Piotr Dobrowolski – Oblicza Szatana i jego literackie pierwowzory we współczesnym filmie fantastycznym.

„Kultura i Historia” nr 5/2003

Piekło, które wszystko pochłania,
Lód, który ścina wszystko! […]
Ulżyj srogości cierpień,
Które mi sądzone,
Które mnie, syna piekieł,
Zdobią klejnotem śmierci! […]
[1]

W filmie Event horizont należącym do gatunku horroru fantastycznego, grupa naukowców zajmujących się podróżami w czasie, natrafia w pobliżu Jowisza na zaginiony kilkanaście lat wcześniej wrak statku kosmicznego wysłanego z naziemnej stacji badawczej w celach penetracji nowo odkrytych wymiarów przestrzeni. Rekonesans pokładu wehikułu i tajemnicze wydarzenia z pogranicza magii i średniowiecznej milenijnej psychozy strachu przed zagładą, zbliżają badaczy do coraz bardziej przerażającej prawdy. Nieświadomi nadchodzącego koszmaru uczestniczą początkowo w wypadkach zgoła dziwnych i niewytłumaczalnych w racjonalny sposób. Oto każdy z nich przeżywa na jawie odległe wspomnienia w postaci realizujących się tu i teraz halucynacji wydobytych z najgłębszych zakamarków podświadomości. Materializują się one w najmniej spodziewanych momentach wywołując nieopisane psychiczne cierpienia. Nie są to bowiem zwykłe reminiscencje, ale skonkretyzowane wyrzuty sumienia wyparte przez mechanizmy obronne ludzkiej psychiki. Każda moralna dwuznaczność i powiązane z nimi konsekwencje zyskują tu iście piekielny kształt. Gdzieś w ciemnych korytarzach statku pojawia się kobieta o pustych oczodołach i pociętej twarzy, gdzie indziej dziecko z siekierą w ręku. Gasną światła, wzmaga się napięcie, a atmosfera obłędu nasila się z minuty na minutę. Każdy z bohaterów na swój sposób odnajduje związek między tematem wizji a uczynkami jakich dopuścił się w przeszłości. Samotna kobieta okazuje się być porzuconą żoną jednego z naukowców, dziecko – synem odepchniętym przez matkę troszczącą się jedynie o rozwój własnej kariery.

Psychoza osiąga punkt kulminacyjny w momencie odnalezienia na kapitańskim mostku płyty wizyjnej z zapisem wypadków poprzedzających śmierć członków właściwej załogi Event Horizont, którzy albo popełnili samobójstwo, albo nawzajem wymordowali się. Zagadka zostaje rozwiązana z końcem filmu, kiedy okazuje się, że statek tak naprawdę powrócił z piekła, z chaosu rozpościerającego się na obrzeżach wszechświata.

Film zapewne nie należy do wybitnych osiągnięć współczesnego kina, ale jest dość ciekawą próbą racjonalnego ujęcia problematyki piekła i związanych z nim mitów. W przeciwieństwie do wizji teologów i średniowiecznych mistyków, Szatan wraz ze swym królestwem nie przybiera tu żadnych znanych nam kształtów. Nie tylko nie widzimy jego postaci, ale nie dostrzegamy również śladu sił, które mogłyby pochodzić z nadnaturalnych źródeł. Reżyser zmierza w kierunku diagnozy, że siedliskiem zła jest wyłącznie psychika człowieka, a chaos z którego powrócił statek jest przestrzenią absurdu na którą bierze kurs ludzka myśl. Zło nie posiada tutaj osobowości i nazwy. Jest negatywną energią, ciemną stroną dualnego porządku wszechświata i elementem tyleż niszczącym, co niezbędnym dla utrzymania równowagi kosmosu.

We współczesnych wizjach będących odpowiedzią na pytania, co dzieje się z człowiekiem po jego śmierci brakuje już opisów niewypowiedzianych cierpień jakie grzesznicy będą znosić w niezbadanym piekle. W dobie naukowych odkryć i niezwykle prężnej ewolucji technicznej zabrakło miejsca nie tylko dla Szatana, ale również dla całego legionu jego wiernych wasali. To wyjałowienie infernum wydawać się może przeprowadzonym na wyrost zabiegiem unieszkodliwienia treści niewygodnych, ale z drugiej strony jest odpowiedzią na powolne zanikanie strachu przed śmiercią i zgodą na coraz powszechniejsze przekonanie, że z chwilą naszego końca dołączymy jedynie do grupy ziemskich pierwiastków. Oczywiście ten mocno laicki pogląd nie może być utożsamiany z przekonaniami ludzi wierzących, dla których Szatan jest w dalszym ciągu istotą żywą i jak najbardziej oczywistą, a w odniesieniu do tradycji biblijnej tym, który przeciwstawił się Bogu i upadł pociągając za sobą rzesze swych popleczników -zbuntowanych aniołów.

Niemal we wszystkich religiach Szatan jest w pełni skonkretyzowany, stanowi niepodważalny dogmat bez którego wiara nie miałaby sensu. Spory dotyczą jedynie sfery doktrynalnej i po części wizualnej, gdyż Szatan doczekał się tylu wizerunków ilu było pomysłodawców. Zmieniały się w tym obszarze twórczości i gusta i estetyczne kanony wywodzone raz z ludowej tradycji, kiedy indziej z widzeń pustelników i zakonników. Diabeł raz stawał się cielesny i namacalny, innym razem nieuchwytny i niepojęty, postrzegany jako inteligentna siła lub filozoficzna idea. Bodaj najbardziej płodnym artystycznie okazało się Średniowiecze, nie z racji zacofania jak chcą niektórzy, ale przede wszystkim z panującego naówczas teocentryzmu i przedkładania spraw boskich nad doczesne, do czego wydatnie przyczyniła się i kościelna indoktrynacja i mentalny klimat rozwijającego się chrześcijaństwa.

Widzimy więc na malowidłach braci Limburg ogromnych rozmiarów hybrydę, skrzyżowanie człowieka z kozłem i smokiem, potwora ziejącego ogniem, który miażdży potępieńców olbrzymimi szponami, innych połyka i dusi własnym cielskiem. Nie próżnują także szatańskie zastępy. Diabły nadziewają na widły ciała grzeszników, przypalają je ogniem, ćwiartują, nawlekają na rożen i zadają niezliczone tortury jakie nie śniły się człowiekowi w najgorszych koszmarach.

Sąd ostateczny Fra Angelico pozostaje we władaniu podobnej estetyki. Szatan – czarna, włochata bestia o zakrwawionym pysku rwie na sztuki ostrymi zębami nagie torsy nieszczęśników, którzy w swym brudnym życiu odeszli nazbyt daleko od Boga. Te mocno antropomorficzne wyobrażenia Szatana zdominowały na bardzo długo wyobraźnię wiernych i zdawały się iść w parze z rozwojem myśli religijnej. Można bowiem wyśledzić pewną prawidłowość. O ile pierwsze wizje Szatana zawsze były zootomiczne, o tyle kolejne zyskiwały bardziej ludzki kształt. Diabeł nie śmieszył już koźlimi rogami i obrośniętymi kopytami, haczykowatym nosem i unoszącym się wokół smrodem spalonej siarki. Demon zyskał na powadze i stał się cynicznym, żądnym zemsty, inteligentnym, przebiegłym duchem. Coraz częściej był to doskonale zbudowany mężczyzna o zimnym spojrzeniu i wyrysowanej na twarzy powadze. Tak przedstawia Szatana Wiliam Blake na ilustracji do Raju utraconego Miltona. W samym jednak poemacie, tuż po wprowadzeniu, Szatana widzimy w jego archaicznej, zdawałoby się prastarej formie:

Głowę wzniesioną mając ponad fale,
Miotając iskry lśniącymi oczyma,
A na powierzchni ciało rozciągnięte
Leżało, mierząc łokcie niezliczone
Długości, a tak potężne jak owe,
Których potwory ogrom czci opowieść:
Tytana, czyli Zrodzonego z Ziemi […]
Lub Lewiatana, owej bestii morskiej,
Którego z wszystkich stworzeń Bóg uczynił
Największym, aby pływał w oceanie […]
[2]

Przykuty do płonącego jeziora, po klęsce jaką poniósł w wojnie z Bogiem, snuje plany nadrobienia strat i wydźwignięcia się z tak hańbiącego upadku. Za sprawą niebios zostaje uwolniony by mógł kontynuować swe zbrodnicze dzieła, a przede wszystkim wystawić na próbę ludzki rodzaj. I choć Bóg przewidział upadek człowieka oraz przejrzał jego słabości, to wierny swym przekonaniom nie cofa wydanej decyzji uwolnienia Szatana. Bóg nie ingeruje w losy rajskich bohaterów. Biblijny Adam wraz ze swą towarzyszką, obdarzeni wolną wolą mogli ostatecznie przeciwstawić się namowom węża kusiciela, a tym samym ocalić własne życie. Dla Demona jest to znakomita okazja kolejnej próby sił. Myśl o zgubieniu ludzkiej pary i napiętnowaniu jej grzechem motywuje go do działania i nasila potrzebę zemsty.

Miltonowska wizja Szatana nie posiłkuje się wyłącznie obiegowymi stereotypami i ludową konwencją. Wprawdzie jej poetycki ekwiwalent odpowiada wężowatemu potworowi o smoczych skrzydłach, ale jest to tylko ucieleśnienie dokonane na zamówienie wyobraźni. Szatan wydźwignąwszy się z piekielnego chaosu staje się symbolem pychy i dumy. Nieugięty, potężny, straszliwy wojownik – zwraca na siebie uwagę już w pierwszej księdze gdzie występuje zresztą w głównej roli. Leżąc w jeziorze ognia zdążył przygotować znakomicie wyreżyserowany spektakl kuszenia człowieka, co miało stanowić dla Boga dowód jego wciąż znakomitej kondycji. Szatan przywdziewa coraz liczniejsze kostiumy. Potrafi wcielić się w każdą żywą formę i przybrać dowolny kształt. Jest zatem niemal równy w swych możliwościach Bogu. Stanowi naprawdę potężnego przeciwnika i mimo, że wciąż przegrywa potrafi podnieść się z każdego upadku i knuć kolejne zemsty. Zjawia się w Raju już to pod postacią mgły zawieszonej nad trawami, już to w skórze węża. Zły duch podróżuje, intryguje, przybiera różne postacie, walczy i w pewnym stopniu zwycięża, bo demoralizuje swa ofiarę – człowieka, pisze w posłowiu do Raju utraconego Jerzy Strzetelski [3].

Szatan Miltona jest siłą fatalną, sprawcą grzechu i upadku ludzkiego gatunku, jest także dowódcą nieprzebranych zastępów zbuntowanych aniołów, Panem zła i ewangeliczną Bestią, która w wojnie zwaną Armagedonem ma ponieść ostateczną klęskę. Szatan z Raju utraconego jest bardzo bliski wizji Św. Jana i posiada chyba najbardziej biblijny charakter, a co za tym idzie religijną wiarygodność mieszczącą się w ramach teologicznie poprawnych doktryn. Na przestrzeni dziejów zbiorowa świadomość oswoiła bowiem Szatana, przenosząc punkt ciężkości ze szczytu ideologicznych polemik i płaszczyzn paraliżującego strachu, na grunt ludowego humoru i biesiadnych opowieści o zbłąkanych wędrowcach napadanych przez spragnione głupich kawałów diabły. Główny namiestnik piekieł został jak gdyby odsunięty na bok lub na chwilę zapomniany, a jego miejsce zajął Mefistofeles, Boruta, Azazel, Astarot i pomniejsze diabły. W koloryt lokalny wsi i miasteczek wpisały się opowiastki o wyjących w polu potępieńcach, diabelskich harcach o północnych godzinach, zasiarczonych, rogatych, pocących się smołą, niezmiernie złośliwych diabłów z niższych rejonów piekieł. Siedliskiem ich miały być stare, przydrożne wypróchniałe wierzby, kominy, alchemiczne pracownie i porzucone cmentarze.

Tak zracjonalizowany Szatan występujący w stroju przybłędy, miejskiego cyrulika, innym razem filozofa i lekarza pozwala znieść ciśnienie myśli o nierozpoznanych zaświatach. Człowiek w dalszym ciągu obawia się mąk piekielnych, ale lęk przed kaźnią nie jest już tak przytłaczający. Obawy dotyczą utraty duszy, którą szatan mógłby zabrać, zamykając nieszczęśnikowi drogę do zbawienia. Demon został oswojony, by mógł swobodnie działać współpracując jednocześnie ze swoją ofiarą. Wszechmoc Szatana była równie przerażająca co pociągająca. Na przestrzeni XVIII i XIX wieku niespotykanemu rozmnożeniu uległy opowieści o kooperacji diabła z ludźmi, pozwalające tym ostatnim dokonywać rzeczy niemożliwych. Wprawdzie cena jaką człowiekowi przychodziło zapłacić należała do najwyższych, ale bynajmniej nie każdego odstraszała. Chęć podążania drogą na skróty lub zwykła egzystencjalna niemoc stawały się doskonałym pretekstem i usprawiedliwieniem dla podejrzanych moralnie skłonności. Sam Bóg nie zasypia gruszek w popiele, lecz wyznacza Szatanowi kolejne zadania.

Faust Goethego jest dziełem o człowieczej ograniczoności streszczającym zarazem odwieczne pragnienia przekroczenia zwykłych granic percepcji. Konkluzja doktora Fausta była jednoznaczna: nie ma oto rzeczy, których by nie dokonał i nie zbadał, a jednak wciąż odczuwa niedosyt i wewnętrzny brak czegoś, czego właściwie nie potrafi określić. Ta swoista depresja Fausta staje się pretekstem dla ziemskiej wycieczki Mefistofelesa. Zawiera on pakt z legendarnym doktorem obiecując dostarczyć środki niezbędne do realizacji jego nowych pomysłów. Pojawił się więc Szatan intelektualny będący wykładnią utraconych przez człowieka energii a zarazem praprzyczyną zaburzenia naturalnej równowagi między ciałem a umysłem. Skutki zła wyrządzonego przez Szatana wywarły – według diagnozy Miltona – fatalny wpływ na psychikę człowieka i w dalszej kolejności drogą sukcesji na całą ludzkość.

W świetle mitologii rajski stan, czyli tzw. wiek złoty odpowiadał stanowi organicznej homeostazy, godzącej wszystkie ludzkie potrzeby i popędy. Pierwsza para nie posiadała świadomości grzechu nie tylko dlatego, że grzech jeszcze nie złamał ich egzystencjalnego kręgosłupa. Nie rozdzielali oni – idąc dalej tropem mitologicznej interpretacji – potrzeb typowo cielesnych i intelektualnych. Innymi słowy nie postrzegali negatywnie żadnej z nich. Porządek ciała i porządek głowy stanowiły niezmąconą jednię, rzadko spotykany w psychoterapii stan wewnętrznej spójności. Harmonia pomiędzy uczuciami a rozumem umożliwiała przeżywanie prawdziwego, bo świadomego szczęścia.

Zgodnie z poglądami współczesnymi i dawnymi, grzech, albo też utrata mitycznego raju spowodowała zachwianie się tej słabej i delikatnej z natury konstrukcji. Upośledzenie jednego z mechanizmów kontroli, czy to emocjonalnego, czy to rozumowego lub używając terminologii Freuda skrępowanie ego przez id i odwrotnie, zawsze prowadzi do zaburzeń psychicznych. Niekoniecznie muszą one lokować jednostkę w szpitalu psychiatrycznym, ale są wystarczającą siłą podnoszącą poziom wewnętrznych konfliktów będących według Karen Horney źródłem nerwic i popularnych neuroz. Trudno oczywiście wyobrazić sobie znerwicowanego Szatana, z pewnością te przypadłości go nie dotykają, dlatego też potrafi zaoferować to, co człowiek utracił – paranormalne umiejętności. Według wielu znawców przedmiotu, studia nad dawnymi legendami i mitami dostarczają nieodpartego dowodu, że pierwotny człowiek posiadał niezwykłe zdolności sytuujące go na równi z legendarnymi szamanami z Czarnego Lądu.

Renesansowy choćby, a i współczesny wiek rozumu zmierzający w kierunku racjonalnego poznania wszelkich reguł rządzących wszechświatem jest znakomitym przykładem odarcia człowieka z prywatnych tajemnic i przekroczenia cezury jego indywidualności. Naukowi profesjonaliści i luminarze nauk ścisłych znaleźli odpowiedź na odwiecznie palące problemy. Czym jest miłość, co nastąpi po śmierci i co jest nam pisane jeśli nie podejmiemy słusznych decyzji? W obliczu takich nadinterpretacji przeciętnej jednostce bardzo trudno jest odnaleźć właściwą odpowiedź i postawić pewny krok na niestabilnym gruncie etyki. Człowiekowi dostarczono gotowe wzorce i schematy, wypracowano w laboratoriach paradygmaty i spreparowano psychologiczne recepty na udane życie. Wystarczy sięgnąć po odpowiednią pozycję na księgarskiej półce by dowiedzieć się co należy zrobić, aby osiągnąć zamierzony cel. Diagnoza współczesnego społeczeństwa przeprowadzona przez nieżyjącego już wybitnego znawcę mitologii Josepha Campbella jest smutna, a jednocześnie motywująca. Utracona w czasach archaicznych równowaga wytrąciła człowiekowi z dłoni pomocne narzędzia – moralną poziomnicę. Istnieje podstawowa różnica między sygnałami i intencjami biorącymi swój początek w racjonalnych ośrodkach psychiki a tymi, które bezpośredni wypływają z życiowych energii. Właśnie ten konflikt – według Campbella – streszcza Faust Goethego. W tym dramacie Mefistofeles uosabia racjonalność i zdolność materializowania pragnień Fausta, ale dynamika tychże życzeń w prostej linii wywodzi się z jego własnego życia. Mefistofeles – jak wcześniej powiedziałem – potrafi dostarczyć środków niezbędnych do realizacji pragnień doktora, ale nie jest zdolny wyznaczyć Faustowi celów. Kiedy Mefistofeles pomaga pomyślnie skończyć jedno zadanie, Faust wciąż pragnie czegoś nowego. I tak dzieje się za każdym razem, dzięki czemu wszystkie jego pragnienia i zarazem wytyczone cele bardzo szybko urzeczywistniają się. Jak konkluduje dalej Campbell, centralnym tematem dzieła Goethego jest podstawowy konflikt między dynamiką pragnącego a dynamiką dawcy życia. Mefistofeles i Faust, Lucyfer i Bóg, twój intelekt i dynamizm twojego serca stanowią równoprawne obrazy tego konfliktu. Jednakże zachodzi tu jedna istotna różnica, mianowicie Lucyfer – Szatan, bo i tak bywa nazywany – przedkłada własne intencje nad intencje dawcy życia i dlatego jest czynnikiem frustrującym, a nie pobudzającym [5].

Dojrzała koncepcja Szatana nakreślona przez Goethego w Fauście pozwala dostrzec w Mefistofelesie czynnik budujący – ostatecznie Faust zyskuje utraconą pełnię i osobowościowo dojrzewa wypowiadając znamienne słowa: trwaj chwilo, jesteś piękna. Późniejsze wizje władcy piekieł nie będą sięgały tak daleko. W Kordianie Juliusza Słowackiego, Szatan wraz z legionem diabłów sypiących się z nieba niczym biblijna manna, jest na powrót ucieleśnieniem zła i występku. W Prologu, gdzie w mrocznej scenerii stworzeni zostają fatalni dla Polski przywódcy, oprócz zwykłych czartów, biesów i obłąkanych czarownic pojawiają się także znamienitsi książęta piekieł – znany wcześniej z Fausta Mefistofel i Astarot – Pan Piekła Zachodniego. Prolog jest jedynym miejscem gdzie Szatan wraz ze swymi zastępami jest tak namacalnie wyraźny. Jego ślady spostrzec można jeszcze w parku w Londynie, później pod postacią papugi, papieskiego pupilka i na koniec w szpitalu dla wariatów, gdzie podaje się za doktora psychiatrii.

Obserwujemy więc na powrót renesans wizji eschatologicznych, z tą tyko różnicą, że w Kordianie Szatan jest bezpośrednio odpowiedzialny za upadek Polski. W ten sposób idea globalnej demonizacji ograniczyła się do ścisłego terytorium geograficznego. Tradycja romantyczna z wpisaną w nią ideą mesjanizmu, kazała wierzyć, że przyczyną upadku społeczeństwa było zanadto jego rozpasanie i utrata zdrowych moralnie obyczajów. Ciągnące się latami zabory sugerowały nienaturalną tego zjawiska przyczynę, bo niby dlaczego kraj wolny i szczęśliwy przez tyle wieków, popadł w kompletną ruinę i boskie zapomnienie? Próżno zresztą szukać Boga w Kordianie. Nad dramatem rozpościera się czarne skrzydło boskiego milczenia, a tragizm jest niejako na stałe zaszczepiony polskiemu narodowi doświadczanemu coraz to w okrutniejszy sposób.

W świetle mesjanizmu opisany stan istnieje jednak nie na próżno. Cierpienia społeczeństwa i kaźń zgotowana przez zaborców jest drogą wiodącą ku zbawieniu i odkupieniu innych narodów. Szatan występuje zatem w roli oprawcy, ale oprawcy z przywilejami. Wyposażony w stosowne narzędzia i boskie ustawy zezwalające na przeprowadzanie kolejnych prób, nakłaniania człowieka do grzechu. Upatruje na ofiarę młodego, piętnastoletniego chłopca o rozpalonym umyśle. Kordian samotnik, odtrącany przez świat i zawiedziony dopuściłby się czynu niewybaczalnego. Zbrodni, potępionej przez Boga w sposób szczególny.

Próba zamordowania Cara w konfrontacji z pieczołowicie pielęgnowanym rycerskim etosem i starannie odkurzaną królewską tradycją niesplamioną krwią, okazałaby się poważnym wyłomem w fasadzie chrześcijaństwa. I choć istniałyby ku temu okoliczności łagodzące, morderstwo pozostanie zawsze morderstwem – natchnieniem Szatana i upadkiem dla człowieka. Stąd ciemna i nieprzenikniona atmosfera Kordiana staje się areną walki dla piekielnych sił, polem dialektycznych i filozoficznych sporów, pokrętnych wywodów Szatana i teatrem koszmarnych rozmaitości. Szatan – upadły książę, arcykapłan grzechu i występku, podstępny, przebiegły, złośliwy, znów staje na czele diabelskich zastępów by siać zło i zniszczenie.

Posępność Kordiana każe domyślać się utraty zaufania dla sprawiedliwych boskich wyroków. Ziemia została porzucona i oddana w ręce Belzebuba na bliżej nieokreślony czas, a ludzkość wystawiona na ciężkie próby, póki nie dopełni się ewangeliczne proroctwo o powtórnym nadejściu Chrystusa i nie zostanie powołany nowy porządek rzeczy. Nowy ład nie przewiduje już miejsca dla Szatana – zostanie on strącony do otchłani i uwięziony tam na tysiąc boskich lat. Tym samym próba ludzkości dobiegnie końca, a w miejsce zgryzoty i cierpień pojawi się miłość i utracone rajskie szczęście.

Koncepcje i wizje Szatana wraz z przypisanym mu królestwem piekielnym nie odbiegają zazwyczaj u Słowackiego od powszechnie panujących schematów. W literaturze i poezji zdążył wykształcić się już dojrzały obraz największego z demonów i trwała konwencja jego opisywania. Za Każdym razem Szatan jest sprawcą grzechu, siedliskiem podstępu i uosobieniem złych nadprzyrodzonych mocy, nieświadomych popędów, koszmarnych halucynacji i frenetycznych impulsów. Uderza z wnętrza jaźni – niespodziewanie i w sposób niekontrolowany, niczym żywioł niszczy zdrową myśl i wysiewa w jej miejsce dewiację. Raz widziany jako doktor i filozof w kusym czarnym fraku, innym razem ewokowany przez Miltona w kształtach niezwykłych i przerażających, najpotworniejsza z bestii, a jednocześnie zwykły wąż, mgła, bezosobowa energia – pozostanie zjawiskiem nieodgadnionym i nie zbadanym, ale zawsze tym, w czym widzi się przyczynę wszelkiego zła i nieszczęścia.

Szatan bardzo często jest wygodnym argumentem i usprawiedliwieniem ludzkiego grzechu, uniwersalną metodą, magicznym zaklęciem, słowem wytrychem, który potrafi otworzyć najbardziej skomplikowany zamek grzechu. Jednocześnie wciąż jako idea pozostaje nieuchwytny i niedefiniowalny. Jego opisanie jest zaledwie wstępną próbą interpretacji zachowania ludzkiego gatunku pogrążonego w wojnach, nienawiści, rozpuście, chaosie barbarzyństwa i aktach zbiorowego szaleństwa, którym jest proces wzajemnej destrukcji. Człowiek powoli dojdzie do kresu swego poznania i, jak sugeruje Georges Minois, stanie tym samym nad granicą magicznego źródła Rzeczywistości, z niebezpieczeństwem autodestrukcji, jakie się w nim skrywa [6]. W raju utraconym Milton pisał:

…Umysł jest dla siebie
siedzibą, może sam w sobie przemienić
piekło w niebiosa, a niebiosa w piekło
[7]

Czy zatem raj i piekło jest przeciwstawnymi sobie biegunami tej samej ludzkiej rzeczywistości, cechami tej samej istoty naprzemiennie realizującej się w antynomicznym umyśle rozpostartym między dobrem i złem? Czy Szatan nie jest jednocześnie potępieńcem i wybrańcem, jasną i ciemną stroną energii wszechświata? Pierwiastkiem męskim i żeńskim zarazem, dopełnieniem cyklu przemian, gdzie śmierć równoważą narodziny, a czerń jest kolorem bez którego nie byłoby bieli? Eksplikacja ta wydaje się chyba słuszną refleksją u schyłku XX wieku i wypada tylko powiedzieć za Minois (…) być, albo nie być, oto pytanie prawdziwie infernalne. Być oraz nie być, oto zbawienie [8].

PRZYPISY

[1]

Grzegorz z Nareku, Księga śpiewów żałobliwych, przeł. A. Mandalian, Warszawa 1990, s. 100 -101.

[2]

Milton J., Raj utracony, przeł. Maciej Słomczyński, Kraków – Wrocław 1986, s. 14.

[3]

Strzelski, Op. Cit., s. 331.

[4]

Campbell J., Kwestia bogów, Warszawa 1994, s. 16.

[5]

Op. Cit.

[6]

Minois G., Historia piekła, Warszawa 1996, s. 375.

[7]

Milton J., Op. Cit., s. 40.

[8]

Minois G., Op. Cit., s. 383.

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne
——————————————————————————————–