„Będziemy żyć pod cyfrowym niebem…” – z profesorem Kazimierzem Krzysztofkiem rozmawia Radosław Bomba

Kazimierz Krzysztofek jest profesorem socjologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i wiceprezesem Fundacji Pro Cultura. Członek europejskiej sieci instytutów badań nad kulturą i centrów informacji o kulturze (CIRCLE), ekspert Open Society Institute w Budapeszcie, członek Komitetu Prognoz PAN Polska 2000 Plus. Pod koniec lat 80. odbywał studia podoktorskie w Massachusetts Institute of Technology w zakresie badań nad mediami i komunikacją międzynarodową. Był gościnnym wykładowcą w College of Liberal Arts, Pennsylvania State University (1996). Jest członkiem m.in. International Studies Association i International Communication Association. Jest autorem wielu publikacji z zakresu społeczeństwa informacyjnego, polityki kulturalnej, mediów i przemysłów kultury, rozwoju społecznego i komunikacji międzykulturowej.

Radosław Bomba: W jaki sposób zmieniają się współczesne metody badań socjologicznych?


Kazimierz Krzysztofek:
Jeśli chodzi o badania to jest tu pewna zmiana. W nurtach socjologii zachodniej, przyczółki przyrodoznawstwa w obszarze nauk społecznych i przyrodoznawstwo jako takie zaczęło od jakiegoś czasu autorytatywnie wypowiadać się o społeczeństwie. Dotyczy to nie tylko nauk ścisłych i matematycznych. Pierwszym wyłomem była cybernetyka, która wzbogaciła z całą pewnością badania społeczne. Kolejnym takim etapem była nowa nauka sieci Barabásiego. Badacze tego nurtu stworzyli matematykę socjologiczną, którą przenieśli na obszar nauk społecznych tworząc social network analysis. Na grunt nauk społecznych coraz silniej zaczęły również oddziaływać nauki biologiczne, zwłaszcza na pewne nurty psychologii. Stworzona została społeczna neuronauka, czyli neurobiologia, która dała podstawy neurokognitywistyce. Podobnie badanie nad algorytmami mrówkowymi, które miały być zastosowane w badaniu społeczeństwa jako pewnej inteligencji roju, swarm intelligence. Opisywał to miedzy innymi Howard Reinhold min. w książce „Smart Mobs”. Wykorzystywano również systemy wieloagentowe do modelowania struktur społecznych czyli takie programy jak Sugarscape, Second Life. Była to głównie domena informatyków.

RB.: Tworzy się więc na naszych oczach interdyscyplinarne połączenie nauk ścisłych z naukami humanistycznymi. Czy aplikacje i programy komputerowe nie zastąpią socjologów? Wydaje się bowiem, że ta nowa socjologia będzie coraz szerzej otwierać się na wykorzystanie narzędzi cyfrowych?

K.K.: Pomimo to, że dane socjologiczne będzie się pozyskiwać coraz częściej dzięki softwarowi, aplikacjom takim jak Voyurl (http://voyurl.com) to i tak potrzebny będzie socjolog do ich interpretacji. Stawia to jednak socjologię w innej sytuacji. Dotychczas bowiem to sama socjologia wypracowywała dane. Dysponowała własną empirią. Teraz nie będzie już nią dysponowała. Socjologowie będą coraz częściej zatrudniani przez biznes i przez rządy do analizowania i interpretowania danych społecznych, ale nie będą mieć kontroli nad tymi danymi, nie będą nimi dysponować. Bo nie socjolodzy będą te dane pozyskiwać. Podobnie jak semiotyka, psychologia, neuroobrazowanie mózgu, badanie ciał migdałowatych pracują dzisiaj dla reklamy tak też socjologia będzie służyć coraz częściej celom marketingowym.


RB.: W tym, o czym Pan Profesor mówi, zaznacza się wyraźna tendencja we współczesnej socjologii, która w pewien sposób ziszcza marzenia pierwszych socjologów pozytywistów, którzy chcieli ulokować socjologię wśród nauk ścisłych. Czy nauka ta staje się dziś nauką ścisłą?

K.K.: Rzeczywiście nastąpiła tu zmiana. Przyrodoznawcy i matematycy, którzy zajęli się problemami socjologicznymi wykorzystywali autorytet własnych nauk. Dlatego też ich wypowiedzi o społeczeństwie mają silne fundamenty. Okazuje się, że socjologia jednak dysponuje unikatowymi zasobami niedostępnymi przedstawicielom przyrodoznawstwa. Dlatego też socjologia coraz częściej traktowana jest przez nauki ścisłe w partnerski sposób. Jej metody okazują się niezbędne do interpretacji twardych danych. Może naukom ścisłym wystarczy episteme, aparat poznawczy jaki same wypracowały, ale do badań społecznych potrzebna jest dyscyplina interpretatywna, hermeneutyczna. Nawet jeśli ma się twarde dane to nie oznacza to, że prawidłowości statystyczne są prawami matematycznymi. Są pewne wzorce, ale nie znaczy to, że są to prawa naukowe. Przedstawiciele nauk ścisłych tacy jak fizyk, Marc Bucanan, są przekonani, że wejście nauk ścisłych w obszar wiedzy o społeczeństwie nie dezawuuje jednak socjologii. Nowe możliwości socjometrii związane z rejestrowaniem śladów cyfrowych dają socjologii oręż. Będzie to już jednak inna socjologia.


RB: W jaki sposób nowy paradygmat badań socjologicznych opartych na sieci i danych cyfrowych może wykorzystywać popularne dzisiaj portale społecznościowe? Czy portale społecznościowe nie staną się wkrótce bazą cyfrowych śladów służących jako materiał badawczy?


K.K.:
Oczywiście będą stawały się taką bazą. Portale społecznościowe mają pewien potencjał predyktywny. Socjolog jednak nie da sobie rady z tak dużą ilością danych, jeśli nie będzie dysponował potężnymi silnikami analitycznymi. Tu pojawia się analityka społeczna, która opiera się na analytical engine. Wykorzystuje ona maszyny, które pracują już dla business intelligence. Biznes dysponuje obecnie tak dużymi masami danych w ramach systemów CCRM (Client Consumer Relationship Management). Jest taka nadzieja, że metody business intelligence, które analizują hurtownie danych, uprawiają „hodowle wiedzy”, „fermy danych” będą przenoszone na społeczeństwo. Tworząc nie tylko business intelligence, ale w przyszłości również social intelligence, służącą do kierowania społeczeństwem, podejmowania decyzji. Serwisy społecznościowe będą w coraz większym stopniu poddane tej analityce. W tej chwili na przykład Lev Manovich dysponuje dużymi zasobami i superkomputerami wykorzystując je do wychwytywania trendów. Jakie trendy rysują się pośród tego zalewu danych? Przykładowo YouTube. Co ludzie wolą tam oglądać? Jakiej rozrywki potrzebują? Co ich kręci? W perspektywie pewnie Google jako właściciel YouTube będzie chciał zrobić w oparciu o te dane kanały telewizyjne. Silniki analityczne mogą mieć również zastosowanie w polityce. Wykorzystanie serwisów społecznościowych tj.: Twittera, Facebooka itd., do zbadania tego co się mówi o danym kandydacie. Wykorzystał to już Obama. W oparciu o dane z serwisów społecznościowych tworzone są giełdy prognostyczne. Na przykład Hollywood wykorzystuje je do przewidywania popularności danego filmu. Bada się co i jak często mówi się o danym filmie i analizuje się te informacje próbując przewidzieć czy film zdobędzie Oscara.

RB.: Albert-Laszlo Barabási, o którym wspominał Pan Profesor, już dziś twierdzi, że badania tego typu pozwalają na 90% trafność w prognozowaniu zachowań społecznych. Jest to trafność granicząca z pewnością. Jak Pan Profesor ocenia tego typu wypowiedzi?

K.K.: Wydaje mi się to trochę buńczuczne. Ma to w sobie również coś z autoreklamy. Nie wiem, czy nie mamy do czynienia jedynie z pewnymi wzorcami. Czy na pewno są to prawa matematyczne czy tylko statystyczne? Nie są one bowiem tym samym. To jest sprawa social software, czyli tego, jak ludzie się programują na pewnych serwisach i jakie opinie wypowiadają. Jest to badanie opinii, które odbywa się już nie przez ankiety, kwestionariusze i wywiady. Problem tradycyjnych badań socjologicznych leży w tym, że wielu ludzi których się tradycyjnie bada (ankiety, wywiady) nie jest w stanie opisać sytuacji w którą wchodzą. Nie rozumieją często nawet języka ankiet. Dlatego też tradycyjne badania ilościowe uzupełniane są badaniami etnograficznymi. Jest to badanie w duchu socjologii rozumiejącej. Samo badanie opinii, jeśli zaprzęgnie się do niego maszyny analityczne, okaże się skuteczniejsze niż tradycyjne metody ilościowe. Nowością jest to czym socjologia dotychczas nie dysponowała, czyli zapisane ślady wszelkiego rodzaju interakcji, czyli behawiorów, połączeń telefonicznych, smsów, możliwość dzięki technikom GPS i telefonii komórkowej analizowania śladów przemieszczania się ludzi w przestrzeni geograficznej w ciągu dnia, tygodnia, miesięcy, mapowania ruchów ludzkiego mrowiska.

RB.: Czy można dziś powiedzieć, że idea socjokracji Augusta Comta? Badanie śladów cyfrowych stawia prawa socjologiczne na równi z prawami nauk ścisłych?


K.K.:
Barabási sądzi, że odkrywa prawa matematyczne rządzące ludzkim behawiorem i interakcjami społecznymi. Czyli do pewnego stopnia idea ta jest wciąż żywa. We współczesnej socjologii po kilku dekadach postmodernizmu szykuje się przełom pozytywistyczny. Nowa socjologia, która wykorzystuje współczesne cyfrowe technologie do gromadzenia i analizy danych jest moim zdaniem przejawem przełomu pozytywistycznego. W historii socjologii, można już było odnotować kilka takich przełomów.


RB.: Czyli żyjemy w dobie Khunowskiej rewolucji naukowej, w której wyraźnie już zarysowuje się nowy paradygmat badań socjologicznych?


K.K.:
Współcześnie socjologia coraz częściej wchodzi na grunt nauk ścisłych. Przejawia się to miedzy innymi w tworzeniu eksperymentów społecznych. Wytwarza się w warunkach laboratoryjnych stany społeczne, których samo społeczeństwo nie wytwarza. Powstają w ten sposób maszyny społeczne, które opisywali Pietrowicz i Afeltowicz.

RB.: Czy maszyny społeczne będą służyć tworzeniu nowego społeczeństwa?

K.K.: Już teraz instytucje takie jak NASA wykorzystują do realizacji swoich celów kolektywy techno ludzkie, opisywane chociażby przez Bruno Latoura. Kiedy instytucja ta ma podjąć się realizacji ważnego zadania zespół ludzi podłączony zostaje do różnego rodzaju sensorów mózgowych i cielesnych, a centralna jednostka obliczeniowa, komputer, analizuje ich stany na bieżąco. W ten sposób komputer analizując dane psychosomatyczne określa na przykład czy bariera stresu nie została przekroczona. Próbkując na bieżąco takie czynniki jak pocenie się, tętno i inne sygnały naszego organizmu, centralna jednostka informuje, która z „ludzkich części” tego układu powinna zostać wymieniona lub zużywa się. Wymienia się człowieka tak jak zepsuty moduł. To jest dla mnie przykład maszyny techno-społecznej. Podobnym przykładem może być eksperyment „Mars 500”, który w tej chwili odbywa się w Rosji. Załoga zamknięta w module imitującym kapsułę statku kosmicznego jest wciąż monitorowana, zarówno na poziomie psychosomatycznym jak również na poziomie zachowań społecznych. Czy narasta irytacja? Czy załoga wytrzyma takie warunki?

RB.: Czy mamy już do czynienia z inżynierią społeczną?

K.K.: Idee tego typu pojawiały się już wcześniej w ramach socjologii: przykład Charles Fourier i jego falanstery. Chodzi tu o to jakie elementy tych małych środowisk laboratoryjnych da się przenieść na całe społeczeństwo. Eksperymenty takie pozwalają ustalić w jakich warunkach społecznych określone zachowanie będą bardziej skuteczne. Czy bardziej sprawdzi się indywidualizm, czy kolektywizm? Konkurencja, czy solidarność? Sprawiedliwość dystrybutywna, czy nierówność? Anarchia, czy dyscyplina? Władza oparta na formalnym statusie czy autorytecie? Przymus czy dobrowolne zaangażowanie?


RB.: W opisywanej przez Pana Profesora nowej koncepcji badań socjologicznych pojawia się dość kontrowersyjna kwestia, często podnoszona dziś przez obrońców wolności. We współczesnym świecie większość naszego życia toczy się w mediach i przefiltrowana jest przez media. Połączenie archiwizacji i analizy śladów cyfrowych, które zostawiamy w mediach (Internet, telefon, komórki, itp.) z rejestracją śladów, które zostawiamy w przestrzeni fizycznej (w sklepach, bankomatach, danych pochodzących z monitoringu miast, budynków) tworzy potężne narzędzie kontroli społecznej. Kojarzyć się to może ze społeczeństwem ciągłego nadzoru, gdzie kontrolowane i obserwowane jest najdrobniejsze zachowanie jednostki.


K.K.:
Nie można już tego traktować tylko w ten sposób, że rządowy lub finansowy panoptikon nas śledzi. Gdyż dzisiaj ludzie sami śledzą siebie nawzajem. Jednak ci, którzy dysponują tymi urządzeniami śledzącymi jeśli mają odpowiednie kompetencje potrafią dzięki temu uzyskać władzę. Na przykład nowe smartfony mają funkcję czytnika kodu produktów. Za pomocą tego urządzenia użytkownicy skanują sobie kod produktu w sklepie i natychmiast porównują przez Internet ceny tego produktu w najbliższych sklepach. Komórka staje się wiec takim szkiełkiem przez, które ogląda się świat, aby mieć nad nim większą kontrolę. Jednostka wbrew temu, co twierdził Majakowski nie jest zerem, ma kompetencje. Szanse na autonomię jednostki są w poszerzaniu tych kompetencji i wykorzystywania możliwości jakie dają cyfrowe technologie. A te dane które się gromadzi, dane geolokalizacyjne różnego rodzaju będą prawdopodobnie w coraz większym stopniu wykorzystywane do inteligencji tła, marketingu i tworzenia rozszerzonej wirtualnej rzeczywistości. Z jednej strony mamy tu do czynienia z surveillance, ale z drugiej strony dane te są ważne dla władz publicznych, miejskich. Pozwalają określić, gdzie koncentrować usługi w jakich skupiskach, jak optymalizować transport. Służą również personalizacji marketingu, co lubimy, czego nie lubimy, jaki jest nasz nastrój. Google Latitude i Facebook Places oferują aplikacje pozwalające użytkownikowi udostępniać na swoim profilu jego aktualną lokalizację geograficzną.


RB.: Zaobserwować dziś można również fuzję nowej socjologii opartej na analizowaniu śladów cyfrowych i sieci z badaniami neuronauki i metodami takimi jak eye tracking (nazywany po polsku okulografią), rezonans magnetyczny. Są to technologie do których zwykły użytkownik nie ma dostępu.


K.K.:
Jest to badanie zachowań poza świadomością. Na tym polega badanie ciał migdałowatych, neuroobrazowanie mózgu. Jakie uczucia towarzyszą człowiekowi kiedy ogląda jakiś produkt? Czy zachwyt? Czy obrzydzenie? Tu już się nie da konfabulować. Za nieduże pieniądze można dziś pozyskać grupę kontrolną, na której można przeprowadzić tego typu badania. W badaniach mózgu badany nie jest w stanie, nawet nieświadomie oszukać badacza. Nie da się w takiej sytuacji symulować stanów emocjonalnych.

RB.: Czyli korzystając z takich urządzeń marketing może być o krok do przodu przed jednostką, która mimo nowych możliwości i poszerzania kompetencji do pewnych technologii nie ma jednak dostępu?

K.K.: Kiedy dziś wchodzimy do sklepu, na przykład do Ikei od razu otrzymujemy wizualizacje określonej aranżacji danego wnętrza. Marketing dziś potrafi neutralizować autonomie konsumenta. Mnożą się również serwisy takie jak Foursquare (http://foursquare.com/). Serwis ten, który u nas w kraju jest stosunkowo mało popularny służy upublicznieniu numeru telefonu, a także wielu innych danych tj.: adresy, charakterystyki miejsc w których użytkownik przebywa (pub, restauracja, hotel).


R.B.: Czy skokowy przyrost informacji o społeczeństwie, danych jakich dostarczają zarchiwizowane ślady cyfrowe może nieść pozytywne skutki?

K.K.: James Beniger pisał w latach 80-tych o kryzysie kontroli. Dokonał on oceny rozwoju technologicznego w USA od początku rewolucji przemysłowej i stwierdził, że do Wielkiego Kryzysu w latach 1929-33, doszło z powodu kryzysu w dziedzinie kontroli. Organizacyjne i komunikacyjne środki kontroli nad procesami społecznymi i wytwórczymi zostawały w tyle za wielkością, szybkością, złożonością, fizycznej produkcji, wydobywaniem surowców, transportem. Panował chaos. Nie wiedziano ile, czego i dla kogo produkować gdyż nie było możliwości szybkiej telekomunikacji. Powstawały w ten sposób problemy z zaopatrzeniem, dystrybucją dóbr. W efekcie tych problemów powstała nadprodukcja, która była bezpośrednią przyczyną kryzysu. Beniger zauważa, ze po II Wojnie Światowej komputer miał być idealną maszyną wspierającą kontrolę. Pierwsza rewolucja informacyjna powołała do życia nowoczesną biurokrację państwową i korporacyjną. Powstała nowa infrastruktura transportowa sterowana za pomocą telekomunikacji. Rozwinięto bardzo istotne dla socjologii masowe badanie społeczeństwa pod kątem potrzeb i preferencji konsumpcyjnych. Dało to impuls do sterowania i kontroli produkcji i konsumpcji. Wymyślono wówczas nowoczesny marketing. Upowszechniono arytmometry, tabulatory, ewidencje ludności. Wprowadzono powszechnie we wszystkich krajach poza Ameryką fotografie na dowodach osobistych. Po prostu wzięto za twarz całe społeczeństwo, jeśli chodzi o kontrolę. Kiedy rozpoczął się bum Internetu, to szaleństwo sieciowe, gdzie każdy produkuje gigabajty danych w pewnym momencie pojawił się dokładnie ten sam problem. Nie było środków kontrolujących ta nową przestrzeń. Teraz wchodzimy w fazę drugiej rewolucji związanej z kontrolą. Rozwój technologii i software’u pójdzie bez wątpienia w tym kierunku. Software będzie coraz bardziej regulował i algorytmizował społeczeństwo.

RB.: W jaki sposób te zmiany w filozofii kontroli wpłyną na charakter Internetu?

K.K.:
Jonathan Zittrain w książce „The Future of the Internet-And How to Stop It” stwierdził, że już nastąpił koniec żywiołowego Internetu, określanego przez niego Internetem generatywnym. Jest to koniec sieci w której można było szaleć, gdzie każdy mógł dać upust swojej innowacyjności. Internet zaczyna być siecią na uwięzi. Nowe generacje technologii takich, które na przykład oferuje Apple tworzy urządzenia cyfrowe w, których wszystko jest preprogrammed, zmuszając użytkownika do korzystania tylko z tej inteligencji jaka zawarta jest w urządzeniu.


RB.: Wizja ta przywodzi na myśl społeczno-polityczny charakter funkcjonowania Internetu w Chinach. Teoretycznie mamy tam dostęp do WWW, ale w praktyce pewne strony się nie wyświetlają gdyż nie są zgodne z polityką rządu. Powstaje zjawisko określane mianem chińskiego cyfrowego muru. Internet kontrolowany jest stale przez całe dywizje informatyków filtrujących dostęp do danych.

K.K.: Dzisiaj szacuje się, że Chińczycy są w stanie zmobilizować w razie konieczności miliony hakerów. Pojawia się również coraz większe zawłaszczanie przestrzeni poza siecią. Nowe smartfony nie korzystają już z sieci. Internet nie tylko przestaje być przestrzenią publiczną, ale również zaniknąć może jego uniwersalność, neutralność technologiczna. Już teraz w Ameryce dostawcy Internetu dysponują danymi, kto z użytkowników używa np. BitTorrentu i nie indeksują adresów IP takich osób, co uniemożliwia korzystanie z udostępnianych przez nich plików innym Internautom. Często dostawcy Internetu cenzurują sieć, spowalniając dostęp do pewnych stron i adresów www, a przyśpieszając do innych. Jest to przykład gatekeepingu. Ograniczenia, które stosuje rząd Chiński na Zachodzie często stosowane są przez firmy prywatne. Powoli również rządy poszczególnych Państw straszą odcinaniem od Internetu.


RB.: Przykładem może być Francja, gdzie funkcjonuje jedno z najbardziej restrykcyjnych praw dotyczących korzystania z Internetu. Czy taka polityka nie doprowadza do marginalizacji, upośledzenia społecznego, gdyż w dzisiejszych czasach odcięcie od Internetu można porównać do banicji w średniowieczu?

K.K.: Tak, jest to równoznaczne z wydaleniem kogoś z plemienia w społecznościach tradycyjnych.


RB.: Zygmunt Bauman i w nieco innym kontekście Urlich Beck stwierdzają, że ryzyko i niepewność, są jedną z największych bolączek ponowoczesnego (czy późno nowoczesnego społeczeństwa). Czy zarysowujący się przełom pozytywistyczny w socjologii, o którym wspomina Pan Profesor nie jest swoistym remedium na te bolączki? Czy nowa metoda socjologiczna nie zaczyna pełnić roli terapeutycznej, dostarczając coraz więcej pewności w niepewnym świecie?


K.K.:
Beck stwierdzał wprost, że im więcej wiedzy i im więcej narzędzi tym większe ryzyko. Myślę, że dobrą metaforą byłaby tu metafora kryształowego pałacu, którą wymyślił Dostojewski. Stwierdza on, że ludzie zawsze chcieli minimalizować ryzyko. Kiedy otworzyło się im taką możliwość w społeczeństwie przemysłowym, czyli gdy ludzie uwierzyli w maszyny, zbudowali Kryształowy Pałac pod Londynem na potrzeby wystawy Expo. W budynku tym zgromadzono wszystkie osiągnięcia ówczesnej techniki, stworzono utylitarystyczno-technokratyczny raj. Zoptymalizowano temperaturę, wilgotność powietrza. Chodziło tu o stworzenie innych warunków życia. Okazało się jednak, że im więcej mechanizacji, tym bardziej eskalują się negatywne skutki ryzyka naturalnego. Sama cywilizacja techniczna eskaluje zagrożenia płynące z natury. Dochodzi do sprzężenia zwrotnego. Im więcej postępu tym więcej nowych problemów do rozwiązania. Postęp staje się sam swoim własnym wrogiem lub w najlepszym przypadku jego pozytywne efekty są neutralizowane. Z tego punktu widzenia w pewnych sytuacjach postęp staje się paradoksalnie regresem. Czyli nie ma recepty na niepewność. Jest jednak nadzieja. Taką nadzieję wyrażał szef laboratorium Bella, Arun Netrawali. Był on przekonany, że kiedyś planeta nasza zostanie otoczona niczym skórą powłoką tworzoną przez satelity. Będzie ona rejestrować wszystko co się dzieje na ziemi, pozwoli prognozować i zapobiegać katastrofom naturalnym. Pozwolą na to duże możliwości obliczeniowe dzięki którym będzie można szybko przetwarzać ogromne ilości danych napływających z całego globu. Będziemy żyć pod cyfrowym niebem, które będzie funkcjonowało jak skóra żywego stworzenia i będzie informowało nas na bieżąco o tym co się dzieje w organizmie. Jest nadzieja wprzęgnięcia tego potencjału cyfrowego do takich działań. Pozwoli to na optymalizacje każdego aspektu naszego życia między innymi zużycia wody, energii, stałe monitorowanie własnego ciała. Istnieje nadzieja na kryształowy pałac w wersji cyfrowej.


RB.: Jest tu jednak to samo niebezpieczeństwo, które groziło oryginalnemu kryształowemu pałacowi?


K.K.: Tak, wszystko to może załamać się pod naporem problemów, których w tym momencie rozwoju technologii cyfrowych nawet nie dostrzegamy.

RB.: Czy skokowy przyrost informacji, najdrobniejszych śladów cyfrowych, które dziś pozostawia każdy, a które są archiwizowane, przechowywane i często powszechnie dostępne nie powoła do życia społeczeństwa, które używając kategorii Anthony’ego Giddensa będzie autorefleksyjne lub wręcz hiperefleksyjne? Czy technologie cyfrowe nie doprowadzą do tego, że autorefleksyjność jeszcze bardziej się zintensyfikuje?


K.K.:
Podobną tezę postawił Jacques Attali w książce „Krótka historia przyszłości”. Według niego nie powinniśmy się bać hipernadzoru, gdyż i tak musimy ujawniać o sobie coraz więcej danych, żeby zająć wyższą pozycję społeczną. Obecnie każdy musi się samomonitorować, analizować stan własnego organizmu, stan swoich kwalifikacji, stan zasobów finansowych i dzielić się tymi informacjami dla osiągania własnych korzyści, na przykład po to, aby uzyskać korzystniejsze ubezpieczenie. Jeśli będzie to hiperefleksyjność to w duchu Michaela Hardta i Antonio Negriego, opisana w książce „Imperium”. Będziemy wyzwalać się z „oprogramowania kulturowego” wzorzec kulturowy nie będzie nas prowadził ponieważ będziemy się definiować sami. Nie będzie się to odbywać przez struktury do których przynależeliśmy, czy do których przynależeli nasi rodzice, nie przez naród, nie przez religię, nie przez klasę. Sami będziemy sobie budować tożsamość niejako na obstalunek. Przy czym nie oznacza to atomizacji, gdyż nawet w sytuacji, w której definiowani będziemy sami przez siebie to nadal będziemy się organizować społeczności. Społeczności te będą zadaniowe, projektowe. Służyć będą one temu, aby pozyskiwać nowe zasoby, a po ich uzyskaniu będą się one rozpadać.


R.B.: Czy socjologia cyfrowa nie jest forpocztą, modelem dla współczesnych nauk humanistycznych? Czy inne dziedziny współczesnej humanistyki nie będą coraz bardziej szły w tą stronę?


K.K.:
Wszystkie nauki będą coraz bardziej zinformatyzowane. Oczywiste jest to na gruncie nauk ścisłych i przyrodniczych. Socjologia dotychczas jako jedyna musiała być empiryczna i ilościowa w odróżnieniu na przykład od archeologii, która również polega na badaniu śladów, ale o innym charakterze. Bez wątpienia zmieni się charakter takich dziedzin jak historia. Wpłynąć na to może upowszechnienie się inicjatyw podobnych do Wikileaks, udostępniania tajnych danych na bieżąco w sieci, dzięki czemu historyk nie będzie musiał czekać 50 lat na odtajnienie dokumentów, nie będzie też tracił czasu na przeszukiwanie archiwów gdyż wszystko będzie on-line. Politologia już wykorzystuje metody współczesnej socjologii, gdyż nie ma ona własnych metod. Mimo to jednak w naukach humanistycznych przeważać będzie hermeneutyczny, interpretatywny charakter szczególnie w antropologii i filozofii. Sama socjologia prawdopodobnie ulegnie podziałowi. Część socjologii przejdzie do filozofii społecznej, a jej twardy rdzeń będzie tworzyć cyfrowa socjologia.

R.B.: Dziękuję za rozmowę.