Weronika W. Pruchnik – „Oniryczne światy fotografii otworkowych Bethany de Forest”

„Kultura i Historia” nr 11/2007

Weronika W. Pruchnik
„Oniryczne światy fotografii otworkowych Bethany de Forest”
[1]

Jest to zapis referatu zaprezentowanego podczas konferencji naukowej „O Obrazach We Współczesnej Kulturze”, która była częścią lubelskich „Dni Fotografii”.

Przypadek pociąga za sobą ciąg zdarzeń nie do ogarnięcia. Logika boi się trafów i zbiegów okoliczności. Rozum lubuje się w formalizmie, układa siatkę praw, regularności na powierzchni zjawisk, które zostawia w pod(nie)świadomości.

André Breton analizował pojęcie przypadku rozpatrując definicje Arystotelesa, Cournota, Poincarégo. W swoich manifestach daje do zrozumienia, że przyjmuje za najwłaściwsze podejście Engelsa i Freuda do tej kwestii. Otworzyłam kiedyś książkę [2] na stronie z jego definicją przypadku jako formy manifestowania się konieczności zewnętrznej, która toruje sobie drogę w ludzkiej podświadomości. Nie mogłam nie ulec jej „konfjuzdującej” trafności właściwej moim doświadczeniom przypadkowych przypadków układających się nagle w sensowne ciągi. Od tej strony, „przypadkowej”, idę śladem myśli surrealistów, realno-idealną wstęgą Möbiusa między światem zewnętrznym, obiektywnym, chociaż tworzonym przez umysł jako taki, a tym wewnętrznym, utożsamianym ze sferą psychiczną umysłu indywidualnego. Pierwsze spojrzenie na wizje Bethany de Forest wywołało wrażenie zetknięcia się z jednym z tych miejsc doskonałego przenikania się równoległych światów, które prezentują się jak „mikroodbicia nieantynomicznej surréalité[3]. To zdjęcie, dla mnie, zawsze będzie niosło zapach fiołków:

w1.png

„Fiołek” jest tak zrobiony, że kryje w swojej strukturze tajemnicę absolutu, wieczną doskonałość, przyciąga zaklętą symetrią kształtu zjednoczonego z pulsującą barwą fioletu, z odcieniami fioletu. Fiołek staje się przed ludzkim okiem małą katedrą „z żółtym kamieniem ofiarnym pośrodku” [4] …a tutaj …lodowe, metalowe ołtarze i szparagi, maliny, krewetki, żaby na scenach bajkowych światów Bethany. Wchodzimy w przestrzeń jej fantazji i własnej podrażnianej bez końca wyobraźni [5]. Jest u Bethany coś, co sprawia, że czasem „czuje się” zimne, potokowe krople, strzelające na liście, żeby opaść po kamieniach. Idąc dalej, wydaje się, że do wejścia tutaj wystarczą racje serca, puszczonych z wodzy instynktów. Podświadomość niezauważenie zamienia się rolami ze świadomością. Nie doszukujmy się ukrytych sensów, prawdy bytu, racji istnienia… Zwyczajne rośliny, zwierzątka z łąki, znad oceanu, przechodzą metamorfozy jakby piły magiczne mikstury. Ze zderzenia nieprzystających do siebie rzeczywistości powstaje nowa Realność, przypominająca może baśnie, może sny albo halucynacje. Krzyżują się fale świetlne, igrają kolory, zmieniają niepostrzeżenie rozmiary jak w „Podróżach Guliwera”:

w2.png

Wystawy Bethany wymagają i powodują zmiany w charakterze miejsca ich ekspozycji. Artystka gromadzi kostki lodu, cukierki z wyciągiem z lukrecji. Rozrzuca je jak trawę, jak kopce, jak ziarenka piasku do ogrodów, w których mieszkają motyle, ważki, pszczoły, kaczki, ośmiornice, ryby, gdzie rosną grzyby, pojedyncze listki warzyw, różowe bratki. Kostki cukru są materiałem budowlanym świątyń-pałaców, a pazurzaste łapki kurczaka stają się drzewami rodzącymi maliny.

Bethany, jak sama pisze, chcę kreować świat jak z sennych marzeń, jak z baśni [6], przestrzenie niczym czarodziejskie parki do niecodziennych spacerów.

w3.png

PRZYPISY

[1]
Bethany de Forest ukończyła szkołę artystyczną w Utrechcie, w Holandii. Pierwszy „pinholowy” aparat zrobiła sama z pudełka po zapałkach. Zakładała czarno-białą kliszę, a światło zapisywało na niej scenki układane w szklanych miniaturowych wnętrzach domków. Chyba to właśnie sprawia najwięcej frajdy – zbudować sobie aparat, który później odpowiada na własne wyobrażenia w swój specyficzny, zawsze niespodziewany w efekcie sposób. Obecnie, ze względu na wygodę zakładania i zdejmowania filmu, Bethany używa bardziej udoskonalonych aparatów, ale oczywiście pozbywa się z nich soczewek i migawki i wkłada do środka folię z małym otworem na środku. Nadal nie potrzebuje żadnych przycisków. Idealne zdjęcie pinholowe ma dla Bethany wyraźny temat centralny – wizerunek bez nieregularności czy rozmytych obrzeży. Uzyskuje go robiąc otwór w folii miedzianej. Sprawdza go później pod mikroskopem i wygładza papierem ściernym. Więcej tutaj.

[2]
K. Janicka, Światopogląd surrealizmu, Warszawa 1985.

[3]
Por. „Magie circonstancille – przypadek obiektywny”, [w:] K. Janicka, Światopogląd surrealizmu, dz.cyt., s. 110-122.

[4]
J. Iwaszkiewicz, ***Przypatrz się…, vol. II, s. 311.

[5]
Nie mogę się oprzeć pokusie zestawienia – w jakiejś wyimaginowanej świątyni – kryształkowo czystych, „dźwięcznych” inscenizacji Bethany z aurą wizji malarstwa Zdzisława Beksińskiego.

[6]
Photographers Biography: Bethany de Forest, Pixiport.com,
http://www.pixiport.com/BIO-bethany.htm
.

Bethany de Forest w sieci

Galeria Bethany de Forest
http://www.pinhole.nl

Katalog linków PINHOLE
http://www.pinhole.art.pl/katalog.htm

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–