Andrzej Radomski – Dziesięć tez na temat: informacjonalistycznej edukacji

Nie jest już odkrywczą konstatacją, że współczesny świat (i to nie tylko ten zachodni) jest w decydującym stopniu kształtowany przez technikę i jej wytwory. Na czoło wysuwają się tu różnego typu technologie elektroniczne, telekomunikacyjne, informatyczne czy cybernetyczne. Stworzyły one nowe środowisko/a życia człowieka. W ostatnich 20 latach największe przemiany związane są ze stworzeniem ogólnoświatowej sieci informatyczno-telekomunikacyjnej – czyli doskonale wszystkim znanym Internetem (obecnie już II generacji).

Internet wywołał ogromne zmiany w praktycznie wszystkich dziedzinach ludzkiego życia. Jednakże ta rewolucja jeszcze się nie zakończyła. Nikt nie jest w stanie przewidzieć jakie będą jej kolejne etapy i efekty (tak jak nikt, nawet pisarze SF nie przewidzieli powstania Internetu). Bez cienia przesady można powiedzieć, że jesteśmy na początku drogi do ukonstytuowania się nowej epoki, którą najczęściej dziś określa się: światem informacjonalizmu, krótko: Informacjonalizmem. Tworzy on nowy typ/y społeczeństwa zwanego zwykle: społeczeństwem sieciowym. Znaczy to, mówiąc bardzo ogólnie, że życie współczesnych kobiet i mężczyzn „kręci” się wokół Internetu i jego poszczególnych aplikacji.

Edukacja także jest objęta tym procesem informatyzacji. Co więcej wykorzystanie współczesnych technologii na czele z Internetem w szeroko rozumianej oświacie jest nawet szersze niż w innych ludzkich praktykach. Nie dotyczy to jednak edukacji realizowanej pod egidą państwa. Tam w dalszym ciągu dominuje model nauczania/uczenia się wypracowany w erze przemysłowej (w XIX wieku). Natomiast mogą budzić podziw masowe i spontaniczne często inicjatywy instytucji pozarządowych i osób prywatnych, które bardzo udanie potrafiły zaaplikować nowoczesne technologii do procesu dydaktycznego. Ten sektor rynku oświatowego rozwija się bardzo szybko i stwarza nowe perspektywy i nowe możliwości zorganizowania edukacji, która lepiej będzie mogła być dostosowana do potrzeb Informacjonalizmu i społeczeństwa informacyjnego (sieciowego). Te nowe, konstytuujące się praktyki oświatowo-edukacyjne pozwalają na sformułowanie kilku (10 w tym wypadku) tez na temat informacjonalistycznej edukacji. Oto one:

Teza 1. Odmiejscowienie edukacji

Tradycyjna edukacja, która zresztą w dalszym ciągu dominuje, podlegała swoistej „logice” społeczeństwa przemysłowego (modernistycznego). Dominującym modelem działania był model funkcjonowania fabryki. W fabryce bądź przedsiębiorstwie, instytucji czy korporacji modernistycznej wzór/y działania był/y poddany/ne standaryzacji, podzielony na ściśle określone części składowe, wykonywany w określonej kolejności. Przeważały zależności pionowe (hierarchia). Pracownicy byli skupieni w jednym miejscu i musieli wykonywać dane zadania w rytm poruszającej się taśmy produkcyjnej (linearnie). Dominowała masowość produkcji, koncentracja sił i środków w jednym miejscu, centralizacja zarządzania i synchronizacja produkcji dóbr i usług.

Publiczna oświata również przyjęła ten model funkcjonowania. Uczniowie (od szkoły podstawowej po wyższą) byli skupieni w jednym miejscu (szkole, uczelni). Proces dydaktyczny był podzielony na równe odcinki, czyli 45 pięcio minutowe lekcje bądź 1,5 godzinne wykłady i ćwiczenia. Program nauczania był standardowo takim sam w danym kraju. Przedmioty były sztywno podzielone. Bezwzględnie była wymagana obecność na zajęciach. Nieusprawiedliwiona nieobecność była czasami surowo karana. Wymagania były też jasno sprecyzowane i ich wykonanie sprawdzane w postaci zestandaryzowanych testów i egzaminów, które miały być obiektywne i miały zapewnić porównanie efektywności i jakości nauczania oraz stopień przyswojenia przez uczniów materiału z danego przedmiotu.

W Informacjonalizmie następuje radykalne odejście od zaprezentowanego powyżej modelu edukacji. Upowszechnienie się zarówno stacjonarnego, jak i zwłaszcza mobilnego Internetu i masowy wysyp różnego rodzaju komunikatorów (tekstowych, audio, video, komórek itp.) stworzyły nadzwyczaj sprzyjające warunki do odmiejscowienia edukacji i to praktycznie na wszystkich poziomach i formach nauczania. Edukacja nie musi już odbywać się w określonym, fizycznym środowisku (szkole). Nawet jeśli część procesu dydaktycznego jest czy musi być realizowana w szkole bądź uczelni – to pozostała część może już odbywać się on-line. Uczniowie czy studenci niekoniecznie muszą cały czas przebywać w szkole bądź jakiejkolwiek innej placówce oświatowej. Działalność dydaktyczna nie musi już być podzielona na odpowiednie, sztywno realizowane odcinki, czyli lekcje bądź wykłady. Internet i masowe komunikatory (GG, Skype, Twitter czy Facebook) umożliwiają realizacje wielu zadań dydaktycznych poza tradycyjna szkołą. Co więcej pojawia się wiele przykładów edukacji całkowicie odbywającej się on-line. Są to już typowo wirtualne szkoły i Akademie. Nauka/nauczanie odbywa w sieci – w wirtualnych salach czy aulach, a uczniowie mogą pozostawać w domu bądź pobierać informacje i wykonywać określone zadania z każdego miejsca za pomocą telefonii komórkowej, mobilnego Internetu bądź odtwarzaczy typu ipod korzystających z łączności wi-fi. Całość wiedzy i informacji jest zamieszczana wówczas w wirtualnym środowisku na różnego typu witrynach, portalach, blogach czy specjalnie przygotowanych platformach edukacyjnych, jak np. w Moodle czy wyspach w Second Life. Niezależnie od tego już spora część intelektualnego dorobku ludzkości jest zdygitalizowana i dostępna on-line – co jeszcze bardziej przyspiesza rozwój wirtualnej edukacji. Ponadto dynamicznie rozwija się sieciowe tworzenie wiedzy i nauki – począwszy od Wikipedii, a skończywszy na idei Nauki 2.0 co dodatkowo tylko przyspiesza upowszechnianie się wirtualnej edukacji, zwanej też Edukacją 2.0.

Teza 2. Zanikanie podziałów między nauczycielami i uczniami

W całej dotychczasowej historii szkolnictwa istniał ostry podział na nauczających i nauczanych. Ci pierwsi ( nauczyciele, wykładowcy, instruktorzy itp.) byli jedynym bądź podstawowym źródłem wiedzy. Tym drugim, którego rola niepomiernie wzrosła w czasach nowożytnych stała się książka (po wynalezieniu druku). Nauczyciel był swoistą chodzącą encyklopedią, a uczeń czy student przysłowiową tabula rasa, którą to trzeba było zapełnić różnego rodzaju danymi (fakty, daty, nazwiska, pojęcia, poglądy, wzory, teorie itp.). Nauczyciel był podmiotem procesu dydaktycznego, a uczeń przedmiotem. Nauczyciel miał wiedzę, mądrość i doświadczenie życiowe, a uczeń był „bezkształtną masą”, z której miano uformować określony obiekt – o pożądanych w danym czasie i miejscu cechach i właściwościach. Oczywiście, praktycznie jedynym miejscem, z którego miała miejsce transmisja danych od nauczyciela do uczniów była szkoła czy uczelnia, w której były umieszczane banki wiedzy – czyli nauczający i księgozbiory.

W epoce Informacjonalizmu ten klarowny schemat ulega daleko idącej dekompozycji. Nauczyciel bądź wykładowca dawno już przestał być jedynym źródłem wiedzy. Już wcześniej bowiem część jego/ich roli przejęły media (prasa, radio, telewizja). Ale najważniejszy przełom dokonał się dzięki komputeryzacji, digitalizacji i usieciowieniu naszego życia. Obecnie cały dorobek ludzkości może być dygitalizowany i udostępniony w Internecie. Nauczyciel czy drukowana książka tracą bezpowrotnie swą uprzywilejowaną pozycję w edukacji. Demokratyzacja dostępu do wiedzy spowodowała niezwykłe zjawisko, jakim jest gwałtowny przyrost informacji. Żaden, najwybitniejszy nawet umysł nie jest w stanie nad nią zapanować. Co więcej, powstała swoista luka pokoleniowa w samej edukacji. Tempo zmian we współczesnym informacjonalistycznym społeczeństwie jest tak duże, że dorośli nie są w stanie nadążać za nowymi technologiami. W publicznej oświacie nadal więc królują tablica, kreda, książka i zawiadujący tym wszystkim nauczyciel. Z kolei uczniowie i studenci, którzy od przysłowiowej kołyski wychowują się i uczą pośród: komórek, komputerów, Internetu czy gier komputerowych nauczyli się nowych sposobów już nie tylko zdobywania informacji za pomocą owych gadżetów, ale (sic!) jej tworzenia. Dla nich wszystko to jest dziecinnie proste! Czego nie zawsze da się powiedzieć o dorosłych w średnim wieku czy jeszcze starszych – nie mówiąc już o barierze mentalnościowej, która w ich przypadku występuje. Doprowadziło to wszystko już nie tylko do tego, że to uczniowie bądź studenci mogą uczyć dorosłych ( w tym swoich nauczycieli czy uniwersyteckich profesorów), lecz także do tego, że my wszyscy musimy ciągle uczyć się posługiwania się zdobyczami współczesnej techniki i nowych sposobów tworzenia wiedzy. Wszyscy zatem stajemy się uczniami i nauczycielami zarazem – wymieniając się wiedzą, umiejętnościami oraz doświadczeniem i proces ten wydaje się nieskończony. Następuje zatem zatarcie granicy między nauczającym a nauczanym. Role te zaczynają się stawać wymienne.

Teza 3. Samopomoc uczniowska

W tradycyjnym kształceniu, jak napisałem wyżej, podmiotem nauczającym był zawsze nauczyciel, który podawał określone partie materiału swym podopiecznym do nauczenia się czy opanowania określonych, np. manualnych umiejętności. W razie trudności w nauce uczeń też był zdany na pomoc „swojego” nauczyciela bądź innych – w postaci tzw. korepetycji.

We współczesnym świecie sytuacja uległa radykalnej zmianie. Teraz prawie każdy ma niemalże nieograniczony dostęp do wiedzy. Nauczyciel nie jest więc jedynym czy podstawowym źródłem wiedzy. Co więcej, nauczyciele zaczynają nie nadążać za postępem technologicznym, nowymi środkami komunikacji czy nowymi sposobami tworzenia wiedzy i jej przekazywania. Co najważniejsze jednak, szkoła nadal przygotowuje do świata ery przemysłowej (modernistycznej). Jak zauważa trafnie Alvin Toffler: „masowa oświata, wzorowana na modelu fabryki dawała podstawy umiejętności czytania, pisania i arytmetyki, odrobinę historii i trochę wiedzy z kilku innych przedmiotów. Był to jawny program nauczania. Pod nim krył się jednak niewidoczny, „ukryty program”, mający o wiele większe znaczenie. Obejmował on – i w wielu krajach przemysłowych nadal obejmuje – trzy przedmioty: punktualność, posłuszeństwo i umiejętność wykonywania rutynowej, powtarzalnej pracy”#. Dodajmy do tego zestawu i inne: przygotowanie do partycypacji w kulturze literackiej, umiejętność interpretacji i pisania tekstów (wciąż królują wypracowania, eseje, recenzje itp. formy), indywidualizm (zawsze oceniamy indywidualne dokonania uczniów). A podstawą egzaminu maturalnego jest znajomość epok literackich, historycznych czy gramatyki danego ojczystego języka (w przypadku ukończenia studiów napisanie pracy licencjackiej bądź magisterskiej).

Uczniowie zatem zdają sobie sprawy, że współczesna szkoła nie przygotowuje ich do życia w świecie Informacjonalizmu. Zdają sobie sprawę, że nauczyciele czy wykładowcy nie są w stanie im pomóc w rozwiązywaniu dylematów i zadań związanych z życiem w społeczeństwie sieciowym. Sami bowiem belfrzy mają kłopoty z zaadaptowaniem się do wymagań Informacjonalizmu. Brakuje im wiedzy i umiejętności, które akurat w tym świecie są pożądane.

Stąd uczniowie sami sobie organizują naukę! Narodziła się: spontanicznie i żywiołowo alternatywna oświata i edukacja. I nie chodzi tu bynajmniej o ruch pisania prac zaliczeniowych, pomoc w odrabianiu zadań domowych itp. – bo to akurat jest związane z tradycyjnymi wymaganiami szkoły. W sieci bowiem jak grzyby po deszczu powstają witryny, portale czy blogi – począwszy od takich hitów, jak You Tube, Wikpedia czy Facebook, a skończywszy na własnoręcznie stworzonych stronach www. To na tych wszystkich stronach internetowych młodzi ludzie (starsi zresztą też) uczą się: pisania haseł, ich edytowania i krytyki (Wikipedia), kręcenia zdjęć i filmów, ich obróbki, montowania i publicznego udostępniania w sieci (Flickr, You Tube, Vimeo itp.), dyskusji, wymiany informacji, organizowania różnych akcji i przedsięwzięć (portale społecznościowe, typu Facebook, My Space czy Twitter), tworzenia i udoskonalania różnych przedmiotów ( Spryciarze.pl). Na milionach blogów młodzi ludzie uczą się pisać, dyskutować i interpretować różne zjawiska i problemy. Powstają specjalistyczne portale (np. Historycy.org), na których uczniowie i studenci wymieniają się informacjami, piszą, pytają, udzielają porad.

Jako konsekwencja nie domagań publicznej oświaty powstało mnóstwo prywatnych „firm” internetowych oferujących usługi edukacyjne (począwszy od kursów językowych, a skończywszy na przygotowaniach do matury). Na uwagę zasługuje w tym wypadku fakt, że całe nauczanie odbywa się tu w sieci. Ma więc charakter wirtualny. I znowu, młodzi ludzie uczą się na nich korzystać z nowych narzędzi (cyfrowych) do zdobywania wiedzy i jej wykorzystywania.

Zatem narodził się masowy ruch wzajemnej pomocy w zdobywaniu, przetwarzaniu, interpretowaniu i wykorzystywaniu informacji, a także w korzystaniu ze wszelkich programów i aplikacji.

4. Uczenie się poprzez działanie

W całej dotychczasowej historii oświaty i edukacji nauczanie/uczenie się zawsze miało charakter przyswajania określonej porcji wiedzy. Była ona podzielona na różne przedmioty. Uczeń aby uzyskać stosowne wykształcenie musiał opanować dany zasób faktów, pojęć i teorii i to najczęściej pamięciowo. Formalnym potwierdzeniem stopnia opanowania i zrozumienia materiału były różne formy egzaminów. Uczniów zawsze oceniano oddzielnie. Do początków wieku XX uważano, że raz zdobyta wiedza wystarczy przez cały okres kariery zawodowej. Dopiero w ostatnim stuleciu – wraz z przyspieszeniem rozwoju nauki i cywilizacji zaczęto wprowadzać, dla dorosłych, różne formy uzupełniania i odświeżania wiedzy (najczęściej w postaci studiów podyplomowych).

W wieku XXI – wraz z powstaniem społeczeństwa informacyjnego sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Teraz już znaczna cześć wiedzy jest dostępna w sieci – i to za darmo! Proces digitalizacji postępuje naprzód i należy się spodziewać, że w niedalekiej przyszłości praktycznie cała wiedza wytworzona przez ludzi i maszyny będzie w Internecie.

Zatem, tradycyjna oświata nastawiona na przekazywanie uczniom wiedzy w określonym miejscu i czasie zaczyna tracić rację bytu. Jeśli wiedza jest dostępna w sieci to po co jej uczyć, a ściślej mówiąc, kazać utrwalać i zapamiętywać uczniom na lekcjach w szkole czy w salach wykładowych na uczelniach? Już wiele instytucji akademickich na świecie udostępnia wykłady i ćwiczenia w Internecie, za darmo. Przoduje tutaj amerykański MIT. Uczelnia ta postanowiła nagrać i udostępnić kilka tysięcy kursów, które na co dzień oferuje swoim studentom. Są one dostępne dla wszystkich internautów – bez żadnych opłat. Podobnie czyni koncern Apple, który w swym internetowym sklepie: ITunes University oferuje tysiące wykładów i kursów z różnych uczelni świata – w postaci podcastów audio i video.

Stąd, cele i zadania szkolnictwa ulegają przeobrażeniu. Jak przed „chwilą” stwierdzono, nie ma już większego sensu podawać uczniom czy studentom wiedzy – jeśli jest ona dostępna z każdego miejsca i o każdej porze i każdy może ją sobie ściągnąć na swój komputer, laptop, komórkę czy odtwarzacz mp4. Powoli więc rodzi się model szkolnictwa nastawiony na działanie, a nie na opanowywanie danych porcji materiału. W tym modelu celem nie jest wiedza – tylko jej wykorzystanie do określonych zadań. Wiedza jest tylko środkiem, instrumentem do realizacji takich czy innych programów. Co więcej, uczymy się działając, wykonując określone czynności. Istnieje jeszcze głębszy powód takiego rozumienia nauczania/uczenia się. Przyrost wiedzy, nowe wynalazki i nowe praktyki powodują, że aby je opanować musimy używać tych nowych urządzeń. Używając nowych aplikacji zdobywamy też wiedzę – o nich i nowych możliwościach, które oferują. Inaczej mówiąc: aby czegoś używać – musimy to coś poznać, lecz z drugiej strony, aby coś poznać to musimy określonych narzędzi używać właśnie. Szkoła nas do tego nie przygotuje bo wiedza i technologie rozwijają się w zawrotnym tempie. W związku z tym zjawiskiem niektórzy wręcz postulują, że szkoła czy uczelnia winna przygotowywać do zawodów jeszcze nie istniejących. Ale czy jest to możliwie?

5. Tworzenie projektów

Jak powyżej wspomniano digitalizacja wiedzy doprowadziła do tego, że już znaczna część intelektualnego dorobku ludzkości jest dostępna on-line z praktycznie każdego miejsca i o każdej porze. Potężne bazy danych, cyfrowe archiwa, cyfrowe biblioteki, portale społecznościowe czy specjalistyczne serwisy zawierają ogrom wiedzy ze wszystkich dziedzin, która przekracza jakiekolwiek możliwości percepcyjne nie tylko pojedynczego człowieka, lecz także dużych zespołów ludzkich. Jest to pewien problem, lecz patrząc z drugiej strony, uwalnia to dydaktykę z odwiecznego procesu dostarczania uczniom wiedzy, która miała im wystarczać przez długi czas ich kariery zawodowej czy w życiu prywatnym.

W związku z tym, rodzi się koncepcja edukacji, która by polegała na odejściu od modelu podawczego (podawania wiedzy) na rzecz wykorzystywania, używania wiedzy (powszechnie już dostępnej) do realizacji różnych projektów. Prekursorem na tym polu był amerykański MIT. Uczelnia ta na początku bieżącego stulecia postanowiła, że wszystkie zajęcia (kursy, seminaria, wykłady, ćwiczenia, laboratoria itp.) zostaną nagrane i udostępnione w sieci i to za darmo (choć uczelnia ta jest instytucją prywatną!). W zamian studenci zostali zobligowani (po pierwszym roku studiów) do uczestniczenia w pracach poszczególnych zespołów badawczych bądź tworzenia własnych do realizacji różnych projektów – w tym wypadku, naukowych. Otworzono przed nimi pracownie uczelni – tak by każdy mógł uczestniczyć w realizacji zadań badawczych bądź realizować własne pomysły i przedsięwzięcia.

Ten nowy model edukacji zmienia zupełnie oblicze uczenia się/nauczania. Celem nie będzie/nie jest już bierne przyswajanie faktów i teorii bo jest ona ogólnie dostępna i funkcjonuje ogólnie dostępna samopomoc uczniowska pomagająca w zrozumieniu dostępnych treści – tylko przyswajanie ich w działaniu, w ramach którego realizuje się najróżniejsze projekty. Są dwie zasadnicze korzyści takiego rozwiązania. Pierwsza, uczniowie, a zwłaszcza studenci nie muszą już tracić czasu na zapamiętywanie powiększających się, i to w stopniu wykładniczy, zasobów wiedzy. Druga, czas marnowany do tej pory na bierne przyswajanie wiedzy mogą wykorzystać na tworzenie wspomnianych projektów i w ten sposób uczyć sie kreatywności – tak pożądanej we współczesnym świecie.

6. Wizualizacja wiedzy – projekty multimedialne

Do początków wieku dwudziestego dominującą formą przekazu było pismo. Wraz z narodzinami kina, a później telewizji coraz większą rolę zaczęły odgrywać obrazy. Upowszechnienie się komputerów osobistych, video i komórek jeszcze bardziej wzmocniło tą tendencję. Przekazy medialne – zarówno te wirtualne, jak i w tzw. świecie realnym zaczynają brać w świecie współczesnym górę nad pismem. Stwarzają one nową rzeczywistość i stają się pomału głównym źródłem wiedzy o świecie.

Dotychczasowa edukacja nadal preferuje jednak pismo. Podstawowym składnikiem procesu dydaktycznego jest nadal drukowany podręcznik. Od uczniów nadal wymaga się przede wszystkim przygotowywania rozpraw pisemnych. Szkoła więc nie przygotowuje ich do partycypacji w świecie zdominowanym przez media. Nie uczy ich i nie wymaga posługiwania się narzędziami do edycji zdjęć, filmów czy grafiki. Na wszelkiego rodzaju egzaminy czy zaliczenia od uczniów nie wymaga się przygotowania prezentacji czy pracy multimedialnej. Tymczasem młode pokolenie jest „zanurzone” w kulturze audiowizualnej. Codziennie uczniowie i studenci umieszczają w sieci setki, tysiące zdjęć, filmów czy nowych stron www. Tworzą nowe konta na portalach społecznościowych i tam wymieniają się wiedzą i plikami. Robiąc tą uczą się tworzenia projektów multimedialnych – łączących w sobie pismo, grafikę czy filmy. W społeczeństwie informacyjnym bowiem przekaz językowy (za pomocą druku) już nie wystarcza. Nastaje proces wizualizacji wiedzy. Współczesne gadżety elektroniczne i telekomunikacyjne, ich powszechna dostępność i przystępne ceny – także programów komputerowych, z których część jest udostępniana za darmo, ( w sieci) tylko owo zjawisko ułatwiają.

7. Praca w grupie

W dotychczasowym systemie kształcenia działania dydaktyczne były nakierowane na jednostkę. Wprawdzie owe jednostki umieszczano w jednym miejscu, czyli klasie bądź sali wykładowej – to jednak treści i wymagania adresowano osobno do każdego z uczniów. Co więcej w niektórych krajach zachęcano do bezwzględnej rywalizacji między uczniami: na stopnie i inne osiągnięcia. Tworzono wyrafinowane narzędzia oceny uczniów i rankingi.

Społeczeństwo informacjonalistyczne tymczasem oparte jest na globalnej współpracy i współdziałaniu wszystkich ze wszystkimi. Przeważają w nim struktury poziome – czyli sieci (kontaktów, komunikacji, zarządzania i działania). Oparte są one na wymianie informacji, za pomocą których realizuje się różne projekty i przeprowadza określone akcje czy przedsięwzięcia. Systemy oświatowe różnych szczebli nadal jednak są skoncentrowane na jednostce i jej osiągnięciach, których podstawowym wskaźnikiem jest stopień opanowania (z reguły zapamiętania) danej porcji materiału.

Jak stwierdzono wyżej w informacjonalistycznej edukacji odchodzi się od systemu transmisji wiedzy do uczniów czy studentów na rzecz tworzenia projektów. Wiedza jest tu tylko instrumentem. Projekty „wymuszają” jednak pracę grupową z tego chociażby względu, że wymagają wykonania sporej liczby czynności oraz zgromadzenia i przetworzenia dużej ilości informacji. Wymagają koordynatora/ów, podziału zadań, umiejętnego zarządzania informacją/ami i różnorodnych kompetencji uczestników. W dzisiejszym informacjonalistycznym społeczeństwie/ach najwybitniejsza nawet jednostka nie jest w stanie ogarnąć ogromu informacji ani nabyć odpowiednich kompetencji aby tworzyć zaawansowane często projekty. Czymś normalnym staje się współpraca, także uczniów czy studentów, ponad granicami – zwłaszcza że Internet nie zna tego typu barier. Stwarza to nadzieje również na przezwyciężenie różnego typu stereotypów czy uprzedzeń – kiedy (on-line co prawda) rozmawiają ze sobą i współpracują uczniowie z różnych kultur czy narodowości, które do tej pory (w tzw. realu) były ze sobą skłócone czy wręcz wrogo nastawione.

8. Wiedza jest informacją

W społeczeństwach przeinformacjonalistycznych wiedza była zazwyczaj traktowana jako opisująca, mniej lub bardziej adekwatnie, świat. Uczono jej aby uczniowie i studenci mogli poznać jakiś fragment rzeczywistości. Dla niektórych kręgów (zgłasza intelektualistów) wiedza była celem samym w sobie. Twierdzono bowiem, że miarą wykształcenia była znajomość określonej porcji wiedzy z różnych dziedzin – rozbitych na poszczególne przedmioty nauczania. W postmodernistycznych teoriach zakwestionowano roszczenia wszelkich forma wiedzy (także naukowej) do prawdziwych czy obiektywnych opisów świata. Różne formy wiedzy zaczyna się traktować jako interpretacje bądź technologie umożliwiające ludziom poruszanie się w różnych praktykach społecznych i realizacje określonych celów. Zwycięża zatem stanowisko bardziej pragmatyczno-konstruktywistyczne. Owa tendencja zostaje wzmocniona przez Informacjonalizm. W jego świecie wiedza jest przede wszystkim informacją, którą można zestawiać z innymi i wybierać te, które okażą się najbardziej użyteczne – w szerokim tego słowa znaczeniu.

W praktyce szkolnej upowszechnia się coraz bardziej pogląd, że tradycyjny podział na przedmioty opisujące dany fragment rzeczywistości przyrodniczej bądź kulturowej należy odesłać do lamusa. Świat nie jest podzielony na części, które potem są odzwierciedlane w postaci poszczególnych przedmiotów nauczania. W dobie współczesnej (także pod wpływem przewrotu postmodernistycznego) wiedzę można traktować głównie jako zbiór różnych informacji, których wartość zależy od celów i oczekiwań poszczególnych użytkowników. W praktykach edukacyjnych oznacza to (jak wielokrotnie tu już podkreślano) odejście od systemu przedmiotowego na rzecz realizacji różnych projektów, do wykonania których dobiera się takie czy inne informacje. Uczniowie nie traktują już wiedzy jako danych odzwierciedlających rzeczywistość tylko jako zbiór informacji, które mogą być dla nich użyteczne w życiu: pracy, zabawie czy samorealizacji.

9. Ocenianie grup i projektów

Od początku istnienia zorganizowanego systemu oświaty kontrolowano i sprawdzano jego poszczególny etapy. W przypadku uczniów (ale i nauczycieli też) wskaźnikiem efektywności nauczania były ich postępy w opanowywaniu dostarczanych treści w ramach poszczególnych przedmiotów. Nieodłącznym więc elementem systemu szkolnego jest rozbudowany system: sprawdzianów, egzaminów i ocen.

Od początku też istnienia zinstytucjonalizowanej edukacji oceniano zawsze jednostkę: ucznia, studenta czy kursanta. Dobrym nauczycielem była zazwyczaj taka osoba, której wychowankowie otrzymywali jak najlepsze jednostkowe oceny.

Informacjonalizm przynosi i na tym polu zasadnicze zmiany. Jak wyżej wielokrotnie podkreślano coraz bardziej problematyczna staje się dotychczasowa edukacja nastawiona na podawanie wiedzy i rozliczanie ze stopnia jej opanowana. W szkołach podążających za rewolucją informatyczną (szkoła 2.0) zmienia się podejście do nauczania/uczenia się. Odchodzi się od modelu podawczego na rzecz realizacji różnych projektów. Takie projekty zwykle mają charakter grupowy. Rodzi się więc problem oceniania: czy należy w dalszym ciągu oceniać stopień opanowania wiedzy czy umiejętność jej zastosowania czy należy oceniać jednostkę czy grupę? Zerwanie z ocenianiem stopnia przyswojenia materiału przez poszczególnych uczniów jest oczywiście postulatem rewolucyjnym. Jednakże sam Informacjonalizm jest taką właśnie rewolucją i wymusza ona radykalne zmiany – także na tym polu.

10. Nauka jest zabawą

W klasycznej kapitalistycznej etyce (na podłożu protestanckim) jedną z podstawowych powinności była ciężka praca, za pomocą której dochodziło się do bogactwa, zaszczytów i stanowisk. Wszelkie przyjemności były traktowane jako uniemożliwiające profesjonalne i skuteczne wykonywanie obowiązków zawodowych. Edukacja też była nastawiona na reprodukowanie, od strony kulturowej, tego systemu. Codzienne nauczanie (na wszystkich szczeblach) odwzorowywało rytm pracy fabryki: zgromadzenie wszystkich uczniów poza domem – w określonym miejscu i czasie, sprawdzanie listy obecności zmieniające się w określonym czasie, przedmioty, ściśle podzielony rytm pracy, ciągła kontrola i ocena i przyrównywanie nauczania/uczenia się do ciężkiej pracy w celu osiągnięcia zaplanowanych efektów (stypendium, dostania się na dobrą uczelnie, dobry kierunek, uzyskania dobrego zawodu gwarantującego wysokie dochody, szybkie awanse i prestiż społeczny).

W Informacjonalizmie etykę pracy zastępuje etyka przyjemności. Wiąże się to z odmiejscowieniem pracy. Pracę przecież można wykonywać w domu (choć nie wszystkie czynności i zawody). Praca w domu nie naśladuje już rytmu fabryki czy urzędu. Można ją wykonywać w różnym tempie, w różnej kolejności, w różnym czasie itd., cały czas mając ciągły kontakt on-line z innymi pracownikami, kierownictwem i przede wszystkim klientami.

Upowszechnianie się pracy on-line powoduje zacieranie się granicy między czasem pracy, a czasem wolnym – przeznaczonym zwykle na swe osobiste sprawy, czyli na przykład na: zabawę czy hobby. Podobnie rzecz się ma i z nauką/nauczaniem. Odmiejscowienie edukacji – możliwe dzięki współczesnym technologiom powoduje, że możemy odejść od reżimu „przemysłowej szkoły”. Nauka/nauczanie może stać się bardziej przyjazna – zarówno dla ucznia, jak i nauczyciela. Uczeń w różnym czasie i stopniu może przecież uczyć się, wykonywać projekty czy komunikować swe wyniki innym. Ponadto robiąc to – może jednocześnie słuchać muzyki z sieci, rozmawiać ze znajomymi na Gadu-Gadu czy oglądać filmiki na You Tubie. Ponadto, mając dostęp do wszelkich zasobów wiedzy ludzkiej można je wykorzystywać do bardziej osobistych celów – rozrywkowych, a następnie dzielić się swymi osiągnięciami w sieci. Uczenie zaczyna stawać się tu formą zabawy bądź elementem zabawy.