Dominick T. Armentano – Antymonopolowa ofensywa na Microsoft

Kultura i Historia nr 12/2007

Dominick T. Armentano
Antymonopolowa ofensywa na Microsoft

Jest to pierwszy rozdział pracy prof. Dominicka T. Armentano Polityka antymonopolowa. Ochrona konkurencji? Więcej o informacji wydawnictwie można odnaleźć tutaj. Polskie tłumaczenie książi rozpowszechniane jest w formacie elektronicznym, adres witryny to: http://www.barczentewicz.com/polityka-antymonopolowa-ochrona-konkurencji/.

O autorze
Dominick T. Armentano jest emerytowanym profesorem ekonomii Uniwersytetu Hartford (University of Hartford) w Connecticut i adiunktem Instytutu Ludwiga von Misesa (Ludwig von Mises Institute) w Auburn (Alabama). Wykładał on także na Uniwersytecie w Connecticut (University of Connecticut), gdzie otrzymał tytuł doktora ekonomii w roku 1966. Wiosną roku 1984 przebywał jako profesor wizytujący (Shelby Cullom Davis Visiting Profesor) w Trinity College w Connecticut.

Profesor Armentano jest autorem prac: The Myths of Antitrust: Economic Theory and Legal Cases (Arlington House, 1972) oraz Antitrust and Monopoly: Anatomy of a Policy Failure (Independent Institute, 1990).

Jego artykuły i eseje były publikowane w wielu innych publikacjach, m.in.: William P. Snavely, Theory of Economic Systems (Charles Merrill, 1969); Yale Brozen, The Competitive Economy (General Learning Press, 1975); oraz Louis M. Spadaro, New Directions in Austrian Economics (New York University Press, 1978). Krótsze artykuły i recenzje autorstwa profesora Armentano ukazywały się w prasie m.in.: Antitrust Bulletin, Business & Society Review, New York Times, National Review, Wall Street Journal, oraz Cato Journal.

Dominick T. Armentano mieszka obecnie wraz z żoną w Vero Beach na Florydzie.

Publikacja za zgodą tłumacza.

Antytrustowy proces wytoczony w 1998 przez Departament Sprawiedliwości i dwudziestu stanowych prokuratorów generalnych przeciwko Microsoft Corporation [1] ukazuje wszystkie błędy polityki antytrustowej i pokazuje dlaczego te regulacje musza być zlikwidowane.

Dobrze by było pokrótce przedstawić historię antytrustowych problemów Microsoftu. Federalna Komisja Handlu (FTC) rozpoczęła śledztwo przeciwko praktykom licencjonowania oprogramowania przez Microsoft w roku 1990, ale zamknęła je w 1992 bez postawienia zarzutów. (Było to bardzo znaczące, ponieważ FTC wyraźnie zarzuca się zwalczanie tzw. „niesprawiedliwych metod konkurencji”.) Doszło jednak do niecodziennej sytuacji – Departament Sprawiedliwości, pod kierownictwem Asystenta Prokuratora Generalnego Anne K. Bingaman z administracji Clintona, podjął zarzucone przez FTC dochodzenie i znacznie zwiększył jego zakres. [2]

Po dodatkowym, dwuletnim dochodzeniu Departament Sprawiedliwości doszedł do wniosku, że system licencjonowania oprogramowania „na procesor” (per processor) stosowany przez Microsoft zniechęcał producentów komputerów PC do instalowania konkurencyjnego oprogramowania oraz że standardowa dwuletnia dzierżawa niesprawiedliwie zamyka rynek przed rywalami Microsoftu. By uniknąć długiego postępowania, Microsoft zawarł ugodę z Departamentem w 1994 roku i zgodził się zrezygnować z licencjonowania procesora oraz skrócić standardowy okres dzierżawy z dwóch lat do jednego roku. Sędzia Stanley Sporkin odmówił zatwierdzenia tego porozumienia, ponieważ nie zapewniało ono „efektywnego, antytrustowego środka zaradczego” i nie leżało w interesie publicznym, ale jego decyzja została uchylona przez Sąd Apelacyjny (Court of Appeals). Ugoda weszła w życie w 1995 roku.

Gdy jedna grupa rzekomych praktyk wykluczających została zlikwidowana, federalne władze antytrustowe natychmiast skupiły się na innej, powiązanej z tzw. „dostępem do Internetu”. Nowe zmartwienia były spowodowane decyzją Microsoftu, by zintegrować (lub związać) różne aplikacje ze swoim coraz bardziej popularnym systemem Windows.

Na początku, w bezprecedensowym posunięciu, Departament Sprawiedliwości zagroził, że opóźni premierę systemu Windows 95 ponieważ Microsoft włączył do niego swoją usługę internetową (Microsoft Network). Następnie Departament i Microsoft zawzięcie poróżnili się w kwestii decyzji Microsoftu o włączeniu jego przeglądarki internetowej, Explorer, do jego systemu operacyjnego. Rząd twierdził, że dołączenie przeglądarki łamało postanowienia ugody z 1995 roku; Microsoft utrzymywał, że ugoda wyraźnie zezwoliła na „integrację” przeglądarki tak samo, jak i innych aplikacji. Sąd apelacyjny rozstrzygnął sprawę definitywnie na korzyść firmy Microsoft w czerwcu 1998 roku [3], ale w międzyczasie Departament Sprawiedliwości i dwadzieścia stanów wytoczyły antytrustowy proces przeciwko Microsoftowi.

W procesie dowodzono, że Microsoft posiadał monopol na rynku systemów operacyjnych dla komputerów osobistych, że próbował nielegalnie rozszerzyć swoją monopolistyczną siłę rynkową z tego rynku na inne produkty lub usługi, że zawierał restrykcyjne umowy z producentami komputerów PC i dostawcami usług internetowych oraz że jego monopolizacja szkodziła konkurentom i konsumentom. Proces rozpoczął się w październiku 1998 roku.

Monopol Microsoftu

To, czy Microsoft posiadał monopol na rynku systemów operacyjnych zależy oczywiście od precyzyjnej definicji monopolu. Doskonały monopolista, przypuszczalnie, może kontrolować całość dostępnej podaży produktu na jakimś konkretnym rynku właściwym (relevant market), z silnymi prawnymi barierami wejścia. Mówiło się, że Microsoft licencjonuje dziewięćdziesiąt procent rynku systemów operacyjnych sprzedawanych wraz z nowymi komputerami ale ponieważ nie istniały żadne prawne bariery wejścia, Microsoft nie posiadał doskonałego monopolu. Istniały inne systemy operacyjne dla komputerów osobistych (Mac OS, Unix, OS/2, Linux) i konsumenci mogli przesiąść się na nie, jeśli system Microsoftu byłby niedostępny; w dodatku, nowi producenci mogli zawsze wejść na rynek. W takiej sytuacji, prawnicy opierający się na precedensie mogliby dowodzić, że jakikolwiek udział w rynku powyżej siedemdziesięciu procent (przy istnieniu prawnych barier wejścia lub przy ich braku) może być uważany za monopol w myśl prawa antymonopolowego. [4]

Jak będziemy dowodzić na następnych stronach, teoria monopolu oparta na udziale w rynku jest myląca i całkowicie błędna. Wiele zależy od tego jak dany rynek właściwy jest definiowany. Jeszcze ważniejsze jest to, że firma może wyprodukować lepszy produkt po niskich kosztach i konsumenci mogą ustanowić taką firmę jako dominującego dostawcę; przypuszczalnie prawo w zamyśle nie miało ograniczać takiego korzystnego zachowania [5]. Istotnie, monopol, jakkolwiek definiowany, nie jest nielegalny w myśl Sherman Act; monopolizacja zaś jest. Tym, czego prawo naprawdę wymaga (po tym jak progowa pozycja rynkowa została osiągnięta), jest wykazanie, że pozwany dokonuje tzw. praktyk monopolistycznych. Trzeba również zadać kilka ważnych pytań: Jak firma zdołała osiągnąć taki udział w rynku? Czy firma w sposób bezprawny wykluczała konkurentów z rynku? Czy w sposób bezprawny ograniczała proces konkurencji?

W naszej opinii, dominujący udział Microsoftu w rynku systemów operacyjnych został osiągnięty zgodnie z prawem dzięki wolnorynkowemu procesowi konkurencji [6]. Rynek oprogramowania dla PC był prawnie otwarty i działało na nim wielu utalentowanych graczy (Sun, Netscape, Novell, Oracle Apple, IBM), niektórych większych od Microsoftu, niektórych mniejszych. Proces rynkowy w tym przemyśle charakteryzował się zawsze intensywną innowacyjnością, szybkim wzrostem, ostro spadającymi cenami oraz zawziętą rywalizacją (i okazjonalną współpracą) pomiędzy rywalami. Przemysł ten ukazuje wizję konkurencji austriackiego ekonomisty Josepha Schumpetera, jako procesu kreatywnej destrukcji.

Microsoft osiągnął swoją pozycję rynkową przez agresywne innowacje i promowanie otwartego, zestandaryzowanego systemu operacyjnego, integrującego różne aplikacje (współdzielenie plików, narzędzia do faksowania, wsparcie sieci), które były dostępne oddzielnie. Setki producentów komputerów PC, tysiące twórców aplikacji, a ostatecznie miliony konsumentów doceniło korzyści płynące z podejścia Microsoftu. Zestandaryzowany i zintegrowany system operacyjny był mniej kosztowny w produkcji i dystrybucji, łatwiejszy w obsłudze i znacznie bardziej korzystny dla konsumentów. W konsekwencji, niektórzy początkowi liderzy rynku potknęli się i upadli, podczas gdy Microsoft wyszedł z procesu współzawodnictwa z legalnie osiągniętym udziałem rynku.

Efekty sieciowe i zależność od ścieżki

Niektórzy krytycy utrzymują, że dominacja na rynku oprogramowania jest wspierania niesprawiedliwie przez tzw. efekty sieciowe (network effects) [7]. Mówi się, że firmy, które osiągnęły sukces, tak jak Microsoft, mają niesprawiedliwą przewagę nad mniejszymi firmami z powodu większej liczby użytkowników produktu (sieci użytkowników), co prowadzi do zwiększonych korzyści konsumenta, a to z kolei do jeszcze większych sieci użytkowników i zysków dla dominujących firm.

Można przyjąć, że efekty sieciowe mogą tworzyć przewagę popytową dla większych firm i zwiększone korzyści dla konsumentów, którzy używają ich systemów. Idąc dalej – ekonomie skali także mogą generować przewagę po stronie kosztów dla liderów rynku, czyniąc trudniejszym dla małych firm utrzymanie konkurencyjności. W zjawiskach tych jednak nie ma nic ekonomicznie niesprawiedliwego czy godnego pożałowania.

Po pierwsze: zwiększone dochody i niskie koszty marginalne nie stanowią żelaznej gwarancji długoterminowego sukcesu; historia biznesu zna ogromną ilość przypadków dużych firm, które doświadczyły dramatycznych strat w udziale rynkowym z powodu zmian w gustach konsumentów i w technologii. Po drugie: niskie koszty i zwiększone korzyści dla dużych sieci użytkowników są korzyściami ekonomicznymi, które przynosi proces wolnej konkurencji i nikt nie będzie tego żałował. Oczekuje się, że proces konkurencji będzie powodował zmniejszenie kosztów i zwiększenie korzyści dla konsumentów, oczekuje się także, że będzie karał rywali, których produkty charakteryzuje niska jakość i wysoka cena. Oczekuje się, że konkurencja nagrodzi firmy, które jako pierwsze wprowadzają innowacje, które tworzą zintegrowane systemy i które rozwijają się szybciej niż ich rywale. Zatem, uczynienie takich firm podstawowymi celami polityki antytrustowej jest ewidentnym zaprzeczeniem rzekomej intencji regulacji antytrustowych i odsłania w zamian za to ich prawdziwy, protekcjonistyczny cel.

Inną rzeczą wartą przemyślenia jest pojęcie zależności od ścieżki (path dependence), z powodu której uważa się, że monopolista mający rosnące dochody, jest w stanie zatrzymać się na poziomie gorszej technologii, wykluczając rywali mających lepsze innowacje. Przypuszczalnie wydarzyło się to w historii biznesu (często jest cytowany przykład klawiatury QWERTY) i rzekomo jest to poważna nieefektywność związana z monopolem.

Mity sfery antytrustowej trudno zwalczyć. Jeśli weźmiemy pod uwagę koszty, to nie ma empirycznego dowodu wspierającego opinię, że gorsza technologia może wykluczyć technologię lepszą – nie mamy do czynienia, z czymś w rodzaju prawa Greshama w sferze innowacji [8]. Mit klawiatury QWERTY został obalony tak samo jak inne rzekome przykłady, takie jak spór o format nagrywania video Beta/VHS [9]. Fakt braku empirycznych dowodów nie jest niespodzianką, ponieważ teoretycy zależności od ścieżki są całkowicie na bakier z kwestią innowacji. Udział w rynku jest bezpośrednim rezultatem nagradzania firmy przez konsumentów za lepsze innowacje. Po raz kolejny antytrustowy atak na liderów rynku jest atakiem na przykład efektywności i na ukazane preferencje konsumentów.

Praktyki restrykcyjne

Specjaliści od walki z monopolami mają zupełnie odmienną perspektywę. Utrzymują oni, że Microsoft dokonywał pewnych restrykcyjnych praktyk wraz z producentami sprzętu i dostawcami usług internetowych, które w efekcie prowadziły do zamknięcia rynku przed ważnymi rywalami Microsoftu. Weźmy na przykład kwestię przeglądarki internetowej. Ponieważ Microsoft dołączył swoją własną przeglądarkę, Explorer, do Windows, i oferował Explorer za darmo producentom komputerów, producenci konkurencyjnych przeglądarek – tacy jak lider rynku Netscape Communications – dowodzili, że są coraz bardziej wykluczani z rynku przeglądarek.

Ale kwestią antytrustową jest, czy Netscape i inni byli wykluczani w sposób bezprawny. Kiedy Microsoft licencjonował swoje oprogramowanie, generalnie nie zabronił producentom komputerów instalowania konkurencyjnego oprogramowania [10]. Microsoft nie posiadał szczególnych, wyłącznych umów z producentami komputerów. Prominentni wytwórcy komputerów tacy jak Dell, Compaq, Gateway i tysiące tzw. resellerów, którzy składali niemal połowę wszystkich nowych systemów PC, mogli spokojnie instalować przeglądarkę Netscape Navigator (lub jakąkolwiek inną), jeśli tylko chcieli. Dlatego też, integracja produktów dokonana przez Microsoft nie mogła stworzyć żadnego fizycznego wykluczenia rywali [11].

Zwieńczona sukcesem integracja produktów przez Microsoft mogła doprowadzić do zmniejszenia udziału Netscape w rynku, ale jest to całkowicie odmienna kwestia. Jeśli konsumenci preferowali zintegrowaną przeglądarkę Microsoftu, mogli obniżyć swój popyt na inne, alternatywne przeglądarki; Microsoft robiłby lepszy interes, podczas gdy jego rywale mieli mniejszy udział w rynku. Ale jak będziemy dowodzić na następnych stronach, ten rodzaj wyboru konsumentów nie ogranicza handlu ani nie zmniejsza konkurencji. Istotnie, proces konkurencji jest wzmocniony, kiedy jedne firmy przejmują biznes od drugich, a całościowa wydajność gospodarki rośnie kiedy, powiedzmy, w pełni zintegrowana przeglądarka pracuje bardziej efektywnie dla konsumentów.

Władze antymonopolowe utrzymują, że Microsoft był w stanie rozszerzyć swój monopolistyczny potencjał z rynku systemów operacyjnych na rynek przeglądarek i zaszkodzić konsumentom. Ten argument jest nieprzekonywujący. Po pierwsze, jeśli system operacyjny Microsoftu był już wydzierżawiony po cenie, która maksymalizowała zysk, nie było żadnej dodatkowej przewagi mogącej służyć wyzyskiwaniu użytkowników przeglądarek. W dodatku, nie miałoby żadnego ekonomicznego sensu by rozcieńczać wartość lepszego produktu (systemu operacyjnego) przez rzekomo gorszy produkt (przeglądarkę). Ostatecznie, Microsoft rozdawał swoją przeglądarkę za darmo, kiepski dowód na jakąś krzywdę dla konsumentów. Jasne jest, że system operacyjny wraz z przeglądarką przedstawia dla konsumenta większą wartość niż taki sam, ale tej przeglądarki pozbawiony lub wyposażony w przeglądarkę dostępną za dodatkową opłatą.

Jak zwykle, rząd jest całkowicie na bakier z ekonomiczną logiką. Transakcja wiązana lub integracja produktów niekoniecznie jest elementem monopolizacji; wręcz przeciwnie – może być to przejaw żywotnej rywalizacji. Decyzja Microsoftu, by zintegrować przeglądarkę z systemem operacyjnym miała być w zamierzeniu bardziej efektywnym sposobem konkurowania z innymi firmami, które już włączyły technologię przeglądania zawartości Internetu w do swoich systemów operacyjnych (Apple Computers) i z nowymi rywalami, jak Netscape, który posiadał dominującą pozycję dzięki ulepszonej, niezależnej przeglądarce. Dlatego też, kiedy władze antytrustowe i rywale Microsoftu skarżyli się na integrację lub łupieżcze ceny, skarżyli się w rzeczywistości na rygory procesu konkurencji, a nie na monopolizację.

Ten sam rodzaj argumentu odnosi się do porozumień Microsoftu z dostawcami usług internetowych, o których mówi się, że ograniczały konkurencję. Fakty są takie, że wszystkie kontrakty biznesowe są restrykcyjne. Wszystkie kontraktowe porozumienia zamykają opcje i wykluczają pewne alternatywy. Kontrakty, które trwają rok, są bardziej wykluczające niż te, które trwają tydzień. Ale takie podejście do praktyk restrykcyjnych nie może być przedmiotem analizy antytrustowej – chyba, że chcemy, żeby państwo zarządzało wszystkimi kontraktami biznesowymi. Przedmiotem analizy antytrustowej, zakładając że mamy do czynienia z takimi regulacjami, powinno być pytanie: czy prywatne porozumienia efektywnie ograniczają produkcję na rynku i przyczyniają się do podwyżki cen? Oczywiste jest, że obserwacja przemysłu IT dowodzi, że wolnorynkowe porozumienia kontraktowe doprowadziły do masowego wzrostu produkcji i ostrych redukcji cen dla konsumentów. Szczerze mówiąc, na tym ta sprawa powinna się zakończyć.

Jak na ironię, jeśli Microsoft zastrzegłby licencje na Windows tylko dla kilku wybranych firm, zostałby oskarżony o monopolizację przez ograniczanie handlu. Jeśli Microsoft zażądałby wygórowanych cen za swoją własność intelektualną, zostałby oskarżony o wykorzystywanie swojej siły monopolistycznej (siły rynkowej). Jeśli odmówiłby integrowania aplikacji w pakiety, zostałby oskarżony o hamowanie innowacji w celu korzystania z cichego i spokojnego życia monopolisty.

Zamiast tego, Microsoft podjął całkowicie przeciwne działania biznesowe. Licencjonował swoje oprogramowanie każdemu producentowi PC (na całym świecie), utrzymując ceny licencji na poziomie 3 procent ceny komputera w 1996 roku [12]. Integrował różne aplikacje po minimalnym koszcie dla konsumenta. I wszystko to zostało osiągnięte bez jakichkolwiek rządowych subsydiów, prawnych barier wejścia lub regulacji. Jednakże krytycy, wywiedzieni w pole przez statystyki udziału rynkowego i szloch cierpiących konkurentów, wciąż dopatrywali się jakieś diabelskiej monopolizacji. W swoim regulacyjnym szale zagrozili, że zgniotą jedną z najlepszych amerykańskich firm.

Przypadek Lorain Journal

Robert H. Bork, zwolennik rządowego antytrustowego procesu przeciwko Microsoftowi, dowodził, że Lorain Journal [13], niejasna antymonopolowa sprawa z 1951 roku, może służyć jako dokładna paralela do sprawy przeciwko Microsoftowi [14]. W sprawie Lorain, jedyna w miasteczku gazeta zawarła z lokalnymi kupcami wykluczające umowy reklamowe, by nie pozwolić im na wspieranie konkurencyjnej stacji radiowej. Rząd wygrał tę sprawę i doprowadził do zlikwidowania umów wykluczających.

Fakty i argumenty w sprawie Lorain nie mają nic wspólnego z sytuacją Microsoftu [15]. Umowy licencyjne Microsoftu z producentami komputerów nie wymagały bojkotu produktów rywali firmy z Redmond. Producenci mogli dowolnie, umieszczać konkurencyjne oprogramowanie oraz mogli zamieszczać swoje własne informacje na ekranie otwierającym Windows. W dodatku, konsumenci mieli prawo by dodawać i usuwać jakiekolwiek produkt z systemu Windows i mieli możliwość wymiany całego ekranu otwierającego (jeśliby tylko chcieli) przy pomocy kilku kliknięć myszą. Co więcej, Microsoft nie był jedynym systemem operacyjnym (gazetą) w mieście, ani nie miał jednego, samotnego, licencjonowanego przez rząd, konkurenta (stacji radiowej). Ostatecznie, Microsoft mógł się posłużyć silnymi argumentami o efektywności integracji swojej przeglądarki i systemu operacyjnego [16], argumentami których nie można było wykorzystać w sprawie wykluczających umów zawieranych przez gazetę. Krótko mówiąc, Lorain Journal i sprawa przeciwko firmie Microsoft mają ze sobą niewiele wspólnego.

Po drugiej stronie lustra

Sprawa Microsoftu naświetla intelektualne bankructwo polityki antytrustowej. Przemysł nie miał prawnych barier wejścia, było wielu konkurentów o różnych rozmiarach; zmiany technologiczne były błyskawiczne i ciągłe, produkcja wzrastała a ceny dramatycznie spadały, wiodąca firma produkująca oprogramowanie licencjonowała swój system operacyjny wszystkim i po rozsądnych cenach, a konkurenci ciągle narzekali na rygory procesu konkurencyjnego. Jak na ironię, trywialna sprawa rządu przeciwko Microsoftowi była oparta na ewidentnych dowodach żywotnej konkurencji: wewnętrzne notatki i korespondencja elektroniczna, które mówiły jasno o intencjach Microsoftu by pogrzebać rywali i wyjść zwycięsko z wojen przeglądarek [17]. W profesjonalnych sportach, taka brawura w szatni byłaby uważana za ewidentny dowód konkurencji. Tylko w Krainie Czarów Alicji i antytrustowych regulacji, wolne, konkurencyjne wypowiedzi i pokaz rywalizacji rynkowej mógł zostać magicznie przetworzony w złowrogi scenariusz monopolizacji.

Odrzucając na bok ekonomię, rządowy proces przeciwko Microsoftowi był także parodią powszechnego poczucia sprawiedliwości. Microsoft miał prawo własności do oprogramowania, które posiadał i rozwijał z zyskiem, miał prawo własności by pisać jakikolwiek nowy kod, który ulepszałby komputerowe aplikacje, miał prawo własności by nalegać, aby ci, którzy korzystają z licencji nie usuwali ani jednej części z kodu jego systemu operacyjnego, miał prawo własności by określić długość dzierżawy oprogramowania i jaką cenę żądać za swoją własność oraz miał prawo własności by konkurować i współpracować z każdym rywalem. Antymonopolowi specjaliści usiłują osłabić te podstawowe prawa i narzucić restrykcje na wolność Microsoftu, ewidentnie pozostawiając jego zazdrosnych rywali bez żadnych restrykcji [18].

Ostatecznie, rządowa próba przemysłowego planowania w biznesie komputerowym była beznadziejnie naiwna, podstawy technologiczne i preferencje konsumentów zmieniają się zbyt błyskawicznie. Wdrożenie regulacji kosztem mechanizmów rynkowych, zachęca do procesowania się, a także odstrasza firmy o dominującej pozycji przed wprowadzaniem innowacyjnych rozwiązań i agresywnym konkurowaniem o udział w rynku. Krótko mówiąc, polityka antymonopolowa osiągnie przeciwne rezultaty do zamierzonych: będzie karać sukces ograniczając efektywną konkurencję, a przez to hamować wzrost gospodarczy.

Microsoft jest po prostu jedną z długiej listy firm, które były karane za swoje cnoty, z powodu prostego faktu, że ich całościowa efektywność zaowocowała znacznym udziałem rynkowym. Wstrętnym, małym sekretem regulacji antymonopolowych, jest to, że zostały konsekwentnie użyte do krępowania firm, które osiągnęły sukces i chronienia ich mniej efektywnych rywali [19]. Bardzo trudno byłoby znaleźć bardziej niemoralną, irracjonalną i wartą porzucenia państwową politykę krępującą biznes.

PRZYPISY

[1]
United States v. Microsoft Corp., Civ. Action No. 98‐1232 (1998).

[2]
Pod naciskiem konkurencji Microsoftu, senator Howard Metzenbaum (Demokrata, Ohio) i senator Orrin Hatch (Republikanin, Utah) nakłonili panią Bingaman do ponownego zbadania sprawy Microsoftu. Zob. Wall Street Journal, 1993, 2 VIII, s. B8.

[3]
United States v. Microsoft Corp., 147 F. 3d 935 D.C. Cir. (1998).

[4]
United States v. E.I. duPont de Nemours & Co., 351 U.S. 377 (1956).

[5]
United States v. Grinnell Corp., 384 U.S. 563 (1966).

[6]
Nie należy jednak zapominać, że Microsoft (jak też i jego konkurenci) korzystał z państwowego monopolu, zwanego potocznie „własnością intelektualną” i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy w warunkach całowicie wolnego rynku, osiągnąłby taką pozycję – uwaga tłum. Na ten temat zob. N. S . K i n s e l l a , Przeciw własności intelektualnej, Instytut Ludwiga von Misesa, http://www.mises.pl/255.

[7]
Zob. J . E . L o p a t k a , W . H . P a g e , Microsoft, Monopolization, and Network Externalities: Some Uses and Abuses of Economic Theory in Antitrust Decision Making, [w:] „Antitrust Bulletin”, 1995, z. 40, s. 317‐70.

[8]
S . J . L i e b o w i t z , S . E . M a r g o l i s , Path Dependence, Lock-in, and History, [w:] „Journal of Law, Economics, and Organization”, 1995, z. 11, s. 205‐26.

[9]
S . J . L i e b o w i t z , S . E M a r g o l i s , Fable of the Keys, [w:] „Journal of Law and Economics”, 1990, z. 33, s. 1‐25

[10]
Microsoft nie zabronił producentom komputerów dodawania konkurencyjnego oprogramowania przed ekranem startowym. Microsoft nałożył licencyjne restrykcje na zmienianie kodu Microsoftu, co nie jest rzadko spotykaną praktyką; wielu rywali Microsoftu także integruje funkcje i narzuca podobne restrykcje w kwestii usuwania kodu.

[11]
Użytkownicy PC mogą pobierać przeglądarki, włączając w to Netscape Navigatora, bezpośrednio z Internetu. Netscape rozprowadził ponad 100 milionów kopii swojej przeglądarki w 1998 roku. Zob. Wall Street Journal, 1998, 6 XI, s. A3.

[12]
Wall Street Journal, 1998, 2 XII, s. B6.

[13]
12342 U.S. 143 (1951). Decyzja sądu niższej instancji: 92 F. Supp. 794 (Ohio 1950).

[14]
R . H . B o r k , Letter to the Editor, [w:] Wall Street Journal, 1998, 15 V.

[15]
D . T . A r m e n t a n o , Why Robert Bork is Wrong: Microsoft and the Lorain Journal Case, [w:] On Point, 1998, 19 VIII.

[16]
R . A . L e v y , Microsoft and the Browser Wars: Fit to be Tied, [w:] Cato Institute Policy Analysis, 1998, nr 296.

[17]
Rząd zarekwirował ponad trzy miliony stron wewnętrznej korespondencji Microsoftu. Większość procesu zajęła debata nad znaczeniem poczty elektronicznej (zawartymi w niej intencjami menedżerów). Zob. Wall Street Journal, 1998, 17 XI, s. B6.

[18]
Departament Sprawiedliwości usiłował uzyskać wstępny nakaz sądowy by Microsoft oferował przeglądarkę Netscape razem z Windows, lub alternatywnie, żeby sprzedawał swoją przeglądarkę oddzielnie. Zob. Wall Street Journal, 1998, 19 V, s. A3.

[19]
Jako przykład posłużyć może sprawa United Shoe Machinery, która utrzymywała swoją dominująca pozycję rynkową przez dekady, dzięki innowacjom i konkurencyjnym cenom. Pomimo to, sąd uznał, że całościowa efektywność USM doprowadziła do nielegalnego wykluczenia rywali i w ostateczności Sąd Najwyższy pozbawił firmę majątku. Zob. United States v. United Shoe Machinery Corporation, 110 F. Supp. 295 (1953) oraz United States v. United Shoe Machinery Corporation, 391 U.S. 244 (1968).

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–