Agata Zysiak – Historie w historii – zanim awangarda stanie się kanonem

Abstrakt

Prezentowany tekst jest próbą prześledzenia zmian, jakie zaszły w historiografii w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Przedstawia on dwa przeciwstawne obozy ścierające się ze sobą w toku rozwoju dyscypliny – tradycyjne oraz „niestandardowe” podejście do uprawiania historii. W drugim wymienionym obozie znalazły się przede wszystkim ruchy intelektualne walczące o uznanie przeżycia jednostki i „uważnienie” codziennego doświadczenia jako prawowitych źródeł historycznej wiedzy.

Obok siebie znaleźli się więc zarówno historycy społeczni, jak i przedstawiciele kolejnych pokoleń szkoły Annales, brytyjscy i niemieccy historycy marksizujący czy narratywiści. Nie jest najważniejsze, na ile wymienione grupy są częścią jednego paradygmatu, na ile wychodzą od tych samych założeń. Istotne jest to, że została osiągnięta pewna masa krytyczna i nastąpiło przedefiniowanie całego pola historii: całościowa reorganizacja wielkiego gmachu historycznej wiedzy, która rozbiła go na dynamiczny, subiektywny i demokratyczny, jak się zdaje, zbiór historii.

Abstract

This paper is an attempt to trace the changes that had occurred in historiography in recent decades. It presents two, remaining in opposition during development of whole discipline, groups – traditional and vanguard model of practicing history. Second one is composed of rather exotic coalition – mainly is gathering intellectual movements fighting for the recognition of the individual experience and validity of everyday life as legitimated sources of historical knowledge.

Social historians, representatives of the Annales School, British and German historians inclining to marxism or scholars interested in text and narration are situated next to each other. This compilation does not reflect assignment to one paradigm or faith to the same assumptions, but  symptom of achieving critical mass and redefining entirely field of history. There is no longer official and objective History, but rather subjective, dynamic, inclusive and totally democratic (as it seems) set of histories.

Określenie „awangardowe nurty w historiografii” odnosi się w dużej mierze do ruchów intelektualnych walczących o wprowadzenie jednostkowego doświadczenia w pole zainteresowań historii, a tym samym dążących do nieuniknionej subiektywizacji przeszłości. W tej, sumarycznie dość egzotycznej koalicji, znaleźli się zarówno historycy społeczni, przedstawiciele kolejnych pokoleń szkoły Annales, brytyjscy oraz niemieccy historycy marksizujący, jak i narratywiści. Nie jest najważniejsze, na ile wymienione grupy wychodzą od tych samych założeń czy działają w tym samym paradygmacie – bo tak się oczywiście nie dzieje. Rzeczywiście istotne jest to, że została osiągnięta pewna masa krytyczna i nastąpiło przedefiniowanie całego pola historii. Całościowa reorganizacja wielkiego gmachu historycznej wiedzy, która rozbiła go na dynamiczny, subiektywny i demokratyczny, jak się zdaje, zbiór historii.

Przy opisywaniu najnowszych nurtów w historiografii używano różnych przymiotników. Ewa Domańska mówi o „historii alternatywnej”, od 2002 roku sama przyjęła termin „historia niekonwencjonalna”[1]. Tak czy inaczej, wybrane pojęcie ma określać historyczną awangardę, która skierowała refleksję naukowców ku „historii bardziej ludzkiej, historii o etnograficznym obliczu” (Domańska, 2006, 23), a obecnie jest przywoływana jako główny impuls zmian na polu historii w ostatnich dziesięcioleciach. Warto także zastrzec, że awangardowe nurty były propagowane i przyjmowane jedynie przez wąskie grupy, ogół badaczy zwykle nie uczestniczył nawet w debatach towarzyszących ich pojawieniu się. Jak puentuje Topolski: „Zwykle nowe idee wprowadzali w życie nieliczni tylko historycy, reszta zaś tkwiła w pisarstwie historycznym”(Topolski, 1998, 113).

Skrótowa rekonstrukcja przemian, jakim podlegała historiografia po drugiej wojnie światowej, musi sięgać do XIX wieku. Stanowi on kluczowy moment dla XX-wiecznych nurtów stanowiących ośrodek zainteresowania artykułu, ponieważ w większości – bardziej i mniej bezpośrednio – konstytuowały się one w opozycji do modelu uprawiania historii wypracowanego właśnie wtedy. Punktem wyjścia jest więc obiektywistyczny model poznania, przesiąknięty filozoficznym racjonalizmem – jednoznacznymi kryteriami metodologicznymi, esencjalizmem i realizmem (odnoszącymi się do istoty i właściwości świata, niezależnych od naszego poznania), a także fundamentalizmem epistemologicznym, zakładającym, iż akt poznawczy jest źródłem wiedzy prawomocnej i absolutnej, bo zdeterminowanej przez sam przedmiot poznania (Zybertowicz, 2002, 141). Na polu historii przekładało się to na trzy główne założenia: korespondencję historii z rzeczywistością, przekonanie, iż ludzkie czyny odzwierciedlają ludzkie zamiary, a historyk ma je zrozumieć oraz, pośrednio, na jednowymiarową, diachroniczną koncepcję czasu .

Z jednej strony istotna jest idea historyka jako członka społeczeństwa, jednostki dążącej do celów, należącej do profesjonalnej grupy badaczy – to na poziomie indywidualnym; z drugiej, na poziomie ogólnym, wyjście od stwierdzenia, iż wiedza jest instytucją społeczną. W konsekwencji wszelkie rozróżnienia i periodyzacje to element gier kulturowych. Wiedza jest konstruktem kulturowym, a jej ustanawianie to wieloaspektowy proces, w którym rolę odgrywa szereg czynników, jak: tradycja, autorytet, władza, zasoby, zaufanie, style myślenia, perswazja etc. (Zybertowicz, 2002, 143-44). Za motto można uznać wypowiedź znanego brytyjskiego historyka Edwarda H. Carra:

…zanim zaczniesz uczyć się historii, dowiedz się jak najwięcej o historyku. (…) dodałbym: zanim zaczniesz uczyć się o historyku, dowiedz się jak najwięcej o jego środowisku społecznym. (Carr, 1999, 59)

Wyjść poza Rankego

Przeciwko kultowi faktów protestują Karl Lamprecht, a także Benedetto Croce czy Robin George Colingwood (Carr, 1999)[2]. W Stanach Zjednoczonych na nowy wiek zostaje ogłoszona przez historyków postępowych (progressive historians: Frederick Jackson Turner, James Harvey Robinson) Nowa Historia.

Zmiany w myśleniu o historii ogniskują się wokół Henriego Berra we Francji, Henri Pirenne’a w Belgii oraz wśród intelektualistów marksistowskich w całej Europie (Iggers, 2005, 5), w myśl samego Marksa, iż „historia niczego nie czyni, nie posiada ogromnych dóbr, nie toczy bitew. To raczej człowiek, prawdziwy, żywy człowiek czyni wszystko, jest posiadaczem i wojownikiem” (Karol Marks, Friedrich Engels, Gesamtausgabe, cyt. za: Carr, 1999., 65). Lata dwudzieste XX wieku są we Francji okresem wpływów Marca Blocha i Luciena Febvre’a tworzących nowe pismo Annales d’histoire economique et sociale. Ostrze jego krytyki skierowane jest właśnie w tradycyjną historię polityczną[3].

Na interpretację Leopolda Rankego, tj. idealistyczne podejście do potencjału metody historycznej (Wie es eigentlich gewesen – tak, jak to istotnie było), nie ma już tu miejsca. Podobne podejście cechowało także trzecie pokolenie szkoły Annales. Jak zauważa Philipe Ariés: „Historia faktów, obiektywna i wyczerpująca na modłę pozytywistyczną, jeśli przetrwała i nadal występuje w literaturze naukowej i w podręcznikach nawet akademickich, jest tylko uparcie utrzymującym się przeżytkiem, skazanym już na zagładę” (Aries, 1996,  243).

Także w Niemczech pojawia się pierwsza wielka fala opozycji wobec historyzmu. Można zaobserwować wzmożone zainteresowanie badaniem historii. Wynika ono z dwóch czynników: intelektualnego dziedzictwa nauk społecznych i katastrofalnej polityki Niemiec z pierwszej połowy XX wieku (Iggers, 1999, 66). Wiele badań dotyczy tworzenia się nowoczesności i formowania industrialnych społeczeństw. Stawiają one w centrum pytanie: czemu w Niemczech wymienione procesy doprowadziły do skutków innych niż w pozostałych krajach Europy Zachodniej i czemu były to skutki tak tragiczne? Tworzy się silne środowisko modernistycznej historii społecznej, Sozialwissenschaft, z postulatami bliskimi braudelowskiej historii totalnej. Tacy badacze jak Werner Conze, Theodor Schieder, później Hans-Ulrich Wehler, Reinhart Kosselleck, Jürgen Kock zajmują się dziejami społeczeństwa i świadomości. Publikuje także Studien Gruppe zajmująca się teorią i filozofią historii (Topolski, 1998, 123). Mimo zacięcia społecznego krytyka zarzuca im gubienie jednostki oraz jej codzienności wskutek zbytniej koncentracji na czynnikach ekonomicznych i makrospołecznych (Iggers, 2005, 70).

Jeśli historia społeczna przesunęła obszar zainteresowań z polityki na społeczeństwo, to nowa historia zwróciła się ku badaniu kultury rozumianej jako warunki codziennego życia oraz jako codzienne doświadczenie. Choć o zwiększaniu się roli nauk społecznych można mówić już od końca drugiej wojny światowej (historycy społeczni lepiej ujmowali dynamiczne zmiany niż rankiści), to pod wieloma względami dopiero lata sześćdziesiąte stanowiły przełom. Dopiero wtedy staje się jasne, że kolonialne imperia upadły, a wraz z nimi zachodniocentryczna historia (Iggers, 2005, 6). Historiografię pierwszej połowy XX wieku trzeba by nazwać dyscypliną wewnętrznie rozbitą. W przytłaczającej większości środowisk historycznych panowało jeszcze pozytywistyczne rozumienie nauki, ale już można było mówić o dochodzeniu do głosu historii społecznej.

Ofensywa

Na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku przypada moment intensywnych zmian, które w przeciągu kilku lat miały zrewolucjonizować pole humanistyki, jeśli nawet nie poprzez ustanowienie nowego, powszechnie uznawanego paradygmatu, to na pewno poprzez włączenie zupełnie nowych głosów w obszar naukowych debat. Proces ten jest związany z nową historią społeczną, przede wszystkim w historiografii angielskiej – historią oddolną (history from below). Sam termin został ukuty przez francuskiego badacza Georgesa Lefebvre’a, a dopiero później zyskał popularność dzięki pismom brytyjskich marksistów. Marksistowskie analizy struktury klasowej zaprezentowały światu nowe oblicze: perspektywę zwykłych robotników, ich codziennego doświadczania rzeczywistości.

Początki tego ruchu wiążą się z powojennym pokoleniem brytyjskich marksistów, którzy w 1946 powołują Communist Party Historian’s Group, a potem od 1952, w ramach działań grupy, zaczynają wydawać własne pismo: Past and Present (Kurkowska-Budzan, 2002, 7). Wyraźne inklinacje polityczne wynikające z założenia o służbie nauki nowemu społeczeństwu oraz niski poziom publikacji sprawiają, że środowisko akademickie, zorientowane wówczas na torysowską historię państwa, nie jest im specjalnie przychylne. Deprecjonowanie przez akademików stanowi reakcję tych ostatnich na opozycyjność marksistów wobec profesjonalnej historiografii: historii państwa, kościoła, wojen, tak zwanej drum and trumpet history (historii bębna i trąbki) (Kurkowska-Budzan, 2002, 38).

Zresztą nie na poważaniu wśród akademików im zależy – organizują wykłady dla robotników, odczyty radiowe popularyzujące historię. Nie trzeba dodawać, że środowisko składa się głównie z badaczy o jawnie lewicowych poglądach, „’zwykli ludzie’ to dla nich ważny element światopoglądu, a co z tego wynika, także obiekt badań, i odbiorcy pracy historiograficznej” (Kurkowska-Budzan, 2002, 38). Wprowadzenie anonimowego człowieka w pole zainteresowań historyka ma pomóc w humanizacji historiografii. Jest to początek people’s history w Anglii.

Za czołowych badaczy tego kręgu uznaje się między innymi: Christophera Hilla, Erica Hobsbawma oraz Edwarda P. Thompsona z dziełem The Making of the English Working Class z 1963 roku[4]. Jego późniejszy artykuł pt. History from below z 1966 roku sformułował kluczowe dla ruchu postulaty. Czerpiąc z Gramsci’ego, Thompson tropi kulturową hegemonię oraz wykłada istotę społecznej dychotomii, postulując jednocześnie, iż zadaniem historyka jest ujęcie dziejów z perspektywy zdominowanych, anonimowych mas. Do takiego badania niezbędne są metody jakościowe, nie tyle z punktu widzenia metodologii, co moralności, bowiem, w przeciwieństwie do metod ilościowych, szanują one człowieka.

Robotnik przestaje być biernym elementem struktury społecznej, zostaje mu przyznana podmiotowość, decyzyjność oraz kontrola nad własnym życiem – to już nie klasa jest głównym tematem marksizujących historyków, ale raczej doświadczanie klasowości[5]. Był to zwrot od ekonomicznego do kulturowego marksizmu (Domańska, 2005, 133). Thomson pisał: „Szukam, jak uratować biednego pończosznika, wyrobnika-luddystę, ‘przestarzałego’ tkacza-rękodzielnika, rzemieślnika ‘utopistę’ (…) od kapryśnej łaski potomności” (Thompson, 1968, 13). Marks z kolei twierdził: „Wszyscy ludzie tworzą historię, ale nie wszyscy ją piszą” (Marks, 1980). Ten romantyczny postulat zawiera w sobie element teologiczny, choć zdecydowanie dotyczy świeckiego zbawienia. Nie jest nim rewolucja, ale raczej trwanie w ludzkiej pamięci, zdobycie usankcjonowanego miejsca w podręcznikach historii. Pamięć dla każdego – pamięć dla wszystkich… Ludzie to nie anonimowe masy czy społeczny konstrukt, ale żyjące, cierpiące jednostki – brytyjscy marksiści walczą o zwrócenie uwagi na potoczne doświadczenie.

Zadaniem radykalnego krytyka było ocalić żywe doświadczenie przyszłości, ze wszystkimi jego sprzecznościami i niespełnionymi tęsknotami, aby wykorzystać je do realizacji współczesnych emancypacyjnych celów. Jakkolwiek stłumione i z oporem poddające się bezpośredniej artykulacji, doświadczenia takie mogły stać się potencjalnym tworzywem kontrhistorii, przeciwstawiającej się dominującej triumfalnej mieszczańskiej narracji (Jay, 2008, 283)

Warto zauważyć, iż ich sposób ujmowania rzeczywistości rzucał wyzwanie nie tylko historiografii, ale i ortodoksyjnemu marksizmowi (Kurkowska-Budzan, 2002, 56).

Konsekwencją wymienionych postulatów było powołanie przez jednego z członków Grupy, Raphaela Samuela, instytucji History Workshop – po to, by nie tylko osoby pozostające w strukturach akademickich mogły mieć dostęp do archiwów. Celem ruchu była pomoc zainteresowanym w poszukiwaniu własnych korzeni[6]. Według Samuela historia powinna być wspólnym przedsięwzięciem, w którym biorą udział nie tylko zawodowi historycy, ale także nauczyciele, lokalni amatorzy czy rodzinni genealogowie – wszyscy na równych zasadach. Stanowiło to impuls dla powstania wielu lokalnych archiwów, powszechnie dostępnych szerszej publiczności.

Lata sześćdziesiąte były czasem optymizmu i nadziei. Sądzono, że wystarczy zyskać wpływy na uczelniach, a rewolucja w uprawianiu historii nadejdzie sama. I rzeczywiście, w ciągu kilku lat, wraz z powstaniem nowych uniwersytetów i katedr, znaczna część członków Grupy znalazła zatrudnienie we wcześniej pogardzanych strukturach akademickich. Nowatorskie nurty uległy akademizacji. Wciąż dominował tradycyjny, pozytywistyczny model uprawiania historii.

Angielska modernistyczna historia na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wciąż związana była z People’s History. Od 1968 roku zaczęło funkcjonować sformułowanie Underpriviledged (pokrzywdzeni, nieuprzywilejowani), poszerzające zakres zainteresowań historyków o inne grupy społeczne – kobiety, mniejszości etniczne czy seksualne. Prace tego nurtu, pisane zrozumiałym językiem, poruszając tematykę bliższą szerszemu gronu odbiorców niż rozprawy zawodowych historyków, stały się bardzo popularne, pomimo miażdżącej krytyki ze strony akademików. Zresztą być może stanowiła ona po prostu cenę, jaką trzeba było zapłacić w tych okolicznościach.

Opowiedzieć życie

Rok 1968 w Wielkiej Brytanii był istotny także dla historii mówionej (oral history). Wciąż definiuje się ją jako „kontrowersyjny kierunek badań historycznych, którego ambicją jest nawiązanie do korzeni historiografii, do pamięci człowieka” (Kurkowska-Budzan, 2002, 176). Początków historii mówionej poszukuje się raczej w Stanach Zjednoczonych lat czterdziestych,[7] w Europie pojawiła się ona jako kolejny zwrot, kolejny przełom – kolejna „nowa historia”. Przechodząc od wywiadów z politykami, dyplomatami czy bankierami do rozmów ze zwykłymi ludźmi, oral history doskonale współgrała z postulatami historii oddolnej, stawiając jednostkową relację w centrum zainteresowania. Wydawała się wymarzoną metodą, choć oczywiście w zakresie historii najnowszej. Dodatkowo pojawienie się nowoczesnych metod zapisu materiału (masowe korzystanie z taśmy magnetofonowej) także miało niebagatelny wpływ na rozwój tego rodzaju badań.

Historia mówiona doskonale wpisała się w nurt „historii oddolnej” nie tylko z racji na łączący je jakościowy charakter badań oraz przyznanie jednostce centralnego miejsca w tychże badaniach, ale także z bardziej prozaicznych przyczyn. Chcąc wniknąć w historię pokrzywdzonych grup, historycy właściwie nie mogli oprzeć się na żadnych materiałach źródłowych, musieli dopiero je pozyskać. Był to zresztą element szerszego procesu poszerzania definicji wiarygodnego materiału źródłowego. Trwała walka o włączenie w zakres badań nowych rodzajów źródeł historycznych, gdyż w XIX wieku nawet księgi parafialne nie były uznawane za wystarczająco wiarygodne. Dopiero w drugiej połowie XX wieku na dobre pojawiają się źródła ustne, źródła audiowizualne, dzieła sztuki czy sam język, jakim posługiwano się w przeszłości.

Impuls w stronę historii mówionej pochodził od zakademizowanych już historyków lewicowych, szybko jednak przyłączyli się do nich lokalni aktywiści i społecznicy. Przewodnikiem ruchu został Paul Thompson, autor jednej z najbardziej znanych książek na temat historii mówionej, The Voice of the Past,  która ukazała się w Wielkiej Brytanii w 1978 roku, centralnego także twórca centralnego brytyjskiego archiwum danych jakościowych QUALIDATA (Filipkowski, 2005). The Voice of the Past miało charakter manifestu krytykującego źródła wiedzy historycznej za ich subiektywizm i brak wiarygodności, nawet księgi parafialne zostały poddane ostrej krytyce – wszak ich pierwotnym źródłem były ustne świadectwa (Kurkowska-Budzan, 2002, 180). W rzeczywistości atak ów był strategią obronną – wskazując na subiektywizm wszystkich źródeł, Thopmson obalał jednocześnie zarzuty skierowane pod adresem historii mówionej. W obszar zainteresowania w pierwszej kolejności wprowadzono historię robotników, później skupiono się także na historii kobiet, a nawet dzieciństwa.

Do połowy lat osiemdziesiątych historia mówiona walczy o uprawomocnienie: „w obronie pamięci jednostki jako wiarygodnego źródła informacji o faktach historycznych”. Dyskusja ogniskuje się wokół kwestii pamięci – przypominania i zapominania w funkcji zbierania danych historycznych. Rozpoczyna się formułowanie kwestionariuszy, analiza wywiadów ‘otwartych’, zaś postulat oddania głosu niemym (nieprzetłumaczalna gra angielskich słów give voice to the voiceless) wkracza do sal wykładowych.

Niechęć większości do nowej metody wynika po części z niechęci do nowinkarstwa, ale także z pewnej fetyszyzacji pisma jako osiągnięcia cywilizacyjnego stojącego wyżej niż przekaz mówiony. Wszak hierarchia źródeł, materiały pisane uznając za najbardziej wiarygodne, odsunęła pamięć na ostatnie pozycje. W końcu jednak nawet historycy tradycyjni musieli docenić wartość wypowiedzi ustnej, zwłaszcza dla dziedzin inaczej nieudokumantowanych (jak badania Zagłady, gdzie urzędowe źródła pisane są niedostateczne). Historia mówiona przekształciła się ze „zideologizowanego ruchu społecznego w pełnoprawną, choć budzącą wiele kontrowersji dyscyplinę historiograficzną” (Kurkowska-Budzan, 2002, 186).

W poszukiwaniu codzienności

Stopniowo przełamywany jest podział na problemy historyczne i niehistoryczne, na te warte zainteresowania dziejopisarstwa i te marginesowe. Zauważalnie, już w obrębie środowiska Annales, rozszerza się pole problemowe historiografii – wzrasta zainteresowanie życiem codziennym, coraz częściej powstają studia z zakresu historii mentalności, dzieje różnych rytuałów, strachu, zapachów, życia seksualnego, różnorakich form życia codziennego.

Przedstawiciele tzw. trzeciego pokolenia szkoły Annales zwracają się ponownie w stronę Marca Blocha i antropologii historycznej. W odpowiedzi na modernistyczne pomysły Braudela powołują projekt Nowej Historii (Baliński, 2004), zresztą już którejś z kolei. Prace inspirowane podejściem Blocha dają początek rozwojowi historii mentalności (Bloch, 1981), tak popularnej wśród historyków w latach sześćdziesiątych, a później także historii ideologii – inspirowanej Antonio Gramscim i socjologią wiedzy.

Na lata siedemdziesiąte przypada okres wzmożonego zainteresowania problematyką skali mikro, zarówno w polu socjologii, jak i historii. Skala historycznego przekazu ulega redukcji, makro-zagadnienia zostają, tak jak i wielkie narracje, poza polem zainteresowań. Początki mikrohistorii sięgają połowy lat siedemdziesiątych, kiedy środowisko historyków związanych z włoskim pismem Quadreni Storici zaczyna praktykować nowy stosunek do przeszłości. Równoległe tendencje można obserwować we Francji, wciąż wśród trzeciego pokolenie annalistów (Jaques Le Goff, Philippe Aries, Georges Duby), mających silne zaplecze i inspirację w postaci francuskiej myśli społecznej. Grunt przygotowali im Bourdieu, Levi-Strauss i Foucault. Braudelowski paradygmat zostaje przezwyciężony. Ukazują się przełomowe dla mikrohistorii prace: Emmanuela Le Roya Laudariego Montaillou, wioska heretyków 1294-1324, Carlo Giznburga Ser i robaki. Wizja świata pewnego młynarza z XVI wieku, później Natalie Zemon Davis The Return of Martin Guerre. Świat ukazany w książkach wymienionych autorów jest dokładnie zrekonstruowany, kluczową staje się perspektywa jednostki.

Zwrot ku mikrohistorii Ginzburga i Carlo Poni’ego miał związek z utratą wiary w optymistyczne wizje technologicznego rozwoju oraz w jego pozytywny wpływ na społeczeństwo i politykę. Modernizacja zbyt małą uwagę przykładała do kosztów ludzkich. Historia powinna skierować się ku jednostkowemu doświadczeniu, jednak nie w ujęciu Braudela, który owszem, zwracał uwagę na warunki życia, ale nie na ich doświadczanie. Wielka narracja historii zmieniła się w wielowymiarowy strumień o licznych indywidualnych centrach – zamiast Historii przez duże H, należy mówić o historiach w liczbie mnogiej, a nawet o opowieściach (ponownie nieprzetłumaczalne napięcie między wyrazami: histories – stories) ( Iggers, 2005, 102).

Na korzyść mikrohistorii przemawia „bardziej bezpośredni kontakt z przeszłością, jej ‘doświadczanie’” (Topolski, 2000, 144), bez presji wielkich pojęć i schematów. Jak trafnie podsumowuje ten ruch Jerzy Topolski:

Bo przecież dlaczego uważać za godną upamiętnienia na przykład królową Izabelę Kastylijską, a nie wspomnieć Beatrice de Planissoles [bohaterkę Montaillou – przyp. AZ]? Każda z nich przeżyła swe życie w taki, a nie inny, w dużym stopniu niezależny od niej, sposób. Dlaczego uznać za historycznie ‘ważnego’ tylko Giordano Bruno, a nie młynarza Menocchio [bohatera Ser i robaki – przyp. AZ]? Obaj zginęli podobnie i w tym samym mniej więcej czasie. (Topolski, 2000, 146)

Mikrohistoria „w imię eksperymentu przemawia na rzecz polifonicznej różnorodności perspektyw i sposobów przedstawiania” (Medrick, 1994, 59-60, 112). Nie jest ona przy tym radykalnym odrzuceniem wcześniejszej historii społecznej, ale jej rozszerzeniem o kulturę i perspektywę jednostki. W dużej mierze nadal operuje modernistycznym słownictwem i wielką narracją, co zresztą nie umknie uwagi krytyków. Z jednej strony rewiduje i rekonstruuje kategorie klasycznej historii społecznej, z drugiej zdecydowanie wychodzi poza dotychczasowy obszar zainteresowań: „nie było radykalnego rozłamu między starszą social science history i nową cultural history, ale tematy, a za nimi metody nowej historiografii uległy zmianie wraz z przeniesieniem punktu ciężkości ze struktur i procesów na kulturę i życiowe doświadczenie zwykłych ludzi” (Iggers, 2005, 100). Choć nie odżegnuje się ona od klasycznych kategorii historycznych (Topolski, 2008, 75), to następuje w jej obrębie kluczowe przełamanie monopolu historyka na prawdę – nie ma już miejsca na paternalistyczny ton naukowego autorytetu

W latach osiemdziesiątych niemieccy marksiści stworzyli kolejne silne środowisko zajmujące się mikrohistoriami: Alltagsgeschichte. Prace Dietera Langwiesche’a, Klausa Tenfelde czy Hansa Medicka sytuowały się pomiędzy szkołą brytyjskich marksistów a zdobywającą coraz szersze grono zwolenników perspektywą antropologiczną. Raz jeszcze codzienne życie zwykłych ludzi miało stać się istotnym wyznacznikiem szerszych procesów społecznych. Ponownie historia mówiona zyskała ogromną popularność. Mikrohistoria i historia mówiona, jak żadne inne narzędzie, nadawały się do zgłębiania tematów uporczywie zaprzątających niemiecką opinię publiczną oraz samych historyków: do zbieranie świadectw dotyczących przeżyć wojennych, przede wszystkim Holocaustu, ale także do badania perspektywy przeciętnego niemieckiego żołnierza.

Krytycy

Równolegle prężnie rozwijają się women studies oraz badania postkolonialne, wszystkie stawiają za punkt wyjścia jednostkowe doświadczenie. Jak zauważył już Wilhelm Dilthey, zrozumieć historię to zrozumieć życie, a zrozumienie życia jest możliwe tylko na drodze jednostkowego doświadczenia – własnych przeżyć. Idąc dalej według tej logiki: „biografia jest najbardziej filozoficzną formą historii i literacką formą rozumienia cudzego życia, a autobiografia najbardziej instruktywną formą, jaką przybiera to rozumienie” (Domańska, 2005, 137). Stąd już prosta droga do experience Victora Turnera oraz antropologii doświadczenia – nurtu, który miał być zwrotem od podejścia strukturalno-funkcjonalnego.

Mikrohistorie zostały poddane surowej krytyce, zarówno przez ich zwolenników, którzy wytykali autorom pozostawanie wciąż w starym paradygmacie, jak i przez przeciwników. Główne zarzuty skierowano pod adresem skali przedsięwzięcia. Zdaniem oponentów jej redukcja sprowadziła historię do anegdotycznego archiwum, pozbawiając ją mocy eksplanacyjnej i jakiejkolwiek użyteczności, poza czczą rozrywką dla gawiedzi. Samym mikrohistorykom zarzucono uciekanie od rzeczywistości w sentymentalną podróż ku wyidealizowanej przeszłości. Tym, którzy zajmowali się kulturami przedprzemysłowymi, zwrócono uwagę, iż metoda badająca tak stabilne struktury nie podoła ani analizie dynamicznej nowoczesności, ani procesów politycznych.

Opisane wcześniej nurty, jak Szkoła Annales, Socialgeschichte, marksiści brytyjscy, można zaliczyć do wspólnego zbioru, który Andrzej Radomski nazywa „nową historią modernistyczną nauk społecznych” (Radomski, 2002, 189-206, szczególnie 191-92). Cechuje ją założenie, iż historia przynależy do nauk społecznych, a więc jej celem jest badanie ludzkiego społeczeństwa. Kolejny wyznacznik stanowi dążenie do całościowego ujęcia przedmiotu badań – totalne historyczne wyjaśnienie. Dominuje relatywizm kulturowy i etyczny, ale nie poznawczy – epistemologicznie wszystkie te nurty są pokantowskie. Jest to historia pisana z myślą o przyszłości, do tego towarzysząca jej ideologia emancypacyjna nosi rysy linearnej koncepcji czasu i silnie zakorzenionej figury postępu (Kurkowska-Budzan, 2002, 116). Radomski wskazuje następnie, iż od lat siedemdziesiątych możemy mówić o historiografii postnowoczesnej, która rezygnuje z dociekania prawdy. Podkreśla, iż nie wypracowano żadnych metod, za pomocą których można by próbować odtworzyć przeszłość, ponieważ takiej możliwości nie dają nawet źródła historyczne. Historiografia postnowoczesna odchodzi od jakichkolwiek totalności (jednego obrazu dziejów czy jednej grupy społecznej, jednej kultury), zaś uprawiający ją historyk nie rekonstruuje dziejów, ale raczej je konstruuje (Radomski, 2002, 195).

Bez wątpienia nowa historia modernistyczna nauk społecznych, jak bardzo by nie była zakorzeniona w pozytywistycznych założeniach, stała się ważnym krokiem na drodze ku przedefiniowaniu pola historii.

W sieciach znaczeń

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych w 1977 roku ma miejsce konferencja, która zostanie obwołana przełomowym momentem w dziejach amerykańskiej historii. Tematyka wystąpień oscylująca wokół myśli Cliforda Geertza staje się symptomem narodzin nowego trendu – narastającego zbliżania się antropologii (a także socjologii) i historii. Późniejsze wpływy Mary Douglas, Victora Turnera czy Ervinga Goffmana potęgują zwrot, jaki dokonuje się w naukach społecznych. Historia i antropologia, a także wczesna socjologia, przenikały się od dawna. Jednak w antropologii otwarcie się na historię stało się możliwe dopiero w latach pięćdziesiątych, kiedy pod wpływem Edwarda Evansa-Pritcharda stosunek do historii uległ polepszeniu, a różnice między obiema dyscyplinami zostały umiejscowione nie w metodzie, co wykluczałoby wszelkie mariaże, ale jedynie w technice, która ma ten sam cel: translację kulturową (Domańska, 2005, 69).

Kluczowa dla alternatywnych historyków stała się definicja kultury sformułowana przez Geertza: kultura jest „historycznie przekazywanym wzorcem znaczeń zawartym w symbolach, systemem dziedzicznych pojęć, które wyrażają się w symbolicznych formach, poprzez które człowiek komunikuje, uwiecznia i rozwija swoją wiedzę o podejściach do życia” (Geertz, 2005a, 20), i dalej: „Będąc, wraz z Maxem Weberem, przekonany, że człowiek jest zwierzęciem zawieszonym w sieciach znaczenia, które sam utkał, kulturę postrzegam właśnie jako owe sieci, jej analizę nie jako eksperymentalną naukę, której celem jest odkrywanie praw, lecz jako naukę interpretatywną, która za cel stawia sobie odkrycie znaczenia.” (Geertz, 2005b, 36).

Centralnym zagadnieniem staje się problem przekładu kulturowego – to, co w antropologii jest obecne od dawna, dopiero wkracza w pole historii: perspektywa drugiej opisywanej strony, „tubylczy punkt widzenia”, jak powiedziałby antropolog. Przy takim ujęciu relacji, zakładając oczywiście możliwość przynajmniej minimalnej przekładalności perspektyw, badacz staje się tłumaczem, mediatorem między kulturami czy okresami historycznymi. Historyk zbliża się do swojego bohatera – jest to swojego rodzaju „obserwacja uczestnicząca”, która ma przetłumaczyć przeszłość. Zaczerpniętą z antropologii metodą jest opis gęsty Geertza. Dzieła antropologiczne, a za nimi historyczne, „są fikcjami, w oryginalnym tego słowa znaczeniu są one czymś skonstruowanym, wymodelowanym” (Domańska, 2005, 75). Wskazanie tekstualnego charakteru antropologicznych prac, a w konsekwencji także prac historycznych, było pierwszym wstrząsem dla gmachu obiektywnej nauki. Wkrótce miały nadejść kolejne.

Usankcjonowanie Innego

Przy przekładzie kulturowym warto zatrzymać się na chwilę nad figurą Innego, kluczową dla zrozumienia przemian na polu historii. Ewa Domańska pisze nawet o sformułowaniu założeń nowej nauki: heterologii, nauki o tym, co odmienne, badającej inność, odkrywającej jej wymiary, a zatem skupionej także na wielogłosowości historii i kultury (Domańska, 2005, 131). To Inny i jego odmienność stają się wyzwaniem dla współczesnej humanistyki. Tradycyjna antropologia, jak choćby studia orientalistyczne (por. Said, 2005), jest nieodrodnym dzieckiem epoki kolonialnych ekspansji i polityki imperialnej. Edward Said pisze o dwóch typach przedstawiania Innego: albo jako istoty podobnej nam, Europejczykom, ale nie tożsamej, albo jako istoty różnej, a co za tym idzie także gorszej: barbarzyńcy, dzikusa etc. Przy czym pierwsze podejście nie jest bynajmniej lepsze, ale raczej subtelniejsze, prowadzi do projekcji na Innego obowiązujących w dominującej grupie wartości i wzorców postępowania. Domańska postuluje odkrycie trzeciej możliwości ujmowania relacji z Innym: „dialogu, spotkania partycypacji, stawania się” (Domańska, 2005, 131).

Taka zmiana zainteresowań historyków wiązała się ze wspomnianą już fascynacją myślą antropologiczną: pracami Victora Turnera i Clifforda Geertza. Była to ucieczka od kryzysu modernistycznej nowej historii, ścieżka już wcześniej oswojona. Prace z nurtu mikrohistorii spotkały się z zainteresowaniem ze strony szerokiej publiczności, jednak samo środowisko zawodowych historyków przyjęło je dużo bardziej krytycznie. Niczym w soczewce, skupiły się w tym nurcie główne przemiany charakterystyczne dla całej fali przeobrażeń, jakim podlegała historiografia tamtych lat. Mikrohistorie, uzupełnione świadomym antropologicznym spojrzeniem, stały się popularną metodą badań przeszłości. Opisując „drobne wydarzenia powszechnych dni historii” (Domańska, 2005, 23), przedstawiały nową wizję świata – świata otwartego na odmienności, pełnego szacunku i tolerancji, intymnego, łączącego ludzi. Centrum uprawiania mikrohistorii przeniosło się do Stanów Zjednoczonych, gdzie powstały dwie najważniejsze dla omawianego nurtu prace: The Great Cat Massacre Roberta Darntona[8] oraz Marshalla Sahlina Islands of History.

Postmodernizm w historii

Jedną z najistotniejszych postmodernistycznych przemian, jakie zaważyły na sposobach uprawiania historiografii, jest odejście od ujmowania nauki jako jedynego źródła poznania. Pytania o uzasadnienie tezy, iż to nauka jest najdoskonalszym sposobem poznawania świata, podważyły jej rolę w adekwatnym jego opisie. Wedle nowych założeń nauka produkuje jedynie intelektualne artefakty. Wkrótce miały powstać główne manifesty zwrotu lingwistycznego oraz samego postmodernizmu.

Modernistyczna kultura nie była w stanie dać odpowiedzi na nurtujące pytania tamtego czasu. Dodatkowo upadek kategorii prawdy przyczynił się do naruszenia figury obiektywnego badacza. Nie było już powrotu do „szkiełka i oka”, a rzetelnego naukowca miał zastąpić zaangażowany w tworzenie rzeczywistości intelektualista. Postmodernizm zaowocował przede wszystkim odejściem od wielkich modernistycznych metanarracji (Lyotardowskich wielkich opowieści) i modą na mikrohistorie (Pomorski, 2004, 11–32). Wydana w 1979 Kondycja ponowoczesna wraz z zawartą w niej krytyką metanarracji i metaform:

stała się częścią postmodernistycznego sposobu myślenia, do którego (…) wchodzą także takie postulaty, jak zajęcie się sprawami dotąd uważanymi za marginesowe, i odejście od dotychczasowych spraw centralnych, badanie ‘niehistorycznych’ dotąd ludzi (dehierarchizacja), a także uznanie (w myśl idei dekonstrukcji) znaczeń nigdy nie ukazujących jakiegoś ostatecznego sensu (Topolski, 1998, 144).

Prace z zakresu studiów kulturowych, gender studies oraz refleksji postkolonialnej stanowią próby przekroczenia uwikłania historii uniwersyteckiej. Nowe spojrzenie na historię zakłada także zwrócenie uwagi na historię kobiet. Nie chodzi jedynie o uwzględnienie kobiet w dziejach, ale na procesy konstytuowania się wiedzy, pojęć, selekcję materiałów źródłowych etc. W 1971 powstaje History Workshop Journal – pierwsze instytucjonalne zaplecze dla przedsięwzięć z nurtu gender studies. Wkrótce pojawi się postulat Gender Correctness, „czyli zakaz preferowania danej płci kulturowej także w języku” (Pomorski, 2004, 13), za prosty przykład może posłużyć propozycja zastąpienie wyrazu History słowem Herstory.

Powrót nieobecnego

Do głosu dochodzi historia przemilczana, czy raczej należałoby powiedzieć: uciszana. Jak zwięźle tłumaczy ten proces Jacek Żakowski, przybliżając idee nowej humanistyki szerszej publiczności:

Miejsce jednej, ‘wynegocjowanej’ historii, historii pisanej i upowszechnianej przez ‘uprawnione’ autorytety uniwersyteckie w imieniu zwycięzców i uprzywilejowanych, zajmują historie ofiar, zapisy indywidualnej czy grupowej pamięci (Żakowski, 2002, 16).

W obrębie tego nurtu ofiary historii – rozmaicie definiowane – są poznawczo uprzywilejowane. „W większym niż dotąd stopniu zajęto się marginalnymi (w sensie tradycyjnych ocen) grupami społecznymi. Ludźmi biednymi, izolowanymi, ‘obcymi’” (Topolski, 1998, 147). Zainteresowanie badacza i analiza nie przebiega według zasad kartezjańskiego rozumu, ale na płaszczyźnie emocjonalnej. W ten sposób historia nabiera rysu interwencyjnego. Historycznie niemi, poprzez historyczną empatię, wracają w chwale na scenę akademickich badań. Jak pisze Ewa Domańska:

Forowane przez historię niekonwencjonalną badanie emocji i emocjonalne podejście do badań idzie w parze z poszukiwaniem sprawiedliwości przez tych, których ‘wielka historia’ pozbawiała głosu; tych, których wizja przeszłości i świata nie mieści się w modelu tradycyjnego badania i przedstawiania przeszłości (Domańska, 2006, 63).

Jak można przeczytać dalej, w miejsce prawdy stawiana jest figura szczerości. To szczerość wiąże się ze współczuciem – współ-odczuwaniem – a więc współgra z retoryką „równości w cierpieniu”. Celem jest opracowanie nowej epistemologii, nowych metod badawczych, a przede wszystkim nowych, pozbawionych rysu kolonializmu i imperializmu, sposobów prezentacji efektów badań.

Celem nie jest proste dołączenie kilku faktów i biografii do istniejącego gmachu nauki, ale walka o jego definitywną zmianę. Taki cel stawiali sobie badacze zaliczani do postkolonialistów:

Nadrzędnym celem badań postkolonialnych jest (…) – „dekolonizacja umysłów”. Owa dekolonizacja związana jest z powszechną w studiach postkolonialnych, aczkolwiek różnie prowadzoną i rozumianą, krytyką europocentryzmu i z (niemożliwym do zrealizowania) projektem „prowincjonalizowania Europy”, w czym pomaga promowanie (…), „postkolonialnych rodzajów wiedzy” (wiedza oporu), które kontestują europocentryczny sposób poznania z jego esencjalizmem, metanarracjami, uniwersalizmem, ideą postępu i celowości oraz myśleniem w kategoriach binarnych opozycji jako ideologię legalizującą imperialną dominację (Domańska, 2008a).

Założycielskie dla postkolonializmu teksty powstawały od przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych: w 1966 roku opublikowano Portrait du colonisé, précédé par Portrait du colonisateur (w angielskim tłumaczenie: The Colonizer and the colonized) Alberta Memmi, a w 1961 roku Wyklęty lud ziemi Frantza Fanona. Od lat osiemdziesiątych postkolonializm zaczął funkcjonować jako określenie konkretnej postawy metodologicznej, stając się subdyscypliną badań kulturowych. Kluczowe zagadnienie dla badań postkolonialnych stanowi „analiza wyobrażeń świata konstruowanych z imperialnego punktu widzenia” (Markowski, 2006, 551), a więc z punktu widzenia grupy dominującej. Jak opisuje to Hayden White:

Zachodnie rozumienie historii, na co wskazuje Levi-Strauss, jest mitem zachodniej cywilizacji – mitem służącym uzasadnianiu jej ekspansji na całym globie oraz niszczeniu wszystkich tych kultur, których ‘prymitywny’ status jest określany poprzez brak ‘świadomości historycznej’ (White, 2000, 117).

W 1978 roku ukazała się jedna z najgłośniejszych książek dotyczących stosunku Zachodu do innych krajów (w tym wypadku Wschodu): Orientalizm Edwarda Saida. Jej autor dowodzi, iż relacje między Zachodem i resztą świata – przede wszystkim Bliskim Wschodem – były oparte na dominacji, zawłaszczeniu, a także eksploatacji. Jednak istota zależności nie sprowadza się tu do dominacji militarnej, czy później gospodarczej. Dominacja jest immanentną częścią dyskursywnej wiedzy, przekazów kulturowych czy całego systemu edukacji produkowanych przez Zachód, a także przez wykształconych za jego pomocą intelektualistów reszty świata. W rozumieniu Saida, orientalizm to świadomość geopolityczna rozpowszechniona przez teksty etyczne, naukowe czy ekonomiczne (Said, 2005, 29-64). Zainteresowanie Orientem było w istocie polityczne, choć stworzone przez kulturę, zaś powstałą politykę kulturalną należy rozpatrywać jako efekt całego systemu produkcji i dystrybucji wiedzy.

Ruch w stronę „uważnienia” kultury, uczestnictwa w życiu politycznym, ale przede wszystkim pragnienie odzyskania historii tych, którzy do tej pory pozostawali zdominowani, zaowocował powstaniem wielu gałęzi badań, jak African-American Studies czy Ethnic Studies. Kontynuując myśl zawartą w przekazie książki Saida, wiele środowisk zaczęło walczyć o uzyskanie wpływu na to, jakie treści są przekazywane na drodze edukacji, jak pisane są podręczniki, obchody których rocznic są celebrowane. Jak puentuje Albert Memmi: „najpoważniejszy cios, jaki otrzymał kolonizowany, polegał na usunięciu go z historii”(Markowski, 2006, 557). Spora cześć krytycznych analiz postkolonialnych będzie nastawiona właśnie na wypełnianie luk w historii i przywracanie tego, co z oficjalnego dyskursu zostało usunięte.

Głosy „mniejszości”

Przykładem walki o dyskursywne uznanie jest nurt Chicano studies[9] oraz chronologiczne późniejsze Subaltern studies. W 1967 roku na Uniwersytecie w Berkeley zaczęło ukazywać się pismo El Grito: A Journal of Contemporary Mexican American Thought. W tym samym czasie na Uniwersytecie w Los Angeles ujrzał światło dzienne Aztlán: A Chicano Journal of the Social Sciences and the Arts. Oba wydarzenia były wynikiem trendu, który od kilku lat kształtował się na amerykańskich uczelniach: interdyscyplinarnego ruchu walczącego o dowartościowanie i uznanie historycznego doświadczenia marginalizowanych – jak postulowali jego przedstawiciele – grup etnicznych. Nie bez znaczenia pozostawał tu fakt demokratyzowania się edukacji wyższej, jak dobitnie przedstawiają wspomniany proces autorki Powiedzieć prawdę o historii:

Tak jak i inni, podejmowałyśmy karierę naukową jako autsajderki. Szczególnie wrażliwe byłyśmy na to, jak pretensje do obiektywności wykorzystywane bywają w celu wyłączenia nas z pełnego udziału w życiu publicznym ze względu na płeć, pochodzenie społeczne czy przynależność etniczną. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że w przypadku autsajderów sceptycyzm i relatywizm sprzyjają podejmowaniu badań mających wyrównywać krzywdy wyłączenia (Appleby, Hunt, Jacob, 2000, 10).

Badaczki stawiają tezę, iż to rozwój szkolnictwa wyższego oraz próba włączenia nowych grup w dominujący intelektualny paradygmat spowodowały rozsadzenie go od wewnątrz: „z chwilą, gdy wyższe uczelnie stały się dostępne dla kobiet, mniejszości etnicznych czy dzieci warstw pracujących, zapadły się filozoficzne podstawy wspierające wiarę ludzi oświeconych” (Appleby, Hunt, Jacob, 2000, 10).

Podobną genezę miały Subaltern studies – badania grup podrzędnych, powstałe z inicjatywy badaczy z południowej Azji zainteresowanych postkolonializmem i postimperializmem. Ich celem było „przepisanie” historii Indii[10]. Nie bez znaczenia jest fakt, iż Indie, jako była brytyjska kolonia, posiadały angielskojęzyczne elity, toteż krytyczne nurty zachodniej filozofii znacznie łatwiej docierały do indyjskich intelektualistów.

Sama nazwa ruchu została zaczerpnięta z Listów więziennych Antonio Gramsci’ego, wprowadzającego to pojęcie w celu uniknięcia cenzury. W Listach dowodzi on, iż podporządkowani klasom panującym posiadają historię równie bogatą i złożoną, jednak nieoficjalną i z założenia epizodyczną (Domańska, 2008b, 358). Uwaga badaczy skupia się na historii oddolnej w duchu krytyki tradycyjnych interpretacji historycznych. Początkowo ruch skupiony był przede wszystkim na przepisaniu biegu zdarzeń według nowych kategorii i z nowej perspektywy. To w tym nurcie badań powstał projekt prowincjonalizowania Europy, zaproponowany przez Dipesha Chakarbarty’ego – projekt niemożliwy do przeprowadzenia w łonie historii akademickiej, zbyt przesiąkniętej ideałami nowożytności i Europą jako centrum odniesienia (Domańska, 2008b, 367).

Istotnym problemem okazało się pozyskiwanie źródeł (nawet przy bardzo szerokim rozumieniu tego, co za źródło wiedzy historycznej może uchodzić). Potrzebne było nie tylko nowe podejście do materiału źródłowego, ale także wypracowanie nowej metodologii. Warto zaznaczyć, iż uciśnionych traktowano jako grupy, a nie zbiory jednostek, ważna była świadomość kolektywna, nie biografia. Można wręcz mówić o niechęci do indywidualizacji zbiorowego podmiotu (Domańska, 2008b, 362). Jeszcze w 1992 roku powstaje analogiczny ruch w Ameryce Łacińskiej: Latin American Subaltern Studies Association, także charakteryzujący się krytycznym podejściem do dominujących kultur – elitarnych, burżuazyjnych czy liberalnych.

Jakby w opozycji do zbiorowego nastawienia wielu badaczy, wokół tych nurtów – przede wszystkim Chicano studies – powstał projekt „wiedzy emotywnej” autorstwa Alberto Lopeza Pulido. Ma ona na celu „potwierdzenie i uprawomocnienie doświadczeń i wypowiedzi społeczności marginalnych oraz przyznanie, że są one realnymi i prawdziwymi doświadczeniami, które muszą zostać opowiedziane” (Domańska, 2006, 69). Efektem ma być powstanie narracyjnej historiografii zbiorowości. Wychodząc od emocjonalnego podmiotu i jednostkowego doświadczenia, przedstawiciel wspólnoty poprzez introspekcję odkrywa samego siebie, definiuje i legitymizuje swoją tożsamość. Takie działanie ma silny wymiar terapeutyczny, a jednocześnie uprawomocnia, wyśmiewane przez chłodnych scjentystów, „kobiece”, romantyczne sposoby odczuwania świata. Chicano studies dzięki

wykorzystaniu innego rodzaju źródeł, budowaniu innego rodzaju metodologii, która kontestuje europocentryczny, antropocentryczny, fallocentryczny i logocentryczny model poznania, przedstawiciele tych społeczności [pozbawionych głosu przez wielkie narracje – przyp. A.Z.] piszą historię od nowa ze swojego punktu widzenia (Domańska, 2006, 76).

Jak zawsze, szybko pojawiły się głosy krytyczne wobec tego już przecież krytycznego podejścia. Wskazywano, iż pod figurą empatii kryje się kolejny proces uprzedmiotowienia i dominacji, a opis zawsze będzie czynił opisywane przedmiotem. W tej optyce empatyczne podejście jest tylko kolejnym wcieleniem eurocentrycznego zawłaszczania opowieści Innego, kolejną imperialną uzurpacją i kolejną strategią kolonizacji. Jak zauważa Ewa Domańska, przecież już Nietzsche wskazywał, iż także współczucie może być narzędziem dominacji (Domańska, 2006, 63).

Warto zaznaczyć, że Chicano studies stały się podstawą dla szeroko zakrojonych ruchów społecznych, powstało także wiele dokumentów-manifestów, jak El Plan de Santa Barbara[11]. Można w tym miejscu przywołać teorię kultury opozycyjnej: „uciskane przez dominującą kulturę grupy będą zwracały się do swoich kultur, by generować kulturę oporu”(Domańska, 2006, 71). Nie jest to zaskakujący proces, jeśli uświadomić sobie, iż jedyną alternatywę stanowi pozostanie ofiarą. Przedstawiciele Chicano studies, Subalterniści, zresztą postkolonialiści w ogóle, są nazywani historykami walczącymi, a ich badania – rewizjonistycznymi i insurekcyjnymi:

Biorąc pod uwagę owe rewanżystowskie tendencje, można powiedzieć, że studia postkolonialne tworzą społecznie zaangażowaną teorię, która jest narzędziem walki politycznej. Z założenia badania te miały wspomagać budowanie świadomości opozycyjnej grup opresjonowanych i tworzenie polityki emancypacyjnej, co prowadzić miało do konkretnych zmian społecznych i politycznych (Domańska, 2008, 159).

Wszystko jest polityczne

Nic dziwnego, iż spór między tradycyjnymi historykami a teoretykami nowych nurtów odzwierciedla napięcia natury politycznej. Obrońcy starego porządku, często o poglądach prawicowych, sprzeciwiają się nie tyle nowym faktom czy ujęciom, ale przede wszystkim zideologizowanej teorii w służbie tożsamościowych rozgrywek różnorakich mniejszości (Domańska, 2005, 58-59). Rzeczywiście, nowe nurty cechuje poznawcze uprzywilejowanie ofiary – nie na zasadzie kartezjańskiego rozumu, ale na płaszczyźnie emocjonalnej (Domańska, 2006, 18). Uprawia się historię insurekcyjną i interwencyjną. Nowa humanistyka – studia kulturowe i postkolonialne – to w większości dyskursy krytyczne, zaś krytyka stawia badaczy niemal automatycznie po stronie opozycji. Historia jest nieodłącznie związana z władzą, stanowi formę walki o nią: historia zwycięzców jest upowszechniana przez system edukacyjny, media, praktyki muzealne, święta i instytucje państwowe. Spośród wielu równoważnych pamięci, ta zwycięska zmienia się w historię urzędową (Pomian, 2006, 198). Historia akademicka, chcąc nie chcąc, jest uwikłana w te relacje, stąd łatwo odrzucić jej zarzuty jako interesowne: skoncentrowane na podtrzymaniu własnej hegemonii.

Historia niekonwencjonalna, chcąc być antyuniwersalistyczna i antyesencjalistyczna, sama siebie skazuje na pozostawanie w opozycji, która uprawomocnia ją, stając się jej konstytutywną i pożądaną cechą. Historia niekonwencjonalna nie mówi o zwycięzcach i bohaterach, gdyż ma być dyskursem emancypacyjnym.

Choć jednostronna wizja historii pozytywnej – spajającej społeczność czy też społecznie użytecznej – została skompromitowana powiązaniami z władzą i ideologią, to jednak alternatywa wydaje się równie niebezpieczna. „Nawet w demokracji, historia zawsze pociąga władzę i wykluczenie, jest bowiem zawsze czyjąś historią, opowiedzianą z czyjegoś punktu widzenia” (Appleby, Hunt, Jacob, 2000, 19). Także historia niekonwencjonalna może stać się takim samym, jeśli nie groźniejszym, instrumentem władzy i budowania grup tożsamościowych. Jednak większość historii mniejszości zostaje raczej bezboleśnie włączona w historię większości – staje się wygodnym suplementem świadczącym o postępowości, demokratyczności i otwartości danej grupy dominującej.

Zwrot lingwistyczny

Istotnym katalizatorem zmian w polu historii stał się zwrot lingwistyczny. Tym mianem określa się z jednej strony intensywny rozwój filozofii języka, zwrócenie uwagi na dyskurs, retorykę, z drugiej zaś – podważenie klasycznej koncepcji prawdy. Samo określenie – linguistic turn – zostało przyjęte za Richardem Rortym. Amerykański neopragmatyzm, z którym wiązana jest jego postać, dotkliwie kwestionuje doktrynę empiryzmu, stojąc na stanowisku, iż „wszelka wiedza o świecie jest tworzona i komunikowana w języku, który nie jest już przezroczystym i neutralnym medium” (Radomski, 2006, 47). Neopragmatyści:

należą do grupy filozofów, metodologów i w ogóle badaczy, którzy konsekwentnie opowiadają całemu naukowemu światu o iluzjach tradycyjnego myślenia o pracy naukowej, a nawet o niebezpieczeństwach postrzegania nauki jako czegoś wyróżnionego i wyjątkowego w ramach ludzkiej działalności (Radomski, 2006, 55).

Rzeczywistość to nic więcej, jak tyko zbiór bodźców pobudzających nas do wypowiadania określonych sądów, które tworzone są w danym języku, by powoływać do życia obiekty, fakty, stany rzeczy. Reasumując, fakty są konstruowane przez badaczy.

Zwrot lingwistyczny bądź interpretatywny, retoryczny, jak bywa on również określany, był nurtem złożonym i bynajmniej nie ogranicza się do amerykańskich neopragmatystów. Najszybciej rozprzestrzenił się w Stanach Zjednoczonych za sprawą American Historical Review. Podwaliny pod ten przełom położone zostały w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przez nową krytykę, pisma Barthesa, Derridy i Foucaulta. To właśnie Foucault był nowatorem w dziedzinie myślenia o narracji historycznej – tropiącym epistemy, sposoby myślenia o świecie rządzące dyskursem (por. Foucault, 2008 i 1977).

Zwrot lingwistyczny został poprzedzony niepozytywistycznymi nurtami filozofii: fenomenologią, hermeneutyką, a także nowymi trendami w językoznawstwie, między innymi nową krytyczną teorią literatury (Harold Bloom, Paul de Man). Jako zjawiska istotne dla jego rozwoju dodatkowo wymienia się: wystąpienie Paula Feyerabenda, odnowienie hermeneutyki, między innymi przez Hansa-Georga Gadamera, filozofię języka Ludwiga Wittgensteina (Radomski, 2006, 65).

Wpływ zwrotu lingwistycznego na historię sprowadza się przede wszystkim do rozbudzenia zainteresowani interpretacją, narracją, tekstem i dyskursem. Inspiracje czerpano z lingwistyki, pism Ferdinanda de Saussure’a czy Charlesa Pierce’a, a także, w prostej linii czerpiących z tychże autorów, Rolanda Barthesa, Romana Jakobsona czy Umberto Eco. Podstawowe cechy zwrotu zamykają się w grupie pojęć:

– lingwistyczność – założenie, że kultura jest językiem;

– tekstualność – rzeczywistość jest tekstem, który można interpretować;

– konstruktywizm – rzeczywistość nie jest dostępna bezpośredniej percepcji, wiedza może dotyczyć jedynie konstruktów: rzeczywistości tekstualnych powstających podczas procesów wyobrażeniowych;

– dyskursywność – wiedza to wytwór ludzkiej świadomości; to, co uważamy za rzeczywistość, jest „efektem realności” (Domańska, 2005, 84-85).

Wokół tekstu

Zwłaszcza prace Rolanda Barthesa są istotne w kontekście historii, przede wszystkim jego artykuł Dyskurs historii, uważany obecnie za pierwszą strukturalistyczną analizę dyskursu historycznego:

(…) dyskurs historyczny jest zasadniczo przetworzeniem ideologicznym, albo ściślej, wyobrażeniowym (…) jest to bez wątpienia jedyny dyskurs, w którym desygnat chce się ująć jako zewnętrzny wobec dyskursu (…). Dyskurs historyczny nie śledzi realności, lecz nadaje jej znacznie (Barthes, 1984, 225).

Barthes podkreśla uniwersalność opowiadania jako fenomenu kulturowego: „Opowiadanie jest międzynarodowe, ponadczasowe, ogólnokulturowe, jest wszechobecne jak życie” (Barthes, 1977, 156). Jak zauważa Domańska: „Rozważania Barthesa wpasowują się zatem w kształtującą się w tym czasie atmosferą postmodernistycznej kulturalizacji dziedzin humanistycznych” (Domańska, 2005, 83). Stąd już blisko do stwierdzenia, iż narracja jest meta-kodem o charakterze uniwersalnym, co podchwyci później Hayden White, pisząc:

Odruch opowiadania jest tak naturalny, a forma narracyjna tak dalece nieunikniona w przypadku jakiegokolwiek opisu wydarzeń zgodnego z ich rzeczywistym przebiegiem, że narracyjność mogłaby wydawać się problematyczna tylko w kulturze, w której byłaby nieobecna (White, 2000, 135).

Kryzys realizmu stał się faktem. Odrzucono tezę, że istnieje jeden prawdziwy obraz świata, którego strukturę odzwierciedla język (wraz z nią upadły programy budowy języka idealnego do opisu świata, jeszcze niedawno podejmowane przez intelektualistów) (Topolski, 2008, 67). Skoncentrowanie uwagi na warstwie retorycznej, której podporządkowana została logika narracji historycznej i figura prawdy, doprowadziło do tekstualizmu, spotęgowanego postmodernistyczną krytyką klasycznej epistemologii (jak u Rorty’ego). Konkluzja była jasna: jedynie tekst może być poddany analizie (Topolski, 2008, 71).

W naukach historycznych zwrot lingwistyczny był częścią wysiłku podjętego, by przełamać determinizm wcześniejszych socjoekonomicznych podejść do przeszłości oraz by wprowadzić w pole zainteresowań badaczy kwestie wpływu kultury i języka. Nie chodziło przy tym o popularyzację tak radykalnych twierdzeń jak to, że – parafrazując Foucaulta – rzeczywistość nie istnieje, istnieje tylko język. Raczej o przyjęcie poglądu, iż zarówno język wpływa na strukturę społeczeństwa, jak i społeczne właściwości różnicują język (Iggers, 2005, 133). Szeroka recepcja myśli Geertza wprowadziła zwrot lingwistyczny tylnymi drzwiami.

Tradycyjnemu przekonaniu, iż dzieje to uniwersalny, postępujący proces, którego motorem jest konflikt, współzawodnictwo bądź współpraca między grupami społecznymi, przeciwstawiono niemożliwy do ogarnięcia na płaszczyźnie ontologicznej pluralizm przekonań. Wedle założenia: „granice naszego języka są granicami naszego świata”[12], postulowano, że nie istnieje „czysty styl” prezentujący rzeczywistość bez zniekształceń. Nakaz dążenia do prawdy przesunął się z obszaru koniecznych rezultatów w stronę moralnych postulatów (Kurkowska-Budzan, 2002, 191). Wymagane jest zaangażowanie moralne intelektualisty (nazywane czasem zwrotem etycznym) – historię pisze się dla ludzi, by wywołać refleksję moralną i estetyczną. Zwrot lingwistyczny uświadomił historykom społecznym, że żadne wydarzenia, struktury i procesy nie istnieją poza swą źródłową reprezentacją, poza historycznym dyskursem, poza konceptualizacją oraz politycznym kontekstem (Kurkowska-Budzan, 2002, 134).

Jerzy Topolski pisze: „Wiek dwudziesty przyniósł zdarzenia, w stosunku do których modernistyczny język i związane z nim strategie narracyjne okazały swą bezradność” (Topolski, 2008, 324). Rzeczywiście, przyjmując, iż dwudziestowieczna filozofia w dużej mierze kontynuowała:

kantowską tradycję epistemologiczną, stawiając pytania: jak język wiąże się ze światem i jakie kryteria muszą być spełnione, by język przekazywał prawdę o tym, czego dotyczy (…) zaowocowało to logicznym pozytywizmem, zwykłą filozofią języka, pragmatyzmem i różnymi nurtami filozofii nauki” (Ankersmit, 2004, 30).

Filozofia przestała spełniać swoją rolę, zarówno wobec dynamicznej rzeczywistości, jak i wobec bagażu, jaki ludzkość dźwiga od czasu wydarzeń pierwszej połowy XX wieku. Jean-Francis Lyotard porównał Auschwitz z trzęsieniem ziemi tak silnym, że zniszczyło wszelkie sejsmografy mogące je zmierzyć (Topolski, 2008, 328). Należało skonstruować nowe.

Pisarstwo historyczne

Zwrot lingwistyczny stał się podstawą dla rodzącego się narratywizmu. W 1960 roku zaczyna ukazywać się History and Theory, od tej pory wyznaczając najnowsze trendy w teorii historii. To tu publikowane są na początku pisma Arthura C. Danto i Waltera B. Gallie, kładąc tym samym podwaliny pod narratywizm, przesuwając zainteresowanie z dominujących wcześniej logicznych i konceptualnych problemów. Najpierw wychodzi The Analitical Philosophy of History Danto (1965), gdzie dowodzi on, iż wyjaśnianie historyczne ma formę narracji: „wydarzenia są nam znane tylko o tyle, o ile zostają opisane, znarratywizowane oraz że to samo wydarzenie może zostać trafnie opisane w różny sposób” (Ankersmit, 2004, 7). Istotny wkład filozofii narratywistycznej stanowi potraktowanie narracji historycznej jako tekstowej całości, nieredukowalnej do ciągów zdań. Kluczowa staje się z jednej strony relacja między narracją historyczną a narracją literacką, z drugiej zaś – między narracją a pozatekstową rzeczywistością.

Dla pierwszej fazy narratywizmu, inspirowanej filozofią analityczną, charakterystyczne było skupienie się na wyjaśnianiu i strukturze narracji historycznej, stąd sam zwrot lingwistyczny w mniejszym stopniu wpłynął na narratywizm lat sześćdziesiątych (czyli właśnie prace Arthura C. Danto, Waltera B. Galliego), a bardziej na jego postanalityczną fazę, rozpoczętą przez Louisa Minka oraz Haydena White’a (Ankersmit, 2004, 86). To za ich sprawą w latach siedemdziesiątych mówi się o drugiej fazie narratywizmu, inspirowanej strukturalizmem i tekstualizmem, skoncentrowanej na retorycznym wymiarze. Trzecia faza miałaby przypadać na lata osiemdziesiąte, kiedy pojawiły się kluczowe publikacje Ankersmita, a wraz z nimi przesuniecie w stronę przedstawienia i reprezentacji historycznej.

W 1966 roku White publikuje pierwszy ważny artykuł: Brzemię historii. Stawia pytanie nie o to, jak dotrzeć do przeszłości, jak ją reanimować i przybliżyć, ale raczej: jak się od niej uwolnić (White, 2000, 45). Jest to moment wyjścia poza wczesnonarratywistyczną debatę, która w tym czasie zdominowała History and Theory.

Kolejny krok to artykuł Wiliama Dray’a On the Nature and Role of Narrative in Historiography z 1971 roku, gdzie pojawia się termin narratywizm w odniesieniu do badania podkreślającego rolę narracji w historii – do tego nurtu zaliczył on Mortona White’a, Galliego i Danto. Narracja w rozumieniu Haydena White’a odbiegała od nurtu zdefiniowanego przez Dray’a – dla niego istotny był jej retoryczny wymiar, rola narracji w budowaniu sensu świata i życia. Kontynuatorem podejścia White’a był Ankersmit. Obecnie to raczej refleksję tych dwóch badaczy nazywa się narratywizmem (Ankersmit, 2004, 8).

W 1973 roku White faktycznie włącza historiografię w dokonujący się wówczas w całej humanistyce zwrot lingwistyczny – ukazuje się Metahistory. Inspirowana Barthesem, Kennethem Burkem i de Manem, prezentuje nową teorię badania pisarstwa historycznego – tropologię. Na podstawie pisarstwa historycznego czterech historyków: Micheleta, Rankego, Tocqueville’a i Burckhardta oraz trzech filozofów: Marksa, Nietzschego, Crocego opisuje transformację świadomości historycznej – historię intelektualną. Wyróżnia cztery tropy spotykane w pisarstwie historycznym: metaforę, metonimię, synekdochę i ironię. Są one:

paradygmatami, których dostarcza sam język, paradygmatami działania, dzięki którym świadomość może poznawczo prefigurować problematyczne pole doświadczenia tak, by przygotować je do analizy i wyjaśniania (White, 2000, 16).

Metahistory White’a uznaje się za stadium pośrednie pomiędzy narracyjnym realizmem a narracyjnym idealizmem. Tropy retoryczne mają porządkować „amorficzny konglomerat zdarzeń i faktów”, przybliżając w ten sposób przeszłą rzeczywistość (Topolski, 2008, 61).

Kluczem do teorii White’a jest stwierdzenie, iż „myślenie o świecie ma charakter narracyjny, a opowiadanie jest podstawowym sposobem ujmowania rzeczywistości, sposobem porządkowania, organizowania i wyjaśniania świata” (White, 2000, 22). Rzeczywistość z kolei jest czystym, pozbawionym sensu strumieniem zdarzeń, jest zbiorem nieznaczących faktów, które nie mogą być zrozumiane. Dopiero historyk „przekłada prozę przeszłości historycznej na poezję historiografii” (White, 2000, 23). Jak opisuje to White: „większość sekwencji wydarzeń historycznych daje się sfabularyzować na kilka różnych sposobów, co pozwala na różne ich interpretacje i przydaje im różnych znaczeń” (White, 2000, 84).

Początkowo Metahistory nie chciano drukować – tak bardzo odbiegała od scjentystycznego myślenia o historiografii. Była „wyrazem rebelii wobec pozytywistycznego ujmowania historii, jej celem było obalenie mitu historii naukowej” (White, 2000, 12). White wskazuje na bliskość narracji historycznej i narracji literackiej, co implikuje narracyjny charakter historii, a co za tym idzie bezcelowość dążenia do jej unaukowienia. W oczach krytyków było to sprowadzenie całego warsztatu historyka do literatury. Dodatkowo, wiele myśli formułowanych przez White’a uderza w samo środowisko akademickie, co nie sprzyja współpracy. Głośno mówił on, że historia prezentuje przestarzałe podejście do nauki:

Wielu historyków nadal traktuje ‘fakty’ tak, jak gdyby było one ‘dane’ i nie chce – w przeciwieństwie do większości naukowców – przyznać, że nie są one ‘odnajdywane’, ale raczej ‘konstruowane’ (…)”, a także: „jeżeli historycy naszego pokolenia zechcieliby wziąć czynny udział w życiu artystycznym i intelektualnym naszych czasów, wartości historii nie musiano by bronić w sposób tak bojaźliwy i niejednoznaczny, jak to się robi obecnie (White, 2000, 71).

Dziś Metahistory funkcjonuje jako jedno z najważniejszych dzieł humanistyki. Historia „po White’cie” jest bardziej konstruktywistyczna niż empiryczna, jest bardziej interpretacją niż wyjaśnianiem – zanim przeszłość będzie można odkryć, trzeba ją wynaleźć.

Obok White’a, niemal automatycznie, umieszcza się Franka Ankersmita. Pierwsza ważna książka Ankersmita, Narrative Logic, nie przyniosła mu rozgłosu, spotkała się z nieprzychylnymi recenzjami i zastopowała karierę na dłuższy czas. Jest to pozycja znacznie bardziej zakorzeniona w postmodernizmie: „Ankersmit przestał poszukiwać prawdy na interpretacyjnym piętrze narracji, tak jak to czynili krytycy historyzmu, chcący ‘unaukowić’ to, co w narracji wznosi się ponad kronikarską relacje” (Topolski, 1998, 139).

W ujęciu Ankersmita narratywistyczna filozofia historii jest filozofią pisarstwa historycznego, nie zaś badań historycznych. Oferuje on estetyczne ujęcie historiografii, analizując teksty historyczne jako całościowe reprezentacje historyczne. To właśnie odróżnia Ankersmita od White’a, który reprezentuje nurt retoryczny.

Jednym z głównych pojęć koncepcji Ankersmita są substancje narracyjne. Jest to warstwa ponadfaktograficzna, niemająca żadnego odniesienia do przeszłej rzeczywistości. Nie możemy mówić, iż rzeczywiście było coś takiego, jak Rewolucja Francuska czy barok. Były jedynie zdarzenia, które później zostały tak nazwane. Wymienione pojęcia reprezentują rzeczywistość, ale nie są jej odbiciem (Ankersmit, 2004, 59)[13]. Ankersmit uważa narracje historyczne za reprezentacje przeszłości, propozycje widzenia przeszłości czy organizowania wiedzy o niej. Choć kryterium prawdy nie może zostać odrzucone, w sytuacji tak odrębnych opcji światopoglądowych historyków musi być ono zastąpione kryterium uznaniowym. Przedstawienia określone jako realistyczne przez środowisko akademików, takimi się stają. Ankersmit, obok White’a, został uznany za klasyka gatunku. Wprowadził do historiografii przede wszystkim podejście estetyczne, zwartą teorię reprezentacji i doświadczenia historycznego.

Jerzy Topolski wskazał trzy prace jako kluczowe dla zmian, które nastąpiły w historii czy filozofii historii. Chodzi o zmiany rozumiane jako krytyka dedukcyjno-nomologicznego modelu wyjaśniania oraz te spowodowane przez powstający nurt narratywistyczny. Są to: Metahistory White’a, Narrative Logic Ankersmita oraz jeszcze tu niewspominana książka Petera Novicka To szlachetne marzenie. ‘Problem obiektywności’ a praktyka historyczna w Ameryce z 1988 roku[14], dowodząca niemożliwości zaistnienia historii obiektywnej oraz śledząca jej genezę.

Golem historyka

Aby nie utonąć w nadmiarze literatury poświęconej narratywizmowi, wygodnie będzie przedstawić jego krótkie podsumowanie[15]. Narratywistyczny zwrot polegał przede wszystkim na zakwestionowaniu statusu historii postrzeganej do tej pory jako nauka w sensie science. Historia ma być raczej związana ze sferą kultury, czy też literatury i sztuki, niż nauki. Podważono fundamenty scjentystycznej teorii poznania – nie można mieć do czynienia bezpośrednio z przeszłością, ale jedynie z jej interpretacją. W takiej sytuacji przeszłość istnieje jedynie jako kreacja historyka, który „po prostu powołuje ją do życia w sposób podobny, w sensie mechanizmu, jak pisarz, który tworzy fikcję literacką” (Stobiecki, 2009). Co za tym idzie, nie może zostać utrzymana klasyczna koncepcja prawdy – jako rezultat odrzucenia tezy o dostępie do poznania obiektywnej rzeczywistości. Możliwe są inne modele prawdy: albo oparte na autorytecie – konsensusie środowiska historyków wspartym siecią zależności i wzajemnych relacji uznania autorytetu; albo interpretacyjne – prawda jest konstruowana przez historyka, staje się sprawą sumienia i moralności. Tak podsumowuje owo podejście Leszek Kołakowski, pisząc o Huizindze:

Gwarancją opisu może być tylko sam autor, albo nasze przeświadczenie o autentyczności jego poglądu, mamy prawo sądzić, że przez wieloletnie studia i badania udało mu się naprawdę do tego stopnia wżyć w klimat umysłowy badanego świata i uzyskać intuicję jego specyficznego ‘poczucia życia’, na tyle trafną, że dobór ilustracji nie jest podyktowany w jego dziele nakazami jakiejś konstrukcji apriorycznej, lecz faktycznymi własnościami nagromadzonego surowca empirycznych danych (Kołakowski, 1989, 85).

Oznacza to ostateczne uznanie, iż:

fakty i obrazy przeszłości, o których historycy piszą w swych tekstach, są ich konstrukcją, uwarunkowaną respektowaną przez badacza wiedzą pozaźródłową, jego systemem wartości, ideologią itp., a więc ‘bagażem’, którego nie może on się pozbyć ani zneutralizować!” (Radomski, 2006, 115).

Absorpcja zmian

Podkreślany przez Lyotarda narracyjny charakter wiedzy naukowej był jak strumień zimnej wody dla środowiska naukowego, wywołał także bardzo ostre reakcje (na przykład Gertrude Himmelfarb mówiła o intelektualnym i moralnym samobójstwie) (Radomski, 2006, 144). Istotne jest, iż mimo zmian w otoczeniu filozoficznym:

Historycy na ogół pozostali przy tradycyjnych poglądach o naukowości historii jako ideale ich pracy, jednak na gruncie filozofii historii i historii historiografii dokonała się głęboka zmiana kierunku refleksji (…) ku sprawom ogólnym i filozoficzno-teoretycznym (Topolski, 1998, 138).

Najnowsze propozycje w bardzo niewielkim stopniu przenikają do warsztatów profesjonalnych historyków (Topolski, 2008, 66). Zresztą wszelka myśl niosząca złowrogie znamiona postmodernizmu była i jest odbierana nad wyraz sceptycznie, nie tylko w środowisku historyków (Kurkowska-Budzan, 2002, 131).

Ważny trop stanowi także rola źródeł historycznych. Poza stopniowym poszerzaniem ich definicji i inkludowaniu kolejnych materiałów jako akceptowalnej podstawy badań, wraz z nowym rozumieniem pracy historyka zmienia się także ich funkcja:

Historyk modernistyczny kieruje się drogą rozumowania prowadzącą od źródła i świadectwa do ukrytej za owym źródłem rzeczywistości historycznej. Natomiast dla postmodernisty świadectwo nie wiedzie do przeszłości, ale do innej interpretacji przeszłości (Radomski, 2007, 102).

Kluczowe punkty krytyki postmodernistycznej można, za Georgem Iggersem (Iggers, 2003, 13), sprowadzić do trzech aksjomatów: historia to nie tylko ciągłość, ale załamania, przerwy, nieciągłości, jest ona skażona ideologicznym rysem dyskursu dominującego, historyk stracił na zawsze autorytet eksperta.

Narratywistyczna filozofia historii dominuje w latach osiemdziesiątych, kiedy obowiązuje również tekstualizacja i antropologizacja humanistyki. Już w latach dziewięćdziesiątych następuje kolejne przesunięcie, tym razem w stronę pamięci i doświadczenia (Dominic LaCapra, późny Ankersmit).

Poetyka kulturowa

W tym samym czasie pojawia się kolejny nowy nurt, który można wliczyć w zbiór tworzący historię niekonwencjonalną, a mianowicie nowy historyzm. Przyjmuje się, że nurt ów – nazywany także neohistoryzmem czy poetyką kulturową – został zapoczątkowany przez Stephena Greenblatta. Podstawowe założenia, jakie przypisuje się twórczości Greenblatta, jak w soczewce skupiają elementy wcześniej opisywanych przemian. Jest więc skupienie uwagi na uwarunkowaniach historycznych, kulturowych czy społecznych, pojawia się sceptycyzm w podejściu do wszelkich uniwersalnych prawd oraz założenie, iż świat jest doświadczany poprzez język (Greenblatt, 2006). Za Whitem przyjmuje się, iż historia nie jest przeszłością, ale opowieścią o przeszłości – jest reprezentowana w sposób językowy. Wreszcie pojawiają się relacje władzy, które poetyka kulturowa tropi i uwidacznia. Sama kultura jest konstruktem, także założenia badaczy/autorów podlegają konstrukcji, a więc i dekonstrukcji. Większość przedstawicieli nowego historyzmu wyraźnie określa swoją pozycję biograficzną czy przekonania polityczne. Badania historii nie są bezstronne i obiektywne – historyk (ani żaden inny badacz) nie jest w stanie pozbyć się własnych założeń, wartości i opinii.

Przedmiotem zainteresowania nowego historyzmu jest przede wszystkim tekst – analizowany w kategoriach okresów historycznych i kultur, które go kształtowały; nie jest eteryczną istotą unoszącą się ponad walką historii. Tekst jest zawsze zlokalizowany, złapany w siatkę rozmaitych sił społecznych. Zawsze związany jest z ideologią i pozostaje środkiem wyrażania władzy. Jest „lokalny” – zlokalizowany, jest częścią napięć społecznych. Za postkolonialistami przyznaje się uprzywilejowane miejsce temu, co marginalne, sytuując je przed tym, co centralne (historia nie jest pochodem zwycięzców, jak chciał Hegel, do głosu dojdą także przegrani, jak chciał Walter Benjamin). Istnieją zatem historie, nie jedna Historia – każdy okres jest zbiorem różnych, niejednokrotnie sprzecznych, historii. Nowy historyzm zaciera granice między dyscyplinami – bada wszelkie wpływy na produkcję kulturową. Warto mieć na uwadze, iż – kładąc podwaliny pod wiele ruchów krytycznych – sam je „skolonizował”. Podobny zarzut spotkał zwrot lingwistyczny, który miał osiągnąć apogeum „w postaci imperializmu narratywistycznej filozofii historii, traktującej jako passe wszystko to, co nie miało wydźwięku nowej ideologii”(Pomorski, 2007, 19).

Przeciwstawne obozy

Przy omawianiu wymienionych kwestii nadużyciem byłoby stwierdzenie, iż wychodzą one od tych samych założeń lub działają w tym samym paradygmacie – tak się oczywiście nie dzieje. Jednak istotne jest to, że została osiągnięta pewna masa krytyczna i doszło do przedefiniowania całego pola historii. Nastąpiła całościowa reorganizacja wielkiego gmachu historycznej wiedzy, zaś w efekcie – rozbicie go na dynamiczny, subiektywny i demokratyczny, jak się zdaje, zbiór historii.

Wśród rozpatrywanych modeli uprawiania historii znalazło się wiele różnorodnych zjawisk, jak: historia antropologiczna, mentalności, etnohistoria, history from below, kultury popularnej, życia codziennego. Mimo ich zróżnicowania wydaje się uprawniona próba umieszczenia ich w jednym, wspólnym zbiorze (choć nie zawsze w jego centrum, częściej na obrzeżach), którego ogólnej nazwie daleko do oczywistości. Przy opisywaniu najnowszych nurtów w historiografii używano różnych przymiotników: „niestandardowa”, „nowa”, „nieklasyczna”, a nawet „nowoczesna” („ponowoczesna” zdaje się równie uzasadniona, o czym za chwilę). Biorąc pod uwagę ogromny wpływ, jaki na filozofię historii mieli myśliciele przypisywani do postmodernizmu, można mówić po prostu o historii „postmodernistycznej”. Keith Jenkins, uznawany za czołowego historyka-postmodernistę, dokonał selekcji podobnych kluczowych oddziaływań. W zbiorze tekstów pod jego redakcją: Postmodern History Reader, znaleźli się Barthes, Foucault, Lyotard czy Baudrillard. Głosy tych autorów są otwarcie włączane we względnie uznany kanon tworzący historiografię współczesną.

Innym terminem, używanym przez Petera Burke’a, jest „nowa historia kulturowa”. W Polsce pojęcie to zaistniało dzięki wczesnemu tłumaczeniu książki Burke’a pt. Historia i teoria społeczna. Nowa historia kulturowa miała zbierać pod jedną nazwą różne nurty filozofii historii, zarówno te inspirowane krytyką feministyczną, jak i psychoanalizą czy dekonstrukcją. Ewa Domańska mówi z kolei o „historii alternatywnej”, w późniejszych publikacjach używa zaś terminu „historia niekonwencjonalna”[16]. Jaką by nie opatrzyć nazwą rozpatrywanych tutaj nurtów, mogą się one jawić jako nowa dyscyplina, swoista odpowiedź na hybrydyczność współczesnej kultury, ukazująca codzienność, zwykłe życie (Domańska, 2005, 59).

Warsztat naukowy

Zakładając, że działaniem uprawnionym byłoby ustalenie pewnego kanonu historii niekonwencjonalnej, trzeba by w tym celu zebrać szereg cech typowych dla takiego właśnie podejścia do pisarstwa historycznego. Na pierwszym miejscu znalazłoby się z pewnością odejście od zdepersonalizowanego, wszechwiedzącego narratora. Historyk w tekście nie jest już przezroczysty – dominuje subiektywne podejście do tematu. Jak nazywa to Philippe Carrard (Domańska, 2005, 260): nastąpiła „subiektywizacja komentarza”, a „podmiot obiektywny” został zastąpiony barthesowskim „podmiotem emocjonalnym”. Ujawnia się to zarówno w samym opisie historycznych zdarzeń, jak i w budowaniu kontekstu całej narracji. Nie chodzi jednak o kontekst tychże zdarzeń, ale o proces powstawania samego tekstu. Często podawane są powody podjęcia danego zagadnienia, osobiste preferencje, poglądy, a nawet odwołanie do zewnętrznych uwarunkowań, jakie zdaniem badacza mogły nań wpłynąć[17]. Przedtem:

Historyk był więc w narracji nieobecny, a historia zdawała opowiadać się sama. (…) historyk starał się sprawić, by przedmioty, o których pisze, wypowiadały się same. Przy zastosowaniu takich retorycznych trików ciężar odpowiedzialności za sąd spadał na bliżej nieokreśloną społeczność badaczy, z którą autor się identyfikował (…) lub do bliżej nieokreślonego autorytatywnego „anonima” (Domańska, 2005, 261).

Do takiego stanu nie ma już powrotu. Z jednej strony historyk bierze na siebie pełną odpowiedzialność za pisane słowo, z drugiej zaś wykonuje swoisty unik, przedstawiając jakby „okoliczności łagodzące”: uwarunkowania, przeszkody i wpływy, których nie mógł uniknąć. Trzeba przy tym zaznaczyć, że przedstawiciele referowanego nurtu posiadają wysoką samoświadomość metodologiczną – czerpią zarówno z socjologii (Durkheim, Goffman, Bourdieu), jak i antropologii (Mauss, Geertz).

Teksty z nurtu historii niekonwencjonalnej po prostu dobrze się czyta. Świadczą o tym choćby liczby sprzedanych egzemplarzy (na przykład do roku 1989 sprzedano 188,5 tysięcy egzemplarzy Montaillou autorstwa E. Le Roy Ladurie (Domańska, 2005, 259)). Fabularyzacja, przystępny język czynią historię niekonwencjonalną przyjazną czytelnikowi, wciągającą. Pozostaje ona jednocześnie w polu nauki: „Ich dzieła [historyków niekonwencjonalnych – przyp. AZ] przypominają malarskością swoich obrazów powieści, lecz dzięki rzetelności warsztatowej należą do ‘nauki’”(Domańska, 2005, 259).

Takie podejście do pisarstwa ma swoje źródła w założeniu, że przeszłość nie ma być opisana, ale ożywiona, wskrzeszona. Praca naukowa powinna stać się swoistym wehikułem czasu. Romantyczna historia alternatywna przeciwstawia się nudnej historii bitew, państw i polityki – te są „zimne i nieinteresujące”. Poprzez nowy styl i formę odbiorca ma odnaleźć swoją tożsamość, zidentyfikować się z tekstem, stąd tematem są zwykli obywatele oraz zagadnienia życia codziennego. Historyk staje się tłumaczem oraz mediatorem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Nie można również odmówić historii niekonwencjonalnej kolosalnego wpływu na popularyzację historii profesjonalnej. W końcu ta pierwsza dotyka spraw najbliższych ludzkiemu życiu:

Opowiada ona o człowieku, który został ‘wrzucony’ w świat, o ludzkim byciu w świecie, o ludzkim doświadczeniu świata i o sposobach tego doświadczania. Jest to zatem historia doświadczeń, historia uczuć, prywatnych mikroświatów (Domańska, 2005, 62).

Zależne bieguny

Przyjmując już na stałe wspólną nazwę dla nurtów transformujących oblicze historiografii: „historia niekonwencjonalna”, można wskazać istnienie silnej opozycji między starym, „reakcyjnym” podejściem a tym awangardowym. Pomiędzy historią tradycyjną, akademicką a historią niekonwencjonalną. Tak krytykowany binarny sposób ujmowania rzeczywistości może święcić swoje triumfy – mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi obozami: historią tradycyjną przeciwstawioną historii alternatywnej.

Charakterystyka obu opcji może być wręcz ujęta w dychotomiczne pary. W ten sposób, za Ewą Domańską (Domańska, 2008, 78), można błyskawicznie uporządkować najważniejsze elementy. I tak: dla historii tradycyjnej czy akademickiej, wzorowanej na ideale nauki Rankego, kluczowy jest obiektywizm, dążenie do prawdy, podczas gdy dla historii niekonwencjonalnej (której ojcem czyni Domańska Foucaulta) istotny jest raczej subiektywizm i szczerość. Realistyczne teksty, wpasowane w ramy wyjaśniania przyczynowo-skutkowego i linearnej koncepcji czasu przeciwstawiane są mnogości środków przekazu (komiksy, filmy, Internet), lekceważących dyktat skutków i przyczyn, odrzucających ciągłość na rzecz zerwań, luk i fragmentów. Historia przestaje być nauczycielką życia, raczej dominuje jej heglowska wizja – jako rzeźni. Wiąże się to z odejściem od historii zwycięzców w stronę historii pokonanych oraz z przyjęciem ich perspektywy w ocenie zdarzeń. Historia, zamiast utrwalać i wzmacniać istniejące struktury władzy, ma mieć wydźwięk niemal rewolucyjny – udzielać głosów pokrzywdzonym i wykluczonym. Dodatkowo, istotną zmienną są polityczne przekonania oponentów i zwolenników opisywanych przemian. Bynajmniej nie muszą to być historycy, skoro historia niekonwencjonalna podkreśla uwolnienie dyscypliny spod wyłącznej władzy akademików: w obozie reakcyjnej historii akademickiej pozostają konserwatyści i prawica, w obozie historii niekonwencjonalnej – lewica. Obrońcy starego porządku, często o poglądach prawicowych, sprzeciwiają się nie tyle nowym faktom czy ujęciom, ale przede wszystkim zideologizowanej teorii w służbie tożsamościowych rozgrywek różnorakich mniejszości.

Cechy historii niekonwencjonalnej są tworzone w opozycji do cech historii tradycyjnej, niczym lustrzane odbicie: kult faktu i wymóg obiektywizmu – subiektywizm; zasada przyczynowości – złamany porządek przyczynowo-skutkowy; dążenie do prawdy – podejrzliwość w stosunku do jej kryterium; bezstronny profesjonalizm – hołdowanie emocjom, na przykład empatii, co jednocześnie umieszcza historie niekonwencjonalne w polu rozgrywek ideologicznych, a także jasno określa stanowisko autora (zwrot etyczny).

Podobnego podsumowania podejmuje się Peter Burke, nazywając przeciwstawne opcje historią tradycyjną i nową historią kulturową[18].  Wyróżnia on cztery kluczowe elementy:

l Odejście od podziału społeczeństw na te posiadające kulturę oraz te, które jej nie posiadają – istnieją kultury, w liczbie mnogiej, nie zaś jedna kultura (w domyśle: zachodnioeuropejska);

l Kultura jest szeroko rozumiana, według ujęcia Clifforda Geertza, co poszerza spektrum zainteresowań historyka o kulturę oralną, rytuały, mentalność. W centrum stawia się badanie życia codziennego;

l Reprodukcja jako przetwarzanie idei z pokolenia na pokolenie, wcześniej w centrum klasycznej historii kulturowej stała idea tradycji;

l Odrzucenie idei „nadbudowy” – kultura nie może być definiowana przez podłoże społeczne, to raczej fakty społeczne są konstruktami.

W świetle najnowszej historiografii historia jako dziedzina akademicka uznawana jest za nieodrodne dziecko pozytywizmu, do tego uwikłane w ideologię państwa narodowego. Tomasz Stryjek w artykule Przeszłość narodu i nurty dwudziestowiecznej historiografii pisze:

Historia intelektualna XX wieku spowodowała (…) skutki nieodwracalne. (…) zaprowadziło współczesną humanistykę między innymi do derridiańskiej dekonstrukcji, a więc do przekonania, że rzeczywistości poza tekstem nie ma; lub do ‘mocnego programu’ socjologii wiedzy, według zwolenników którego każda wypowiedź daje się zrelatywizować poprzez zbadanie jej podstawy – społecznych źródeł kryteriów racjonalności  (Stryjek, 2001, 123).

Kryterium służącym historiografom do weryfikacji dzieł historycznych nie jest już naukowość czy stopień odwzorowania faktów, ale raczej literackie i filozoficzne walory tekstów (Domańska, 2005, 175).

Rozwinięta pod auspicjami nauk fizykalnych racjonalność stała się jarzmem, a obiektywność narzędziem poznawczego zastraszenia; jedno zaś i drugie szkodzi zdobywaniu wiedzy i nie odpowiada poznawczym potrzebom człowieka (Skolimowski, 1991, 219).

To nie fakty, okoliczności czy ich prawdziwość podlegają ocenie. Wręcz nie mogą być oceniane, ponieważ nie istnieją wiarygodne kryteria oceny. Raczej stanowią symptom minionego modelu obchodzenia się z przeszłością.

Krytyka historiografii, którą proponuje Ewa Domańska, to narzędzie do analizy przemian zachodzących w ostatnich dziesięcioleciach na polu teorii i filozofii historii, potraktowanie „historiografii jako zwierciadła kultury”[19]. Podejście owo ma uwypuklić historyzację historii, tekstualizację i dyskursywizację myślenia o tejże, ma tropić powiązania historii z ideologią i polityką. W efekcie mamy otrzymać świadomość okoliczności pojawienia się i występowania faktu historycznego, mamy wejść na poziom analizy kluczowych pojęć, takich jak „zdarzenia językowe”, zrozumieć niemożliwość reprezentacji rzeczywistości jako takiej, a wreszcie zdać sobie sprawę z roli historii w służbie ideologii „zachodnioeuropejskiej polityki przemocy” (Domańska, 2005, 177).

Większość tendencji w polu historii, jak mikrohistorie czy historia antropologiczna, okazało się być nurtami niszowymi i szybko zostały wchłonięte przez historię akademicką. Mimo ich niszowości, to wokół nich ogniskuje się uwaga krytyków kultury czy teoretyków historiografii, podczas gdy dyskusje samych historyków skupiają się raczej na ustalaniu i interpretacji faktów (Domańska, 2006, 53). Z kolei w kręgach, które zareagowały na nowe trendy, zostały one oswojone. W Historiach niekonwencjonalnych Domańska stawia silną tezę, iż historie wyparte, przeciw-historie mające kontestować tradycyjną historię i wiedzę, wbrew intencjom autorów same zostały uwikłane w logikę władzy, stając się ideologią. Tym razem służącą nie zwycięzcom, ale zwyciężonym.

Jeden zarzut polega więc na niszowości i słabym przebiciu nowych idei do szerszego grona historyków, z drugiej – na łatwości, z jaką, w zamierzeniu wywrotowe i rewolucyjne postulaty, zostały zneutralizowane. Debata wokół historii niekonwencjonalnej jest przy tym wciąż żywa i choć w Polsce jej szersza recepcja wciąż trwa, można powiedzieć, że wczorajsi heretycy już stali się klasykami. Ich działania miały potencjał nie tyle destrukcyjny, co raczej dekonstruujący. Z dzisiejszej perspektywy był to okres niewiarygodnie twórczy. Co więcej, jak zaznacza Domańska, wypełnił swoje zadania – wywołał szok.

Bibliografia:

A

Ankersmit, Frank,2004 Narracja, reprezentacja, doświadczenie, Universitas, Kraków

Appleby, Joyce, Hunt, Lynn, Jacob, Margaret, 2000 Powiedzieć prawdę o historii, Zysk i S-ka, Poznań

Aries, Philipe, 1996 Czas Historii, Wyd. Marabut, Gdańsk

B

Baliński, Krzysztof, 2004 Rewolucyjna wizja historiografii nowoczesnej, dostępne na stronie www.racjonalista.pl ; http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3256; stan na 15.06.2009

Barad, Karen, 2003 Posthumanist Performativity: Toward an Understanding of How Matter Comes to Matter, Signs: Journal of Women in Culture and Society, vol. 28, no .3

Barthes, Roland, 1984 Dyskurs historii, Pamiętnik Literacki nr 3

Barthes, Ronald, 1977 Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań w: Studia z teorii literatury. Archiwum Przekładów „Pamiętnika Literackiego”, t. I, Michał Głowiński, Henryk Markiewicz (red.), Ossolineum, Wrocław

Bieńkowska, Ewa, 1995 Mała historia pamięci (Pamięć jednostkowa, pamięć zbiorowa), Znak, nr 5

Bloch, Marc, 1981 Społeczeństwo feudalne, Polski Instytut Wydawniczy, Warszawa

Braudel, Fernand, 1991 Odnowa historii (1950) w: Historia i trwanie, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa

Burke, Peter, 2000 Historia i teoria społeczna, PWN, Warszawa-Kraków

C

Caplan, Jane, 1985 History Workshop, Radical History Review

Carr, Edward H., 1999 Historia. Czym jest, Zysk i S-ka, Poznań

D

Darnton, Robert, 2005 Wielka rzeź kotów z ulicy świętego Seweryna w: Antropologia widowisk, WUW, Warszawa

Domańska, Ewa, 2002 Adieu (Wspomnienie o Profesorze Topolskim) w: Światopoglądy historiograficzne, Wydawnictwo UMSC, Lublin

Domańska, Ewa, 2008a Badania postkolonialne w: Leela Gandhi, Teoria postkolonialna: wprowadzenie krytyczne, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

Domańska, Ewa, 2008b Historia insurekcyjna, Literatura na świecie, nr 1-2

Domańska, Ewa, 2006 Historie niekonwencjonalne, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

Domańska, Ewa, 2004 Miejsce Franka Ankresmita w narratywistycznej filozofii historii w: Frank Ankersmit, Narracja, reprezentacja, doświadczenie, Universitas, Kraków

Domańska, Ewa, 2005 Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

E

Eco, Umberto, 1999 Semiologia życia codziennego, Czytelnik, Warszawa

F

Filipkowski, Piotr, 2005 Historia mówiona i wojna, Ośrodek KARTA, Warszawa

Foucault, Michel, 1977 Archeologia wiedzy, PIW, Warszawa

Foucault, Michel, 2008 Słowa i rzeczy, słowo, obraz/terytoria, Gdańsk

G

Geertz, Clifford, 2005a Interpretacja kultur. Wybrane eseje, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków

Geertz, Clifford, 2005b Opis gęsty – w stronę interpretatywnej teorii kultury, w: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, Marian Kempny, Ewa Nowicka (red.), PWN, Warszawa

Gonzales, Luis, 2005 O rozlicznych pożytkach z historii w: Po co nam historia?, Tadeusz Łepkowski (red.), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa

Greenblatt, Stephena, 2006 Poetyka kulturowa. Pisma wybrane, Universitas, Kraków

Gumbrecht, Hans Urlich, 2006 Gdy przestaliśmy uczyć się historii w: Pamięć, etyka i historia, Ewa Domańska (red.), Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

H

Habermas, Jurgen, 1996 Kłopoty z przygodnością: powrót historyzmu w: Habermas, Rorty, Kołakowski: stan filozofii współczesnej, Józef Niżnik (red.), Wyd. IFiS PAN, Warszawa

Himmelfarb, Gertrude, 1996 A Neo-Luddite Reflects on the Internet, Chronicle of Higher Education, A56

I

Iggers, Georg G., 2005 Historiography in the Twentieth Century. From Scientific Objectivity to the Postmodern Challenge, Wesleyan University Press, Middletown

Iggers, Georg G., 2006 Użycia i nadużycia historii: o odpowiedzialności historyka w przeszłości i obecnie w: Pamięć, etyka i historia, Ewa Domańska (red.), Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

J

Jay, Martin, 2008 Pieśni doświadczenia. Nowoczesne amerykańskie i europejskie wariacje na uniwersalny temat, Universitas, Kraków

K

Kochanowicz, Jacek, 1992 Przedmowa w: Ferdynand Braudel, Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV – XVIII wieku, t. I, Warszawa

Królik, Tomasz, Wprowadzenie do oral history – jest to część projektu Polski Wrocław jako metropolia europejska – Pamięć i polityka historyczna z punktu widzenia oral history”, Katedra Studiów Polskich i Ukraińskich Uniwersytetu we Frankfurcie nad Odrą, tekst dostępny na http://oral-history.euv-ffo.de/breslau/html/wprowadzenie.html; stan na 15.05.2009

Kujawińska-Courtney, Krystyna, 2006 Wprowadzenie w: Stephen Greenblatt, Poetyka kulturowa, Pisma wybrane, Universitas, Kraków

Kula, Marcin, 2002 Nośniki pamięci historycznej, DiG, Warszawa

Kurkowska-Budzan, Marta, 2002 Historia zwykłych ludzi. Współczesna angielska historiografia dziejów społecznych, Historia Iagiellonica, Kraków

L

Lejeune, Philippe, 2007 Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, Universitas, Kraków

Levy, Pierre, 2000 Collective Inteligence: Mankind’s Emerging World in Cyberspace, Perseus Books, Harmondsworth

Lewenstein, Bruce V., 2004 What does citizen science accomplish?, odczyt w CNRS, colloquium 8 czerwca, Paris, France.

Lyotard, Jean-Francis, 1997 Kondycja ponowoczesna, Fundacja Aletheia, Warszawa

M

Markowski, Michał Paweł, 2006 Postkolonializm w: Teorie literatury XX wieku, Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski (red.), Wydawnictwo Znak, Kraków

Marks, Karol, 1980 Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte, Książka i Wiedza, Warszawa

Medrick, Hans, 1994 Mikrohistoria w: Historia społeczna. Historia codzienności. Mikrohistoria, Schulz Winfried (red.), Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa

N

Nora, Pierre, 2002 Reasons for the current upsurge in memory, [źródło:] http://www.eurozine.com/articles/2002-04-19-nora-en.html; stan na 06.2009

Nora, Pierre, 2002 Wywiad z Pierre’em Norą w: Jacek Żakowski, Rewanż pamięci, Wydawnictwo Sic!, Warszawa

P

Pomian, Krzysztof, 2006 Historia urzędowa, historia rewizjonistyczna, historia krytyczna w: idem, Historia wobec pamięci, UMSC, Lublin

Pomorski, Jan, 2004 „Punkt widzenia” we współczesnej historiografii w: Punkt widzenia w języku i kulturze, Lublin

Jan Pomorski,2002 Jak uprawiać metodologię historii? Wokół koncepcji Jerzego Topolskiego w:Radomski, Andrzej, Światopoglądy historiograficzne, Wydawnictwo UMSC, Lublin

R

Radomski, Andrzej, 2006 Historiografia a kultura współczesna, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin

Radomski, Andrzej, 2002 Historiografia w postnowoczesnych, liberalnych demokracjach, w: Światopoglądy historiograficzne, Wydawnictwo UMSC, Lublin

Rewers, Ewa, 2001 Interferencja pamięci: ku transkulturowości w: Pamięć i zapomnienie w Europie przełomu wieków, Z. Drozdowicz (red.), Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań

Ricoeur, Paul, 2006 Pamięć, historia, zapomnienie, Universitas, Kraków

Rodak, Paweł, 2007 Historia wobec pamięci w: Jaques Le Goff, Historia i pamięć, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa

Rosenzweig, Roy, 1998 Thelen, David, The Presence of the Past: Popular Uses of History in American Life, Columbia University Press, Nowy Jork

S

Said, Edward, 2005 Orientalizm, Zysk i S-ka, Poznań

Sanchez-Marcos, Fernando, 2006 Historyk jako tłumacz w: Pamięć, etyka i historia, Ewa Domańska (red.), Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

Stobiecki, Rafał, 2005 Historiografia na przełomie XX i XXI wieku. Krajobraz po bitwie, odczyt historyczny wygłoszony na spotkaniu Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego 13 kwietnia, tekst odczytu dostępny na: http://www.pthlodz.uni.lodz.pl/teksty/historiografia.pdf, dostęp 1.06.2009

Stryjek, Tomasz, 2001 Przeszłość narodu i nurty dwudziestowiecznej historiografii, Kultura i Społeczeństwo, t. XLV, nr 3-4

Szczepański, Jan, 1973 Odmiany czasu teraźniejszego, Książka i Wiedza, Warszawa

T

Thelen, David, A Participatory Historical Culture, [źródło:] http://chnm.gmu.edu/survey/afterdave.html#1; stan na 06.2009

Thompson, Edward P., 1968 The Making of the English Working Class, Penguin Books, Londyn

Thompson, Ewa, 2008 Postmodernizm, pamięć, logocentryzm w: (Nie)obecność. Pominięcia i przemilczenia w narracjach XX wieku, Hanna Gosk, Bożena Karwowska (red.), ELIPSA, Warszawa

Tokarska-Bakir, 2004 Joanna, Historia jako fetysz w: Rzeczy mgliste. Eseje i studia, Pogranicze, Sejny

Topolski, Jerzy, 2008 Jak się pisze i rozumie historię. Tajemnice narracji historycznej, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań,

Topolski, Jerzy, 1977 Marksizm i historia, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa,

Topolski, Jerzy, 1998 Od Achillesa do Beatrice de Planissolles. Zarys historii historiografii, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa

Toynbee, Arnold, 2000 Studium historii, PIW, Warszawa

Traba, Robert, Historia wzajemnych oddziaływań (Beziehungsgeschichte) i konstrukcja ‘miejsc żywej pamięci’ (lieux de mémoire)? Przypadek Polski i Niemiec”, tekst dostępny na stronie: http://www.cbh.pan.pl/pl/images/stories/pliki/pdf/TRABA_Historia_wzajemnych_oddzialywan.pdf; stan na 06.2009

W

White, Hayden, 2000 Poetyka pisarstwa historycznego, Universitas, Kraków

White, Hayden, 2006 Kosmos, chaos i następstwo w przedstawieniu historiologicznym w: Domańska, Ewa (red.), Pamięć, etyka i historia, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań

Wittgenstein, Ludwig, 1972 Dociekania filozoficzne, PWN, Warszawa

Z

Zawistowski, Grzegorz, 2002 recenzja książki Historia i teoria społeczna, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa-Kraków 2000, Kultura i Historia, nr 2

Zybertowicz, Andrzej, 2002 Konstruktywizm jako orientacja metodologiczna w badaniach społecznych w: Światopoglądy historiograficzne, Wydawnictwo UMSC, Lublin

Ż

Żakowski, Jacek, 2002 Rewanż pamięci, Wydawnictwo Sic!, Warszawa


[1] Wówczas  zatytułowano tym terminem jedno z wydań History and Theory – jedno z wiodących pism w dziedzinie angloamerykańskiej teorii historii.

[2] Zob. podrozdział o Colingwoodzie w: Jay, 2008

[3] Szersze omówienie środowiska skupionego wokół Marca Blocha w: Topolski, 2008, s 231-241

[4] Więcej na temat Thompsona i jego prac w: Iggers, 2005, s.87; Kurkowska-Budzan, 2002, s. 54 i dalej.

[5] Na temat roli doświadczenia u brytyjskich marksistowskich historyków zob. Jay, 2008, rozdz. Polityka i doświadczenie

[6] Więcej na temat History Workshop w: Caplan, 1985; 117-120 oraz Iggers, 2005, s.72

[7] Jak zwykle, korzeni historii mówionej można doszukiwać się znacznie głębiej: „Metoda ta jest w pewnym sensie tak stara jak sama historia, gdyż już jej ojciec – Herodot, posługiwał się wywiadami, opisując wojny perskie. Stosowana w niej forma wywiadu otwartego była już w XIX wieku wykorzystywana w socjologii, a także przez lokalnych historyków; dzięki wywiadom pozyskiwano materiały głównie tam, gdzie nie było źródeł pisanych”, Tomasz Królik, Wprowadzenie do oral history – jest to część projektu „Polski Wrocław jako metropolia europejska – Pamięć i polityka historyczna z punktu widzenia oral history”, Katedra Studiów Polskich i Ukraińskich Uniwersytetu we Frankfurcie nad Odrą, tekst dostępny na http://oral-history.euv-ffo.de/breslau/html/wprowadzenie.html; stan na 15.05.2009

[8] Skróconą wersję można znaleźć w: Darnton, 2005

[9]Chicano/a to osoba urodzona w Stanach Zjednoczonych, której przodkowie byli Meksykanami. (…) bycie Chicano oznacza walkę o wpasowanie się w świat Amerykanów przy jednoczesnym zachowaniu tożsamości meksykańskiej…” – Domańska, 2006, 67

[10] Na temat Subaltern Studies także w: Iggers, 2006, 151 i 159

[11] Był to manifest wydany w 1969 roku na Uniwersytecie Santa Barbara. Nie tylko postulowano w nim nowe podejście do historii, sposobu badań, ale nadano mu także bardzo silne zabarwienie polityczne i tożsamościowe.

[12] Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, PWN, Warszawa 1972, por. Habermas, 1996, 29

[13] Zob. komentarz: Topolski, 1998 140

[14] The Noble Dream. The ‘Objectivity Question’ and American History Profession, Cambridge – Nowy Jork, Rochell – Melburne – Sydney 1988 – brak polskiego wydania, tłumaczenie tytułu za: Topolski, 1998, 141

[15] Podsumowanie ruchu przyjmuję za:  Stobiecki, 2005

[16] Termin „historia niekonwencjonalna” został zaczerpnięty z jednego z wydań History and Theory, zatytułowanego w ten właśnie sposób. Por. Ewa Domańska, 2005, 52

[17] Są to, jak się zdaje, najciekawsze momenty – kiedy historyk podejmuje się autoanalizy determinant własnego warsztatu, jak na przykład: Appleby, Hunt, Jacob, 2000, 9-20; Greenblatt, 2006, 65-110

[18] Peter Burke, wybór za: Domańska, 2005, 61-62

[19] Parafraza tytułu książki Richarda Rorty’ego; za: Domańska, 2005, 177