Ilona Godlewska – Między literaturą a dziennikarstwem. O twórczości Wojciecha Tochmana

Abstract:

The articles written by Wojciech Tochman not only create a relationship with readers but also make them draw conclusions. His texts do not include ready answers to very significant and existencional questions as they are just a description of events and people, so suggestive that it makes it possible for readers to empathize with the hero. Therefore, it can be said that the articles teach empathy and tolerance and most of all, how to be “alert and open to other people”. Tochman  have created his own individual style. He is interested in a deeper, nearly psychological attitude towards a described issue.

Abstrakt:

Reportaże, które wyszły spod ręki Wojciecha Tochmana nawiązują nić porozumienia z czytelnikiem i jednocześnie zmuszają go do samodzielnego wysnuwania wniosków.
W tekstach autora Jakbyś kamień jadła nie ma gotowych odpowiedzi na ważne, często egzystencjalne, pytania. Reportaże są jedynie portretem pewnych zdarzeń i osób. Portretem na tyle sugestywnym, że pozwalają czytelnikowi wczuć się w sytuację opisywanego bohatera. Teksty te uczą więc empatii i tolerancji. A nade wszystko „uczulają na drugiego człowieka”. Tochman dopracował się własnego, indywidualnego, stylu. Interesuje go głębsze, niemalże psychologiczne, podejście do opisywanego problemu.

Wprowadzenie

Reportaże Wojciecha Tochmana nie sytuują się, jak typowe artykuły z tego gatunku, na pograniczu publicystyki, literatury faktu i literatury pięknej, ponieważ znacznie bliżej im do tekstów literackich niż dziennikarskich. Autora Córeńki nie interesują rozważania teoretyczne na temat jego twórczości. Jak przyznaje: „Jestem reporterem od dwudziestu lat i nie wiem, gdzie leżą granice gatunku. I nie chcę wiedzieć, bo granice ograniczają, zawężają, krępują”[1]. Nie mniej jednak teksty Tochmana mają swoje ściśle określone ramy. Z jednej strony, jak w typowych tekstach z nurtu literatury faktu, temat stanowią tu realne, konkretne wydarzenia, autentyczna rzeczywistość, z drugiej jednak reporter nie jest tu typowym rejestratorem rzeczywistości. Opisuje co prawda fakty, ale robi to w dla siebie tylko charakterystyczny sposób. Reportaż jest zatem swoistym zapisem wrażeń i emocji autora. „Przecież pisząc o innych piszę również o sobie. W każdej mojej książce, na każdej stronie jestem bardziej, niż myślisz” – stwierdza wszak sam Tochman[2].

Jak uatrakcyjnić przekaz?

Reporter, będąc wierny faktom, uatrakcyjnia swój przekaz. Kładzie nacisk na wybrany szczegół (np. czerwone kalosze poszukiwanego dziecka w Jakbyś kamień jadła), ponieważ to właśnie szczegół konstruuje reporterowi narrację i tworzy plastyczne obrazy. Ponadto to on – stwierdza Małgorzata Szejnert – „wspomaga naszą pamięć, stanowi dla niej rodzaj rusztowania”[3]. W zbiorze Jakbyś kamień jadła, by wzmocnić efekt kondensacji wypowiedzi, Tochman kilkakrotnie sięga po asyndeton – konstrukcją składniową pozbawioną spójników. Wykorzystuje również metafory, zarówno potoczne, jak i poetyckie. Te drugie, wiążące się z silnie zaznaczoną oryginalnością, zmierzającą do oddziaływania emocjonalnego na czytelnika, ujawniają się zwłaszcza w tytułach. Jakbyś kamień jadła to zatem nie tylko cytat z wypowiedzi jednego z bohaterów zbioru, ten krótki tytuł jest również metaforą odczuć czytelnika, który podczas lektury książki zostanie wyrwany ze swego bezpiecznego świata i wrzucony w wypełnioną okrucieństwem rzeczywistość.

Niektóre zbiory reportaży Tochman zaczyna od mott. Reporter nie czyni z nich jednak metody twórczej. Odwołuje się do fragmentów dzieł stanowiących literackie podsumowanie poruszanych w reportażach kwestii. Warto tu zauważyć, że inaczej niż np. Ryszard Kapuściński, autor nie korzysta z cytatów zaczerpniętych z kultury masowej. W zbiorze Wściekły pies, w którym reporter poniekąd rozlicza się z Bogiem (czy może jak sugeruje Piotr Czerski z diabłem? ) korzysta z fragmentu Zarysu rozkładu Emile`a M. Ciorana. Innym razem, w przedmowie zbioru Jakbyś kamień jadła, cytuje wypowiedź Tadeusza Mazowieckiego, w latach 1992-1995 specjalnego sprawozdawcy ONZ z krajów byłej Jugosławii. Przywoływane fragmenty umiejscawiają opowiadane historie w szerokim kontekście historycznym, uniwersalizują je. Sprawiają, że czytelnik nie traktuje reportaży opublikowanych w jednym zbiorze jako niepowiązanych z sobą tekstów, lecz jako ciąg traktujący, choć na pozór o czymś innym, to jednak o tym samym: samotności, lęku, nadziei.

Sposób na Bośnię

W recenzji zbioru reportaży Tochmana „Wściekły pies” Tadeusz Nyczek zauważa: „Najzdolniejszy uczeń Hanny Krall nauczył się od niej nie tylko pisać krótkimi, rzeczowymi i jakby wyzbytymi emocji zdaniami. Nauczył się też, że reportaż powinien być błyskotliwą literaturą, bo jakość treści jest wprost proporcjonalna do jakości stylu”[4]. Od początku swojej pracy w „Gazecie Wyborczej” Tochman starał się znaleźć odpowiedni sposób na opisanie otaczającej go rzeczywistości. Autor zmuszony był wybrać język umożliwiający mu ogarnąć chaos dzisiejszego świata, o którym wymownie pisał Ryszard Kapuściński: „Trudno jest pisać w świecie tak gwałtownej i gruntownej przemiany. Wszystko osuwa się spod nóg, zmieniają się symbole, przesuwają znaki, punkty orientacyjnie nie mają już miejsc stałych[5]. Tochman obdarł więc swój język ze zbędnego sentymentalizmu, maksymalnie go sfunkcjonalizował. Umknął – by posłużyć się określeniem Melchiora Wańkowicza – przed zniszczeniem przez „niagarę faktów”, które mogły go zalać[6]. By oddać złożoność, a zarazem niewytłumaczalność opisywanych przez siebie kwestii postanowił operować niedopowiedzeniem i tajemnicą, która rodzi się w jego tekstach z konfrontacji nieokreślonej rzeczywistości i ciekawości poznawczej człowieka.

Wydany w 2002 roku zbiór reportaży Jakbyś kamień jadła jest w twórczości Tochmana wyraźnym przełomem. Ujęte w tej książce teksty to przejmująca relacja z ekshumacji masowych grobów Muzułmanów zamordowanych przez Serbów w lecie 1995 roku. Autor zmaga się tu z ciężarem ludzkiego cierpienia, który ujmuje w oryginalny i sugestywny sposób. Nie kontempluje nad istotą zła, nie stara się odpowiedzieć na pytanie, jak mogło dojść do tej największej zbrodni w dziejach powojennej Europy, jak to robi w Pocztówkach z grobu Emir Suljagić, Slavenka Drakulić w Oni nie skrzywdziliby nawet muchy czy Gustaw Herling-Grudziński w Wędrowcu cmentarnym, nie czyni to jednak z jego książki mniej wstrząsającego dokumentu o zbrodni:

„We wsi Klauna trzeba było porzucić siedemnastu starców. Tych, którzy nie mogli iść przez góry: Jasna pamięta, jak jakiś mężczyzna rozstawał się z matką. Bo nie mógł jej unieść. Zostawił jej trochę jedzenia. Miał żonę, dzieci, nie miał wyboru. Opuszczonym starcom jedzenie nie na długo się zdało. Poderżnięto im gardła. Ich martwe ciała rozszarpały wilki, rozciągnęły kości po całej okolicy[7]”.

Tochman z pełną świadomością opisał w Jakbyś kamień jadła nie wojnę, ale to, co po wojnie pozostało. Reporter zmienił się tu w montażystę scalającego cudze głosy. Nie stara się jednak szczegółowo odtworzyć historii swych bohaterów, pozostawia miejsce na niedopowiedzenie. Sięga po postmodernistyczną poetykę fragmentu, ponieważ zdaje sobie sprawę, że najważniejszą cechą narracji jest to, że chwyta rzeczywistość, dając efekt jej oswojenia, a z takim ogromem zła, który wydarzył się w Bośni, nie można się oswoić. Autor próbuje uchwycić sens otaczającej go rzeczywistości, lecz szybko zdaje sobie sprawę, że jedynie fragment jest w stanie oddać to „jak w sposób możliwie najdoskonalszy być niedoskonałym”[8]. Fragment jako „platoński cień pełnej rzeczywistości”[9] umożliwia więc Tochmanowi wypowiedzenie tego, co niewypowiadalne.

W swych tekstach Tochman nie komentuje wypowiedzi bohaterów. Nie podejmuje prób interpretacji zdarzeń. Nie zadaje również zbędnych pytań. Wręcz przeciwnie, reporter ogranicza swoją obecność do minimum, unika także zbędnych słów, ponieważ wie, że lapidarność i trafność języka to sposób na prawdę. Sprawozdawczy styl Tochmana przypomina momentami naszpikowaną niedopowiedzeniami i przemilczeniami poetykę Różewicza. Kiedy zresztą reporter nie wie, w jaki sposób opisać szpital dla psychicznie chorych w Sokalu, dzieli tekst na krótkie wersy i przemienia się w quasi-poetę:

„Nikt nie idzie, nikt stąd nie wychodzi, lepiej nie.

Siedzą, oglądają: Każdy swój własny film.

Ktoś jednak krzyczy, wyje raczej.

Ktoś się śmieje. Patrzy w lusterko.

Wali pięściami we własną czaszkę.

Płacze (…)”.[10]

Tochman, stosując wiersz wolny, daje do zrozumienia, że tradycyjny język nie jest w stanie unieść treści, którą chce przekazać czytelnikowi. „Tradycyjny język pękł, nie wytrzymał konfrontacji ze światem[11]” – zauważa w poświęconym Jakbyś kamień jadła eseju Jarosław Mikołajewski. Tochman podchodzi do mordu w Srebrnicy niczym Zofia Nałkowska do zbrodni hitlerowskich. Autorka Medalionów, jak zauważa Kazimierz Wyka, „nie dała się wciągnąć w lej owego tematu. Staje na jego brzegach, obchodzi z wolna i dociekliwie poszarpaną linię spustoszenia poczynionego przez okupację w sercach ludzkich […]”[12]. Podobnie jak u Nałkowskiej zwycięstwo artystyczne Tochmana w Jakbyś kamień jadła tkwi w subtelności opisu i wyczuciu tematu, czego na próżno szukać w codziennych dziennikarskich relacjach. W jednym z wywiadów reporter zauważa: „Gdy zaczynałem pracę nad książką, w redakcji mówili, że ta wojna była przecież obecna w mediach przez tyle ostatnich lat, więc po co ruszać tak zużyty temat. Wszyscy wiemy, jak tam jest.
Po przeczytaniu książki ci sami koledzy przyznawali, że niewiele wiedzieli, że dopiero teraz zrozumieli, co tam się stało. Przez lata oglądali relacje w telewizji i nie utożsamili się z cierpiącymi ludźmi, których widzieli na ekranie”[13]. Oglądanie telewizji jest nawykiem niemal w dużym stopniu oderwanym od treści, które ona emituje[14], dlatego szklany ekran stwarza jedynie złudzenie bliskości z innymi ludźmi. Nie pozwala natomiast, tak jak reportaże Tochmana, wniknąć w świadomość bohaterów, ich odczucia i mentalność.

Reporterskie świadectwo

Najnowsza książka reportera – Dzisiaj narysujemy śmierć – to również relacja z miejsca naznaczonego traumą wojny. Zbiór jest owocem kilku podróży autora Wściekłego psa do Ruandy, kraju, w którym w 1994 roku jedno z plemion postanowiło unicestwić inne.
W państwie zwanym Tybetem Afryki w bestialski sposób zamordowano wówczas około 800 tysięcy Tutsi. „Po większości z nich nie ma żadnego śladu, zdjęcia, nazwiska. Ścięto cale rodziny, nie ma komu za nimi tęsknić, nikt zaginionych nie szuka, nikt ich nie pamięta” – konstatuje Tochman[15] i bierze na siebie obowiązek pamiętania i przekazywania świadectwa cierpienia, którego dane mu było niemal dotknąć.

Tochman porażony ogromem okrucieństwa, który wydarzył się w Ruandzie, został zmuszony do zachowania maksymalnej powściągliwości. I choć silnie zaznacza swoje „ja”, nadal na pierwszym miejscu stawia uwypuklenie dramatu swoich bohaterów. To oni są w jego tekście najważniejsi, ich strach i ból wyziera niemal z każdej strony książki. Reporter nie przeprowadza tu wywiadów, on po prostu rozmawia. Nie ocenia. Chce, aby jego rozmówcy poczuli, że ich los kogoś interesuje. I choć w książce Tochmana czytelnik odnajduje bardzo naturalistyczne opisy działań katów, to autor nie umieszcza ich tam, by epatować okrucieństwem. Interesuje go jedynie przekazanie prawdy, która tylko z tego powodu,
że sprawia ból, nie może zostać przemilczana.

Podobnie jak w Jakbyś kamień jadła również w Dzisiaj narysujemy śmierć Tochman przedstawia losy swoich bohaterów w przebłyskach. Ale choć książki autora Wściekłego psa nie mają epickiego rozmachu, to nie umniejsza ich rangi. Najnowszy zbiór reportaży  Tochmana jest takim samym świadectwem zbrodni dokonywanych w Ruandzie, jak książki Jean Hatzfelda czy wspomnienia ofiar tj. Ocalony. Ludobójstwo w Ruandzie Reveriena Rurangwy. Jej wartość jest może tym większa, że obok wysokiego poziomu dokumentarnego i bardzo rzetelnej roboty pisarskiej mamy tu do czynienia również z przemyślaną koncepcją literacką i artyzmem słowa.

Między reporterem a pisarzem

Zdaniem Magdaleny Piechoty teksty Tochmana cechuje „wielka odpowiedzialność, umiejętność takiej selekcji materiału, że przedstawiona wizja świata jest przejmująca i wielowarstwowa, nigdy zaś niedyskretna wobec bohatera, wreszcie odznaczają się one także znakomitą formą kompozycyjną i stylistyczną”[16]. I tak np. w zawartym w zbiorze Wściekły pies reportażu Amen[17] traktującym o wypadku maturzystów z Białegostoku reporter unika słów nacechowanych emocjonalnie. Słowo „wypadek” zastępuje nawet wyrazem „tamto”. Czasoprzestrzeń interesuje go tylko w odniesieniu do przeszłości, podaje konkretną datę wypadku, opisuje miejsce tragedii. Czas w teraźniejszości nie ma już znaczenia. Podobne przestrzeń, bo ból po stracie najbliższych niezależnie od szerokości geograficznej jest wszędzie tak samo dotkliwy. Choć dziennikarz „GW” odwiedza ocalałego z wypadku maturzystę, nie dowiadujemy się, gdzie toczy się rozmowa. Tak więc przestrzeń w omawianym reportażu nie pełni funkcji konstruktywnej, dokumentarnej czy poznawczej. Najważniejsze są tu emocje. Ponadto w tekście przeważają ujęcia przedstawiające, które także mają za zdanie obrazować uczucia i wywoływać intensywne „przedstawienia wyobrażeniowe”[18].

W reportażu Amen Wojciech Tochman stosuje także kilka, rzadko spotykanych w tekstach tego typu, środków stylistycznych. Pierwszym z nich jest metonimia, czyli zastąpienie nazwy przedmiotu (figury Chrystusa) nazwą innego, który pozostaje z nim w obiektywnej zależności (Chrystus):

„Orne pole wokół, na położenie chodnika przyjdzie jeszcze poczekać. Chrystus siedzi tu nagi, za szybą, ma frasobliwą twarz, patrzy na drogę: samochody pędzą, wyprzedzają, trąbią”[19]

Drugim, deminutivum – leksykalny środek stylistyczny, który w funkcji ekspresywnej ma tu zabarwienie o charakterze negatywnym (reportażysta zaczyna tekst słowami o „maleńkiej kosteczce” – tak nazywali rodzice zmarłych w wyniku wypadku uczniów 25 centymetrową kość udową jednego z kierowców, wyrażali przez to swój lekceważący stosunek do człowieka, który według nich zabił ich dzieci). Zastosowane tu przez reportera zabiegi mają za zadanie przede wszystkim uplastycznić opisywane zdarzenia tak, by czytelnik nie tylko mógł je sobie bez przeszkód wyobrazić, ale także by był skłonny do poświęcenia im chwili refleksji.

W poszukiwaniu stosownej formy

Zupełnie inną od pozostałych książką Tochmana jest wydana w 2005 roku przez wydawnictwo Znak Córeńka. Autor połączył tu literacki koncept z reporterską faktografią. Córeńka to bowiem po części reportaż dziennikarza, który poszukuje zaginionej w ataku terrorystycznym koleżanki, a po części szkic powieści tragicznie zmarłej Beaty Pawlak. W Córeńce fikcja miesza się więc z rzeczywistością. W części beletrystycznej mamy do czynienia z okraszoną barwnymi opisami Bali opowieścią o Czajce – kobiecie (główną bohaterką odnalezionego manuskryptu autorki Aniołka jest Czajka, porte-parole Beaty Pawlak), która wyruszyła w świat, by „scalić to, co w kawałkach, to, co rozprute, rozwalone, rozbite”[20], natomiast część reporterska wypełniona jest rzeczową relacją i konkretnymi informacjami. Tochman zależnie od potrzeby zmienia więc w książce narrację i język. Bawi się formą, operuje „techniką zacierania śladów i tworzenia narracyjnych fatamorgan”[21], dając tym samym do zrozumienia, że całościowe odtworzenie losów zaginionej na Bali dziennikarki nie jest możliwe. Jednym z często stosowanych tu przez reportera środków składniowych są pytania retoryczne, które mają z kolei na celu podkreślić dramatyczność i nieodwołalność opisywanych w książce zdarzeń. Córeńka to więc nie tylko wielowymiarowa, barwna opowieść poświęcona zaginionej koleżance, ale przede wszystkim książka potwierdzająca literacki kunszt autora. Autora-reportera, malującego żywy portret nieobliczalnego fanatyzmu i autora-pisarza opowiadającego o ciągle nienasyconym, wciąż poszukującym swojego miejsca człowieku.

Refleksje końcowe

Maciej Zaremba, określając polską szkołę reportażu, zauważył, że jej przedstawiciele likwidują pojęcie „szarego człowieka”, ponieważ każdą istotę ludzką – nieszczęśnika, przybłędę, sierotę – traktują ze skupieniem i uwagą[22]. Te słowa wyraźnie odnoszą się również, a może nawet przede wszystkim, do Wojciecha Tochmana, autora, który nie korzysta tylko z chwytów zarezerwowanych dla publicystyki, lecz sięga głębiej – do poetyki literatury, tworząc, świadczące o dużej sprawności językowej i rozbudowanej wrażliwości estetycznej na słowo, teksty najwyższej próby.


[1] Życie jest prowokowaniem losu. Cyt. za: http://www.tochman.com.pl/reporter.php?w_id=15.

[2] Fascynuje mnie tajemnica. Z Wojciechem Tochmanem rozmawia Marta Mizuro, „Odra” 2005 nr 12, s. 49.

[3] M, Szejnert, wstęp do reportażu Mariusza Szczygła Reality, „Gazeta Wyborcza” 2001 nr 169, dod. „WYSOKIE OBCASY” nr 29, s. 6.

[4] T. Nyczek, Wyrok na życie, „Przekrój” 2008 nr 1, s. 66.

[5] R. Kapuściński, Lapidarium II, Warszawa 2008, s. 156.

[6] Por. z: M. Wańkowicz, Prosto od krowy, Warszawa 1976, s. 37.

[7] W. Tochman, Jakbyś kamień jadła, Sejny 2005, s. 58.

[8] W. Hilsbercher, Fragment o fragmencie, w: idem, Tragizm,  absurd i paradoks, Warszawa 1972, s. 155.

[9] D.F. Rauber, The Fragment as Romantic Form, „Modern Language Quarterly” 1969, z. 2, s. 219. Cyt. za: K. Bartoszyński, O fragmencie, s. 71-94, w: Problemy teorii literatury, seria 4, prace z lat 1985-1994, wyb. H. Markiewicz. Wrocław 1998, s. 89.

[10]W. Tochman, Jakbyś…, s. 43-44.

[11] Cyt. za: J. Mikołajewski, Język czasu wojny, „Gazeta Wyborcza 2002 nr 219, s. 22, dod. „KSIĄŻKI W DUŻYM FORMACIE” nr 20, s. 22.

[12] Cyt. za: M. Janion, Coraz więcej milczenia: Hanna Krall wobec holokaustu, „Rzeczpospolita” 2001 nr 287, s. D1.

[13] Ciężar cierpienia. Z Wojciechem Tochmanem rozmawia Ewa Zbiegieni, „Press” 2008 nr 3, s. 48.

[14] Por. z: M. Lisowska-Magdziarz, Media powszednie, Kraków 2008, s. 74.

[15] Cyt. za: W. Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, Wołowiec 2010, s. 15.

[16] M. Piechota, Śladem tajemnicy – o reportażach Wojciecha Tochmana, [w:] Reportaż a przemiany społeczne po 1989 roku, red. K. Wolny-Zmorzyński, W. Furman, Kraków-Rzeszów 2005, s. 76.

[17] W. Tochman, Wściekły pies, Kraków 2007, s. 139-163.

[18] Cyt. Za: J. Maziarski, Anatomia reportażu, Kraków 1966, s. 52.

[19] W. Tochman, Wściekły…, s. 139.

[20] W. Tochman, Córeńka, Kraków 2005, s. 13.

[21] Cyt. za: P. Gruszczyński, Nieprawdziwa prawda, „Tygodnik Powszechny” 2005 nr 40, s. 8.

[22] Czego nam zazdroszczą Szwedzi. Z Maciejem Zarembą rozmawia Grzegorz Sokół, „Gazeta Wyborcza” 2003 nr 272, dod. „Książki”, nr 2, s. 6.

Bibliografia:

I Bibliografia podmiotu:

Tochman W., Dzisiaj narysujemy śmierć, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.
Tochman W., Jakbyś kamień jadła, Wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2005.

Tochman W., Wściekły pies, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007.

Tochman W., Córeńka, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005.

II Bibliografia przedmiotu:

Ciężar cierpienia. Z Wojciechem Tochmanem rozmawia Ewa Zbiegieni, „Press” 2008 nr 3.

Czego nam zazdroszczą Szwedzi. Z Maciejem Zarembą rozmawia Grzegorz Sokół, „Gazeta Wyborcza” 2003 nr 272, dod. „Książki”, nr 2.

Fascynuje mnie tajemnica. Z Wojciechem Tochmanem rozmawia Marta Mizuro, „Odra” 2005 nr 12.

Gruszczyński P., Nieprawdziwa prawda, „Tygodnik Powszechny” 2005 nr 40.

Hilsbercher W., Tragizm, absurd i paradoks, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972.

Janion M., Coraz więcej milczenia: Hanna Krall wobec Holokaustu, „Rzeczpospolita” 2001 nr 287.

Kapuściński R., Lapidarium II, Agora, Warszawa 2008.

Lisowska-Magdziarz M., Media powszednie, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008.

Maziarski J., Anatomia reportażu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1966.

Mikołajewski J., Język czasu wojny, „Gazeta Wyborcza 2002 nr 219, s. 22, dod. „KSIĄŻKI W DUŻYM FORMACIE” nr 20.

Nyczek T., Wyrok na życie, „Przekrój” 2008 nr 1.

Problemy teorii literatury, seria 4, prace z lat 1985-1994, wyb. Markiewicz H., Wrocław 1998.

Reportaż a przemiany społeczne po 1989 roku, red. Wolny-Zmorzyński K., Furman W., Wydawnictwo Wyższej Szkoły Zarządzania, Kraków-Rzeszów 2005.

Szejnert M., wstęp do reportażu Mariusza Szczygła Reality, „Gazeta Wyborcza” 2001 nr 169, dod. „WYSOKIE OBCASY” nr 29.

Wańkowicz M., Prosto od krowy, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976.