Grzegorz D. Stunża – Nowe internetowe narzędzia edukacyjnej wymiany i współpracy. Kultura edukacyjnego daru

Kultura i Historia nr 12/2007

Grzegorz D. Stunża
Nowe internetowe narzędzia edukacyjnej
wymiany i współpracy. Kultura edukacyjnego daru

Tekst napisany na bazie referatu wygłoszonego podczas konferencji „Społeczne konteksty rozwoju internetu. Implikacje dla edukacji”, która odbyła się drugiego czerwca 2006 w Gdańsku. Orginalnie opublikowany na stronie autora.

1. Balansowanie między otwartym/wolnym a zamkniętym

“Zamknięte systemy są martwe. Od oprogramowania do łańcuchów zaopatrzenia otwartość jest nowym standardem” [1] – tak brzmi nagłówek jednego z tekstów w magazynie “Wired”, poświęconego “ekonomii pełnego dostępu”. Czy naprawdę zamknięte do tej pory struktury są już martwe? Rzeczywiście, w ostatnich kilku latach zauważamy ogromny wzrost dostępności treści w globalnej sieci informacyjnej. Mamy możliwość korzystania z wielu zasobów zgromadzonych w internetowej sieci, ale także budowania nowych treści na podstawie starych, współpracę dzięki różnorodnym nowym technologiom. Wzrasta aktywność obywatelska, powstaje coraz więcej treści publikowanych przez zwykłych użytkowników, wykorzystuje się energię amatorów, którzy w przeciwieństwie do specjalistów, chętnie dzielą się wiedzą. I to za darmo. Podejmuję powyższy temat, ponieważ otwartość, która podobno ma się świetnie, jest nieustannie atakowana i zagrożona, a jednocześnie przez wielu traktowana jest jako jedyna możliwa alternatywa, choć jednostronnie zrozumiana sama może być zagrożeniem. Podejmuję go wreszcie, ponieważ uważam, że pedagodzy, a przynajmniej polscy pedagodzy są bardzo słabo zorientowani w obecnej sytuacji i wciąż traktują wiedzę oraz autorstwo, nawiązując do romantycznej wizji samotnego autora, która jest doskonałym odbiciem współczesnego pędu do zawłaszczania i posiadania. Nie próbują jednak wykorzystać nowych technologii, które prawie na siłę, bez głębszej refleksji, niemal mechanicznie wprowadza się do szkoły, wyposażając komputerowe pracownie w sprzęt i podłączając do internetu. Czy warto dzielić się wiedzą i w jaki sposób nowe narzędzia pozwalają nam na to, a także czy zadowala nas otwartość, a może lepiej walczyć także o wolność, na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym tekście.

1.1 “Otwartość” vs. “wolność”. Open Source i Free Software jako impulsy napędzające wymianę i współpracę w internecie

Według Manuela Castelsa do rozwoju internetu przyczyniły się kultury techno-merytokratyczna, hakerska i komunitariańska, a także kultura biznesu [2]. Trzy pierwsze reprezentowały realizowane na różnych polach ideały wolności i dostępności: swobody dostępu do wiedzy, dzielenia się wiedzą i współpracy, działania na rzecz ulepszania technologii wspólną pracą, przywiązanie do wolności słowa, swobody ekspresji, działania w grupie i obywatelskiej aktywności. Czwarta kultura, również nastawiona na wolność, tym razem wolność robienia interesów, niestety, pomimo częstych obecnie aliansów ze środowiskiem Open Source, w dużej mierze wciąż przyczynia się dzisiaj do zamykania dostępu do wiedzy i innych dóbr kultury. A to dlatego, że w przeciwieństwie do trzech wcześniej wymienionych kultur, priorytetem jest dla niej nie człowiek, ale zysk. Oczywiście, jest to duże uogólnienie i uproszczenie. Niemniej to właśnie biznes, a raczej wielki biznes jest obecnie jednym z największych orędowników wydłużania restrykcyjnego prawa autorskiego, ochrony patentowej itp. i to właśnie chęć robienia interesów, a nie ideały wolności spowodowały powstanie Open Source, alternatywy dla Wolnego Oprogramowania, a właściwie wolnego oprogramowania w innym opakowaniu, które miało przekonać do siebie biznes. Bo, jak mówi haker Eric Raymond, Otwarte Źródła powstały, ponieważ “free” z terminu “free software” kojarzyło się jednoznacznie z darmowością, co skutecznie odstraszało firmy od zainwestowania pieniędzy w tego typu projekty [3].

Zatem Open Source, inicjatywa, w której nazwę wpisana jest otwartość, paradoskalnie może być płaszczykiem, maską, która pozór wolności wykorzystuje do wspierania biznesu. Wolne licencje są uważane przez Open Source za lepsze od zamkniętych, głównie ze względów praktycznych. Znane w tym środowisku hasła to “im więcej oczu śledzi kod, tym mniej groźne są błędy” oraz “niech zadecyduje kod”. Z drugiej strony ów “płaszczyk”, choć niesie zagrożenie podporządkowania wielu projektów biznesowi, to jednak przyczynia się do dostępności nowych technologii dla zwykłych użytkowników, na zasadzie wymiany: firmy wspierające Open Source dają wsparcie finansowe i technologiczne, w zamian oczekując wsparcia społeczności przy realizacji projektów. Właściwie współpraca z biznesem nie jest złamaniem reguł stworzonych przez Richarda Stallmana- twórcy Fundacji Wolnego Oprogramowania i jej prawnego manifestu, czyli licencji GNU GPL, która daje swobodę również komercyjnego zastosowania, a sam Stallman tłumaczy termin “free” jako “free as in freedom not as in free beer” [4]. Dopóki oprogramowanie Open Source publikowane jest na licencjach uznawanych przez Fundację Wolnego Oprogramowania za wolne, nie ma technicznej i prawnej różnicy pomiędzy oprogramowaniem wolnym i otwartym. Rzecz rozchodzi się o nazwy i, jak to określa Stallman, aspekty moralne- Open Source skupiając się na praktycznym zastosowaniu gubi po drodze wolność, a nawet może próbować działać przeciwko niej, zgadzając się na wykorzystywanie w szerokim zakresie zastosowań zamkniętych w otwartych projektach.

Dzięki działalności Open Source rozpowszechniane są co prawda ideały otwartości [5], a pośrednio także wolności, z racji samego pochodzenia Otwartych Źródeł i jednoczesnej silnej aktywności Fundacji Wolnego Oprogramowania [6] i jej zwolenników, przypominających, że istotna jest wolność, a nie tylko praktyczność kodu. Istotna jest również działalność Ruchu Wolnej Kultury, który w nazwie ma “wolność” a nie “otwartość”, chociaż działalnością głównych propagatorów ruchu, m.in. Creative Commons przypomina coraz częściej działania Open Source, skłaniając się ku praktycznemu zastosowaniu licencji CC, nawiązując współpracę nawet z takimi tępicielami wolnego przepływu wiedzy jak np. Microsoft. Jak wspomniałem, chodzi głównie o nazwy, ale nazwy są bardzo istotne, ponieważ ideologie, jakie się za nimi kryją, pozwalają lub nie na zdominowanie aktywności przez pragmatyczny, biznesowy i rzekłbym mechaniczny dyskurs (a takim posługuje się środowisko Open Source). Temat ten jest jednak zbyt szeroki, by rozwijać go w niniejszym tekście. Pobieżne wyjaśnienie go uważam jednak za sprawę kluczową, ze względu na częste stosowanie błędnych podziałów na linii- płatne- darmowe lub zamknięte-otwarte, z pominięciem aspektów wolnościowych. Sięgnięcie do programistycznych niuansów jest ważne, ponieważ pozwala lepiej zrozumieć, co dzieje się w dzisiejszej (medialnej) edukacji- dlaczego nie wystarczy praktyczne działanie, czyli kształcenie technicznych umiejętności, ale niezbędna jest ideologiczna [7] i moralna podbudowa działań. Jeśli jej nie będzie, wychowanie ograniczy się do kształcenia umiejętności i na dobrą sprawę, rezygnując z przekazywania określonych wartości, przestanie być wychowaniem. Co oczywiście może oznaczać zastąpienie edukacyjnego, moralnego dyskursu, ukrytym dyskursem wychowawczym automatów, algorytmów i pochwałę praktycznego działania celem uzyskania doraźnego zysku.

2. Koniec statycznej sieci (?)

Współczesny internet jest płynny, nieustannie zmienny, nie tylko dzięki sieciowej architekturze, ale również dzięki płynności kodu, możliwości modyfikacji treści i nieustannie zmieniającym się sieciom społecznym. Ruch Wolnego Oprogramowania, Otwarte Źródła i Ruch Wolnej Kultury w dużej mierze przyczyniły się do dostępności technologii i wiedzy dla użytkowników internetu i do nowego, bardziej swobodnego i płynnego podejścia do treści, modyfikacji ich i ponownego wykorzystania. Niestety, płynność ta jest zagrożona mroźnym oddechem korporacyjnej żądzy zysków.

Dzisiejsza sieć, dzięki powstaniu nowych narzędzi, staje się coraz bardziej dynamiczna. Coraz więcej osób ma dostęp do internetu i nie wykorzystuje go jedynie w bierny sposób, ale zaczyna transmitować, produkować nowe idee i informacyjne produkty. Pojawia się coraz więcej platform, które umożliwiają swobodną wymianę w zakresie wytwarzanych dóbr- tekstów, filmów, zdjęć, dźwięków, a także oprogramowania. Sieć staje się miejscem nieustannej dyskusji, ścierania poglądów i wytwarzania nowych wartości. Nowe możliwości, nowa sieć oparta na nowych narzędziach jest często określana jako Web 2.0. Użytkownicy są traktowani jako współtwórcy różnego rodzaju serwisów, tworzonych z myślą o nich w myśl zasady przyświecającej Open Source “publikuj wcześnie i publikuj często”. Serwisy te funkcjonują niejednokrotnie w tzw. wersji Beta, czyli są ciągle nieukończone, nieustannie kształtowane i ulepszane właśnie dzięki pracy, a właściwie wykorzystywaniu ich przez zwykłych internautów.

Koniec statycznej sieci zaowocował również końcem zupełnie darmowej sieci. Komercjalizacja idei związanych z komputerami i siecią komputerową zaczęła się o wiele wcześniej, już od zamykania kodu oprogramowania i zaczęła opanowywać internet- płatne i własnościowe treści pojawiały się na ogromną skalę. Tak jak niegdyś blokowanie dostępu do kodu, tak dzisiaj komercjalizacja treści oraz coraz bardziej restrykcyjne i skuteczne egzekwowanie prawa autorskiego, zaowocowało sprzeciwem. Bunt ten opiera się na działalności Ruchu Wolnego Oprogramowania, szeroko rozumianym Ruchu Wolnej Kultury, którego najciekawsze przykłady to Creative Commons, Open Access, Open Course Ware, działalność Fundacji Wikimedia [8] i infoanarchistów walczących z tzw. “prawem własności intelektualnej” [9]. Bunt ten nie musi być jednak oparty na przekonaniach jednostki, nie musi być nawet uświadomiony. Sama architektura, według Mitcha Kapora, jest polityką [10]. Zatem sieciowa infrastruktura i sieciowe, hipertekstowe połączenia automatycznie stoją w opozycji do zamknięcia, sztywnej hierarchii i ograniczania przepływu informacji.

3. Kultura edukacyjnego daru

Kultura edukacyjnego daru, to kultura, która kształtuje się na bazie sieciowej, otwartej architektury internetu, dzięki możliwościom zarówno odbioru jak i nadawania, przy użyciu narzędzi umożliwiających wymianę i współpracę, a także przy wsparciu ideologicznym różnorodnych instytucji i grup ludzi.

Według Ebena Moglena, jednego z głównych działaczy ruchu wolnego oprogramowania i współtwórcy m.in. licencji GNU GPL, pogłębia się, a jednocześnie uświadamiamy ją sobie coraz bardziej, przepaść pomiędzy rzeczywistymi możliwościami oferowanymi przez nowe media, a coraz mniejszymi możliwościami, które zmuszeni jesteśmy zaakceptować. Moglen nie traci jednak ducha i pisze, że pojawia się jednocześnie “nowy system dystrybucji, bazujący na kojarzeniu równych, bez hierarchicznej kontroli, który zastępuje zniewalający system dystrybucji muzyki, wideo i innych dóbr” [11]. Według niego od uniwersytetów, bibliotek i podobnych instytucji powinniśmy wymagać kompletnego, darmowego dostępu do wiedzy dla wszystkich ludzi. Moglen pisze dalej “powierzamy się rewolucji, która uwalnia ludzki umysł. Obalając system piractwa, własności idei, powołujemy do życia prawdziwe społeczeństwo, w którym swobodny rozwój każdego jest warunkiem swobodnego rozwoju wszystkich” [12]. Czy aby na pewno wszystkich? Według Wade’a Rousha, ludność krajów zachodnich zaczyna spędzać całe dnie w niewidzialnym polu informacyjnym, które jest wytworzone przez nasze cyfrowe urządzenia, jak laptopy, telefony komórkowe i odtwarzacze muzyczne, bezprzewodowe sieci połączeń komunikacyjnych, służących nam w podróży i dzięki internetowi i rosnącej liczbie sieciowych narzędzi służących wyszukiwaniu informacji, komunikacji międzyludzkiej i współpracy z innymi ludźmi. “Uzbrojony w nic więcej niż telefon komórkowy, nowoczesny mieszczuch może uzyskać odpowiedź na prawie każde pytanie, zlokalizować znajomych, przyjaciół i usługi; dołączyć do wirtualnych społeczności, które tworzą się i rozchodzą w mgnieniu oka wokół współdzielonej pracy i wspólnych zainteresowań; może również publikować bloga, zdjęcia, nagrania dźwiękowe i wideo nieograniczonej publiczności” [13]. Jednak nie wszystkich na świecie stać na korzystanie z nowych technologii. Dlatego pojawiają się inicjatywy, które mają na celu umożliwienia korzystania z nowoczesnych narzędzi. Przykładem może być laptop za 100$ przygotowywany pod kierunkiem Nicholasa Negroponte.

4. Podsumowanie

Czy w świecie równych głosów, wolności wypowiedzi i swobody współpracy, współtworzenia, szkoła powinna nadal opierać się na hierarchicznej organizacji, przekazywaniu wycinkowej wiedzy i ocenianiu zaangażowania i zasobności informacyjnej jednostek? Czy może mamy dawać jedynie podstawy wspólnej wiedzy, tworzyć bazę, punkt wyjścia do poszukiwań? A może mamy uczyć jak poszukiwać, wykorzystywać narzędzia i współpracować? A może szkoła nie jest już potrzebna, albo potraktować ją powinniśmy jako niezbędny przymus, taśmę produkującą bezwartościowe papierki bez pokrycia? W każdym razie nie powinniśmy się dziwić, jeśli dla młodych ludzi szkoła coraz rzadziej będzie synonimem edukacji, zwłaszcza dla tych, którzy korzystają już dziś z wolnych źródeł informacji i przyzwyczajeni są, jak w przypadku Wikipedii do nieustannych zmian, modyfikacji, do tego, że nic nie jest powiedziane raz na zawsze. A to właśnie świadomość nieustannej zmienności, możliwość, a raczej konieczność ciągłego ulepszania opublikowanych już treści, zgromadzonej wiedzy, najlepiej oddaje ducha “uczenia się bez końca” czy inaczej “uczenia się przez całe życie”.

Jeśli nie dokonamy wyboru i nie rozpoczniemy zmian, może się okazać, że szkoła jest tylko przymusem, obowiązkową kuźnią papierów bez pokrycia, a może przymusowym skansenem. A główną lekcją, jaką młodzi ludzie mogą ze szkoły wynieść jest wiedza o tym, jak nie warto działać i funkcjonować. Nasze społeczeństwo, chcemy tego czy nie, pod wpływem korzystania przez nas z sieci internetowej i coraz szerszego dostępu do mediów zaczyna się zmieniać. Jak będzie wyglądać, zależy głównie od nas. Jeśli jednak zaprzestaniemy krytycznej refleksji i działania na rzecz zmian, możemy ponownie obudzić się w świecie dwóch kontrolowanych kanałów telewizyjnych lub tysięcy pstrokatych programów, nasączonych łagodną i ciepłą papką bezwartościowych treści. Bo swoboda nadawania wartościowych informacji, możliwość współpracy i wolność tworzenia może zostać zablokowana przez zniesienie neutralności sieci, rozszerzanie i jeszcze bardziej skuteczne egzekwowanie prawa autorskiego i knebel w usta niepokornym obywatelom, polegający na współpracy gigantów medialnych i rządu, czego przykładem są choćby dzisiejsze Chiny.

PRZYPISY

[1]
Kelleher, K., (2006). All-access economy. „Wired” nr7.
Artykuł dostępny on-line.

[2]
Castells, M. (2004). Galaktyka internetu. Rebis.

[3]
Zobacz np. film Revolution OS.

[4]
Wypowiedziane m.in. w filmie Revolution OS i wielu tekstach Stallmana.

[5]
Mówienie o otwartości nawiązującej jedynie do Otwartych Źródeł niesie niebezpieczeństwo mechanicznego jej traktowania i odwoływanie się do tak rozumianej otwartości to nic więcej niż praktycyzm, który może prowadzić do konformizmu.

[6]
Wiele dystrybucji GNU/ Linuksa korzysta zarówno z wolnego jak i otwartego oprogramowania- przykładem jest Ubuntu – a niejednokrotnie oprogramowanie Open Source i Free Software jest publikowane na identycznej licencji i określanie jednym lub drugim mianem zależy wyłącznie od optyki ideologicznej danej osoby. Mówi się również o FLOSS: Free/ Libre, Open Source Software- jest to zbiorcze określenie na oba typy oprogramowania.

[7]
Mówienie w Polsce o potrzebie ideologicznego kształtowania może zapewne budzić wstręt, jest jednak moim zdaniem niezbędnym warunkiem spójności każdej strategii edukacyjnej.

[8]
Wikimedia łączy wolną kulturę “pozaprogramistyczną” z ruchem wolnego oprogramowania poprzez zastosowanie licencji GNU FDL na publikowane treści, licencji GNU GPL na mechanizm Wikipedii i projektów pokrewnych oraz wykorzystywanie tylko wolnego oprogramowania.

[9]
Termin ten jest bardzo szeroki i nieprecyzyjny. Odnosi się do prawa autorskiego, patentowego i prawa znaków handlowych, które kształtowały się oddzielnie. Richard Stallman uważa to określenie za mylące i mające na celu propagandę własności informacji.

[10]
O’Reilly, T. What is web 2.0. Design Patterns and Business Models for the Next Generation of Software. Witryna O’Reilly.

[11]
Moglen, E. (2003). The dotCommunist Manifesto. Odebrane: 30.09.2005. z: www.emoglen.law.columbia.edu.

Artykuł dostępny w dwunastym numerze dwunastym numerze Kultury i Historii.

[12]
tamże

[13]
Roush, W. (2005). Social Machines. „Technology Review”: sierpień.
Artykuł dostępny on-line.

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported

——————————————————————————————–