“Ormianie pod lupą” – Rozmowa z dr. Tomaszem Marciniakiem z Instytutu Socjologii UMK

Kultura i Historia nr 7/2004

“Ormianie pod lupą” – Rozmowa z dr. Tomaszem
Marciniakiem z Instytutu Socjologii UMK

Tekst oryginalnie opublikowany [w:]
Głos Uczelni. Pismo Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika w Toruniu, Czerwiec 2004.
Publikacja za zgodą Centrum Badań Ormiańskich

Otrzymał Pan grant rektorski na utworzenie na UMK Centrum Badań Ormiańskich. Jaka jest koncepcja działania takiej jednostki?

– Wprawdzie jestem socjologiem i pracuję na Wydziale Humanistycznym, ale chciałbym, żeby Centrum miało charakter prawdziwie interdyscyplinarny. Do współpracy zamierzam zaprosić wszystkich naukowców, którzy zajmują się lub chcą się zajmować Armenią, Ormianami bądź kontaktami z ormiańskim środowiskiem naukowym na całym świecie. Dostałem już kilka sygnałów z zagranicy o zainteresowaniu ewentualną współpracą naukową z jednostką tworzoną na UMK. Będzie to jedyna tego rodzaju placówka w Europie Środkowo-Wschodniej, najbliższa jest we Francji.

Ile osób w Polsce naukowo zajmuje się tematyką ormiańską?

– Z tego, co wiem – zaledwie kilka. Oprócz mnie – jeden antropolog, dwóch historyków sztuki, historyk i językoznawca. Znam też jednego początkującego politologa o pochodzeniu ormiańskim. Ostatnio zgłosili się do mnie studenci ze Studium Europy Wschodniej przy UW. Studiują kaukazoznawstwo, zaczęli uczyć się języka ormiańskiego i chcą jechać na wyprawę naukową do Armenii. To są humaniści, ale chciałbym, aby w dalszej przyszłości Centrum pośredniczyło w kontaktach między naukowcami innych dziedzin, np. genetyki i medycyny. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale genetyka ormiańska ma bardzo duże osiągnięcia. Ormianie wynaleźli też serum na AIDS.

Co ciekawego widzi u Ormian socjolog?

– W Armenii zachodzi mnóstwo bardzo ciekawych procesów społecznych. To społeczeństwo jest wręcz modelowe dla badania migracji, gdyż tylko 2,7 mln Ormian mieszka w kraju, a dwie trzecie narodu, ok. 6 mln ludzi – za granicą, z tego najwięcej w Rosji – 2 mln i we Francji – 450 tys. Dobry grunt do badań znajdzie w Armenii – niestety – również socjolog zajmujący się biedą i społecznymi skutkami katastrof, np. trzęsień ziemi. Niesamowicie ciekawa sytuacja polityczna otwiera drzwi także przed politologami i historykami. Do dzisiaj żywa jest tam sprawa tzw. genocydu – rzezi dokonanej na Ormianach w 1915 roku przez Turków. Zginęło wtedy około 1,5 mln ludzi. W związku z tym od kilkudziesięciu lat Ormianie na całym świecie walczą, aby społeczność międzynarodowa oficjalnie uznała to wydarzenie za ludobójstwo. Turcy wszystkiego się wypierają, więc kiedy 3 lata temu Francja zrobiła ten gest, ambasador turecki wrócił do Ankary, a francuski został wyrzucony do Paryża. Ale potem genocyd uznały również inne kraje, jak Szwecja, Szwajcaria i niektóre stany USA. Jest to więc sprawa o znaczeniu międzynarodowym. Jednocześnie takie odwoływanie się do własnej historii ma bardzo ważne znaczenie dla budowania tożsamości Ormian, zwłaszcza żyjących w diasporze. Widać to także w Polsce. Stara emigracja ormiańska – potomkowie szlachty kresowej, kupców i in. – długo była nieufna wobec nowych imigrantów, nie chciała utrzymywać bliższych kontaktów z “ruskimi”. Ale dzięki działalności księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, duszpasterza Ormian w Polsce, obie grupy powoli się integrują, budując swoją nową tożsamość, która w jakimś stopniu opiera się właśnie o historię.

Na czym koncentrować się będzie działalność naukowa Centrum?

– Siłą rzeczy, dopóki jestem sam, nadal będę prowadził badania socjologiczne migracji ormiańskiej w różnych krajach. Poza działalnością naukową z czasem przewiduję także rozwinięcie dydaktyki – kurs języka ormiańskiego dla studentów, a nawet studia specjalne z języka i kultury ormiańskiej, podobnie jak to ma miejsce na UMK z kulturą japońską i arabską. Myślę, że języka mogliby uczyć się nie tylko studenci, ale również ormiańskie dzieci, oczywiście na innych zasadach. Jako socjolog obserwuję, że nie znają one swojego języka ani swojej kultury, nie są tak do końca ani Ormianami, ani Polakami. Tymczasem w każdym momencie grozi im deportacja do Armenii, gdyż większość rodzin przebywa w naszym kraju nielegalnie bądź ciągle przedłuża przyznawaną uznaniowo wizę czasowego pobytu. Dawniej Polski nie było stać na procedury deportacyjne, ale teraz, po wejściu do Unii Europejskiej, władze starają się porządkować tę sytuację. Polskie przepisy są tak skonstruowane, że cudzoziemiec może założyć legalnie firmę czy posyłać dziecko do szkoły, i to bezpłatnie, ale może nie otrzymać pozwolenia na pobyt. Większość Ormian przebywa w Polsce już dość długo, np. jedna z toruńskich rodzin mieszka tu od dziesięciu lat.

Ilu Ormian żyje w Polsce?

– Prezes Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego w Krakowie, Adam Terlecki, liczy, że starej emigracji, potomków kresowych Ormian, jest około 5 tysięcy. W tej chwili są to właściwie Polacy o korzeniach ormiańskich, którzy kultywują jednak pewne tradycje kresowe, np. czasami chodzą do kościoła o obrządku ormiańskim – są takie dwa w Polsce. Dziesięć lat temu szacowano, że imigrantów z Armenii postradzieckiej było około 100 tysięcy, chociaż osobiście uważam, że są to szacunki zawyżone. W Toruniu mieszkało wtedy 105 rodzin ormiańskich. Wskutek różnych przyczyn, m.in. nieprzyjaznej polskiej polityki wizowej i “pobytowej” w stosunku do cudzoziemców, liczba ta obecnie znacznie się zmniejszyła – w naszym mieście mieszka już tylko pięć rodzin wielopokoleniowych. W samej Armenii sytuacja ekonomiczna się poprawiła, więc niektórzy wrócili do ojczyzny, a część wyjechała na Zachód. Myślę, że dzisiaj mieszka w Polsce 40-50 tys. Ormian, z których niemal co drugi dorosły ma wyższe wykształcenie. Sowiecka Armenia posiadała bowiem wysoki współczynnik scholaryzacji na poziomie szkolnictwa wyższego. Dlatego na naszych targach majtkami czy biżuterią handlowało wielu prawników, biochemików, geologów i in. Niestety, Polska nie potrafi wykorzystać tego potencjału. Oczywiście, są bardzo nieliczne jednostki, które pracują w swoim fachu – kilku naukowców i artystów, ale to jest margines. Natomiast pochodzenie ormiańskie ma przynajmniej kilku znanych Polaków.

Kto taki?

– Teodor Axentowicz – sławny malarz, Karol Mikuli – uczeń Chopina, który zgromadził i skatalogował dzieła mistrza, Juliusz Słowacki, Zbigniew Herbert, Krzysztof Penderecki, Robert Makłowicz, a także Anna Dymna, współpracująca z ks. Isakowiczem-Zaleskim, który oprócz funkcji duszpasterza Ormian pełni też inną – założyciela i prezesa słynnej Fundacji im. św. Brata Alberta. Większość to ludzie kultury.

Niewiele słyszy się obecnie o kontaktach kulturalnych Polski i Armenii…

– Mam możliwości uruchomienia takich kontaktów. Jeden z moich znajomych Ormian jest dyrektorem największego Teatru w Erewaniu. Próbowałem zainteresować go toruńskim Festiwalem Teatralnym KONTAKT, chciał nawet kogoś wysłać, ale sprawa nie doszła jeszcze do skutku. Wszystko przed nami.

Jakie kroki w sprawie Centrum podejmie Pan w najbliższym czasie?

– Sprawa musi dopiero przejść całą procedurę uczelnianą, która kończy się oficjalnym powołaniem Centrum. Na razie nie mam potrzeby posiadania oddzielnego pomieszczenia, chociaż z czasem to się z pewnością zmieni. Nie mam środków na dodatkowe etaty, ale nie wykluczam zlecania pewnych prac, które są bardzo czasochłonne. Zamierzam szukać środków finansowych także za granicą. Mam kontakty z rozsianymi po świecie różnego rodzaju fundacjami ormiańskimi i innymi instytucjami, które wspierają działania prowadzone na rzecz Ormian. Mam nadzieję, że moje kompetencje i dotychczasowe osiągnięcia będą dla nich wystarczająco przekonujące.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała:
Kinga Nemere-Czachowska

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–