Janina M. Zabielska – Kobiety, mężczyźni, równość?

„W ogródkowym teatrze „Renaissance” na Chmielnej olbrzymim powodzeniem cieszy się fantastyczna sztuka pod tytułem „świat na opak” W sztuce tej kobiety są… dziennikarkami, adwokatkami, inżynierkami, maszynistkami kolejowymi, a bujna fantazja autora nie zatrzymała się nawet przed uczynieniem z kobiety ministra. Publiczność zaśmiewa się do łez…” (za: Dzięcielska, Kulpińska, 1966:128).

Tak rozpoczynał się artykuł, który można było przeczytać w jednej z warszawskich gazet na początku XX wieku. Po stu latach już nikogo nie śmieszy, ani tym bardziej nie dziwi kobieta pracująca zawodowo. To, że kobiety pracują poza domem w Polsce jest rzeczą oczywistą– prawo do pracy dotyczy w takim samym stopniu obu płci, jednak nie do końca można mówić o równości w tym względzie.

Gdy mówię o równości to w pierwszym rzędzie chodzi mi o ujmowanie jej w kategorii równouprawnienia kobiet i mężczyzn, nie chcę tu w żaden sposób wykluczać istnienia sytuacji gdy taka równość nie do końca jest możliwa. Już greccy myśliciele zakładali, że istnienie nierówności wynika z natury ludzkiej. Dla Arystotelesa na przykład: Równość uchodzi za rzecz sprawiedliwą i jest nią istotnie, ale nie dla wszystkich tylko dla równych.(za: Kowalczyk, 1996:181) W czasach starożytnych jedynie mężczyzna uznawany był za obywatela – co oczywiście nie oznacza, że ówcześnie nie doceniano kobiet. Jednak zajmowały one zwykle miejsce pośledniejsze i wydawać by się mogło, że to dopiero sufrażystki „wywalczyły” prawa do równego traktowania. Warto przypomnieć, że jedna z pierwszych „bojowniczek”Olimpia de Gouges, autorka Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki, w1791 roku straciła dla równości głowę – i to dosłownie – na szafocie. Mowa o „walce” kobiet o równe traktowanie w pracy i życiu społecznym nie jest niczym nowym. Niektórzy twierdzą wręcz, że nie ma o co walczyć ponieważ współczesna sytuacja kobiet jest tak dobra jak jeszcze w historii nie była.

Badania statystyczne dowodzą jednak, że mimo deklaracji w rzeczywistości kobiety i mężczyźni stanowią zupełnie różne kategorie społeczne, a dyskryminacja z racji płci ciągle istnieje. Teoretycznie nie można dyskryminować kobiet w dostępie do władzy, edukacji i kultury. Wynika to między innymi z szeregu rozwiązań prawnych:

1 ) Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 roku w art 27 głosi: Wszyscy są równi wobec prawa i są uprawnieni bez żadnej dyskryminacji do jednakowej ochrony prawnej. Jakakolwiek dyskryminacja w tym zakresie powinna być ustawowo zakazana oraz powinna być zagwarantowana przez ustawę równa dla wszystkich i skuteczna ochrona przed dyskryminacją z takich względów jak: rasa, kolor skóry, płeć, język, religia, poglądy polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, sytuacja majątkowa, urodzenie lub jakiekolwiek inne okoliczności.

2) Europejska Karta Społeczna z 1961 w pt.3-cim art. 4-go roku mówi iż należy: uznać prawo pracowników, mężczyzn i kobiet, do jednakowego wynagrodzenia za pracę jednakowej wartości.

3) W konstytucji PRL z 1952 roku znajdujemy w artykule 78 następujące sformułowanie: Kobieta w polskiej Rzeczpospolitej Ludowej ma równe z mężczyzną prawa we wszystkich dziedzinach życia państwowego, politycznego, gospodarczego, społecznego i kulturalnego.

4) W konstytucji RP z 1997 w artykule 33 kobieta ma te same prawa (co dziwne ominięto jedną dziedzinę – kulturę)

10 X 2009 Polska ratyfikowała kolejny dokument:

5) Traktat Lizboński, w którym jest między innymi mowa także o dyskryminacji kobiet. W artykule pierwszym czytamy: Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji,równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn. W art 2: UE zwalcza wyłączenie społeczne i dyskryminację oraz wspiera sprawiedliwość i ochronę socjalną, równość kobiet i mężczyzn, solidarność między pokoleniami i ochronę praw dziecka. I wreszcie za artykułu 141 dowiadujemy się, że: Każde Państwo Członkowskie zapewnia stosowanie zasady równości wynagrodzeń dla pracowników płci męskiej i żeńskiej za taką samą pracę lub pracę tej samej wartości. Tu chcę się odnieść się także do postanowień Kościoła Katolickiego

6) Konstytucja Gaudium et Spes mówi: w art 29 Należy jednak przezwyciężać i usuwać wszelką formę dyskryminacji odnośnie do podstawowych praw osoby ludzkiej, czy to dyskryminacji społecznej, czy kulturalnej, czy też ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pozycję społeczną, język lub religię, ponieważ sprzeciwia się ona zamysłowi Bożemu. A także w art 60: Kobiety pracują już we wszystkich prawie dziedzinach; wypada więc by mogły one w pełni osiągnąć płynące stąd korzyści, stosownie do swych uzdolnień. Ma to być sprawą wszystkich, żeby przyznawano kobietom i popierano właściwy im i konieczny udział w życiu kulturalnym.

Można więc chyba uznać, że równouprawnienie kobiet należy rozumieć jako pochodną dwóch zasadniczych czynników: równości ludzi wobec praw i równości prawa oraz zasady sprawiedliwości. A zakaz dyskryminacji ze względu na płeć jest niejako wypadkową nakazu równego traktowania.

Wszyscy doskonale wiemy, że płeć wpływa na podział pracy, a co za tym idzie na stratyfikację społeczną. Socjologowie wyjaśniają to w różny sposób, na przykład amerykanka Janet Saltzman – Chafetz ujmuje to w następujący sposób:

1. relatywnie więcej kobiet niż mężczyzn zajmuję się pracą związaną z reprodukcją (praca domowa i opieka nad dziećmi), mają przez to mniejszy dostęp do dobrze wynagradzanej pracy poza domem

2. więcej mężczyzn niż kobiet tworzy elity społeczne przez co znowu kobiety mają relatywnie gorszy dostęp do dobrze płatnej pracy

3. mniejszy dostęp kobiet do dobrze płatnej pracy zawodowej powoduje stratyfikację społeczną związaną z płcią (Saltzman – Chafetz, 2004: 273)

Współcześnie kobieta pracuje poza domem i często traktuje to raczej jako obowiązek niż jako prawo, a przecież przez wieki kobiety nie miały możliwości zarobkowania poza domem. Spojrzawszy na genezę „wyjścia” kobiet do pracy często sięgamy jedynie do wieku XVIII czy nawet tylko XIX zapominając o tym co było wcześniej. Sufrażystki, emancypantki czy wreszcie feministki – zawdzięczamy im wiele min. powrót na rynek pracy. Celowo pisze „powrót” a nie „wejście”ponieważ aż do XIV wieku kobiety, a w szczególności mężatki i wdowy równe były mężczyznom pod względem prawa – dotyczyło to także pracy. Dowody na to możemy odnaleźć w XII i XIV wiecznych spisach podatników. Na przykład w spisach z Paryża czytamy, że podatki były tam płacone przez: balwierki, młynarki, oberżystki, iglarki, ślusarki, płatnerki, a nawet kowalki. Oprócz tego były księgarki i introligatorki, a także wędliniarki, rzeźniczki, piekarki, mleczarki i kobiety zajmujące się kupiectwem, a także wiele innych (por. Sokołowska, 1995: 70) W renesansie powrócono, dla kobiet niestety, do kultury starożytnej i prawa rzymskiego, a wraz z nim okazało się, że kobieta jest równa niewolnikowi – jej życie należy do ojca, męża lub teścia – i to dosłownie. W XVII wieku kobiety wykluczono ze wszystkich dziedzin pracy zawodowej, wcześniej – w 1593 roku Parlament Paryża wydał rozporządzenie zakazujące kobietom sprawowania wszelkich funkcji w państwie (czyli domyślam się, że wcześniej mogły to robić), a także dopiero od XVII wieku kobieta miała obowiązkowo przyjąć nazwisko męża.(por. Sokołowska, 1995: 77) Czyli kobiety „od zawsze” były obecne na rynku pracy, dopiero w okresie renesansu „zamknięto” je w domach. Nie wytrzymały tam jednak zbyt długo i już w XVIII/XIX wieku zaczęły domagać się powrotu na rynek pracy i pełnego zrównania praw społecznych kobiet i mężczyzn – chciały na powrót stać się obywatelkami. Zdecydowałam się na określenie „stać się obywatelkami”, bo np. w Hiszpanii za rządów gen F. Franco dopiero w 1961 podpisano Fuera de trabajo – dokument pozwalający podejmować kobietom pracę zawodową bez pytania o pozwolenie męża lub ojca. W Wielkiej Brytanii kobieta także przez wiele lat mimo, że miała prawo do pracy, to nie miała prawa do płacy – pieniądze dostawał mąż lub ojciec – zakładano, że kobieta nie będzie wiedziała jak się nimi posłużyć?

Najwięcej kobiet zawdzięcza możliwość pracy zawodowej- jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – nie ustawodawstwom, ale wojnom, zwłaszcza drugiej wojnie światowej. W Stanach Zjednoczonych to właśnie wtedy kobiety masowo podejmowały pracę w zawodach uznawanych za typowo męskie: dokerki, ślusarki czy spawaczki zastępowały mężczyzn, którzy poszli na wojnę. Po kilku latach pracy i zakończonej wojnie większość kobiet nie chciała rezygnować z pracy – często mimo sprzeciwom męża. Podobnie w Polsce „promocja” pracy zawodowej kobiet to lata powojenne. „Lata 1947-54 to okres wzrostu liczby kobiet wśród ogółu zatrudnionych (…) Lansowano pracę kobiet w nowych zawodach przemysłowych i budowlanych, odsetek zatrudnionych kobiet osiąga 33%. Okres następny 1955-58 przyniósł całkowitą zmianę opinii. Zwrócono uwagę na negatywne dla rodziny skutki aktywizacji zawodowej matek.” (Dzięcielska- Machnikowska, Kulpińska, 1966:14) Niestety kobiety rozpoczęły swoją pracę zawodową z bardzo niekorzystnego punktu, początkowo pojawiły się na rynku jako niewykwalifikowana i słabo opłacana siła robocza. Na początku weszły do zawodów niewymagających długotrwałego kształcenia, niewiążących się z dużą odpowiedzialnością, ale także często nie dających szans na awans i podwyższenie pensji. Niektórzy twierdzą nawet do dzisiaj, że „(kobiety) wspaniale nadają na sekretarki (pamiętają o drobiazgach, potrafią myśleć i pamiętać o kilku sprawach na raz, wyczuwają nastrój szefa, łagodzą napięcia). Natomiast dużo rzadziej sprawdzają się na kierowniczych stanowiskach (podejmują decyzje bardziej pod wpływem uczucia niż rozwagi, w chwilach trudnych popadają w depresję, mają mniej inicjatywy, niechętnie podejmują ryzyko. (Giertych, 2008:16)

Nie można też nie zauważyć, że ówcześnie płace w ogóle, a więc i męskie pensje nie były zbyt wysokie. Można więc uznać, że najsilniej motywował do pracy zawodowej fakt, że prawie wszyscy otrzymywali niskie wynagrodzenie, co powodowało iż oboje małżonkowie musieli pracować zawodowo, aby zapewnić rodzinie godziwy dochód. (por. Dijkstra, 2003:120)

Innymi słowy – w krajach komunistycznych, a zatem i w Polsce, wiele kobiet pracowało ponieważ:

– ideologia komunistyczna promowała równość płci
– dążono do pełnego zatrudnienia – niezależnie od płci

Nie można przy tym zapominać o tym, że kobiety znacznie więcej czasu poświęcają na pracę w domu, a mężczyźni na pracę zawodową – ergo zarabiają więcej. Pozwolę sobie tu na zacytowanie słów zdecydowanego przeciwnika równouprawnienia: Dla niej ważniejsze są sprawy domowe i o Dla niego ważniejsze są sprawy zawodowe, nich myśli w zakładzie pracy myśli o nich w domu.”(Giertych 2008:15) Dodatkowym utrudnieniem w łączeniu pracy zawodowej i domowej może być to, że zinstytucjonalizowaną opieką można objąć niewielką część dzieci do 6 roku życia. Ponadto godziny działania tych placówek niejednokrotnie kolidują z godzinami pracy rodziców. Dlatego matki z małymi dziećmi zmuszone są albo wycofać się z rynku pracy, albo podjąć tzw nietypowe zatrudnienie (niepełne etaty) lub wejść na rynek pracy „nieformalnej”. Pojawia się też zjawisko dotyczące prawie wyłącznie kobiet: „próba łączenia płatnej pracy i życia rodzinnego tworzy cała sieć wzajemnych zobowiązań i zależności kobiet w różnym wieku, podczas gdy nie dotyczy to większości mężczyzn.”(Vaiou, 2003: 114) Związek pomiędzy pracą zawodową kobiety, a jej życiem rodzinnym jest bardzo wyraźny. Widać to nawet w zmniejszeniu się liczby zawieranych małżeństw oraz zmniejszonej dzietności. Dzieje się tak między innymi dlatego, że od kobiet będących żonami, matkami i córkami wymaga się dodatkowo wykonywania nieodpłatnej pracy związanej ze sprawowaniem opieki co czyni je grupą bardziej podatną na dyskryminację na rynku pracy.

Ciągle jeszcze zwolnienie kobiety z pracy często jest traktowane przez pracodawcę jako „mniejsze zło” ze względu na przekonanie o tym, że zwalniając mężczyznę – głowę rodziny – pozbawia się rodzinę dochodu. Natomiast kobieta zgadzająca się na rezygnację z pracy zarobkowej na rzecz gospodarstwa domowego, „naraża się na utratę rynkowych inwestycji w siebie i/lub deprecjację swego kapitału ludzkiego ze względu na jego niewykorzystanie.” (Gustafsson, 2003:50)

Dochody kobiet i mężczyzn ciągle nie są równe chociaż międzynarodowe uznanie zasady równej płacy dla kobiet i mężczyzn datuje się na 1919 rok kiedy to powołano Międzynarodową Organizację Pracy, która zawarła tę zasadę w swojej konstytucji.

Chcąc wytłumaczyć nierówności zarobkowe tworzy się różnego typu teorie:

– teoria kapitału ludzkiego (głosząca min, że kobiety, są słabiej wykształcone, oraz rzadziej doskonalą się zawodowo, a przez urlopy macierzyńskie i opiekę nad dziećmi ich wiedza nie jest tak aktualna jak wiedza mężczyzn cały czas aktywnych zawodowo)

– teoria segregacji (istnieje nierównomierne rozmieszczenie kobiet i mężczyzn tak w poszczególnych zawodach jak i na szczeblach kariery zawodowej)

Zdarzają się też głosy, że może niezależnie od teorii, po prostu kobietom się nie chce awansować i w związku z tym lepiej zarabiać. Z przeprowadzonych badań[1] wynika, że kobiety mają znacznie niższe aspiracje niż mężczyźni, a oprócz tego uważają, że lepszym szefem jest mężczyzna. Dla 30 % kobiet i 29% mężczyzn lepszym pracodawcą jest mężczyzna, kobieta jest lepsza odpowiednio dla 17 i 9% respondentów. Po drugie zapytano o najwyższy szczebel do którego respondent aspiruje. Okazało się że 22% mężczyzn chciałoby w przyszłości zajmować najwyższe stanowiska zarządzające i tylko 6% kobiet miało takie aspiracje. Natomiast do wyższej kadry zarządzającej pretendowało 51 % mężczyzn i 18 % kobiet. Marzeniem ponad 1/5 kobiet jest być pracownikiem szeregowym. (Szacki, 2009)

Ciekawe badania dotyczące różnicy w zarobkach przeprowadziła Marianne Bertrand z Uniwersytetu Harvarda. Chciała dowiedzieć się dlaczego kobiety po studiach typu MBA zarabiają mniej niż mężczyźni po tych samych studiach. Okazało się, że absolwenci na początku zarabiają prawie tyle samo (kobiety 115 a mężczyźni 130 tys $), ale po pięciu latach mężczyźni zarabiają o 30% więcej od kobiet (odpowiednio 294 i 204 tys$), a po sześciu – dziesięciu latach różnice te sięgają aż 60%. Jak naukowcy to tłumaczą: kobiety robią więcej przerw w karierze i pracują krócej, po dziesięciu latach mają średnio 6 miesięcy krótsze doświadczenie. Kobiety pracują średnio 52 h/tyg podczas gdy mężczyźni 58h. Dodatkowo kobieta z dziećmi pracuje średnio 24% czasu krócej niż przeciętny mężczyzna. Oprócz tego okazuje się, że kobiety dużo rzadziej zajmują najlepiej opłacane stanowiska i mają niższe wymagania płacowe (Pawłowska- Salińska, 2009). Wśród polskich absolwentów kierunków ścisłych mężczyźni deklarują zarobki o 50% wyższe od kobiet, po medycynie o 40%, a po kierunkach ekonomicznych o 30%. Bo kobiety rzadziej zostają po godzinach i nie biorą dodatkowej pracy do domu, a dodatkowo częściej pracują na niepełny etat – w efekcie mają mniejsze doświadczenie zawodowe. W całej UE kobiety zarabiają średnio o 17% mniej od mężczyzn.(Pezda, Pawłowska – Salińska, 2009) Kobiety wiedząc o podejściu pracodawców do ewentualnych matek godzą się na gorsze warunki finansowe. W sytuacji bezrobocia wyższy jest wskaźnik bezrobocia kobiet, natomiast gdy na rynku pracy poprawia się to mężczyźni szybciej wracają na rynek pracy. Stopa zatrudnienia kobiet zależy w dużej mierze od pracodawców, którzy dyskryminują kobiety nie składając im ofert pracy, co powoduje, że kobiety – w przeciwieństwie do mężczyzn – akceptują mniej wydajne dopasowanie stanowiska pracy do pracownika (por. Gustafsson, 2003: 57)

Na całym świecie publikowane są liczne dane porównujące poziom wynagrodzenia z uwzględnieniem kryterium płci – z danych tych wynika, że zarobki kobiet zawsze są niższe.

Tab. 1. Procent zatrudnionych kobiet w wieku 15-64 lata wg badań Eurostatu:

http://epp.eurostat.ec.europa.eu (2010 IX)

Warto też zastanowić się nad tym czy aby nie jest temu winny ciągle istniejący podział na dobrze opłacane zawody męskie i słabo opłacane kobiece. Mimo tego iż Florian Znaniecki twierdził: niektóre role są zarezerwowane dla kobiet inne dla mężczyzn (Znaniecki, 1984: 296), wydaje mi się, że może warto zrezygnować z tych podziałów. Zdanie to mogę poprzeć wypowiedzią Masaryka Niedopuszczanie kobiet do wolnej konkurencji w rozumieniu gospodarczym jest niesłuszne ponieważ nie można z góry zakładać, że kobieta tej konkurencji nie sprosta, z tego powodu, że jest słabsza. (Masaryk za: Filipowicz, 2005: 311-32) Podobnie zakładał JS Mill mówiąc, że Najwięcej poszukiwane będą te usługi kobiet, do których zachęci je najbardziej wolna konkurencja. (Mill, 1995: 310) Czyli nie tylko współczesne feministki mówią chętnie o tym, że podział na męskie i kobiece zawody obecnie, kiedy siła mięśni nie jest najważniejsza można by odstawić do lamusa. Chociaż niektórzy myśliciele twierdzą „nie słychać, by feministki domagały się obecności kobiet wśród górników, drwali czy pracowników kanalizacji. Czyli nie chodzi im o równość w ogóle, ale o równość w zawodach, które oceniają jako przyjemne, prestiżowe lub dające władzę. Chcą stanowisk kierowniczych.(Giertych2008: 18). Bardziej jednak odpowiada mi w tej kwestii zdanie Milla:Zbyteczne jest zabranianie kobietom czynić tego, czego by im natura ich czynić nie dozwoliła. Konkurencja wystarczy, żeby nie dopuścić kobiet do tych zajęć, których nie mogą wykonać tak dobrze jak mężczyźni będący ich naturalnymi współzawodnikami (…) jedynej rzeczy jakiej domagać się należy, to zniesienie protekcji i posłuszeństwa, służących jedynie mężczyznom.” (Mill, 1995:10)

Kobiety pojawiły się także w zawodach przez wiele lat uznawanych za bardzo męskie czyli w wojsku, policji i polityce. Stało się tak ponieważ wraz z rozwojem demokracji wzrósł poziom emancypacji zawodowej kobiet. Przejawia się to min. w podejmowaniu przez kobiety służby mundurowej.

W polskim wojsku służbę zawodową pełni blisko 1600 kobiet co stanowi 1,99% wszystkich żołnierzy. Najwięcej kobiet jest w Wojskach Lądowych – 718, w Siłach Powietrznych 299 – w Marynarce Wojennej 136. Widać wyraźny wzrost liczby kobiet w wojsku, chociażby w porównaniu do 2006 kiedy to wg danych MON: służbę zawodową pełnią 782 kobiety, natomiast w szkołach wojskowych różnego szczebla jest ich obecnie 209. Razem liczba kobiet w służbie czynnej wynosi ok. 1000 i jest najwyższa w powojennej historii Wojska Polskiego. (Raport MON Służba kobiet w Siłach Zbrojnych RP – raport za 2006 rok 2007-06-28 )
Natomiast w policji na 98.531 zatrudnionych funkcjonariuszy 11.083 to kobiety. Pracują na wszystkich stanowiskach – od szeregowych do kierowniczych, i we wszystkich pionach: prewencyjnym, kryminalnym i logistycznym. Aby odpowiedzieć czy to dobrze, że tak się dzieje sięgnę znowu do „klasyka”.Na siłę wprowadza się kobiety do gremiów decyzyjnych, do wojska, do policji, do ekip na wyprawy kosmiczne, do męskich ról w filmach (np. policjantka goniąca przestępców).(Giertych, 2008:14) Czyli kobieta w mundurze nie każdemu się podoba.

Kobiety do polityki garnęły się od dawna co spotykało się z protestami. XVIII wieczny myśliciel JG Fichte twierdził iż kobieta jest przeznaczona do miłości (…) jej przyrodzony popęd miłosny czyni ją zatem niepewną kandydatką na publiczne urzędy państwowe, które z tego powodu piastować powinni jedynie mężczyźni. (Fevret, 1997: 115) Podobnego zdania był w XIX wieku Caspar Bluntschli szwajcarski polityk, który wręcz postulował by kobiety nie włączały się do polityki dla własnego dobra. Udział kobiet w życiu politycznym odstręczy je od ich naturalnego kręgu działania, przynosząc powszechną szkodę, a państwu zamiast rozsądku i energii raczej popędliwość i namiętność (…) bezpośredni udział w sprawach państwowych nie jest rzeczą niewiast, dla państwa byłby niebezpieczny, a dla nich samych zgubnych”( Fevret, 1997: 193)
Podobne nastawienie możnaby znaleźć i w Polsce – przytaczając chociażby napis z murów stoczni gdańskiej z 1980 roku :„Kobiety nie przeszkadzajcie nam, my walczymy o Polskę.” To hasło wyraźnie pokazywało, że polityka to coś czym kobiety nie powinny się zajmować. Jedna z teoretyczek feminizmu Agnieszka Graff zauważa wręcz – „w Polsce władza to męska rzecz.”

Mimo tego, że coraz więcej kobiet pojawia się na różnych szczeblach władzy, częstokroć jeżeli kobiety już są obecne w polityce to:

– nic nie robią – po prostu są i „łagodzą obyczaje”(czasami podkreśla się ich urodę np. Joanna Mucha czy Sandra Lewandowska)

– konsekwentnie same się ośmieszają – co skwapliwie podchwytują media (parodiowane chętnie Nelly Rokita, Danuta Chojarska czy Renata Beger)

– pracują i odnoszą sukcesy – ale o tym rzadko się mówi – jeśli już to często z przymrużeniem oka „Panie Gienia i Henia”[2]

Jeżeli kobiety chcą w jakiś sposób wejść w politykę okazuje się, że nie traktuje się ich poważnie. Dobrym przykładem może być Partia Kobiet założona przez Manuelę Gretkowską – nikt nie próbował nawet traktować PK jako realnej alternatywy, ale raczej jako kuriozum, jakąś kobiecą fanaberię czy medialny wybryk. W rezultacie właściwie poza członkiniami nikt się tą partią nie zainteresował – zwłaszcza, że Gretkowska nie współpracowała w żaden sposób z którymkolwiek środowiskiem feministycznym. W wyborach do sejmu w 2007 roku PK dostała 0,28% głosów.

Ale nie można nie zauważyć, że kobiety coraz liczniej kandydują i coraz częściej są wybierane do Sejmu.

Rys. 1. Kobiety w Sejmie, źródło: Obliczenia własne na podst danych PKW

W wyborach w 2007 startowało 1428 kobiet (23% spośród wszystkich kandydatów) z czego najwięcej kobiet kandydowało z Partii Kobiet 97, 25% i z Samoobrony Patriotycznej 52,17%, a najmniej kobiet na swoich listach umieściło PSL 18,15%.

Natomiast gorzej jest z liczbą kobiet w Senacie, zawsze było ich mało, a po ostatnich wyborach jest ich jeszcze mniej.

Rys 2.Kobiety w senacie, źródło: Obliczenia własne na podst danych PKW

Wyraźnie widać, że w senacie kobiety stanowią znaczącą mniejszość – obecnie jest to zaledwie 8%.
Pocieszające jest, że coraz więcej Polek dostaje się do Parlamentu Europejskiego po ostatnich wyborach do PE weszło 11 kobiet czyli 22% wszystkich polskich europosłów – co stanowi istotną zmianę, w poprzedniej kadencji było ich tylko 7. W całym parlamencie unijnym kobiety stanowią już 35% – najbardziej sfeminizowaną „delegację” ma Finlandia – 62% i Szwecja 56%, natomiast najmniej kobiet wybrano w Czechach – 18% i ani jednej kobiety nie wybrano na Malcie.

W czasach Darwina niższość kobiet była powszechnie akceptowana jako biologiczny fakt, próbował on ją wytłumaczyć przy pomocy swojej teorii ewolucji. Twierdził, że ewolucja mężczyzny postępowała szybciej na skutek większej presji selekcji podczas polowań, wojen, konkurów, zdobywania jedzenia, ubrania itd. Zakładano, że skoro kobiety mają bardziej chroniony tryb życia w domu, były poddawane o wiele słabszej presji selekcji i dlatego są ewolucyjnie opóźnione (Giertych 2008:13) A jak jest współcześnie? W swoim artykule próbowałam przedstawić problematykę równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Starałam się spojrzeć nań z wielu perspektyw, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że moje podejście z racji bycia kobietą może być subiektywne. Poruszyłam tu wiele wątków nie wyczerpując do końca żadnego z nich, ale taki był mój zamysł, pozostawiając pewne niedomówienia mam nadzieję zachęcić do refleksji nad tą jakże ciągle aktualną tematyką.

Przypisy:

[1] Badanie Manpower z lipca 2008 r., próba na świecie 29 169 osób na stanowiskach dyrektorskich i kierowniczych, z czego w Polsce 528 osób.

[2] W lubelskiej gazetce „Nasze Miasto” 14 XII 2007 ukazała się notka opatrzona tytułem„Panie Gienia i Henia” dotyczyła objęcia urzędu Wojewody Lubelskiego przez Genowefę Tokarską i stanowiska Wicewojewody przez Henrykę Strojnowską. Nie wydaje mi się, żeby jakiś dziennikarz mówiąc np. o prezydencie miasta i jego zastępcy napisał „Panowie Jędrek i Staszek”.

Bibliografia:

Dzięcielska – Machnikowska I, Kulpińska J.(1966), Awans kobiety. Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.

Fevret U. (1997), Mąż i niewiasta, niewiasta i mąż, Warszawa: Volumen.

Filipowicz M (2005), Poglądy T G Masaryka na emancypację kobiet w: Durdys E, Ostrowska E. (red). Gender wizerunki kobiety i mężczyzny w kulturze. Kraków: Rabid.

Geske Dijkstra A (2003), Kobiety w Europie Środkowej i Wschodniej: rynek pracy w okresie transformacji. w: Geske Dijkstra A, Plantega J (red) Ekonomia i płeć. Pozycja zawodowa kobiet w Unii Europejskiej. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

Giertych M (2008) Równość płci i zagadnienia życia w Unii Europejskiej – broszura rozprowadzana wśród europosłów.

Graff A (2008), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie. Warszawa: WAB.

Gustafsson S(2003), Neoklasyczna ekonomia feministyczna: garść przykładów. W: Geske Dijkstra A, Plantega J (red) Ekonomia i płeć. Pozycja zawodowa kobiet w Unii Europejskiej. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

Kowalczyk S. (1996) Człowiek a społeczność Lublin: Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Mill JS (1995), Poddaństwo kobiet. Kraków : Znak.

Pawłowska Salińska,(2009) Nawet z dyplomem kobiety mają gorzej Gazeta Wyborcza 20 IV 2009.

Pezda. K Pawłowska – Salińska (2009), Absolwentki zarabiają mniej od kolegów Gazeta Wyborcza 17 IV 2009.

Raport MON Służba kobiet w Siłach Zbrojnych RP – raport za 2006 rok.

Saltzman Chafetz J(2004), Gendered Power and Privilege: Taking Lenski One Step Further. Sociological Theory vol 22 t 4 June.

Sokołowska M( 1995), Rozdeptane na chwałę bożą. Gdańsk: Marpress.

Szacki W (2009), Lepszy szef: ona czy on. Gazeta Wyborcza z dn 9III 2009.

Vaiou D, Stratigaki M (2003), Kobiety na Południu: różne doświadczenia związane z pracą w jednoczącej się Europie. w: Geske Dijkstra A, Plantega J (red) Ekonomia i płeć. Pozycja zawodowa kobiet w Unii Europejskiej. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

Znaniecki F (1984), Społeczne role uczonych, Warszawa: PWN.

http://epp.eurostat.ec.europa.eu