czasach przekrojowych tekstów z dziedziny historii literatury, nawet jeśli się je zawęzi do pewnego kręgu tematycznego. Trudno tu wszak o brak powtórzeń i odkrywczość. Odpowiedź wydaje się zależeć przede wszystkim od stopnia i charakteru wspomnianego zawężenia. Wróblewski, choć zajmuje się dużym przedziałem czasowym, znajduje rzeczywiście rzadko odwiedzaną przez literaturoznawców niszę.

Inną kwestią jest, moim zdaniem, ogólny brak wiedzy na temat historii polskiej literatury dwudziestowiecznej. Z moich własnych doświadczeń oraz z praktyki kolegów nauczycieli akademickich wynika, że choć najważniejsze dzieła literackie są znane, to szersza perspektywa, nie mówiąc już o znajomości literatury popularnej sprzed kilkudziesięciu lat, dostępna jest jedynie środowisku badaczy. Nawet studenci kierunków humanistycznych zdradzają często całkowity brak zainteresowania tego typu poboczami. Być może wina znajduje się po stronie autorów-badaczy. Trudno dziś o dzieła historycznoliterackie, które emocjonowałyby szerszą publiczność. Nie widać na horyzoncie nowego Boya. Dość duży rozgłos zdobył Michał Paweł Markowski swoją Polską literaturą nowoczesną, napisaną chyba z myślą o pozaakademickim odbiorcy, jednak książce Wróblewskiego nie wróżę podobnej popularności. Dość liczne grono miłośników literatury fantastycznej z pewnością przyjmie ją życzliwie, a umieszczone na okładce rysunki statków kosmicznych rodem z amerykańskich seriali mają szansę przyciągnąć uwagę fanów gatunku.

Jerzy Stachowicz

Maciej Wróblewski Czytanie przyszłości. Polska fantastyka naukowa dla młodego odbiorcy , Wyd. UMK, Toruń 2008, 292 strony.


[1] Nawiązuję tu do tytułu antologii: Spór o SF: Antologia szkiców i esejów o science fiction, red. Ryszard Handke, Lech Jęczmyk, Barbara Okólska, Poznań 1989.

[2] Maciej Wróblewski Czytanie przyszłości. Polska fantastyka naukowa dla młodego odbiorcy , Wyd. UMK, Toruń 2008, s. 259.

[3] Maciej Wróblewski Czytanie przyszłości. Polska fantastyka naukowa dla młodego odbiorcy , Wyd. UMK, Toruń 2008, s. 50.

[4] Antoni Smuszkiewicz Zaczarowana gra: zarys dziejów polskiej fantastyki naukowej, Poznań 1982, s. 170.