Przychoda Jarosław – Cyfrowe barbarzyństwo czy cyfrowy konserwatyzm? – prawo autorskie w myśli Marka Helprina.

Abstrakt

Prawo autorskie i jego legitymizacja zdają się być w centrum jednej z najważniejszych współcześnie debat. Spór jest tak głęboki, że obie strony nie starają się nawet rozmawiać ze sobą i wysłuchać argumentacji oponenta. Zwolennicy praw autorskich właściwie nie dyskutują nad jego przyczyną i sensownością i dają wyraz swojemu oburzeniu, jeśli ktoś poddaje pod dyskusję jakikolwiek aspekt praw autorskich. Druga strona widzi prawo autorskie jako jedną z najgorszych rzeczy na świecie, która jest niesprawiedliwa i prosi się o anihilację. Jednakże oponenci praw autorskich przedstawiają argumenty za niesprawiedliwością i niedogodnościami praw autorskich. Mark Helprin zdecydował się przedstawić argumenty w obronie prawa autorskiego w książce Cyfrowe barbarzyństwo. Manifest pisarza, co czyni jego pracę wyjątkową. W artykule analizuję argumentację autora. Jak jest ona przekonująca?

Abstract

Copyright and its legitimacy seems to be at the core of one of the most important contemporary disputes. The argument is so deep that both sides don’t even try to speak to each other and hear arguments of the opponent. Advocates of copyright practically don’t discuss its reason and sense and express indignation if someone puts in question any aspect of copyright. The other side sees copyright as one of the worst things in the world, which is unjust and demands its annihilation. However, the opponents of copyright present arguments of injustice and disadvantages of copyright. Mark Helprin decided to present arguments in defence of the copyright in the book “Digital Barbarism: A Writer’s Manifesto” which makes his work unique. In the article I analyse the arguments of the author. How convincing are they?

Kwestia zasadności i kształtu prawa autorskiego wydaje się być jedną z najbardziej problematycznych kwestii współczesności. Z jednej strony myśli się o kryzysie prawa autorskiego (Traple) czy państwa, a zatem i prawa w ogóle (Bard i Söderqvist), lub konkretnych form własności (McKenzie), rozwijane są ideologie walczące z obowiązującymi rozwiązaniami prawnymi (Castells, ss. 47-75, Meszyński). Z drugiej strony rozkwita nauka i wiedza związana z prawem autorskim w jego dotychczasowym kształcie. Tak dzieli się również literatura przedmiotu – z jednej strony manifesty i wieszczenie końca obecnej sytuacji, z drugiej strony klasyczne podręczniki prawnicze pomijające w większości milczeniem kwestie problematyczności i uzasadnienia dla obowiązujących konstrukcji oraz przyjmujące istnienie prawa autorskiego jako zrozumiałego samo przez się. Z tego względu godna uwagi jest wydana w 2009 r. praca uznanego pisarza Marka Helprina pt. Digital Barbarism. A Writer’s Manifesto (Cyfrowe barbarzyństwo. Manifest pisarza) w której postanowił on stawić czoło postawom dążącym jego zdaniem do ograniczenia lub wręcz zlikwidowania prawa autorskiego. W niniejszym artykule chciałem zwrócić uwagę na argumentację jakiej używa pisarz dla uzasadnienia i obrony prawa autorskiego.

Po pierwsze zwraca uwagę już tytuł ze słowem manifest. Fakt, iż odpowiedź dla dążeń osób, ideologii i ruchów nie zgadzających się z obecnym kształtem regulacji prawno-autorskiej musi mieć kształt manifestu właśnie wydaje się świadczyć iż walka toczy się o głębokie podstawy funkcjonowania społeczeństw. Taki zaś wniosek zgadza się raczej z teoriami o wyłanianiu się społeczeństwa nowego typu niż stanowisk konserwatywnych, odrzucających możliwość głębokiej, paradygmatycznej zmiany z jaką możemy mieć miejsce współcześnie.

Ogólnie należy stwierdzić, iż argumentacja występująca w pracy jest generalnie chaotyczna i często popadająca w sprzeczność. Autor nie ma głębszej wiedzy o prawnej regulacji. Niemniej jednak jest to jedna z niewielu prób otwartej dyskusji, czy raczej otwartego wyrażenia stanowiska w obronie, a nawet za rozszerzeniem ochrony prawno-autorskiej. I tu jest właśnie jeden z problemów stanowiska pisarza, gdyż nie wiadomo czy jest on za tym, aby prawo pozostało w obecnym kształcie, czy powinno zostać zmienione.

Helprin wskazuje, iż na likwidacji praw własności intelektualnej skorzystaliby Google, uczeni uniwersyteccy oraz „content sharers”. Dalej likwidację praw autorskich porównuje do tłumu, który rabuje supermarket lub narkomana biorącego dawkę – chwila euforii, ekstazy będzie tymczasowa, a zniszczenie mechanizmu tworzącego dobra – trwałe (Helprin, s. xiii). Po pierwsze należy zwrócić uwagę, iż pojęcie „content sharers” może objąć w zasadzie wszystkich, którzy korzystają z internetu przesyłając sobie choćby linki do stron czy załączając teksty innych osób. Po drugie, czemu nie mieliby jeszcze skorzystać studenci, dziennikarze, a w zasadzie wszyscy użytkownicy Internetu? Poważniejszym problemem jest kwestia rozstrojenia mechanizmu tworzącego dobra. I tutaj argument Helprina wydaje się poważniejszy i zawsze konieczny do rozważenia ilekroć rozważamy kwestię praw autorskich. Należy też pamiętać jednak, iż właśnie kwestia mechanizmu tworzenia dóbr i ewentualnej alternatywy dla niego są zagadnieniami najbardziej dyskusyjnymi i w których to obszarach nasza wiedza jest bardzo ograniczona. Musimy o tym zawsze pamiętać dyskutując o prawie autorskim, czy szerzej prawie własności intelektualnej.

Jednym z argumentów i powszechnie używanych stwierdzeń jest opinia, iż „rewolucja cyfrowa rozwija się tak szybko, iż nie mamy czasu na wypracowanie właściwych reguł postępowania, manier, dyscypliny i etyki” (Helprin, s. 9). Dlatego autor proponuje postawę konserwatywną, odwoływanie się do sprawdzonym rozwiązań. Jednak odwracanie się do zmian plecami, postawa konserwatywna, zapatrzona w dotychczasowe rozwiązanie bez głębszego poznania nowych pomysłów nie wydaje się w sposób oczywisty rozwiązaniem najlepszym. Co więcej Helprin pochwala wydłużanie trwania praw autorskich co jest już zmianą w stosunku do dotychczasowego stanu rzeczy.

Zasadniczy czy fundamentalistycnzy stosunek Helprina pogłębia fakt, iż traktuje oponentów jak przeciwnika, a nie jak partnera w dyskusji. Jak słusznie zauważył jeden z recenzentów – uderzające jest, iż autor zdecydował się napisać książkę pod tytułem „Cyfrowe barbarzyństwo” nie podejmując w zasadzie żadnego wysiłku celem zrozumienia tego, co się dzieje w internecie, rządzących tam wartości i tematów czyli „kultury cyfrowej”. Jak dalej zauważa Jonathan Bailey, Helprin do jednego worka wrzuca „Lessigów” i administratorów „The Pirate Bay” wykazując tym absolutną ignorancję co do celów i idei jakie reprezentują przedstawiciele „cyfrowej kultury”. I nie tworzą oni przy tym żadnej „drugiej strony”, lecz różne środowiska i różne pomysły, nie mieszczące się nawet w klasyfikacji czterech kultur Internetu Manuella Castellsa. Mark Helprin twierdzi, iż „wiek cegły i żelaza (…) był bardziej przyjazny dla ludzkości niż wiek cyfrowy (…) ponieważ pozwalał na odpoczynek i refleksję” (Helprin, s. 12). Dla wielu czytelników wielu, wielostronicowych i głęboko intelektualnych książek Laurence’a Lessig’a czy Manuela Castells’a zarzuty te muszą się wydać zupełnie niezrozumiałe.

Helprin wysuwa argument, iż „bez prawa autorskiego autor straciłby kontrolę nad swoim dziełem” (Helprin, s. 50) wskazując dalej na ruch Creative Commons jako proroków zniesienia tej ochrony. Tymczasem trzeba podkreślić, iż bez istnienia praw autorskich ruch ten nie mógłby powstać i nie mógłby istnieć.

Innym następstwem zniesienia prawa autorskiego, według Helprina, byłoby to, iż „faktycznie zniknęłaby profesja pisarza innego niż pracownik uniwersytetu, think tanku czy innej korporacji” (ss. 82-83). Oznaczałoby to ograniczenie szerokości spektrum głosów w publicznej dyskusji. Pisarz porusza tu kolejny problem, który jest bardzo trudny do konceptualizacji, jednak jakże istotny – na ile regulacja prawno-autorska jest powiązana i na ile jest poniekąd gwarantem wolności słowa?

Najdalej idącym wydaje się twierdzenie, iż „nie ma dobrego powodu dla nierówności między własnością dóbr materialnych i własnością intelektualną, ponieważ nie istnieje dobry powód dla dyskryminowania pracy ducha i umysłu” (Helprin, s. 30). Dalej jednak autor krytykuje osoby, które zinterpretowały jego stanowisko jako opowiadające się za „wiecznym” (perpetual) prawem własności intelektualnej czyli nieograniczonym czasowo, bezterminowym. Z jednej strony widzimy tu niekonsekwencję, z drugiej jednak jest to przykład argumentu z którym trudno się pozornie nie zgodzić. Trzeba jednak zauważyć, iż po pierwsze „własność intelektualna” to pojęcie zbiorcze, wtórne i nieostre. Nie jest to również pojęcie języka prawnego i powstało w wyniku tego, iż zauważono pewne podobieństwa między takimi instytucjami jak prawo z patentu, prawo do znaku towarowego, prawo autorskie i inne oraz podobieństwo, ale nie tożsamość tych praw, których większość została wprowadzona w XIX wieku, do klasycznego prawa własności. Gdyby prawo własności intelektualnej było tożsame lub analogiczne prawu własności klasycznej nie byłyby potrzebne oddzielne regulacje i nie mówilibyśmy o pierwszych regulacjach np. prawnoautorskich w 1709 r. (jak miało to miejsce w Anglii). Niemniej jednak powyższym twierdzeniem – o relację między pracą umysłową a pracą fizyczną autor postawił bardzo istotną kwestię – na ile, na jakich zasadach możemy porównywać oba typy własności, jak traktować pracę intelektualną w stosunku do pracy fizycznej?

W omawianej pracy ważne jest wykazywanie absurdalności argumentów przeciwników prawa autorskiego, jak ten, iż „Gdyby prace Marka Twain’a były wciąż chronione prawem autorskim jego dzieła nie mogłyby być uczone w szkołach ze względy na wysokie koszty” (Barber). Niestety amerykański pisarz nie zmierzył się z zaawansowanymi twierdzeniami Laurence’a Lessiga czy Warka McKenzie, lecz jego praca była odpowiedzią na prymitywne i niskie ataki jakie rządzą w Internecie. Z drugiej strony wskazuje on na kulturowe i społeczne zjawisko masowego ataku na prawa autorskie nie tylko przy praktycznie zerowym zrozumieniu zasad jego funkcjonowania, ale wręcz z używaniem absurdalnych, pozornych argumentów.

Z drugiej strony stanowisko Helprina ujawnia, iż nawet twórca może nie rozumieć istoty i konstrukcji prawa autorskiego. Co ważniejsze jednak nawet nie chce poznać argumentów i idei innych od własnego stanowiska i zniża się do określania przeciwnika „Wizygotami ruchu przeciw prawu autorskiemu” (Helprin, s. 45).

Jak ponownie słusznie zauważył Jonathan Bailey książka Helprina nie jest książką poświęconą zagadnieniu zasadności praw autorskich i ich kształtu. Oznacza to, iż wciąż nie mamy podjętej merytorycznej dyskusji, a książka jest tylko świadectwem tego braku. Pojawia się tu jeszcze inna możliwość interpretacji – materie, które reguluje prawo stają się tak skomplikowane, lub jest ich tak wiele, że umykają możliwościom percepcyjnym większości obywateli, którzy nie potrafią podjąć dyskusji. Jaki kształt zatem przybierze prawo oraz jaka będzie jego percepcja społeczna przestają mieć racjonalny i merytoryczny, a przyjmują coraz bardziej powierzchowny i emocjonalny charakter.

Bibliografia

  1. Bailey J., Book Review: Digital Barbarism na stronie: http://www.plagiarismtoday.com/2009/05/20/book-review-digital-barbarism/ (stan na 16.10.2011)
  2. Barber W., To the Editor: na stronie: http://query.nytimes.com/gst/fullpage.html?res=9C07E4DB1730F934A15756C0A9619C8B63 (stan na 16.10.2011)
  3. Bard A., Söderqvist J., Netokracja. Nowa elita władzy i życie po kapitalizmie, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne 2006.
  4. Helprin M., Digital Barbarism. A Writer’s Manifesto, HarpersCollins Publishers bdw.
  5. Traple E., Ustawowe konstrukcje w zakresie majątkowych praw autorskich i obrotu nimi w dobie kryzysu prawa autorskiego, Kraków 1990.
  6. Meszyński C., Wpływ kultury hakerskiej na rozwój społeczeństwa informacyjnego. Hakerzy jako awangarda technologiczna w: Społeczeństwo informacyjne. Aspekty funkcjonalne i dysfunkcjonalne, pod red. L. H. Habera i M. Niezgody, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006.
  7. Castells M., Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2003.
  8. McKenzie W., A Hacker Manifesto, Harvard University Press, Cambridge-London 2004.